Po II wojnie światowej alianci natrafili na ogromne ilości broni i amunicji. Aby szybko i definitywnie rozbroić Niemców, granaty, miny, amunicja, broń chemiczna – wszystko to zostało wrzucone do morza. Ostrożne szacunki mówią o 1,6 mln ton amunicji zatopionej w Morzu Północnym i Bałtyckim.
Te 1,6 mln ton – pozostałości amunicji z czasów obu wojen światowych – to waga 158 wież Eiffla – zauważa „Tagesspiegel”.
„Wszędzie tam, gdzie znajduje się amunicja, wyciekają substancje, które są toksyczne (…)” – mówi biolog morski Matthias Brenner, który od 2011 roku pracuje w Instytucie Alfreda Wegenera, zajmując się niebezpiecznym dziedzictwem na dnie morza.
Naukowcy tacy jak Brenner potrafią już wykryć zmiany spowodowane pozostałościami po amunicji. Ślady trotylu można znaleźć w wodach Bałtyku, np. w żółci ryb w pobliżu miejsc zatapiania broni, a ślady chemikaliów znaleziono nawet w filetach dorsza w Basenie Bornholmskim.
Dotychczas zmierzone stężenia nie są niebezpieczne dla ludzi. Jeszcze nie. „Problem będzie narastał” – mówi Brenner. Jak dotąd duża część amunicji nie przerdzewiała, więc substancje chemiczne są uwalniane tylko częściowo. Ale słona woda gryzie metal i „przekształca starą broń w tykające bomby zegarowe na dnie morza”.
Dlatego Bundestag zajął się ostatnio tym problemem – pisze „Tagesspiegel”. Omówiono propozycję partii FDP i Zielonych, która wzywa rząd federalny do opracowania strategii mapowania i odzyskiwania pozostałości amunicji. W tym celu należy stworzyć centralną instytucję, a rząd federalny powinien wnieść większy wkład finansowy. Teraz de facto usuwanie starych bomb i amunicji z II wojny światowej jest zadaniem landów.
„Kraje związkowe (…) zdecydowanie nie poradzą sobie z tym problemem samodzielnie” – powiedziała na posiedzeniu plenarnym Bundestagu polityk Zielonych Steffi Lemke. Poseł FDP Olaf in der Beek ostrzegł, że sytuacja jest „alarmująca”.
Posłanka CDU Astrid Damerow stwierdziła, że kierunek działań należałoby skoordynować na szczeblu międzynarodowym z państwami leżącymi nad Morzem Północnym i Bałtyckim.
Jej partyjny kolega Peter Stein dodał, że jest to kwestia „sprawiedliwego podziału” kosztów i podkreślił, że sprawą broni zatopionej w morzach powinna się zająć Unia Europejska.
Po zakończeniu debaty odpowiednia rezolucja została skierowana do Komisji Ochrony Środowiska Naturalnego.
Federalne ministerstwo środowiska, ochrony przyrody i bezpieczeństwa nuklearnego oświadczyło, że jest odpowiedzialne za starą amunicję w morzu, ale nie za jej odzyskiwanie, chce więc poczekać na strategię Konferencji Ministrów Środowiska (UMK), a także decyzje państw leżących nad Morzem Północnym i Bałtykiem.
Amunicja nie jest jedynym problem powojennych pozostałości na dnie mórz. Europoseł PiS Kosma Złotowski alarmował niedawno, że wraki niemieckich statków z czasów II wojny światowej, rdzewiejące na dnie Morza Bałtyckiego, to bomba ekologiczna z zapalnikiem czasowym.
Złotowski postuluje podjęcie działań, których celem będzie zażegnanie niebezpieczeństwa; chodzi mu m.in. o rdzewiejący w Zatoce Gdańskiej „Franken”, czyli niemiecki tankowiec z II wojny światowej, który jest pełen paliwa. „W sumie na dnie Bałtyku rdzewieje 8-10 tys. wraków. Co najmniej 100 z nich stanowi realne zagrożenie” – mówi PAP Złotowski.
Pod koniec stycznia tego roku, niemieckie MSZ na pytanie PAP, czy podejmie się oczyszczania polskiego morza z zagrażających bezpieczeństwu niemieckich wraków wojennych odpowiedziało, że „rząd federalny zdaje sobie sprawę z problemu zanieczyszczenia ekosystemów morskich m.in. przez wraki statków z II wojny światowej”.
Źródło: PAP