Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Wobec narastających zagrożeń dla morskiej infrastruktury krytycznej, obejmującej porty oraz morskie farmy wiatrowe, tegoroczna edycja Security Forum Szczecin nabiera szczególnego znaczenia. Wydarzenie, które odbędzie się 25 września w Centrum Konferencyjnym Hanza Tower, skoncentruje się na finansowaniu projektów oraz szkoleniach na rzecz bezpieczeństwa tych obiektów.
W artykule
Konferencję organizuje think tank Nobilis Media we współpracy z Bankiem Gospodarstwa Krajowego – instytucją aktywnie wspierającą inwestycje o charakterze strategicznym dla bezpieczeństwa państwa.
Tegoroczne forum to nie tylko okazja do dyskusji o finansowaniu projektów obronnych, ale przede wszystkim platforma do pogłębionej analizy zagrożeń dla polskiej infrastruktury krytycznej, w tym energetycznej i morskiej – czego przykładem mogą być morskie gazociągi, terminal LNG, FSRU oraz dynamicznie rozwijający się sektor MFW.
W programie znalazły się m.in. wystąpienia i warsztaty poświęcone technologiom antydronowym, systemom bezpieczeństwa portowego oraz roli Marynarki Wojennej RP w nowym układzie prawnym i operacyjnym ochrony obiektów morskich.
Podczas wydarzenia zaprezentowane zostaną planowane zmiany prawne dotyczące udziału sił morskich w zabezpieczaniu infrastruktury energetycznej i transportowej. Jak wskazuje kontradmirał rezerwy Krzysztof Zdonek, Marynarka Wojenn RP powinna w przyszłości pełnić istotną rolę w systemie ochrony infrastruktury morskiej w warunkach pokoju i kryzysu – o czym szczegółowo pisaliśmy wcześniej na naszym portalu.
Szczególne zainteresowanie budzi zapowiedź wystąpienia dyrektora Cezarego Jóźwiaka z Orlen Ochrona, który przedstawi działania związane z wyborem systemów przeciwdronowych dla morskich farm wiatrowych Orlenu. W kontekście rosnącej aktywności Federacji Rosyjskiej na Morzu Bałtyckim oraz incydentów wokół gazociągów i podmorskich kabli telekomunikacyjnych, temat ten od kilku lat nabiera szczególnego znaczenia dla bezpieczeństwa narodowego i ochrony morskiej infrastruktury krytycznej.
Wśród panelistów znajdą się przedstawiciele BGK, Marynarki Wojennej, sektora offshore oraz firm technologicznych – w tym Maciej Rek z Enamor, płk rez. dr Paweł Rodzoś, Sebastian Kalitowski (Maritime Safety & Security) oraz wspomniany Cezary Jóźwiak. Program został podzielony na trzy główne panele:
Zwieńczeniem będzie seria warsztatów poświęconych praktycznemu wdrażaniu rozwiązań w zakresie ochrony infrastruktury krytycznej i offshore.
Zamknięcie wydarzenia stanowić będzie business dinner dla zaproszonych gości, który umożliwi nawiązanie bezpośrednich relacji między przedstawicielami administracji publicznej, sektora bezpieczeństwa, przemysłu oraz partnerów technologicznych.
Konferencja Security Forum Szczecin to kolejny krok w kierunku budowy zintegrowanego systemu ochrony morskiej infrastruktury krytycznej. W obliczu narastających wyzwań – nie tylko geopolitycznych, lecz również technologicznych i legislacyjnych – nie może zabraknąć głosu ekspertów z różnych sektorów, gotowych do wspólnych działań na rzecz bezpieczeństwa naszego kraju.
Autor: Mariusz Dasiewicz

11 listopada grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS Gerald R. Ford (CVN-78) weszła w rejon odpowiedzialności USSOUTHCOM na Karaibach. Oficjalnie to wsparcie działań przeciw przemytowi narkotyków, w praktyce czytelny sygnał dla Caracas w czasie narastającego napięcia na linii USA–Wenezuela. To pierwsza tak duża demonstracja siły US Navy w tym rejonie od wielu lat i wyraźne ostrzeżenie, że Waszyngton nie zamierza oddać kontroli nad swoim południowym przedpolem.
W artykule
To największe od lat wzmocnienie obecności US Navy w Karaibach – ruch czytelny jako presja na Caracas, równolegle z operacjami antynarkotykowymi. Połączenie tych dwóch wątków ma prosty przekaz: Waszyngton kontroluje południowe przedpole i jest gotów szybko eskalować, jeśli Maduro podniesie stawkę.
Na wody karaibskie wszedł nie tylko lotniskowiec, ale cały pływający zespół uderzeniowy. USS Gerald R. Ford to pierwsza jednostka nowej generacji amerykańskich lotniskowców o napędzie jądrowym. Posiada pełne skrzydło lotnicze, kompleksową obronę przeciwlotniczą oraz rozbudowane systemy rozpoznania. Wraz z towarzyszącymi mu niszczycielami i okrętami wsparcia tworzy samowystarczalny organizm, zdolny prowadzić działania przez wiele tygodni bez zawijania do portu.
🔗 Czytaj więcej: Lotniskowiec USS Gerald R. Ford na wodach Morza Północnego
Kiedy taki zespół pojawia się w danym akwenie, zmienia się dynamika całego regionu. Znikają z radarów małe jednostki o wątpliwym statusie, a statki handlowe zaczynają ściślej trzymać się korytarzy morskich. Dla marynarzy z państw regionu to jasny sygnał: ktoś teraz przejął kontrolę nad tymi wodami.
Pentagon w swoich komunikatach podkreśla, że obecność lotniskowca ma wspierać działania przeciwko organizacjom przestępczym w rejonie Karaibów. To obszar, przez który od dekad biegną morskie szlaki przemytu narkotyków i broni.
Lotniskowiec typu Ford nie ściga motorówek z kontrabandą. Jego zadanie to rozpoznanie, stała obecność w powietrzu i wsparcie tych, którzy pilnują porządku z bliska. Sam fakt pojawienia się w tym rejonie mówi więcej niż oficjalne komunikaty: Waszyngton przypomina, że południowe przedpole ma pod kontrolą. Gdy na horyzoncie widać USS Gerald R. Ford, nikt w regionie nie ma wątpliwości, kto rozdaje karty na morzu. To również czytelny sygnał dla Caracas – napięcie nie słabnie, a obecność amerykańskiego lotniskowca wyraźnie zwiększa presję na wenezuelski reżim.
Grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS Gerald R. Ford na czele to nie demonstracja, lecz pełnowartościowa formacja bojowa. Na pokładzie amerykańskiego lotniskowca stacjonuje ponad siedemdziesiąt maszyn – od myśliwców F/A-18 Super Hornet, przez samoloty wczesnego ostrzegania E-2D Hawkeye, aż po śmigłowce wielozadaniowe MH-60R. To one tworzą pierwszą linię rozpoznania i rażenia, pozwalając Amerykanom działać setki kilometrów od własnych wybrzeży. Sam lotniskowiec dysponuje również własnymi środkami obrony – wyrzutniami pocisków rakietowych krótkiego zasięgu i systemami artyleryjskimi do zwalczania celów nawodnych oraz nisko lecących pocisków manewrujących.
W skład zespołu wchodzą niszczyciele typu Arleigh Burke: USS Bainbridge (DDG-96), USS Mahan (DDG-72) oraz USS Winston S. Churchill (DDG-81), pełniący rolę okrętu dowodzenia obroną powietrzną. Każdy z nich ma system Aegis i wyrzutnie VLS, a także zdolność użycia pocisków manewrujących Tomahawk, zapewniając parasol OPL i silne możliwości uderzeniowe z morza.
W razie konfliktu taki zespół jest w stanie przeprowadzić zmasowane uderzenie z morza w głąb terytorium przeciwnika. Zasięg operacyjny Tomahawków pozwala na rażenie celów oddalonych o ponad tysiąc kilometrów – a to oznacza, że nawet bez przekraczania granic wód terytorialnych Amerykanie mogliby sparaliżować kluczowe obiekty wojskowe i infrastrukturalne wenezuelskiego wybrzeża. Uderzenie poprzedziłoby rozpoznanie prowadzone przez samoloty pokładowe i drony zwiadowcze, wspierane przez śmigłowce ZOP tropiące okręty podwodne.
🔗 Czytaj też: USS Gerald R. Ford z wizytą we Włoszech
W praktyce oznacza to, że cała grupa działa jak jeden, samowystarczalny organizm: lotnictwo przejmuje kontrolę nad przestrzenią powietrzną, krążowniki i niszczyciele tworzą tarczę obronną, a okręty zaopatrzeniowe dostarczają paliwo i amunicję. W ciągu kilku godzin taka formacja jest zdolna prowadzić równoczesne operacje w powietrzu, na morzu i przeciwko celom lądowym. Dlatego wejście USS Gerald R. Ford na wody Karaibów nie można traktować jako rutynowej rotacji floty. To demonstracja siły i gotowości, która – nawet bez wystrzału – działa jak uderzenie precyzyjnie wymierzone w polityczne centrum Caracas.
W nadchodzących tygodniach okaże się, czy obecność lotniskowca USS Gerald R. Ford i jego eskorty na Karaibach to jedynie presja polityczna, czy zapowiedź działań o szerszym wymiarze. Dla Pentagonu to test skuteczności globalnej projekcji siły. Dla Wenezueli – moment prawdy, jak daleko może się posunąć w konfrontacji z USA. Dlatego, mimo deklaracji US Navy o „polowaniu na przemytników”, niewielu wierzy, że to jedyny cel. Skala i timing wskazują, że kluczowy jest sygnał strategiczny pod adresem Caracas. A dla obserwatorów z naszej części świata to przypomnienie, że w polityce morskiej nie ma pustych gestów. Każdy ruch floty wojennej to komunikat – czasem głośniejszy niż jakiekolwiek oświadczenie dyplomatyczne.