Polski Kontyngent Morski w wielonarodowych manewrach Steadfast Jupiter 23

Od 10 października, elita polskich marynarzy aktywnie uczestniczy w zaawansowanym etapie ćwiczeń dowódczo-sztabowych o kp. STEADFAST JUPITER 23. Te unikatowe manewry, zorganizowane pod auspicjami Naczelnego Dowództwa Sił Sojuszniczych NATO w Europie (SHAPE), łączą wysiłki 17 krajów w obronie wschodnich rubieży Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Polscy marynarze, działając pod egidą Centrum Operacji Morskich, odgrywają kluczową rolę w misji obronnej, współpracując z wielonarodowymi dowództwami na poziomach strategicznym, operacyjnym i taktycznym na pokładzie włoskiego lotniskowca ITS Garibaldi. Nasze siły zbrojne, angażując się w te ćwiczenia, dążą do perfekcji w zakresie mechanizmów obronnych oraz reakcji na ewentualne zagrożenia, niezależnie czy pochodzą one z domeny lądowej, morskiej, powietrznej, kosmicznej czy cybernetycznej. W kontekście zintegrowanych zamierzeń operacyjno-szkoleniowych, warto podkreślić, że bierze w nich udział łącznie około 7000 żołnierzy i kadry dowódczej z 17 państw, reprezentujących 24 różne struktury dowodzenia.
Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/com-dkm-wizyta-dowodcow-wloskich-okretow/
Ćwiczenie STEADFAST JUPITER 23 jest nie tylko pokazem siły i gotowości, ale także strategicznym wydarzeniem mającym na celu wzmacnianie interoperacyjności oraz umiejętności kooperacji między różnymi rodzajami sił zbrojnych. Ostatecznym celem jest zbudowanie jednolitego i wytrzymałego frontu obronnego, zdolnego do efektywnego odpierania wszelkich zagrożeń w regionie Morza Bałtyckiego.
Wzmacnianie sojuszniczych umiejętności, strategiczne planowanie oraz kształtowanie jednolitej postawy obronnej wobec potencjalnych agresorów są kluczowymi elementami tej misji. Manewry te również odgrywają istotną rolę w promowaniu jedności i determinacji NATO w dążeniu do ochrony i utrzymania regionalnego bezpieczeństwa, co widoczne jest poprzez wielonarodowy udział i współpracę w trakcie ćwiczeń.
Autor: Mariusz Dasiewicz/COM-DKM

Sztorm na Bałtyku paraliżuje żeglugę promową. Pasażerowie utknęli w portach

Silny sztorm na Bałtyku poważnie zakłócił poświąteczne powroty ze Skandynawii. Odwołane połączenia promowe ze Szwecji do Polski zatrzymały promy w portach, krzyżując plany setek pasażerów i przypominając, że na Bałtyku to pogoda wciąż dyktuje warunki.
W artykule
Jednostki pozostały w portach z uwagi na warunki meteorologiczne uniemożliwiające bezpieczne wyjście w morze – obowiązujące przepisy portowe precyzyjnie określają maksymalne dopuszczalne warunki wejścia i wyjścia z portu.
Warunki pogodowe i wstrzymanie żeglugi promowej w szwedzkich portach
Zawieszenie połączeń objęło między innymi kursy z Nynäshamn w rejonie Sztokholmu do Gdańska oraz ruch promowy na Gotlandię. W wielu przypadkach były to połączenia o pełnym obłożeniu, co dodatkowo spotęgowało skalę problemu. Pasażerowie zmuszeni zostali do oczekiwania na poprawę pogody lub poszukiwania alternatywnych dróg powrotu.
Szwedzki instytut meteorologiczny SMHI informował o wietrze osiągającym w porywach do 12B, któremu towarzyszyły intensywne opady śniegu. Oznacza nie tylko bardzo wysoką falę na otwartym morzu, lecz także istotne utrudnienia manewrowe w rejonach podejść portowych gdzie wpływ wiatru i fali ma silne oddziaływanie na zdolności manewrowe. W tych warunkach decyzje o wstrzymaniu żeglugi mają charakter rutynowy i wynikają z procedur bezpieczeństwa.
Paraliż komunikacyjny także na lądzie
Skutki sztormu nie ograniczyły się do żeglugi. Szwedzki Urząd ds. Transportu zamknął most w Sundsvall, a koleje państwowe SJ odwołały połączenia kolejowe między północnymi kurortami narciarskimi a Sztokholmem. Na północy kraju kilkanaście tysięcy gospodarstw domowych pozostało bez dostaw energii elektrycznej. Władze apelowały o unikanie podróży do czasu ustabilizowania się sytuacji.
Bałtyk przypomina o swojej naturze
Choć współczesna żegluga dysponuje zaawansowanymi systemami prognozowania pogody i nowoczesnymi jednostkami, Bałtyk regularnie przypomina, że pozostaje akwenem wymagającym respektu. W tym kontekście warto przywołać katastrofę Heweliusza z 1993 roku, która do dziś funkcjonuje w branżowej pamięci jako symbol lekceważenia w zakresie przygotowania jednostki, jej kondycji jak i decyzji wynikających z ograniczeń narzucanych przez morze i pogodę.
Jak wielokrotnie podkreślałem na łamach Portalu Stoczniowego, była to tragedia będąca skutkiem kumulacji błędnych decyzji po stronie armatora, kapitanatu oraz dowództwa, podejmowanych w czasie zmian konstrukcyjnych, decyzji o wyjściu i w samych warunkach sztormowych, które od pewnego momentu nie dawały promowi żadnych realnych szans na bezpieczne zakończenie żeglugi.










