Nuklearny bezzałogowiec to broń ofensywna. Zgodnie z przedstawionymi oficjalnie założeniami, ma być zdolny do skrytego podejścia w okolice wybranego portu lub nadbrzeżnego miasta i dokonania detonacji ładunku termonuklearnego o sile około dwóch megaton.
[powiazane1]
Taki atak może doprowadzić do zniszczenia celu albo stworzenia tsunami, które potencjalnie mogłoby wyrządzić jeszcze większe zniszczenia niż sama eksplozja, także dlatego, że będzie niosło ze sobą radioaktywne cząstki. Bezzałogowiec ma być przenoszony przez rosyjskie okręty podwodne, prawdopodobnie po kilka egzemplarzy. Ich atak – przeciwko zgrupowaniom floty lub miastom – ma być nie do przechwycenia.
Pierwsze doniesienia na temat rosyjskiej boni, określanej wówczas przez Amerykanów jako „nuklearna torpeda” pojawiły się jesienią 2015 roku. NATO określiło ją kodem Kanyon, Rosjanie – jako Status-6. W marcu 2018 roku rosyjska nazwa została zmieniona na Posejdon, po konsultacjach społecznych. Rosyjskie media podają, że obecnie trwają próby morskie w akwenie „niedostępnym dla rozpoznania potencjalnego przeciwnika”. Są to najprawdopodobniej próby napędu atomowego. Najprawdopodobniej są one na wstępnym etapie.
[powiazane2]
Prace przy Posejdonie mają trwać w latach 2018-27, przy czym w tym ostatnim roku Posejdon ma już zostać wprowadzony na uzbrojenie. Jądrowa torpeda wygląda na broń ostateczną, której Rosja mogłaby użyć w przypadku swojej całkowitej przegranej w wojnie z innym supermocarstwem.
Szacuje się, że nowy pojazd podwodny będzie mógł osiągać około 54 węzłów (100 km/h), zasięg 5400 mil morskich i głębokość 1000 m. Dodając do tego szacunki, dotyczące jego długości (24 m) i średnicy (1,6 m) i założenie że powstanie w technologii trudnowykrywalnej, może go to czynić niezwykle zabójczą bronią. Oczywiście jeżeli jego program się zostanie zakończony sukcesem, a do tego jeszcze bardzo daleko.
Podpis: ms