Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Wyzwania i priorytety Marynarki Wojennej RP w porównaniu do „Royal Navy”

Ostatnie wpisy na platformie X oraz rozmowy sprzed kilku lat skłoniły mnie do napisania tego artykułu. Pojawiają się głosy, sugerujące, że okręty podwodne to przeszłość, a przyszłość należy do autonomicznych jednostek. Tymczasem rzeczywistość pokazuje coś zupełnie innego – floty takie jak Royal Navy nadal inwestują w rozwój załogowych okrętów podwodnych, co powinno skłonić nas do refleksji nad przyszłością Marynarki Wojennej RP.

Brytyjska Królewska Marynarka Wojenna, mimo znaczących redukcji po II wojnie światowej, nadal utrzymuje swoją pozycję lidera dzięki zaawansowanej technologii i innowacjom. Przykładem tego są atomowe okręty podwodne typu Astute, które, zastępując starzejące się jednostki typu Trafalgar, stały się filarem brytyjskich sił podwodnych. Wyposażone w najnowocześniejsze systemy, takie jak Astute Combat Management System (ACMS) oraz pociski manewrujące Tomahawk Block IV, jednostki te są jednymi z najcichszych i najskuteczniejszych okrętów podwodnych na świecie. Ich zdolności do prowadzenia skrytych misji na dużych dystansach sprawiają, że Royal Navy wciąż wzbudza respekt na arenie międzynarodowej.

Zanim przejdę do analizy sytuacji Marynarki Wojennej RP, warto podkreślić, dlaczego wybrałem porównanie z brytyjskimi okrętami podwodnymi o napędzie jądrowym, takimi jak typ Astute. Wielka Brytania, mimo swojego położenia geograficznego – daleko od bezpośredniego zagrożenia ze strony Rosji – oraz braku zaangażowania w konflikty na skalę porównywalną do Stanów Zjednoczonych, konsekwentnie rozwija swoje zdolności podwodne. Wyspy Brytyjskie, choć relatywnie bezpieczne, kontynuują modernizację swojej floty podwodnej, co pokazuje, jak poważnie traktują potencjalne zagrożenia i potrzebę posiadania silnych zdolności odstraszania. To porównanie jest tym bardziej zasadne, że Polska, z racji swojego znacznie bardziej niebezpiecznego położenia geopolitycznego i bezpośredniego sąsiedztwa z Rosją, absolutnie nie może sobie pozwolić na ignorowanie tego kluczowego aspektu obronności.

Znaczenie okrętów podwodnych dla Polski

Na tle brytyjskiej floty podwodnej sytuacja Marynarki Wojennej RP wygląda „tragicznie”. Obecnie Polska dysponuje tylko jednym operacyjnym okrętem podwodnym – ORP Orzeł, który pamięta jeszcze czasy Zimnej Wojny. Program modernizacji floty podwodnej, znany jako „Orka”, od lat pozostaje w zawieszeniu, co rodzi poważne obawy o przyszłość polskich zdolności podwodnych.

Jak podkreślił kmdr Tomasz Witkiewicz w swoim artykule „Tata czy Mama?”, rozwój zarówno nowoczesnych fregat, jak i okrętów podwodnych, jest kluczowy dla zachowania pełnego spektrum zdolności obronnych Polski. Przyszłe fregaty MIECZNIK, które mają stać się trzonem obrony powietrznej i morskiej, będą odgrywały istotną rolę na Bałtyku. Z kolei nowoczesne okręty podwodne, dzięki swojej zdolności do skrytego działania, stawiania min morskich oraz atakowania celów na lądzie, mogłyby skutecznie odstraszać potencjalnych agresorów i zmuszać ich do utrzymywania rozbudowanych sił zwalczania okrętów podwodnych.

Porównanie fregat MIECZNIK z nowoczesnymi okrętami podwodnymi jasno pokazuje, że obie te klasy okrętów mogłyby pełnić komplementarne role w strategii obronnej. Fregaty, dzięki zaawansowanym systemom obrony powietrznej i zdolnościom do projekcji siły na morzu, będą skuteczną barierą przeciwko zagrożeniom z powietrza oraz nawodnym atakom. Okręty podwodne natomiast, operując w sposób skryty, mogą przeprowadzać ofensywne działania na obszarach kontrolowanych przez przeciwnika, wpływając na jego strategiczne plany. Takie połączenie zapewniłoby Polsce zrównoważony i wielowymiarowy system obronny, który jest kluczowy w kontekście współczesnych zagrożeń na Bałtyku i w tej części Europy.

Jak zauważył kmdr Witkiewicz, zarówno fregaty, jak i okręty podwodne powinny być pozyskiwane równolegle, ponieważ stanowią odrębne, lecz wzajemnie uzupełniające się systemy. W polskich realiach, z uwagi na ograniczenia finansowe i organizacyjne, konieczne może być przesunięcie realizacji obu tych projektów w czasie, jednak nie powinniśmy rezygnować z żadnego z nich.

Wyzwania i priorytety Marynarki Wojennej RP

Podczas gdy Brytyjczycy z powodzeniem rozwijają swoje siły podwodne, inne floty, takie jak francuska czy niemiecka, również inwestują w rozwój nowoczesnych jednostek, co pozwala im utrzymywać pozycję w czołówce globalnych sił morskich. Polska, aby nadążyć za tymi trendami, musi podjąć stanowcze kroki w kierunku modernizacji swoich sił morskich. Bez zdecydowanych działań i inwestycji w program Orka, Polska może stracić szansę na odbudowę swoich zdolności podwodnych, co może mieć w przyszłości dalekosiężne konsekwencje dla bezpieczeństwa narodowego.

Wnioski

Największym wyzwaniem dla Polski jest zrozumienie, dlaczego okręty podwodne są tak istotne w kontekście wyzwań i priorytetów Marynarki Wojennej RP. Wczoraj na platformie X pojawiły się głosy sugerujące, że klasyczne okręty podwodne są przestarzałe i że przyszłość należy do autonomicznych systemów podwodnych. Jednak, jak zauważył i skomentował kmdr Tomasz Witkiewicz, takie opinie często wynikają z braku zrozumienia roli, jaką okręty podwodne pełnią w nowoczesnej wojnie morskiej, co ma kluczowe znaczenie dla wyzwań i priorytetów Marynarki Wojennej RP.

Witkiewicz podkreślił, że okręty podwodne, które Polska mogłaby pozyskać w ramach programu Orka, mają unikalne zdolności, które są niezbędne w obliczu współczesnych zagrożeń. Te jednostki są kluczowe dla realizacji wyzwań i priorytetów Marynarki Wojennej RP, gdyż mogą operować skrycie, przeprowadzać misje rozpoznawcze, stawiać miny, a także atakować cele na lądzie. Autonomiczne systemy podwodne, choć przyszłościowe, nie są jeszcze w stanie w pełni zastąpić tych zdolności, co oznacza, że inwestowanie w klasyczne okręty podwodne pozostaje priorytetem.

Dodatkowo, osoba, która podawała te kontrowersyjne tezy na platformie X, po krytyce komandora ukryła jego odpowiedzi. To działanie może zagrozić rzetelności dyskusji na temat wyzwań i priorytetów Marynarki Wojennej RP. Ukrywanie informacji i wprowadzanie w błąd opinii publicznej jest niebezpieczne, ponieważ może prowadzić do błędnych decyzji w zakresie planowania obronności. Takie sytuacje podkreślają, jak ważne jest, aby w kwestiach dotyczących wyzwań i priorytetów Marynarki Wojennej RP polegać na opiniach ekspertów z rzeczywistym doświadczeniem, a nie na spekulacjach osób bez praktycznego zrozumienia tematu.

Warto tu przypomnieć moją rozmowę sprzed kilku lat, w której jeden z lobbystów z przekonaniem twierdził, że marynarki wojenne w ciągu dziesięciu lat zrezygnują z okrętów podwodnych. Jednak rzeczywistość dowodzi czegoś zupełnie innego. Zarówno Royal Navy, jak i inne czołowe floty świata, nadal konsekwentnie inwestują w rozwój tych jednostek. Tymczasem w Polsce, osoby bez odpowiedniego doświadczenia i wiedzy na temat obronności często zajmują kluczowe stanowiska decyzyjne, ignorując opinie tych, którzy spędzili życie na morzu i doskonale rozumieją współczesne wyzwania. Zamiast polegać na domysłach, spekulacjach i artykułach z portali branżowych, warto słuchać tych, którzy mają za sobą setki mil morskich na okrętach i wiedzą, co naprawdę jest potrzebne, aby zapewnić bezpieczeństwo naszego kraju.

Tak więc, Marynarka Wojenna RP stoi przed poważnym wyzwaniem. Modernizacja sił podwodnych oraz integracja nowych okrętów podwodnych z przyszłymi fregatami MIECZNIK mogłaby znacząco podnieść zdolności obronne kraju. Przykład brytyjskiego typu Astute pokazuje, jak ważne jest posiadanie nowoczesnych okrętów podwodnych, które stanowią kluczowy element strategii odstraszania. Nasze miejsce, szczególnie w sąsiedztwie takiego państwa jak Rosja, określana dzisiaj jako agresor, nie powinno być pozostawione przypadkowi czy opóźnieniom. Potencjał odstraszania i obrony, jaki oferują nowoczesne okręty podwodne, może być kluczowy w utrzymaniu bezpieczeństwa na Bałtyku oraz w obronie naszych narodowych interesów.

Czas na decyzje jest teraz, zanim Polska zostanie pozbawiona możliwości pełnego uczestnictwa w ochronie swoich interesów na morzu. Rozwój technologii morskich, jak również rosnące zagrożenia geopolityczne, wymagają od nas, abyśmy podejmowali działania, które zagwarantują naszą obronność na długie lata.

Autor: Mariusz Dasiewicz

https://portalstoczniowy.pl/category/marynarka-bezpieczenstwo/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Wybór oferenta w programie ORKA. Test prawdziwej powagi państwa – część 2

    Wybór oferenta w programie ORKA. Test prawdziwej powagi państwa – część 2

    W drugiej części mojej opinii wchodzimy na poziom konkretu: przyglądam się hiszpańskiej ofercie S-80 oraz propozycji Hanwha Ocean – dwóm kierunkom, które nie tylko dają Polsce nowe okręty podwodne, lecz przede wszystkim budują trwałe kompetencje naszego przemysłu. To tutaj rozstrzyga się, czy Orka będzie jedynie dużym zakupem sprzętu, czy decyzją, która wprowadzi polskie stocznie i Marynarkę Wojenną RP do zupełnie nowej ligi.

    Zanim przejdę do samych ofert, chcę podkreślić jedną kwestię, bo widzę, jakie wątpliwości regularnie wracają na platformie X. Portale branżowe, w tym mój, współpracują z firmami związanymi z gospodarką morską — to fakt, który nigdy nie był tajemnicą. Jednak ten tekst, podobnie jak cały cykl poświęcony programowi Orka, powstał wyłącznie z mojej inicjatywy. Ani Hiszpanie, ani Koreańczycy, którzy wykupili u mnie reklamy, nie wiedzieli o jego przygotowaniu. Nikt nie sugerował mi treści, nikt nie konsultował ze mną żadnych oczekiwań.

    Jedyny element, który pochodzi bezpośrednio od oferentów, to twarde dane techniczne – jak zestaw uzbrojenia przekazany mi przez stronę Koreańską. Cała reszta to moje obserwacje i moja odpowiedzialność za słowa. A skoro mówimy o decyzji, która ma zdefiniować polskie bezpieczeństwo na dekady, to właśnie tak według mnie powinno to wyglądać.

    Zapraszam do lektury.

    Hiszpański koncern stoczniowy Navantia – S-80 i kusząca oferta przemysłowa

    Hiszpańska propozycja ma w sobie coś, co trudno dziś znaleźć w światowych programach okrętowych: realne tempo, realną produkcję i realne okręty których budowa w zakładach stoczniowych widziałem na własne oczy. W Kartagenie budowane są równocześnie trzy jednostki S-80, a to dla kraju takiego jak Polska – który potrzebuje okrętów na już, a nie za dekadę – jest argumentem wyjątkowo mocnym. Dla mnie osobiście Hiszpania ma dziś ofertę najbliższą temu, czego brakuje nam najbardziej: przewidywalności i czasu dostawy. Dla państwa polskiego to również jedna z najatrakcyjniejszych opcji, choć – jak zawsze w programie Orka – wiele zależy od tego, czy obie strony będą chciały wejść w prawdziwe partnerstwo, a nie tylko w zakup gotowego kadłuba.

    Atut Hiszpanów jest oczywisty: oni już budują to, co proponują Polsce. Program S-80 wszedł w dojrzałą fazę produkcyjną, kolejne jednostki przechodzą chrzty i próby morskie, a stocznia w Kartagenie utrzymuje pełny rytm pracy. To nie jest projekt z planszy, lecz linia montażowa, która mogłaby – jeśli obie strony by tego chciały – dostarczyć Marynarce Wojennej RP nowy okręt szybciej, niż jakakolwiek inna oferta w tym postępowaniu. Nie jest tajemnicą, że Państwo Polskie stoi dziś przed ryzykiem wieloletniej luki podwodnej Hiszpania mogłaby ją wypełnić – ale tylko wtedy, gdy Warszawa byłaby gotowa tę rozmowę naprawdę podjąć, a Madryt gotów ją domknąć. Warto przy tym pamiętać o czymś, co w tym postępowaniu zaskakująco często się przemilcza – Polska ma wojnę za swoją wschodnią granicą i rosnące zagrożenia na Bałtyku. W takich realiach liczą się nie tylko parametry okrętu, ale tempo, przewidywalność i gotowość do realnego współdziałania. A właśnie to dziś daje Hiszpania.

    Czytaj więcej: Czy hiszpańskie okręty podwodne typu S-80 to dobra propozycja dla Polski?

    Jest jeszcze jeden element, który – podobnie jak w przypadku koreańskiej oferty, choć może nieco słabiej – odróżnia Hiszpanów od reszty stawki: podejście do współpracy przemysłowej. Navantia od pierwszego dnia podkreśla, że Polska nie ma być klientem przy ladzie, lecz partnerem przy stole. Widać to w każdej rozmowie i każdym fragmencie prezentacji: od integracji polskich stoczni, przez szkolenia i symulatory 1:1, po gotowość przekazania kluczowych kompetencji technicznych związanych z AIP na okręcie S-83 oraz systemami walki tworzonymi wspólnie z Lockheed Martin. Co istotne, hiszpańska marynarka – podobnie jak niemiecka – przestawia swoją flotę podwodną na pociski NSM. To oferta, która daje Polsce nie tylko okręt, ale realny udział w technologii i uzbrojeniu które buduje europejskie odstraszanie. A w tym postępowaniu to rzadkość.

    Trzeba jednak uczciwie powiedzieć jedno: Hiszpania też ma swoje słabości, ma trudną historię programu i potrzebuje partnera, który nie wejdzie w tę współpracę „na próbę”. To musi być decyzja odważna, symetryczna i świadoma, bo S-80 to okręt poważny, wymagający i budowany z myślą o długich patrolach daleko od wybrzeża. Ale kiedy będąc w zakładach stoczniowych Kartageny widziałem na własne oczy, jak S-81 wychodzi w morze, jak wodowany jest S-82, jak rosną sekcje S-83 i S-84 i jak w oczach ludzi Navantii widać autentyczną dumę, mam poczucie, że to oferta, która daje Polsce coś, czego nie oferują inni: wiarygodny kalendarz i gotowość do prawdziwej pracy ramię w ramię. A w programie Orka czas jest dziś walutą cenniejszą niż stal.

    Dlaczego propozycja Hanwha Ocean może być dla Polski przełomowa?

    Koreańczycy są dla mnie przypadkiem szczególnym. Może to zabrzmi zbyt osobiście, ale dla człowieka, który w nazwie swojego portalu ma słowo „stoczniowy”, propozycja Hanwha Ocean ma w sobie tę samą autentyczność co hiszpańska oferta z Kartageny: zero pozoranctwa, za to morze konkretów. Kiedy Europejczycy pokazują slajdy, Koreańczycy pokazują harmonogramy, ludzi, procesy, linie produkcyjne i listę inwestycji gotowych do przeniesienia do Polski. Ich cała filozofia brzmi: nie chcesz kupić okrętu, tylko zdolność – i to było czuć w każdej rozmowie.

    Najmocniej uderza to, czego w Europie wciąż brakuje: pełne, poważne potraktowanie polskiego przemysłu okrętowego jako partnera, a nie odbiorcy. Hanwha Ocean od pierwszego dnia powtarza to samo – okręt to dopiero początek, sednem jest przemysł, kompetencje i samodzielność floty. I tu cytat, który zapadł mi w pamięci: 

    Państwo kupujące okręt musi umieć utrzymać go we własnych stoczniach, bez czekania na pomoc innych państw. 

    Dla mnie – człowieka, który widzi, jak wygląda realna sytuacja naszych stoczni – to zdanie nie jest marketingiem. To jest strategia, której w Polsce nikt nam nigdy naprawdę nie zaoferował.

    Koreańczycy wyciągnęli lekcję z własnej historii, której w Europie często się nie rozumie: uzależnienie od zagranicznych podwykonawców jest śmiertelne dla modernizacji państwa. Dlatego proponują Polsce nie tylko okręt KSS-III Batch-II, lecz cały ekosystem – wspólny ośrodek MRO, transfer technologii, miejsca pracy, szkolenia dla załóg i inżynierów, a nawet okręt pomostowy z typu KSS-I, który mógłby przywrócić Polsce zdolności podwodne szybciej, niż ktokolwiek przewidywał. To jedno z niewielu realnych rozwiązań „na teraz”, a nie na 2035 rok. I mówię to świadomie, patrząc na sytuację Marynarki Wojennej bez złudzeń.

    To oferta wyjątkowa również dlatego, że Koreańczycy działają jak kraj, który sam musiał walczyć o swoje bezpieczeństwo: przewidywalne harmonogramy, rygor technologiczny i koncentracja na tym, by partner nie był od nikogo zależny. Seong-Woo Park, wiceprezes Hanwha Ocean odpowiedzialny za ofertę w programie Orka ujął to jednym zdaniem, które powinno być wydrukowane i powieszone w gabinetach wszystkich decydentów: 

    Raz ustalony harmonogram jest obowiązujący przez całą umowę, bez aneksów.

    Koreański KSS-III Batch-II wyróżnia się tym, że jego uzbrojenie nie jest zbiorem pojedynczych efektorów, lecz kompletnym systemem prowadzenia walki podwodnej, nawodnej i lądowej. Podstawą jest ciężka torpeda K-761 Tiger Shark kalibru 533 mm, odpalana z sześciu dziobowych wyrzutni i przeznaczona do zwalczania zarówno okrętów podwodnych, jak i nawodnych. Z tych samych wyrzutni Koreańczycy integrują pociski manewrujące i przeciwokrętowe Haeseong-line SLCM, zdolne do precyzyjnego rażenia celów nawodnych oraz wybranych celów lądowych.

    Do ofensywnych działań minowych służą inteligentne mobilne miny SLMM, które po wystrzeleniu z wyrzutni torpedowej samodzielnie zajmują zaprogramowaną pozycję i działają jako autonomiczne miny rejonowe. Pakiet uzupełniają dla adwersarza cele lądowe miny morskie, umożliwiające stawianie tradycyjnych zagród mionowych. Najmocniejszym elementem jest jednak konwencjonalny pocisk balistyczny Hyunmoo-4-4, odpalany z 10-komorowego modułu K-VLS, zapewniający zdolność głębokiego uderzenia na kluczowe cele lądowe.

    Koreańczycy oferują więc nie tylko okręt podwodny, ale pełną paletę środków rażenia — od torped i min, po manewrujące i balistyczne pociski dalekiego zasięgu — czego w Europie nie daje dziś nikt.

    Dla Polski to nie jest kolejna propozycja w katalogu Orki. To próba zaproszenia nas do zupełnie innej ligi przemysłowej – takiej, w której wreszcie nie tylko będziemy kupowali sprzęt, ale będziemy się uczyć go budować, utrzymywać i rozwijać. I dlatego – piszę to zupełnie prywatnie – koreański kierunek uważam za jeden z dwóch najbardziej autentycznych i najbliższych temu, czym powinna być polska Orka.

    Jutro natomiast zapraszam na trzecią część mojej subiektywnej opinii – o ofertach, które najmocniej dzielą opinię publiczną i niosą w sobie zarówno ogromny potencjał, jak i równie poważne znaki zapytania.

    Mariusz Dasiewicz