Enter your email address below and subscribe to our newsletter

„Tata czy Mama?” – rzecz o okrętach podwodnych i fregatach

Ożywiany ostatnio dyskurs o polskiej wojskowości, a nawet o jej aspekcie wojennomorskim, należy przyjąć jako element pozytywny. „Tata czy Mama?” – jaką rolę powinna pełnić polska armia? Wszak dyskusja prowadzi do konkluzji, a dyskusja oparta na faktach, doświadczeniu dyskutantów i ich wiedzy, popartych zdolnością obserwacji poczynań sojuszników i potencjalnych przeciwników, powinna doprowadzić do wzmocnienia Polski.

Zasadność istnienia Marynarki Wojennej RP

Dyskusję powyżej wspomnianą można podzielić na dwa rodzaje, pierwsza toczy się między zwolennikami istnienia MW a przeciwnikami tego rodzaju sił zbrojnych. Przytaczane argumenty przeciw MW można podzielić na: 

  • historyczne („przegrana kampania wrześniowa na Wybrzeżu”, „ucieczka niszczycieli do Wielkiej Brytanii”); 
  • ekonomiczne („fregata czy okręt podwodny kosztują dużo więcej niż czołg czy armata”);
  • operacyjne („Bałtyk jest płytką ścieśnioną sadzawką, bez znaczenia operacyjno-strategicznego”, „wojna z Rosja rozegra się na lądzie”).

Tymczasem wspomniane powyżej argumenty są łatwe do obalania. Kampanię wrześniową przegrało całe polskie państwo, a marynarze bili się w niej nie gorzej od innych żołnierzy Września. Ci którzy się wycofali, zrobili to na rozkaz najwyższych przełożonych z Warszawy, tych samych którzy później zobaczyli na własne oczy polsko-rumuńską granicę. Krytycy MW II RP zapominają o sensie i genezie jej powstania, a nie znając powodów, dla których miała taki kształt, nie można oceniać jej przydatności w zupełnie innym konflikcie niż ten w którym miała walczyć. 

Co do ekonomicznego aspektu krytyki, warto przypomnieć ze fregata czy okręt podwodny są „prawie odpowiednikami” batalionu około wojskowego lub eskadry lotnictwa wielozadaniowego. To „prawie” wynika z faktu ze w przeciwieństwie wymienionych oddziałów okręty tych klas są wyposażone i zdolne do działań przez miesiące bez dodatkowego wsparcia logistycznego. Nawet jeśli dojdzie do walki to ich uzbrojenie pozwala na wiele jej dni. A uzupełnienie zapasów jest możliwe w morzu lub z wykorzystaniem ogólnodostępnej infrastruktury cywilnej.

Tymczasem batalion wymaga wsparcia jednostek brygadowych i dywizyjnych w każdym dniu swej działalności, co więcej, aby mógł się przemieszczać ciężką pracę musi wykonać wielu żołnierzy z logistyki poza dywizyjnej. Eskadra lotnicza zaś czyli 16 walczących w powietrzu pilotów wymagają kilku lub kilkunastu setek żołnierzy w bazach lotniczych oraz kolejnych w pododdziałach wsparcia nie tylko logistycznego, ale radiotechnicznego itp. Tym samym koszt fregaty należy porównać z kosztem batalionu i 1/3 kosztu organicznych oddziałów/pododdziałów brygady, oraz 1/9 organicznych jednostek dywizji. O podobne porównanie eskadry samolotów nie będę się już silił… Zatem zarzucana marynarce kosztowność okrętów, jest kosztownością tylko pozorną. 

Na koniec kwestie operacyjne, każdemu kto widzi Bałtyk płytkim i wąskim, odpowiem, że, z mojego 18 letniego doświadczenia z „chodzenia w morze” na okręcie podwodnym, wynika, że tak nie jest… Co do teorii ze fregaty/okręty podwodne zginą w ciągu 15 minut (a tu krytyka raz dotyczy jednych, raz drugich a raz obu klas okrętów jednocześnie), to „wchodząc w buty wroga” zapytam, dlaczego te klasy nie zanikły np. w Rosji czy Niemczech? Wszak te floty też na Bałtyku operują.

Co więcej, Szwecja planuje pozyskanie dużych korwet może nawet fregat typu Visby II a Finlandia zarzuciła swe tradycje związane z małymi jednostkami i pozyskuje 4 fregaty. Odpowiedź jest oczywista: budują je dlatego, że większe możliwości w zakresie wykrywania i niszczenia okrętów na morzu wymagają od tychże większych i kompletnych zdolności do samoobrony, a te mogą być zapewnione tylko prze duże okręty nawodne i nowoczesne okręty podwodne (choć te ostatnie już takie wielkie być nie muszą). Po powyższych wyjaśnieniach warto powtórzyć po co nam obie wspomniane klasy okrętów.

Okręty podwodne jako fundament skrytych zdolności operacyjnych

Posiadanie okrętów podwodnych (OOP) w składzie MW RP trzeba rozpatrywać w poniższych wymiarach:

a) Budowanie własnych zdolności:

  1. bojowych:
  • wykrywania, śledzenia i zwalczania okrętów i jednostek nawodnych;
  • wykrywania, śledzenia i zwalczania okrętów podwodnych,
  • zdolności do atakowania celów brzegowych i położonych w głębi lądu z wykorzystaniem pocisków kierowanych i manewrujących (SLCM),
  • zdolność do skrytego stawiania min morskich na obszarach uznanych przez przeciwnika za wody własne i bezpieczne,

2. rozpoznawczych:

  • prowadzenie rozpoznania hydroakustycznego (zbieranie danych akustycznych jednostek przeciwnika);
  • prowadzenie skrytego rozpoznania obrazowego obiektów nadbrzeżnych (w tym w rejonach odległych od własnych baz);
  • prowadzenie rozpoznania radioelektronicznego (nasłuch sieci radiowych, rejestracja pracy środków radiolokacyjnych);

3.   szkoleniowych:

  • zabezpieczenie szkolenia własnych sił ZOP (jednostek nawodnych, lotnictwa morskiego);
  • zabezpieczenie szkolenia wojsk specjalnych w zakresie wykorzystania sekcji bojowych.

b) Wymuszenie na potencjalnym przeciwniku utrzymywania sił zwalczania okrętów podwodnych (ZOP).

c)   Generacji sił zdolnych do udziału w zespołach NATO.

Wymienione powyżej zdolności należy oceniać w dwóch aspektach: aspekcie użycia OOP w czasie działań zbrojnych (czas wojny) i w aspekcie użycia OOP w czasie sytuacji kryzysowej (czas pokoju).

W czasie działań zbrojnych OOP współdziałające z okrętami nawodnymi zdolnymi do zapewnienia obrony powietrznej na dalekich dystansach (klasy fregata obrony powietrznej/ fregata przeciwlotnicza) stanowią pierwszą (tzn. operującą najbliżej przeciwnika) linię obrony i rozpoznania na morzu. OOP operując w strefach zasięgu systemów obrony powietrznej własnych sił, zyskują przewagę taktyczną wynikającą z wyeliminowania lub znacznego ograniczenia działania lotnictwa ZOP przeciwnika.

Dzięki zdolności do skrytego działania w rejonach, w których przeciwnik posiada przewagę na morzu i w powietrzu, oraz bardzo dużej odporności na wykrycie i zniszczenie, są elementem w istotny sposób ograniczający swobodę działania sił przeciwnych. Jednocześnie dzięki silnemu zbrojeniu (torpedy, pociski rakietowe) OOP są w stenie zniszczyć lub obezwładnić każdą jednostkę przeciwnika. Dodatkowo w przypadku posiadania przez OOP pocisków manewrujących dalekiego zasięgu, mogą oddziaływać na cele o znaczeniu strategicznym.

To zagrożenie z ich strony zmusza przeciwnika nie tylko do utrzymywania rozbudowanych sił ZOP (okrętowych i lotniczych), ale i do organizacji obrony przed SLCM nie tylko na morzu, ale i w głębi państwa. Jednocześnie obecnie możliwości w zakresie uzbrojenia defensywnego OOP (rakietowe pociski przeciwlotnicze) znacząco utrudniają operacje lotnicze przeciwko nim, zwiększając tym samym ich szanse przetrwania w przypadku wykrycia.

Możliwość użycia uzbrojenia minowego przez OOP jest obecnie jedyną formą prowadzenia ofensywnych działań minowych w sposób skryty. Umożliwia to zatem prowadzenie działań ofensywnych (w wymiarze taktycznym i operacyjnym) w przeciwieństwie do zagród defensywnych możliwych do stawiania przez okręty nawodne.

Istotnym aspektem działań zbrojnych z wykorzystaniem OOP, jest prowadzone przez nie wsparcie operacji wojsk specjalnych. Wykorzystanie OOP umożliwia skryte przenikanie żołnierzy wojsk specjalnych w głąb terytorium przeciwnika i realizację zadań.

Nowoczesne OOP dysponują zdolnościami do prowadzenia rozpoznania w zakresie hydroakustycznym, radiolokacyjnym, nasłuchu łączności, obrazowym co czyni je systemami o unikalnych w skali SZ zdolnościach, również w trakcie działań zbrojnych.

Nowoczesne OOP dzięki zaawansowanym technologiom są w stanie operować obecnie na akwenach dotąd uważanych za bezpieczne (tj. wolne od OOP) czyli w zakres e głębokości 20-50 m. Przeniesienie działań operacyjnych, poza dotychczas uznawane za rejon ich działań akweny głębsze niż 40-50 m, powoduje podwojenie obszaru poszukiwania i zwalczania OOP przez przeciwnika.

Tym samym fakt posiadania przez MW RP np. trzech OOP zmusza przeciwnika do posiadania znacznie liczniejszych i kosztownych w zakupie i eksploatacji sił ZOP (występuje tu zatem asymetryczność relacji nakładów po obu stronach konfliktu). Ważne jest też to, że techniki ZOP na wodach płytkich są obecnie dopiero rozwijane, tym samym rola i zagrożenia stwarzane przez OOP znacząco wzrosły.

W czasie sytuacji kryzysowej rola OOP jest równie znacząca jak w czasie wojny. W tym okresie OOP zapewniają SZ RP możliwość skrytego prowadzenia rozpoznania, budowania świadomości sytuacyjnej nie tylko na morzu, ale i w regionach do niego przyległych.

Z racji akwenu działania MW RP nowoczesne OOP mają możliwość zbierania danych hydroakustycznych jednostek przeciwnika i zasilania bazy danych ich charakterystykami z racji wykorzystywania przez Rosję Morza Bałtyckiego jako akwenu treningowego i/oraz baz bałtyckich jako zaplecza budowy i remontów jednostek pływających, możliwe jest pozyskiwanie przez OOP danych jednostek rosyjskich, nie tylko bałtyckich, ale i należących do innych flot Federacji Rosyjskiej, oraz jednostek eksportowych. Dane pozyskiwane w ten sposób są wykorzystywane do tworzenia własnych bibliotek celów, ale i mogą być przedmiotem wymiany sojuszniczej.

OOP posiadają zdolność do długotrwałego pozostawania w nakazanym rejonie, jednocześnie mogąc prowadzić skrycie bądź demonstracyjnie, tym samym są idealnym narzędziem zapobiegania lub eskalacji sytuacji kryzysowej. Sama ich obecność na morzu ma istotny wpływ na możliwości działania sił przeciwnika.

Ważną rolą OOP jest udział w szkoleniu własnych sił ZOP, koniecznych do zapewnienia przewagi na morzu w nakazanych rejonach. Brak OOP ogranicza ten proces a w niektórych aspektach wręcz go uniemożliwia.

Wielozadaniowość fregat i ich znaczenie operacyjne

Posiadanie okrętów obrony wybrzeża klasy fregata obrony powietrznej (FrOP) w składzie MW RP należy rozpatrywać w poniższych wymiarach:

d) Budowanie własnych zdolności:

4. bojowych:

  • zasilania systemu świadomości sytuacji powietrznej państwa w dane z obszaru Bałtyku i północnej części kraju, a tym samym wsparcie sił powietrznych w budowie kompleksowego systemu obrony Polski przed atakami lotniczymi i rakietowymi;
  • prowadzenia strefowej obrony powietrznej na dalekim dystansie (powyżej 100 km), pozwalającej na ochronę przed środkami napadu powietrznego (ŚNP) takimi jak: pociski rakietowe, bezzałogowce latające, bomby lotnicze, samoloty i śmigłowce;
  • wykrywania, śledzenia i zwalczania okrętów i jednostek nawodnych;
  • wykrywania, śledzenia i zwalczania okrętów podwodnych;
  • zdolności do atakowania celów brzegowych i położonych w głębi lądu z wykorzystaniem artylerii i pocisków rakietowych;
  • przenoszenia śmigłowca pokładowego (np. AW101 Merlin) przeznaczonego do:
  • prowadzenia dozoru radiolokacyjnego i wczesnego ostrzegania;
  • działań ZOP;
  • wsparcia wojsk specjalnych;
  • prowadzenia operacji poszukiwawczo-ratowniczych;
  • zwalczania jednostek nawodnych (w tym szybkich małogabarytowych łodzi w rejonach ścieśnionych);
  • wsparcie działań wojsk specjalnych;
  • pełnienie roli jednostki dowodzenia grup okrętowych;
  • pełnienie roli jednostki dowodzenia morską obroną powietrzną (CASP – Coordinated Air/Sea Procedures) ;
  • pełnienie roli jednostki dowodzenia obroną powietrzną: naprowadzanie własnego lotnictwa w FAZ (Fighter Engagement Zone – strefa działania lotnictwa myśliwskiego);
  • wskazywanie celów dla pocisków przeciwlotniczych w MEZ (Missile Engagement Zone – strefa działania rakietowych systemów obrony powietrznej);
  • prowadzenie działań blokadowych i kontroli żeglugi;
  • prowadzenie WRE;

5. rozpoznawczych:

  • prowadzenie rozpoznania hydroakustycznego (zbieranie danych akustycznych jednostek przeciwnika);
  • prowadzenie rozpoznania radioelektronicznego (nasłuch sieci radiowych, rejestracja pracy środków radiolokacyjnych);

6. szkoleniowych:

  • zabezpieczenie szkolenia sił własnych (jednostek podwodnych, lotnictwa, jednostek nawodnych);
  • zabezpieczenie szkolenia wojsk specjalnych.

e) Wymuszenie na potencjalnym przeciwniku utrzymywania sił i środków zwalczania generowanych przez zespół fregat stref antydostępowych (A2/AD).

f)   Generacja sił zdolnych do udziału w zespołach NATO.

g)  Prowadzenie dyplomacji morskiej i prezentacji bandery.

h)  Zapewnienie zdolności do obrony narodowych interesów gospodarczych i politycznych na wodach międzynarodowych, europejskich i poza nimi.

i) Zdolność do niesienia pomocy humanitarnej i ewakuacji ludności z rejonów niebezpiecznych.

Podobnie jak w przypadku programu ORKA, okręty pozyskane w ramach programu MIECZNIK będę posiadały zdolności konieczne do posiadania zarówno w czasie działań zbrojnych (czas wojny) i jak w czasie sytuacji kryzysowej (czas pokoju).

W czasie działań zbrojnych FFrOP będą trzonem obrony państwa na kierunku morskim i nadmorskim, dzięki swemu potencjałowi bojowemu, wynikającemu z przenoszenia sensorów dalekiego zasięgu oraz dużej liczby efektorów pozwalającej na stworzenie warstwowej obrony powietrznej i przeciwlotniczej. Posiadane zdolności w zakresie wykrywania i zwalczania ŚNP pozwolą MW RP na zabezpieczenie przy ich użyciu północnej części kraju przed atakiem powietrznym w każdych warunkach hydrometeorologicznych.

Duża wyporność FFrOP zapewniająca im dobre właściwości morskie i taktyczne (stateczność, niezatapialność, odporność na uszkodzenia bojowe i niebojowe, stateczność w aspekcie użycia systemów pokładowych, autonomiczność) pozwoli na ich długotrwałe przebywanie na morzu bez konieczności zaopatrywania. FFOP będąc okrętami flagowymi okrętowych grup uderzeniowych oraz poszukiwawczo-uderzeniowych, zapewnią mniejszym jednostkom osłonę i umożliwią wykorzystanie potencjału bojowego mniejszych okrętów. We współdziałaniu z Morską Jednostka Rakietową pozwolą na uzyskanie panowania/przewagi w powietrzu i na morzu w południowej i zachodniej części Morza Bałtyckiego.

W czasie sytuacji kryzysowej fregaty poprzez prezentację woli i obecność w rejonach spornych wpłyną na zmianę lokalnej sytuacji operacyjno-strategicznej zwiększając zdolność państwa i SZ do zapobiegania konfliktom poprzez odstraszanie na drodze podwyższenia kosztów planowanych przez przeciwnika działań zbrojnych do wartości nieakceptowanych bądź niemożliwych do wystawienia.

Udział fregat w zespołach sojuszniczych i międzynarodowych na wodach międzynarodowych pozwoli na wytworzenie ścisłych relacji z innymi państwami. Użycie fregat w zadaniach antypirackich, ochronie i kontroli żeglugi, pozwoli na nabycie doświadczeń operacyjnych, wzrost poziomu wyszkolenia a co najważniejsze na wzrost pozycji międzynarodowej Polski.

Równowaga komponentów morskich jako warunek bezpieczeństwa

Zarówno fregaty jak i okręty podwodne spełniają kryteria stawiane w inicjatywie NATO, 4×30″ oznaczającej zobowiązanie się państw sojuszniczych do wspólnej gotowości do wystawienia do działań operacyjnych w ciągu 30 dni: 30 batalionów ogólnowojskowych, 30 eskadr lotnictwa taktycznego i 30 okrętów bojowych. Obecnie MW RP dysponuje zaledwie trzema jednostkami spełniającymi te kryteria (2 fregaty rakietowe typu O. H. Perry i okręt podwodny typu 877E/Kilo), jednak ich wiek i stan techniczny nie pozwalają na ich wykorzystanie w tym charakterze. Nowe okręty programów ORKA i MIECZNIK będą w pełni odpowiadać zapotrzebowaniu NATO na siły w ramach „4×30 „, będąc jednocześnie najtańszym sposobem na udział Polski w tej inicjatywie.

Mimo wrażenia jakie może wywrzeć powyższe wyszczególnienie wielu ról i funkcji bojowych obu klas okrętów w czasie konfliktu zbrojnego, należy mieć świadomość, że MW, podobnie jak całe siły zbrojne, jest środkiem, który ma do konfliktu zbrojnego nie dopuścić. Ze wszystkich rodzajów sił zbrojnych właśnie MW ma w czasie pokoju największe możliwości oddziaływania na relacje międzypaństwowe (zarówno sojusznicze jak i z państwami sojusznikami niebędącymi). Wynika to z faktu, że tylko MW ma dostęp do wszechoceanu tzn.  w przybliżeniu do każdej słonej wody odległej o 12 mil morskich od ziemi (a właściwie od linii podstawowej, ale to niewiele zmienia) należącej do innych państw. Możliwości z tego wynikające obrazuje choćby niedawna deklaracja Rosji o zamiarze przeprowadzenia ćwiczeń morskich w irlandzkiej morskiej strefie EEZ. Sam zamiar, że wszech miar legalny, wywołał żywe reakcje na Zachodzie a wspaniałomyślna rezygnacja z niego została potraktowana jako deeskalacja…

Wyjaśniając na końcu tytułowy wybór pomiędzy „mamą i tatą” znany nam z dzieciństwa, należy podkreślić, że tak jak i wtedy trzeba odpowiedzieć sobie i innym, że potrzebujemy obu tak samo i tak samo oboje kochamy. Bo mimo uniwersalności obu, zdolności do zastępowania się w niektórych rolach, jedynie obecność obu zapewnia najwyższy możliwy poziom bezpieczeństwa i spokojny rozwój dziecka. A może…państwa…? …Państwa?

Autor: Tomasz Witkiewicz

https://portalstoczniowy.pl/category/marynarka-bezpieczenstwo/
Udostępnij ten wpis

3 komentarze

  1. Fregaty możemy mieć ale we współfinansowaniu , tylko nam , to nie za bardzo. Drogi sprzęt a duże ryzyko utraty. Ale jako generacja sił zdolnych do udziału w zespołach NATO w wojnie z Chinami jak najbardziej. I w interesie naszej Cywilizacji jest zbudowanie mechanizmu finansowania takich przedsięwzięć. My dajemy ludzi i ich ciągle szkolimy do zadań. Ile możemy tyle zainwestujemy , reszta współfinansowanie. W takim układzie to możemy mieć więcej fregat. Dla nas priorytetem są atomowe okręty podwodne z pociskami atomowymi. Baza w Szkocji. 3 sztuki.

  2. Lasery to będzie rewolucja w armiach Świata. Kto pierwszy wprowadzi na stan lasery uzyska ogromną przewagę nad przeciwnikiem. Okręty , samoloty i stanowiska na lądzie uzbrojone w lasery , spowodują że żaden pocisk lub rakieta nie doleci celu i żaden samolot się nie zbliży. Laser plus radar , to jest to co Polska potrzebuje najbardziej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Wybór oferenta w programie ORKA. Test prawdziwej powagi państwa – część 2

    Wybór oferenta w programie ORKA. Test prawdziwej powagi państwa – część 2

    W drugiej części mojej opinii wchodzimy na poziom konkretu: przyglądam się hiszpańskiej ofercie S-80 oraz propozycji Hanwha Ocean – dwóm kierunkom, które nie tylko dają Polsce nowe okręty podwodne, lecz przede wszystkim budują trwałe kompetencje naszego przemysłu. To tutaj rozstrzyga się, czy Orka będzie jedynie dużym zakupem sprzętu, czy decyzją, która wprowadzi polskie stocznie i Marynarkę Wojenną RP do zupełnie nowej ligi.

    Zanim przejdę do samych ofert, chcę zaznaczyć jedną rzecz, bo obserwuję, co dzieje się na platformie X i wiem, jakie pytania potrafią wracać jak bumerang. Tak – portale takie jak mój współpracują z firmami z branży morskiej, to żadna tajemnica. Ale ten tekst, podobnie jak cały cykl o Orce, powstał wyłącznie z mojej inicjatywy. Ani Hiszpanie, ani Koreańczycy którzy wykupili u mnie reklamę nie wiedzieli, że go opublikuję, nikt nie sugerował mi żadnej treści, nikt nie konsultował ze mną żadnych „oczekiwań”.

    Jedyny element, który pochodzi bezpośrednio od oferentów, to twarde dane techniczne – jak zestaw uzbrojenia przekazany mi przez stronę Koreańską. Cała reszta to moje obserwacje i moja odpowiedzialność za słowa. A skoro mówimy o decyzji, która ma zdefiniować polskie bezpieczeństwo na dekady, to właśnie tak według mnie powinno to wyglądać.

    Zapraszam do lektury.

    Hiszpański koncern stoczniowy Navantia – S-80 i kusząca oferta przemysłowa

    Hiszpańska propozycja ma w sobie coś, co trudno dziś znaleźć w światowych programach okrętowych: realne tempo, realną produkcję i realne okręty których budowa w zakładach stoczniowych widziałem na własne oczy. W Kartagenie budowane są równocześnie trzy jednostki S-80, a to dla kraju takiego jak Polska – który potrzebuje okrętów na już, a nie za dekadę – jest argumentem wyjątkowo mocnym. Dla mnie osobiście Hiszpania ma dziś ofertę najbliższą temu, czego brakuje nam najbardziej: przewidywalności i czasu dostawy. Dla państwa polskiego to również jedna z najatrakcyjniejszych opcji, choć – jak zawsze w programie Orka – wiele zależy od tego, czy obie strony będą chciały wejść w prawdziwe partnerstwo, a nie tylko w zakup gotowego kadłuba.

    Atut Hiszpanów jest oczywisty: oni już budują to, co proponują Polsce. Program S-80 wszedł w dojrzałą fazę produkcyjną, kolejne jednostki przechodzą chrzty i próby morskie, a stocznia w Kartagenie utrzymuje pełny rytm pracy. To nie jest projekt z planszy, lecz linia montażowa, która mogłaby – jeśli obie strony by tego chciały – dostarczyć Marynarce Wojennej RP nowy okręt szybciej, niż jakakolwiek inna oferta w tym postępowaniu. Nie jest tajemnicą, że Państwo Polskie stoi dziś przed ryzykiem wieloletniej luki podwodnej Hiszpania mogłaby ją wypełnić – ale tylko wtedy, gdy Warszawa byłaby gotowa tę rozmowę naprawdę podjąć, a Madryt gotów ją domknąć. Warto przy tym pamiętać o czymś, co w tym postępowaniu zaskakująco często się przemilcza – Polska ma wojnę za swoją wschodnią granicą i rosnące zagrożenia na Bałtyku. W takich realiach liczą się nie tylko parametry okrętu, ale tempo, przewidywalność i gotowość do realnego współdziałania. A właśnie to dziś daje Hiszpania.

    Czytaj więcej: Czy hiszpańskie okręty podwodne typu S-80 to dobra propozycja dla Polski?

    Jest jeszcze jeden element, który – podobnie jak w przypadku koreańskiej oferty, choć może nieco słabiej – odróżnia Hiszpanów od reszty stawki: podejście do współpracy przemysłowej. Navantia od pierwszego dnia podkreśla, że Polska nie ma być klientem przy ladzie, lecz partnerem przy stole. Widać to w każdej rozmowie i każdym fragmencie prezentacji: od integracji polskich stoczni, przez szkolenia i symulatory 1:1, po gotowość przekazania kluczowych kompetencji technicznych związanych z AIP na okręcie S-83 oraz systemami walki tworzonymi wspólnie z Lockheed Martin. Co istotne, hiszpańska marynarka – podobnie jak niemiecka – przestawia swoją flotę podwodną na pociski NSM. To oferta, która daje Polsce nie tylko okręt, ale realny udział w technologii i uzbrojeniu które buduje europejskie odstraszanie. A w tym postępowaniu to rzadkość.

    Trzeba jednak uczciwie powiedzieć jedno: Hiszpania też ma swoje słabości, ma trudną historię programu i potrzebuje partnera, który nie wejdzie w tę współpracę „na próbę”. To musi być decyzja odważna, symetryczna i świadoma, bo S-80 to okręt poważny, wymagający i budowany z myślą o długich patrolach daleko od wybrzeża. Ale kiedy będąc w zakładach stoczniowych Kartageny widziałem na własne oczy, jak S-81 wychodzi w morze, jak wodowany jest S-82, jak rosną sekcje S-83 i S-84 i jak w oczach ludzi Navantii widać autentyczną dumę, mam poczucie, że to oferta, która daje Polsce coś, czego nie oferują inni: wiarygodny kalendarz i gotowość do prawdziwej pracy ramię w ramię. A w programie Orka czas jest dziś walutą cenniejszą niż stal.

    Dlaczego propozycja Hanwha Ocean może być dla Polski przełomowa?

    Koreańczycy są dla mnie przypadkiem szczególnym. Może to zabrzmi zbyt osobiście, ale dla człowieka, który w nazwie swojego portalu ma słowo „stoczniowy”, propozycja Hanwha Ocean ma w sobie tę samą autentyczność co hiszpańska oferta z Kartageny: zero pozoranctwa, za to morze konkretów. Kiedy Europejczycy pokazują slajdy, Koreańczycy pokazują harmonogramy, ludzi, procesy, linie produkcyjne i listę inwestycji gotowych do przeniesienia do Polski. Ich cała filozofia brzmi: nie chcesz kupić okrętu, tylko zdolność – i to było czuć w każdej rozmowie.

    Najmocniej uderza to, czego w Europie wciąż brakuje: pełne, poważne potraktowanie polskiego przemysłu okrętowego jako partnera, a nie odbiorcy. Hanwha Ocean od pierwszego dnia powtarza to samo – okręt to dopiero początek, sednem jest przemysł, kompetencje i samodzielność floty. I tu cytat, który zapadł mi w pamięci: 

    Państwo kupujące okręt musi umieć utrzymać go we własnych stoczniach, bez czekania na pomoc innych państw. 

    Dla mnie – człowieka, który widzi, jak wygląda realna sytuacja naszych stoczni – to zdanie nie jest marketingiem. To jest strategia, której w Polsce nikt nam nigdy naprawdę nie zaoferował.

    Koreańczycy wyciągnęli lekcję z własnej historii, której w Europie często się nie rozumie: uzależnienie od zagranicznych podwykonawców jest śmiertelne dla modernizacji państwa. Dlatego proponują Polsce nie tylko okręt KSS-III Batch-II, lecz cały ekosystem – wspólny ośrodek MRO, transfer technologii, miejsca pracy, szkolenia dla załóg i inżynierów, a nawet okręt pomostowy z typu KSS-I, który mógłby przywrócić Polsce zdolności podwodne szybciej, niż ktokolwiek przewidywał. To jedno z niewielu realnych rozwiązań „na teraz”, a nie na 2035 rok. I mówię to świadomie, patrząc na sytuację Marynarki Wojennej bez złudzeń.

    To oferta wyjątkowa również dlatego, że Koreańczycy działają jak kraj, który sam musiał walczyć o swoje bezpieczeństwo: przewidywalne harmonogramy, rygor technologiczny i koncentracja na tym, by partner nie był od nikogo zależny. Seong-Woo Park, wiceprezes Hanwha Ocean odpowiedzialny za ofertę w programie Orka ujął to jednym zdaniem, które powinno być wydrukowane i powieszone w gabinetach wszystkich decydentów: 

    Raz ustalony harmonogram jest obowiązujący przez całą umowę, bez aneksów.

    Koreański KSS-III Batch-II wyróżnia się tym, że jego uzbrojenie nie jest zbiorem pojedynczych efektorów, lecz kompletnym systemem prowadzenia walki podwodnej, nawodnej i lądowej. Podstawą jest ciężka torpeda K-761 Tiger Shark kalibru 533 mm, odpalana z sześciu dziobowych wyrzutni i przeznaczona do zwalczania zarówno okrętów podwodnych, jak i nawodnych. Z tych samych wyrzutni Koreańczycy integrują pociski manewrujące i przeciwokrętowe Haeseong-line SLCM, zdolne do precyzyjnego rażenia celów nawodnych oraz wybranych celów lądowych.

    Do ofensywnych działań minowych służą inteligentne mobilne miny SLMM, które po wystrzeleniu z wyrzutni torpedowej samodzielnie zajmują zaprogramowaną pozycję i działają jako autonomiczne miny rejonowe. Pakiet uzupełniają dla adwersarza cele lądowe miny morskie, umożliwiające stawianie tradycyjnych zagród mionowych. Najmocniejszym elementem jest jednak konwencjonalny pocisk balistyczny Hyunmoo-4-4, odpalany z 10-komorowego modułu K-VLS, zapewniający zdolność głębokiego uderzenia na kluczowe cele lądowe.

    Koreańczycy oferują więc nie tylko okręt podwodny, ale pełną paletę środków rażenia — od torped i min, po manewrujące i balistyczne pociski dalekiego zasięgu — czego w Europie nie daje dziś nikt.

    Dla Polski to nie jest kolejna propozycja w katalogu Orki. To próba zaproszenia nas do zupełnie innej ligi przemysłowej – takiej, w której wreszcie nie tylko będziemy kupowali sprzęt, ale będziemy się uczyć go budować, utrzymywać i rozwijać. I dlatego – piszę to zupełnie prywatnie – koreański kierunek uważam za jeden z dwóch najbardziej autentycznych i najbliższych temu, czym powinna być polska Orka.

    Jutro natomiast zapraszam na trzecią część mojej subiektywnej opinii – o ofertach, które najmocniej dzielą opinię publiczną i niosą w sobie zarówno ogromny potencjał, jak i równie poważne znaki zapytania.

    Mariusz Dasiewicz