Waszyngton nie zajmuje stanowiska w sporze pomiędzy Tokio a Pekinem o bezludne wyspy na Morzu Wschodniochińskim, które Japończycy nazywają Senkaku, a Chińczycy – Diaoyu. Władze USA zapowiedziały jednak, że pomogłyby sojuszniczej Japonii bronić się przed jakimkolwiek atakiem.
Japońskie ministerstwo obrony zarzuciło niedawno Chinom, że w czasie pandemii Covid-19 forsują swoje roszczenia terytorialne i usiłują m.in. „zmienić status quo na Morzu Wschodniochińskim”. W dorocznej białej księdze resort zwrócił uwagę na „nieustanne wtargnięcia” chińskich statków na wody otaczające sporne wyspy.
Generał Schneider zaoferował Japonii pomoc w nadzorowaniu spornego archipelagu. Według agencji Reutera napięcia mogą się dodatkowo nasilić w przyszłym miesiącu, gdy Pekin zniesie zakaz połowów na tym obszarze.
W reakcji na wypowiedź Schneidera chińskie MSZ oświadczyło, że wyspy Diaoyu należą do ChRL i może ona tam prowadzić działania związane z egzekwowaniem prawa. Chiny mają nadzieję, że wszystkie zainteresowane strony dołożą starań na rzecz utrzymania stabilności w regionie – powiedział rzecznik resortu dyplomacji Wang Wenbin na rutynowym briefingu w Pekinie.
Relacje amerykańsko-chińskie uznawane są obecnie za najgorsze od dziesięcioleci. Waszyngton obarcza Pekin odpowiedzialnością za pandemię, oskarża go o szpiegostwo przemysłowe i nakłada sankcje na chińskich urzędników zaangażowanych w – jak twierdzą władze USA – ograniczanie swobód obywatelskich w Hongkongu, łamanie praw człowieka wśród muzułmanów w Sinciangu czy blokowanie cudzoziemcom dostępu do Tybetu.
Pekin odrzuca amerykańską krytykę, oceniając ją jako próby ingerencji w wewnętrzne sprawy Chin. Zapowiada również retorsje za poszczególne kroki podejmowane przez Waszyngton. Chińskie władze zmusiły niedawno Stany Zjednoczone do zamknięcia konsulatu w mieście Chengdu w Syczuanie w odwecie za zamknięcie przez władze USA chińskiego konsulatu w Houston w Teksasie.
Źródło: PAP