Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Kryzys w transporcie kontenerowym USA–Chiny nabiera tempa. Masowe odwoływanie połączeń, przekierowania ładunków oraz rosnące zatory w europejskich portach mogą wkrótce sparaliżować globalne łańcuchy dostaw. Czy światowa logistyka poradzi sobie z kolejnym wstrząsem po pandemii?
W artykule
Nowe taryfy celne, o których informowaliśmy w naszym wcześniejszym artykule, oraz zapowiadane dodatkowe opłaty portowe dla statków zbudowanych w Chinach, wywołały lawinową reakcję w sektorze żeglugi kontenerowej. Natychmiastowa reakcja przewoźników była znacząca – według Johna McCowna, w kwietniu odwołano już 81 zawinięć na transpacyficznym szlaku handlowym, co przekracza liczbę 51 anulacji zarejestrowanych w szczytowym okresie pandemii COVID-19. Ostatnie raporty wskazują również na wyraźne redukcje planowanych ładunków – z Azji na Zachodnie Wybrzeże USA o 28%, a na Wschodnie Wybrzeże i do portów Zatoki Meksykańskiej nawet o 42%.
W efekcie rośnie znaczenie alternatywnych kierunków. Coraz więcej kontenerów trafia do portów w Tajlandii, Wietnamie i Kambodży, a także do Europy, która staje się awaryjną bramą dla azjatyckich ładunków. Porty takie jak Rotterdam, Hamburg czy Antwerpia już dziś notują wzrost ruchu, co jednak prowadzi do poważnych zatorów logistycznych.
W pierwszym kwartale 2025 roku europejskie porty odnotowały wyraźny wzrost przeładunków kontenerowych, co jest bezpośrednim skutkiem przekierowania części ładunków z tras prowadzących do Stanów Zjednoczonych. Port Rotterdam zanotował wzrost przeładunku kontenerów o 2,2%, osiągając poziom 3,3 miliona TEU, mimo ogólnego spadku tonażu o 5,8% w porównaniu do ubiegłego roku. Jeszcze lepsze wyniki odnotował Port Antwerpia-Brugia, gdzie przeładunki wzrosły o 4,5% do poziomu 3,4 miliona TEU, pomimo spadku całkowitego tonażu o 4%. Z kolei Port Hamburg zamknął rok 2024 z wynikiem 7,8 miliona TEU, co oznacza wzrost o 0,9% względem roku poprzedniego.
Europejskie porty stały się awaryjnym hubem dla azjatyckich ładunków przekierowanych z powodu kryzysu w transporcie kontenerowym USA–Chiny, co przyniosło im chwilowy wzrost przeładunków. Jednak zwiększone obciążenie terminali, wydłużenie czasu obsługi statków oraz ryzyko powstawania zatorów logistycznych mogą w dłuższej perspektywie negatywnie wpłynąć na unijną gospodarkę. Polskie porty, takie jak Gdańsk czy Gdynia, również odczują skutki rozchwiania globalnych szlaków handlowych – zarówno poprzez większe obciążenie infrastruktury, jak i narastającą niepewność związaną ze stabilnością połączeń transatlantyckich.
Zakłócenia w transporcie morskim na linii USA-Chiny to nie tylko problem armatorów i portów. Skutki odczują konsumenci na całym świecie. Spadek liczby dostaw może oznaczać niedobory towarów w drugiej połowie roku, zwłaszcza w kluczowym okresie handlowym przed rozpoczęciem roku szkolnego oraz przed sezonem świątecznym.
Eksperci ostrzegają także przed gwałtownym wzrostem stawek frachtu morskiego i lotniczego. W przypadku nagłego złagodzenia ceł, branża może nie być w stanie obsłużyć skokowego wzrostu zamówień, co doprowadzi do chaosu na rynku i powrotu cen transportu do poziomów znanych z lat 2021–2022.
Coraz wyraźniej widać, że to nie rynek, lecz polityka rozdaje dziś karty w globalnej logistyce. Jeśli Stany Zjednoczone szybko nie złagodzą napięć handlowych, żegluga kontenerowa może stanąć przed największym wyzwaniem od czasów pandemii. Skutki tego kryzysu odczujemy wszyscy – niezależnie od tego, czy mówimy o wielkich portach, czy półkach sklepowych daleko od Pacyfiku.
Autor: Mariusz Dasiewicz


Stabilna liczba zawinięć, rosnące znaczenie Gdańska na mapie bałtyckich tras i symboliczny powrót największych jednostek – sezon wycieczkowy 2025 potwierdził ugruntowaną pozycję Portu Gdańsk w segmencie żeglugi pasażerskiej. Choć pandemia spowolniła rozwój w minionych latach, dziś Gdańsk znów przyciąga czołowych armatorów wycieczkowych.
W artykule
Rok 2022 przyniósł rekordowy wynik – aż 79 jednostek pasażerskich odwiedziło Port Gdańsk, przewożąc blisko 30 tysięcy pasażerów. Wzrost ten był efektem odbudowy ruchu po pandemii oraz zmian w trasach rejsowych po wybuchu wojny w Ukrainie. Po wprowadzeniu sankcji na Rosję, armatorzy zrezygnowali z zawijania do Sankt Petersburga – dotąd jednego z najczęściej odwiedzanych portów bałtyckich. W efekcie część ruchu przejęły polskie porty, w tym właśnie wspomniany Gdańsk.
🔗 Czytaj więcej: Port Gdańsk zainaugurował kolejny sezon żeglugi wycieczkowej
W kolejnych latach sytuacja ustabilizowała się – w 2023 roku odnotowano 42 zawinięcia, w 2024 roku 60, natomiast w 2025 roku 57. Do Gdańska przypłynęło łącznie ponad 27 tysięcy turystów z kilkudziesięciu krajów, głównie ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Po zejściu na ląd pasażerowie najczęściej odwiedzają Trakt Królewski, Dwór Artusa, Bazylikę Mariacką czy Europejskie Centrum Solidarności – punkty, które od lat budują rozpoznawalność miasta jako morskiej stolicy Polski.
Stabilny ruch to nie tylko efekt naturalnego zainteresowania turystów, lecz przede wszystkim konsekwentnej strategii promocyjnej. Port Gdańsk regularnie prezentuje swoją ofertę na międzynarodowych targach branżowych, takich jak Seatrade Cruise Global w Miami czy Seatrade Cruise Europe w Hamburgu.
Gdańsk ma ogromny potencjał turystyczny i logistyczny. Port Gdańsk jest położony w samym sercu historycznego miasta, co sprawia, że pasażerowie mogą w ciągu kilku godzin zwiedzić jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce. To ogromna przewaga konkurencyjna w porównaniu z wieloma innymi portami w regionie.
Michał Stupak, menedżer klienta w Dziale Rynku Żeglugowego ZMPG SA
Dzięki inwestycjom w infrastrukturę i pogłębieniu torów wodnych port może dziś przyjmować jednostki o długości do 250 metrów, a w przyszłości – jeszcze większe. Symbolicznym potwierdzeniem tej zmiany była wizyta Crystal Serenity – luksusowego statku o długości 250 metrów, należącego do linii Crystal Cruises. Na jego pokładzie znajduje się ponad 300 kabin, dwa baseny, kasyno i kort tenisowy – kwintesencja morskiego luksusu.
W tym samym sezonie czterokrotnie zawijał do Gdańska wycieczkowiec Viking Vella o długości 239 m, natomiast w przyszłym roku spodziewana jest jednostka Rotterdam o długości 299 m – największy wycieczkowiec, jaki kiedykolwiek odwiedził Gdańsk. To wydarzenie ma szansę stać się ważnym momentem w historii portu, symbolicznie potwierdzając jego status wśród najważniejszych przystanków bałtyckich rejsów pasażerskich.
Potencjał Gdańska jest jednak znacznie większy niż obecne 60 zawinięć rocznie. Według analiz port mógłby przyjmować nawet 120 jednostek w ciągu sezonu, przy odpowiednim rozplanowaniu grafików i dalszej rozbudowie infrastruktury.
🔗 Czytaj też: Port Gdańsk otrzymuje 100 mln euro z Unii Europejskiej
Jak podkreśla Michał Stupak, większość statków pasażerskich stacjonuje w Porcie Gdańsk od 8 do 12 godzin, co daje pasażerom możliwość intensywnego zwiedzania miasta i jego okolic. Coraz częściej pojawiają się również dłuższe wizyty typu „overnight”, trwające nawet do 24 godzin. Takie zawinięcia są szczególnie korzystne dla lokalnej gospodarki, ponieważ turyści mają wówczas możliwość skorzystania z hoteli, restauracji i atrakcji wieczornych, co przekłada się na realne wpływy dla miasta i regionu.
Dla portu i miasta każdy taki statek to nie tylko wydarzenie wizerunkowe, ale też realny impuls gospodarczy. Szacuje się, że jeden rejs to dla lokalnych przedsiębiorców przychód liczony w setkach tysięcy złotych. To także promocja regionu – bo pasażerowie, którzy odwiedzają Gdańsk w ramach rejsu, często wracają tu już samodzielnie.
Stabilny ruch, rosnące możliwości przyjmowania większych jednostek oraz konsekwentna promocja sprawiają, że Port Gdańsk umacnia swoją pozycję wśród portów Morza Bałtyckiego. Dla Gdańska to coś więcej niż tylko rozwój turystyki morskiej – to potwierdzenie, że miasto nad Motławą coraz śmielej sięga po miano bałtyckiego lidera w segmencie rejsów pasażerskich.
Źródło: Port Gdańsk