Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Według naszych źródeł zbliżonych do ministerstwa gospodarki morskiej i państwowych spółek nadzorujących firmy stoczniowe, w najbliższym czasie nastąpią znaczące przekształcenia własnościowe w tym sektorze. Z posadami może pożegnać się część prezesów i członków zarządów przedsiębiorstw stoczniowych.
Dzisiaj większość państwowych stoczni kontrolowanych przez Skarb Państwa należy pośrednio do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, którą z kolei nadzoruje ministerstwo obrony. Wkrótce jednak ma się to zmienić. Jak mówią nasi rozmówcy, w grę wchodzą trzy opcje.
– Albo minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk przejmie wszystkie stocznie, albo zgarnie tylko te spółki, które znajdują się w Szczecinie, a firmy trójmiejskie zostaną w grupie PGZ. Trzeci wariant wygląda tak: w PGZ zostają tylko Stocznia Wojenna i Centrum Techniki Morskiej – mówi jeden z pracowników MGMiŻŚ, prosząc o anonimowość.
Trwają rozmowy
Pierwsze informacje świadczące o tym, że szykują się zmiany w państwowych stoczniach w mediach pojawiły pod koniec kwietnia. Branżowy portal Defence24.pl napisał wówczas, że ministerstwo gospodarki morskiej prowadzi rozmowy z resortem obrony „w celu przejęcia nadzoru nad spółkami z branży stoczniowej, wchodzącymi w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej”.
Potwierdziliśmy tę informację w biurze prasowym ministerstwa żeglugi. Resort jednak nie podał nam szczegółów ewentualnych zmian.
„Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej prowadzi z Ministerstwem Obrony Narodowej oraz PGZ w koordynacji z KPRM rozmowy na temat przejęcia nadzoru nad spółkami z branży stoczniowej, które to podmioty wchodzą obecnie w skład grupy kapitałowej PGZ S.A. Na obecnym etapie nie ma jeszcze decyzji, które to będą podmioty oraz czy operacja zostanie przeprowadzona jednorazowo, czy też będzie rozłożona w czasie” – w odpowiedzi na nasze pytania napisało biuro prasowe ministerstwa gospodarki morskiej.
Premier chce zabrać z PGZ wszystkie stocznie?
– W naszych kręgach od dawna mówiło się, że Morawiecki chciał przejąć stocznie, jeszcze kiedy był ministrem. W planie Morawieckiego ważne są projekty stoczniowe. A jak on miał je realizować, kiedy wszystkie firmy stoczniowe były w PGZ nadzorowanej przez Antoniego Macierewicza? Po dymisji Macierewicza droga po stocznie stała się prosta, a więc i proces przyśpieszył – mówi jeden z posłów Prawa i Sprawiedliwości.
Według odpowiedzi resortu gospodarki morskiej rozmowy pomiędzy ministerstwami koordynuje KPRM, a więc uczestniczą w nich ludzie premiera Mateusza Morawieckiego. Ten zaś podczas niedzielnej wizyty w Gdyni powiedział: „moja propozycja dzisiaj jest taka, żeby różne spory, swary, taką niezgodę w kontekście przemysłu stoczniowego, żeby wszystko złożyć w ręce ministra gospodarki morskiej Marka Gróbarczyka. Po to powołaliśmy ministerstwo gospodarki morskiej, żeby zaufać jego decyzjom”.
Premier Morawiecki stawia więc na ministra Gróbarczyka. Chodzi o przejęcie przez niego nadzoru nad Stocznią Szczecińską, Morską Stocznią Remontową Gryfia, Stocznią Remontową Nauta, spółkami Energomontaż-Północ i ST3 Offshore, a także Stocznią Gdańską i spółką GSG Towers, które właśnie Agencja Rozwoju Przemysłu przejmuje od ukraińskiego właściciela. Poza tym są jeszcze PGZ Stocznia Wojenna oraz Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Centrum Techniki Morskiej, ale nie wiadomo, czy premier Morawiecki miał na myśli również te firmy, kiedy mówił o składaniu „wszystkiego” w ręce ministra Gróbarczyka.
W sumie to kilkadziesiąt stanowisk w zarządach i radach nadzorczych spółek stoczniowych. Czy osoby, które obecnie rządzą w tych firmach, mają się czego bać? Nasz rozmówca z jednej ze spółek stoczniowych twierdzi, że tak.
– Zmiany na pewno będą. I to duże. Kondycja finansowa państwowych stoczni nie jest dobra, a więc wskazanie winnych nie będzie trudne, przegranych nikt nie żałuje. Znam takich, którzy już spakowali swoje rzeczy i czekają na decyzję – mówi nasz informator.
Ale nie wiadomo, kiedy ta decyzja nastąpi. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że ministerstwo gospodarki morskiej oraz kancelaria premiera chcą rozpocząć proces jeszcze przed wakacjami.
Nowa spółka wciągnie stocznie
Nasz rozmówca z ministerstwa gospodarki morskiej twierdzi, że podmiotem, który będzie nadzorował wszystkie spółki stoczniowe albo ich cześć będzie Fundusz Rozwoju Spółek S.A. Niewiele wiadomo o tej firmie. Prezesem jest w niej Paweł Kolczyński, menadżer z bogatym doświadczeniem zdobytym w firmach państwowych. Na stronie internetowej FRS można przeczytać: „Działalność transakcyjną rozpoczęliśmy w II kwartale 2017 roku. Koncentrujemy się na wspieraniu realizacji planów naprawczych i restrukturyzacji, poprawie płynności finansowej, zasileniu kapitału obrotowego, poprawie struktury bilansu, finansowaniu inwestycji o charakterze rozwojowym i modernizacyjnych oraz finansowaniu kontraktów i zamówień”. Nadzór właścicielski nad tą firmą sprawuje ministerstwo gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej.
– Chwilę po objęciu stanowiska szefa rządu przez Morawieckiego doszło do podwyższenia kapitału zakładowego tej spółki – zauważa jedno z naszych źródeł. – Dosypane pieniądze mają posłużyć do przejęcia stoczni od Polskiej Grupy Zbrojeniowej. To manewr niemal identyczny do tego ze stycznia 2017 roku. Wtedy Agencja Rozwoju Przemysłu podwyższyła kapitał PGZ, która kupiła Szczeciński Park Przemysłowy, czyli obecną Stocznię Szczecińską – tłumaczy pracownik ministerstwa gospodarki morskiej.
Kapitał zakładowy Funduszu Rozwoju Spółek po podwyższeniu dzieli się na 499 733 akcji, przy czym wartość nominalna każdej z nich to 100 zł. Dla porównania: za wykupienie Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni z rąk syndyka spółka PGZ Stocznia Wojenna zapłaciła 225 mln zł. W komunikacie dotyczącym zarejestrowania podwyższenia kapitału zakładowego Funduszu Rozwoju Spółek zacytowano prezesa Pawła Kolczyńskiego. Ten zaznaczył, że podwyższenie kapitału ułatwi FRS realizację programu wsparcia przedsiębiorstw państwowych „w dążeniu do wzmocnienia ich siły ekonomicznej i rynkowej, w szczególności w prowadzeniu i rozwijaniu działalności gospodarczej, jak również w realizacji procesów restrukturyzacji”.
O to, czy za proces restrukturyzacji polskich stoczni będzie odpowiadał właśnie Fundusz Rozwoju Spółek, zapytaliśmy w resorcie gospodarki morskiej. Ten ani nie zaprzeczył, ani nie potwierdził naszych informacji. W wymijającej odpowiedzi biura prasowego czytamy: „Nie wykluczamy, że FRS jako podmiot specjalizujący się w programach restrukturyzacyjnych i dedykowany przez rząd branży morskiej, zostanie wykorzystany do prac nad alokacją i restrukturyzacją podmiotów stoczniowych, jednak na obecnym etapie nie ustalono jeszcze ostatecznej formy jego udziału w projekcie”.
Pytanie w tej sprawie przesłaliśmy też do Funduszu Rozwoju Spółek, ale do momentu publikacji tego tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Podpis: tz

Rząd ma jutro podjąć decyzję o wskazaniu preferowanego oferenta programu Orka, którą ogłosi w piątek podczas Święta Marynarki Wojennej. Wśród głównych kandydatów znajduje się hiszpańska Navantia z propozycją okrętów podwodnych typu S-80.
W artykule
Zbliżający się wybór przesądzi o kierunku rozwoju kluczowych zdolności Marynarki Wojennej RP, dlatego warto przyjrzeć się ostatni raz, jak oferta hiszpańskiego koncernu Navantia odpowiada na polskie potrzeby operacyjne i przemysłowe — oraz jakie konsekwencje może przynieść piątkowy komunikat rządu.
Navantia zabiega o udział w programie Orka, oferując Polsce okręty podwodne typu S-80, czyli najnowszą generację jednostek konwencjonalnych budowanych na potrzeby Armada Española. Projekt powstaje we współpracy z firmami Babcock International oraz Lockheed Martin, co wzmacnia wiarygodność hiszpańskiej propozycji w zakresie integracji systemów bojowych i długofalowego wsparcia eksploatacyjnego.
Okręt typu S-80 przedstawiany jest jako platforma o szerokim spektrum zastosowań, zdolna do prowadzenia działań przeciwko jednostkom nawodnym i podwodnym oraz do wykonywania precyzyjnych uderzeń na cele lądowe. Kadłub został zaprojektowany z myślą o operacjach wymagających skrytości, rozpoznaniu i zbieraniu danych w wymagającym środowisku hydrologicznym Bałtyku, gdzie zmienność zasolenia, temperatura wody i niewielkie głębokości (średnia głębokość Bałtyku to 50 m) stawia wysokie wymagania układom sterowania i napędu.
Czytaj więcej: Czy hiszpańskie okręty podwodne typu S-80 to dobra propozycja dla Polski?
W rozmowach z przedstawicielami Navantii podkreślono, że potencjał bojowy S-80 będzie rozwijany — jednostka ma otrzymać zdolność użycia pocisków kierowanych klasy NSM, co znacząco zwiększy jej możliwości oddziaływania na cele nawodne. Hiszpanie wskazują, że nawet pojedynczy okręt tego typu potrafi wymusić na przeciwniku stałe zaangażowanie rozbudowanych sił ZOP, ponieważ skuteczne wykrycie takiej jednostki wymaga długotrwałych i kosztownych działań poszukiwawczych.
Jednym z argumentów wzmacniających propozycję Navantii pozostaje zaplecze jej kluczowych partnerów, którzy od lat uczestniczą w polskich programach modernizacyjnych. Babcock International odpowiada za program wilozadaniowych fregat Miecznik, które są budowane w PGZ Stoczni Wojennej, które to stanowią obecnie najważniejszą inwestycję w Siły Morskie naszego kraju, natomiast Lockheed Martin prowadzi w kraju produkcję śmigłowców S-70i Black Hawk i realizuje zadania związane z systemem Wisła.
Ich ugruntowana obecność na polskim rynku oraz rozbudowana infrastruktura techniczna mogą ułatwić proces wdrożenia okrętów podwodnych typu S-80, zapewniając jednocześnie stabilne wsparcie eksploatacyjne dla przyszłych jednostek programu Orka.
Navantia deklaruje gotowość do szerokiego włączenia polskich przedsiębiorstw w proces budowy oraz późniejszego serwisowania okrętów podwodnych. W praktyce oznaczałoby to realny udział krajowego przemysłu w łańcuchu dostaw, rozwój kompetencji związanych z konstrukcją i obsługą jednostek tego typu oraz możliwość stopniowego wdrażania nowoczesnych technologii stosowanych w systemach pokładowych.
Strona hiszpańska podkreśla, że trwała obecność polskich podmiotów w programie ma być fundamentem długofalowej utrzymywalności przyszłych okrętów Marynarki Wojennej RP, ponieważ to krajowe zaplecze serwisowe odpowiada za stabilność eksploatacji przez kolejne dekady służby.
Wskazanie oferenta podczas Święta Marynarki Wojennej będzie jedynie początkiem kolejnego etapu programu Orka. Decyzja rządu uruchomi proces, który zawsze rozciąga się na lata: od negocjacji kontraktu, przez uzgodnienia dotyczące transferu technologii, aż po określenie zakresu udziału krajowych zakładów i dopracowanie wymagań operacyjnych w odniesieniu do finalnej konfiguracji okrętu.
Czytaj też: Wodowanie S-82 Narciso Monturiol w Kartagenie – drugi okręt programu S-80 na wodzie
Jak przypomina w analizie „Tata czy Mama? – Suplement” kmdr Tomasza Witkiewicza, budowa jednostki tej klasy wraz ze szkoleniem załogi i integracją systemów to przedsięwzięcie rozłożone co najmniej na dekadę, dlatego wybór preferowanego oferenta otwiera długą, wieloetapową drogę prowadzącą do odbudowy zdolności podwodnych Marynarki Wojennej RP .
Niezależnie od wyboru oferenta Orka pozostaje jednym z najbardziej kluczowych programów modernizacyjnych Marynarki Wojennej RP. Okręty podwodne mają stanowić podstawę odstraszania na Bałtyku, a ich rola została szeroko opisana w analizach dotyczących znaczenia tej klasy uzbrojenia dla MW RP – od zwalczania jednostek przeciwnika po zdolność do skrytych działań uderzeniowych .
Autor: Mariusz Dasiewicz