Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Brytyjska stocznia Cammell Laird kusi rząd swoją ofertą w programie pozyskania niskokosztowych fregat Type 31. Firma właśnie ogłosiła, że zbudowała łańcuch dostaw obejmujący ponad dwa tysiące przedsiębiorstw.
W artykule
Firma morska Cammell Laird chce w ten sposób pokazać brytyjskiemu ministerstwu obrony, że wybranie właśnie jej oferty w programie pozyskania nowych fregat dla marynarki wojennej Royal Navy będzie oznaczać potężny impuls dla rozwoju brytyjskiej gospodarki. Spółka stoczniowa właśnie podała, że zbudowała już sieć kooperantów, obejmujący ponad dwa tysiące przedsiębiorstw. Jak pisze serwis navyrevogniton.com, stocznia we współpracy z wieloma partnerami chce zbudować najnowocześniejszy okręt wojenny dla brytyjskiej marynarki.
Stocznia Cammell Laird mieszczące się w Birkenhead podała, że każdego tygodnia rejestruje pięć kolejnych firm, które mogą zostać włączone w łańcuch dostaw przy produkcji fregat Type 31 dla marynarki wojennej.
W prowadzonym przez brytyjski resort obrony postępowaniu dotyczącym pozyskania niskokosztowych fregat stocznia Cammell Laird oferuje projekt funkcjonujący pod nazwą Leander Frigate. Projekt ten przygotował brytyjski koncern przemysłowy BAE Systems. Jak podaje stocznia, okręt ten, po zakończeniu ewentualnych dostaw dla brytyjskiej marynarki, ma być oferowany również klientom zagranicznym.
https://www.youtube.com/watch?v=lR5vth0t1A4
Stocznia Cammel Laird podaje, że ponad 400 potencjalnych poddostawców w projekcie budowy Leander Frigate zgłosiło oficjalny akces do tego przedsięwzięcia od września 2017 roku, kiedy brytyjskie ministerstwo obrony po raz pierwszy uruchomiło postępowanie, stanowiące jeden z głównych elementów nowej strategii rozwojowej brytyjskiego przemysłu stoczniowego. Z kolei ponad 300 firm zostało już zatwierdzonych przez brytyjski resort obrony narodowej jako ewentualni kooperanci w łańcuchu dostaw budowy nowej fregaty.
W lutym i marcu bieżącego roku odbyły się dwie duże konferencje firm, które mogą pełnić rolę poddostawców w procesie produkcji okrętów dla brytyjskiej marynarki wojennej. Dotyczyły one oferty Cammell Laird dla wyspiarskiego przemysłu i spotkały się z ogromnym zainteresowaniem ze strony biznesu.
Dyrektor programu Leander Frigate w firmie Cammell Laird Tony Graham podkreśla, że zainteresowane firmy nadal mogą zostać włączone w łańcuch dostaw. Jak podkreśla, dzięki współpracy z BAE Systems, w grę wchodzi nie tylko produkcja pięciu fregat dla Royal Navy, ale także budowa okrętów na eksport.
Pomysł budowy nowych fregat dla brytyjskiej marynarki wojennej powstał w 2010 roku i został wpisany do Strategicznego Przeglądu Obrony i Bezpieczeństwa. W tym dokumencie strategicznym ujęto program wymiany fregat Type 23 na jednostki nowszej generacji, które zostały określone mianem Global Combat Ship. Nieco wcześniej koncern BAE Systems otrzymał od brytyjskiego rządu zamówienie na przygotowanie projektu nowego typu według ściśle określonych wytycznych i wymagań taktycznych. Początkowo Brytyjczycy chcieli zbudować pięć wielozadaniowych fregat ogólnego przeznaczenia oraz osiem jednostek w wersji do zwalczania okrętów podwodnych. Zakładano wówczas, że nowe jednostki zaczną wchodzić do służby w Royal Navy począwszy od 2016 roku, by sukcesywnie zastępować wycofywane ze służby fregaty Type 23. Założenie to jednak zostało zmodyfikowane w Strategicznym Przeglądzie Obrony i Bezpieczeństwa z 2015 r., a ówczesny premier Wielkiej Brytanii David Cameron ogłosił, że marynarka wojenna otrzyma tylko osiem nowych fregat w wersji do zwalczania okrętów podwodnych. Niemniej jednak w strategicznym przeglądzie z 2015 roku wciąż znajdował się program okrętowy, dotyczący budowy nowych fregat przeznaczenia ogólnego (General Purpose Frigate). Podstawowym założeniem z 2015 roku jest to, że nowe jednostki będą tańsze oraz lżejsze.
Jednakże dwa lata później, w 2017 roku, rząd Wielkiej Brytanii uruchomił narodową strategię stoczniową, która ma zapewnić utrzymanie kompetencji przez brytyjski przemysł stoczniowy. Jednym z jej głównych założeń jest właśnie zamówienie przez resort obrony pięciu nowych fregat typu 31e dla Royal Navy. Strategia przewiduje, że pierwszy okręt zostanie zbudowany do 2023 r., a ostatni wejdzie do służby w 2030 r.
Trwające od 2017 roku postępowanie dotyczy budowy pięciu nowych fregat Type 31 dla brytyjskiej marynarki. Mają to być fregaty niskokosztowe: za pięć nowych jednostek brytyjski rząd nie wyłoży więcej niż w sumie 1,25 mld funtów. Początkowo w grze znalazły się dwie oferty: konsorcjum Babcock Team z projektem Arrowhead 140 oraz konsorcjum BAE Systems i Cammell Laird z projektem Leander Frigate.
https://www.youtube.com/watch?v=uP4eMl8yXvo
W lipcu tego roku brytyjskie ministerstwo obrony ogłosiło jednak, że program zostaje przerwany, ponieważ oferenci nie spełnili wymagań dotyczących ceny budowy nowych okrętów. Londyn ostatecznie nie zrezygnował z pozyskania jednostek i kilka tygodni później wznowił program. Przystąpienie do powstępowania ogłosiły dwa powyższe konsorcja, ale, według nieoficjalnych informacji, w grze o kontrakt warty 1,25 mld funtów znalazła się także trzecia oferta niemieckich firm Atlas Elektronik oraz thyssenkrupp Marine Systems.
Podpis: am
Przemysł stoczniowy – więcej wiadomości z branży znajdziesz tutaj.

Stany Zjednoczone formalnie zgodziły się, by Korea Południowa rozpoczęła program budowy okrętów podwodnych o napędzie jądrowym. To decyzja o dużym ciężarze strategicznym – zarówno dla równowagi sił w regionie, jak i dla dotychczasowej polityki USA wobec ograniczania rozprzestrzeniania technologii jądrowych.
W artykule
Amerykańskie przyzwolenie ogłoszono w formie oficjalnego komunikatu na stronie Białego Domu, będącego bezpośrednią konsekwencją wcześniejszych rozmów prezydenta Donalda Trumpa z południowokoreańskim przywódcą Li Dze Mjungiem. W kontekście napięć wokół Półwyspu Koreańskiego i wzrostu aktywności Chin w zachodniej części Indo-Pacyfiku ta decyzja może mieć konsekwencje wykraczające daleko poza region.
Zgoda USA oznacza otwarcie możliwości technologicznej i politycznej, do której Korea Południowa dążyła od lat. Choć kraj ten dysponuje flotą okrętów podwodnych, dotąd ograniczał się do napędu konwencjonalnego – głównie z uwagi na amerykański sprzeciw wobec udostępnienia technologii wzbogacania uranu dla celów wojskowych.
Czytaj więcej: Koreański kapitał rusza w stronę rdzewiejących doków Ameryki
Porozumienie obejmuje również element kluczowy dla przyszłego programu okrętowego Seulu. Waszyngton zadeklarował gotowość wspierania południowokoreańskiego programu cywilnego, który obejmuje produkcję paliwa jądrowego, z zastrzeżeniem jego „pokojowego” przeznaczenia. Taki zapis – znany z międzynarodowych regulacji – w praktyce otwiera drogę do zabezpieczenia paliwa dla okrętów o napędzie jądrowym.
Obok aspektu militarnego, w komunikacie Białego Domu pojawił się wątek gospodarczy: Korea Południowa ma zainwestować 150 miliardów dolarów w rozwój amerykańskiego przemysłu stoczniowego. Kolejne 200 miliardów ma zostać przeznaczone na „cele strategiczne” – bez jednoznacznego doprecyzowania, czym są owe cele.
Współczesna geopolityka, także ta morska, coraz rzadziej sprowadza się wyłącznie do rozmów o okrętach, siłowniach jądrowych i torpedach. Coraz częściej mowa o aliansach przemysłowych, transferach technologii, podziale wpływów i „grze o łańcuchy dostaw”. Z tej perspektywy południowokoreańskie atomowe okręty podwodne to tylko jeden z pionków na szachownicy, której plansza sięga od Filadelfii po cieśninę Tsushima.
Biały Dom nie skomentował w swoim oświadczeniu potencjalnych skutków w regionie, lecz trudno pominąć pytanie o to, jak na tę decyzję mogą zareagować Chiny i Korea Północna. Z perspektywy Pekinu decyzja USA może być odebrana jako precedens przekraczający dotychczasowe granice amerykańskiej polityki wobec transferu technologii jądrowych. Chiny będą z pewnością uważnie śledzić każdy etap południowokoreańskiego programu i dostosowywać do niego własne działania morskie w zachodniej części Indo-Pacyfiku.
W przypadku Korei Północnej nie należy oczekiwać oficjalnej zmiany stanowiska. Reżim Kim Dzong Una od lat prowadzi politykę całkowicie oderwaną od międzynarodowych apeli czy ograniczeń, więc również tym razem można zakładać, że program jądrowy i rakietowy będzie kontynuowany niezależnie od działań Seulu. Pjongjang zwykle reaguje na takie decyzje własnym tempem i według własnych kalkulacji, co tylko zwiększa nieprzewidywalność napięć na Półwyspie.
Czytaj też: Południowokoreańska strategia globalnej ekspansji przemysłu stoczniowego
Tym samym region Indo-Pacyfiku wchodzi w nową fazę rywalizacji, w której pojawienie się południowokoreańskich jednostek o praktycznie nieograniczonym zasięgu operacyjnym może zachwiać dotychczasową równowagą i wymusić nowe kalkulacje zarówno w Pekinie, jak i w Pjongjang
Historia wielokrotnie pokazywała, że każdy poważny transfer technologii ma swoją cenę. W tym przypadku nie chodzi wyłącznie o pieniądze, lecz o odpowiedzialność. Korea Południowa, wchodząc do grona państw dysponujących okrętami o napędzie jądrowym, zyska nowe możliwości operacyjne. Jednocześnie stanie się jeszcze ściślej związana z amerykańską architekturą odstraszania.
Zgoda USA nie jest więc prezentem – to inwestycja w południowokoreańską gotowość bojową, która ma odciążyć amerykańskie siły morskie w regionie Indo-Pacyfiku. To układ, w którym każda ze stron coś zyskuje, lecz także ponosi realne ryzyko.