Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Podczas tegorocznych targów MSPO w Kielcach, Portal Stoczniowy miał okazję spotkać się z prezesem PGZ Stocznia Wojenna Pawłem Lulewiczem. W rozmowie przedstawił on swoją wizję rozwoju PGZ Stoczni Wojennej, zawartą w strategii opartej na trzech filarach.
W artykule
Mariusz Dasiewicz: Jakie są główne kryteria, jakimi kieruje się PGZ Stocznia Wojenna przy wyborze partnera do współpracy, aby maksymalnie wykorzystać potencjał wymiany wiedzy, finansowania projektów oraz ekspansji na rynki zagraniczne?
Paweł Lulewicz: W zglobalizowanym świecie partnerstwo stanowi klucz do sukcesu biznesowego, a to szczególnie w sektorze stoczniowym. Jako jedna z czołowych firm w branży, PGZ Stocznia Wojenna posiada bogatą ofertę dla potencjalnych partnerów. Współpraca z innymi podmiotami może przynieść korzyści w zakresie innowacji, finansowania czy dostępu do nowych rynków. Jednak kluczem jest znalezienie odpowiedniego partnera i jasne ustalenie warunków współpracy.
Partnerstwo może przybierać różne formy, m.in. może to być wymiana wiedzy i doświadczeń. W dzisiejszych czasach trudno przecenić transfer technologii i know-how. Dzięki niemu strony mogą czerpać korzyści z wiedzy i doświadczenia partnerów i osiągnąć wyższy poziom jakości swoich produktów.
Innym zakresem współpracy może być wspólne finansowanie i realizacja projektów. Połączenie możliwości – nie tylko finansowych – dwóch lub więcej firm, umożliwia realizację większych przedsięwzięć, które byłyby poza samodzielnym zasięgiem pojedynczych firm. Współpraca może obejmować tworzenie konsorcjów przetargowych, budowę jednostek na większą skalę czy rozwijanie nowych technologii. Nie można tutaj zapomnieć o aspektach związanych z zarządzaniem ryzykiem. Współpracując z innymi spółkami, można rozłożyć ryzyko związane z dużymi projektami, co może być szczególnie ważne w przypadku nieprzewidzianych komplikacji czy wyzwań rynkowych.
Współpraca biznesowa nie ogranicza się jedynie do krajowego rynku. Dla PGZ Stoczni Wojennej, z jej doświadczeniem na arenie międzynarodowej, partnerstwo z innymi podmiotami może stać się kluczem do otwarcia drzwi do nieznanych dotąd regionów i zdobycia nowych klientów.
Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/program-miecznik-start-budowy-pierwszej-fregaty/
M.D.: Jakie są kluczowe elementy strategii inwestycyjnej PGZ Stoczni Wojennej, zarówno w zakresie infrastruktury, jak i kapitału ludzkiego?
P.L: W najbliższej przyszłości nowe budowy staną się podstawową działalnością PGZ Stoczni Wojennej. Nie chodzi tutaj jedynie o program Miecznik, ale także o projekty realizowane dla MW RP oraz marynarek wojennych państw sojuszniczych i trzecich. Aktualnie rozwijamy infrastrukturę przeznaczoną do realizacji kontraktów na budowę fregat. W przyszłości planujemy także rozbudowę naszej stoczni o możliwość budowy innych jednostek. Inwestujemy ponad 300 mln w infrastrukturę nie tylko po to, aby zbudować trzy okręty, ale również by sprostać przyszłym wyzwaniom w zakresie budowy nowoczesnych jednostek morskich.
Dzięki inwestycjom już niedługo będziemy mogli pochwalić się państwom NATO całkowicie odnowioną, nowoczesną stocznią. Trzeba podkreślić, że nasze działania nie ograniczają się jedynie do modernizacji infrastruktury. Znaczące środki przeznaczamy także na rozwój naszej kadry. Dzięki temu przyciągnęliśmy wielu nowych specjalistów, zbudowaliśmy nowe zespoły i wprowadziliśmy innowacyjny system motywacyjny, bazujący na celach premiowych z naszej strategii.
M.D.: Jak Pion Systemów Specjalnych wpływa na konkurencyjność PGZ Stoczni Wojennej na globalnym rynku stoczniowym i w jaki sposób przyczynia się do stabilności finansowej firmy w obliczu fluktuacji w zakresie zapotrzebowania na usługi remontowe?”
P.L.: To co nas wyróżnia na rynku stoczniowym to jest Pion Systemów Specjalnych, jednostka organizacyjna Stoczni, która pracuje nad systemami łączności i nawigacji dla okrętów Marynarki Wojennej starając się, żeby w tych rozwiązaniach było coraz więcej naszej myśli technologicznej. Traktujemy ten obszar jako trzeci filar biznesowy, który realizowany jest również we współpracy z naszymi kanadyjskimi czy brytyjskimi partnerami. Dzięki tym rozwiązaniom nasza stocznia może sobie pozwolić na dywersyfikację przychodów, co będzie stanowiło pewnego rodzaju remedium na problemy jakie w zakresie finansowania doświadczaliśmy w przeszłości.
Teraz będziemy mogli – w okresie niższego zapotrzebowania na remonty jednostek – bardziej skupić się na nowych budowach czy na systemach specjalnych. Zyskujemy nowe możliwości zwiększania przychodów. To jest taki model, którego budowę rozpoczęliśmy około dwóch lat temu wraz z rozpoczęcia programu Miecznik.
Czytaj też: https://portalstoczniowy.pl/program-miecznik-wiemy-duzo-ale-nie-wszystko/
M.D.: Jak strategia HR w PGZ Stoczni Wojennej wpływa na budowanie trwałych relacji z partnerami, takimi jak stocznia Nauta, oraz na rozwój i zatrudnienie nowych talentów w branży stoczniowej, zarówno w kraju, jak i za granicą?
P.L.: Choć realizacja Programu Miecznik będzie wymagała w szczytowych momentach pracy nawet 2000 osób, nie oznacza to, że wszystkie z nich mają być pracownikami PGZ Stoczni Wojennej. Będą to w dużej mierze pracownicy firm, z którymi kooperujemy, być może również częściowo ze stoczni Nauta.
Współpraca z nowo dołączoną do Grupy PGZ stocznią od początku przebiega bez zakłóceń. Utrzymujemy stały kontakt z Panią Prezes Moniką Kozakiewicz i nasze relacje biznesowe nie są obciążone rywalizacją. Dbamy o to, aby nie przejmować wzajemnie pracowników, zdając sobie sprawę z potencjalnego negatywnego wpływu na trwające projekty.
Takie podejście jest częścią naszej strategii w zakresie HR zakładającej budowanie przyjaznego ekosystemu współpracujących firm, a nie podkradanie sobie pracowników. O pracownikach myślimy w szerszej perspektywie, podejmując współpracę ze szkołami zawodowymi i uczelniami wyższymi, proponując staże, stypendia i możliwość szkolenia. W ciągu roku przez Stocznię przewija się około 100 uczniów. Choć jest to proces długofalowy, staramy się, żeby część tych młodych ludzi podjęło u nas pracę i coraz częściej nam się to udaje.
Ostatnio rozszerzyliśmy zakres naszych szkoleń, wychodząc poza terytorium Polski. Organizujemy wymiany szkoleniowe z naszymi partnerami z Edynburga. Dla nas kluczowe są działania w zakresie re-skilingu, czyli nabywania nowych umiejętności, oraz up-skilingu, polegającego na rozwijaniu już posiadanych kwalifikacji. Dzięki temu pracownicy po przeszkoleniu mogą oczekiwać wyższych wynagrodzeń, a PGZ Stocznia Wojenna zyskuje bardziej kompetentny i wszechstronny zespół.
Podsumowując, w dużym uproszczeniu: naszym pomysłem na dobrze funkcjonującą stocznię są odpowiedni fachowcy wyposażeni w najnowocześniejsze i wydajne narzędzia oraz infrastrukturę, którzy realizują odpowiednio zdywersyfikowaną i zrównoważoną strategię. Myślę, że nasze ostatnio publikowane wyniki oraz postępy w realizacji inwestycji świadczą, że ta recepta sprawdza się w praktyce.
Rozmawiał Mariusz Dasiewicz


W listopadzie na wodach wokół Damoy Point doszło do rzadkiego wydarzenia. Dwa polarne statki wycieczkowe należące do armatora Quark Expeditions – World Explorer i Ultramarine – prowadzące sezonowe wyprawy turystyczne w rejon Antarktydy, przecięły swoje trasy u wybrzeży Półwyspu Antarktycznego.
W artykule
Obie jednostki prowadzą wyprawy rozpoczynające się i kończące w Ushuaia. World Explorer – który po tym sezonie kończy służbę w barwach Quark Expeditions – realizował program „Antarctic Explorer”. Trasa obejmuje przejście przez Cieśninę Drake’a oraz żeglugę w rejonie Lemaire Channel, wyspy Anvers, Archipelagu Szetlandów Południowych i na wodach wzdłuż Półwyspu Antarktycznego. To jeden z klasycznych kierunków urystyki polarnej, który za każdym razem wymusza dostosowanie rejsu do surowych warunków pogodowych.
Na podobnym kursie operował Ultramarine, który w listopadzie prowadził dłuższą, 18-dniową wyprawę „Snow Hill to the Peninsula”. Jej wyróżnikiem jest wejście na akwen Morza Weddella oraz odwiedzenie Snow Hill Island – miejsca znanego z jednej z największych kolonii pingwinów cesarskich. Dla wielu pasażerów to punkt kulminacyjny całej podróży.
Wybrzeża w zachodniej części Półwyspu Antarktycznego należą do najbardziej obleganych przez wycieczkowce polarne, mimo że to jeden z regionów o najbardziej kapryśnych warunkach. Właśnie dlatego spotkanie dwóch statków tej samej linii w jednym punkcie wcale nie jest regułą. Zmienia się wiatr, zmienia się lód, zmienia się plan dnia – i każde takie przecięcie kursów nosi w sobie pewien element przypadkowości, znany dobrze wszystkim, którzy choć raz żeglowali w rejonach polarnych.
Wpisy Quark Expeditions w mediach społecznościowych, szczególnie na platformie X, dobrze pokazują, czym stała się współczesna turystyka polarna. Nie jest to surowa, pionierska wyprawa badawcza, lecz starannie zaplanowany rejs, w którym każdy dzień ma swój program i zestaw atrakcji. Pasażerowie mogą liczyć na lądowania śmigłowcem startującym z pokładu Ultramarine na lodowcu, spływy kajakowe między drobnymi krami lodowymi, trekkingi po zlodzonych grzbietach oraz możliwość nocowania w śpiworze na śniegu pod gołym niebem. Do tego dochodzą bliskie spotkania z pingwinami i szeroko promowane sesje fotograficzne w miejscach, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu oglądali wyłącznie polarnicy, badacze oraz załogi statków rządowych.
Całość jest opakowana w narrację „odkrywania nieznanego”, choć w praktyce mamy do czynienia z komercyjnym doświadczeniem premium, realizowanym pod stałą opieką przewodników i załóg odpowiedzialnych za bezpieczeństwo uczestników. To turystyka ekstremalna, pozbawiona jednak dawnego elementu nieprzewidywalności, który kiedyś stanowił fundament polarnej eksploracji. Współczesny podróżnik dostaje namiastkę wyprawy – spektakularną, emocjonującą, wygodną – a jednocześnie w pełni kontrolowaną, prowadzoną w tempie i zakresie wyznaczanym przez Quark Expeditions.
Quark Expeditions utrzymuje obecność w Antarktyce do połowy marca. W tym sezonie, obok World Explorer i Ultramarine, operuje także polarny statek wycieczkowy Ocean Explorer, mogący zabrać na pokład około 140 pasażerów. Jednostka weszła do floty Quarka w 2024 roku i realizuje swój drugi sezon na południu.
W drugiej połowie 2026 roku do floty Quark Expeditions dołączy World Voyager, który przejmie rolę kończącego pracę World Explorer. Nowy statek, pływający obecnie dla Atlas Ocean Voyages, będzie czarterowany przez Quarka na czas kolejnych sezonów antarktycznych. Sam World Explorer, sprzedany w 2024 roku Windstar Cruises, po przebudowie trafi do segmentu rejsów luksusowych. To kolejny dowód na to, jak szybko zmienia się rynek wycieczkowców polarnych i jak intensywnie armatorzy odświeżają swoje oferty.
Spotkanie dwóch statków Quarka to niewielki epizod, lecz dobrze pokazuje, jak zmienia się turystyka polarna. Armatorzy wprowadzają nowe jednostki nie tylko po to, by bezpiecznie prowadzić rejsy wśród lodu, lecz także po to, by zaoferować pasażerom coraz bardziej zróżnicowane przeżycia – od krótkich wypadów na ląd po aktywności, które jeszcze niedawno pozostawały domeną polarników. Dzisiejszy wycieczkowiec polarny ma zapewnić komfort, kontakt z dziką naturą oraz możliwość zobaczenia Antarktydy z bliska, w sposób możliwie intensywny, a jednocześnie kontrolowany.