Bezbronna Polska Infrastruktura Krytyczna na morzu

Funkcjonowanie polskiej gospodarki coraz bardziej zależy od jednego gazociągu, jednego gazoportu oraz dwóch baz przeładunku paliw płynnych. W najbliższych latach do tego zestawu dołączy pływający terminal regazyfikacji skroplonego gazu FSRU (Floating Storage Regasification Unit) oraz liczna rodzina morskich farm wiatrowych. Jak widać z powyższego zestawienia, uzależniamy się od Morza Bałtyckiego jako narodowej bramy energetycznej tylko czy potrafimy tą bramę chronić i bronić?
W artykule
Znaczenie Morza Bałtyckiego dla bezpieczeństwa energetycznego Polski
W ciągu najbliższych lat, do istniejącego już zestawu infrastruktury, dołączy pływający terminal regazyfikacji skroplonego gazu FSRU oraz liczna rodzina morskich farm wiatrowych. Dzięki temu, Polska zyska na niezależności energetycznej i będzie w stanie skuteczniej zapobiegać ewentualnym przerwom w dostawach.

Jak łatwo zauważyć, Polska jest uzależniona od Morza Bałtyckiego jako źródła energii. Jednak, czy jesteśmy w stanie chronić i bronić tę „narodową bramę energetyczną”? Wiele zagrożeń grozi polskiej infrastrukturze krytycznej na morzu, takich jak brak paliwa czy przerwy w dostawach energii elektrycznej. W obliczu takich ryzyk, ważne jest, abyśmy mieli odpowiednie plany i środki zaradcze, które pozwolą nam skutecznie przeciwdziałać zagrożeniom. Jakie działania powinniśmy podjąć, aby nasza infrastruktura morska była chroniona i bezpieczna?
Morski szlak dostaw ropy i gazu – kluczowa arteria gospodarcza
W 2022 r. gdański Naftoport przeładował 24,5 mln ton ropy naftowej i produktów ropopochodnych co oznaczało skokowy wzrost wolumenu o 37% r/r. Do tego dochodzi skromne 2 mln ton paliw przeładowanych w Porcie Gdynia. Żeby zrozumieć skalę znaczenia importu ropy naftowej drogą morską warto wiedzieć, że w zeszłym roku polskie rafinerie przerobiły (według danych polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego) niemal 25 mln ton. Jeszcze bardziej znamienne są dane za I kwartał 2023 które już jednoznacznie pokazują, że przeładunki ropy naftowej, w polskich portach, w całości odzwierciedlają jej przerób w polskich rafineriach co oznacza, że niemal wszystkie paliwa które zasilają polską gospodarkę przypłynęły drogą morską.
Kolejnym elementem polskiej układanki energetycznej jest Gazociąg Baltic Pipe który poprzez Danię połączył polskie i norweskie platformy wydobywcze zlokalizowane na Morzu Północnym z polskim systemem gazowym.

Gazociąg osiągnął już pełną przepustowość, która wynosi do 10 mld metrów sześciennych gazu rocznie co odpowiada ponad połowie rocznego zapotrzebowania na gaz w Polsce.

Morski odcinek gazociągu biegnący po dnie Bałtyku pomiędzy wybrzeżem Danii i Polski ma długość 275 km (z 900 km całkowitej długości).

Truizmem jest przypomnienie, że dostawy gazu skroplonego do gazoportu w Świnoujściu również realizowane są drogą morską. Obecna przepustowość gazoportu wynosi 6 mld metrów sześciennych, a niedługo wzrośnie do 7,5 mld.
Sumarycznie, drogą morską, będzie docierać do Polski do 17 mld metrów sześciennych gazu, co odpowiada 80% rocznego zużycia. Uruchomienie pływającego terminala FSRU na Zatoce Gdańskiej jeszcze bardziej zwiększy te proporcje w Polskiej Infrastrukturze Morskiej.
Morska energetyka wiatrowa – nowy filar polskiego miksu energetycznego
W tym samym czasie trwają zaawansowane prace przygotowawcze związane z rozpoczęciem budowy morskich farm wiatrowych w polskiej Wyłącznej Strefie Ekonomicznej. Tak zwana, pierwsza faza rozwoju, realizowana jest w oparciu o decyzje Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, które zostały wydane do czerwca 2021 r.

Sumarycznie, składać się na nią będzie dziewięć farm wiatrowych realizowanych przez pięciu inwestorów. Łączna moc zainstalowana dla I etapu wynieść ma niemal 6 GW. Jeżeli doliczymy do tego moc zainstalowaną dla projektów przewidzianych do realizacji w II etapie to do 2040 roku mamy osiągnąć na Bałtyku łączną moc 11 GW z morskiej energetyki wiatrowej.
Dla porównania, największa polska elektrownia węglowa w Bełchatowie, ma 5,4 GW mocy zainstalowanej, natomiast moc zainstalowana pierwszego bloku polskiej elektrowni jądrowej zlokalizowanej nad brzegiem morza w gminie Choczewo ma wynieść 1,5 GW. Docelowo, po uruchomieniu wszystkich reaktorów łączna moc ma wynieść maksymalnie 9 GW.
Jak widać z powyższych danych moc zainstalowana morskich elektrowni wiatrowych już w pierwszym etapie będzie na poziomie najważniejszej elektrowni węglowej, a całościowo będzie na poziomie porównywalnym z elektrownią jądrową.
Polska energetyka zależna od morza – interes narodowy czy ignorowana konieczność?
Sumarycznie, na morzu i nad morzem mamy stworzyć co najmniej 20GW mocy. Na koniec 2022r, łączna moc zainstalowana elektrowni w Polsce wynosiła 60GW.
Podsumowując, w nieodległej przyszłości niemal 100% zapotrzebowania na ropę naftową, 90% zapotrzebowania na gaz i jedna piąta potrzebnej mocy energetycznej będą pozyskiwane drogą morską, z morza i brzegu morskiego.

Patrząc na powyższe dane nie da się traktować opinii, głoszonych przez niektóre osoby mające ambicje nadawać ton debacie strategicznej w Polsce, o braku interesów na morzu i braku znaczenia sił morskich inaczej jako szkodliwej ignorancji.
Ponad rok temu doszło do wysadzenia obu nitek gazociągu Nord Stream łączącego Rosję i Niemcy. Co jakiś czas odżywa kwestia sprawcy sabotażu, ale ostatecznych dowodów jak nie było tak nie ma. Niemniej, od tego czasu zauważalny jest znaczny wzrost podejrzanej aktywności Federacji Rosyjskiej na wodach otaczających państwa europejskie.
Rosyjskie operacje rozpoznawcze wokół morskiej infrastruktury krytycznej – zagrożenie coraz bliżej Polski
Norwegia i Wielka Brytania wielokrotnie informowały o agresywnych działaniach rosyjskich jednostek pływających na obszarach wydobycia ropy i gazu z dna Morza Północnego połączonych z przekraczaniem stref bezpieczeństwa infrastruktury wydobywczej i przesyłowej. Pod przykryciem jednostek rybackich i żeglugi komercyjnej prowadzone są działania mające na celu identyfikację przebiegu rurociągów przesyłowych ropy i gazu oraz kabli światłowodowych.
Podobne sygnały docierają z Niemiec, Danii i Holandii, gdzie rosyjskie jednostki pływające zajmowały się mapowanie morskich farm wiatrowych próbując zidentyfikować przebieg kabli energetycznych i sieci światłowodowej.
Polskie obszary morskie też nie były, przez ostatni rok, wolne od podejrzanych działań Federacji Rosyjskiej. Kilkukrotnie, tuż poza granicami wód terytorialnych rosyjskie jednostki pływające nagle doznawały awarii siłowni i kotwiczyły przez kilka dni. Co robiły w tym czasie, nie wiadomo.
Morskie interesy wymagają morskiej siły – konieczność, nie wybór
Już na przełomie XIX i XX wieku „ojciec założyciel morskiej sztuki operacyjnej” czyli admirał Alfred Thayer Mahan stwierdził, że państwo posiadające morskie interesy musi być również zdolne do zabezpieczenia tychże na morzu.
Skoro interesy energetyczne Polski, a tym samym zdolność polskiej gospodarki do funkcjonowania są ściśle powiązane z morzem to zdolność państwa do zagwarantowania swoich interesów na morzu za pomocą adekwatnych sił morskich nie jest wymysłem, lecz bezdyskusyjną koniecznością.
Po latach „dywidendy pokoju” i politycznego przekonania, że ten stan został nam dany raz na zawsze nadeszło brutalne przebudzenie, a ochrona morskiej infrastruktury krytycznej oraz szlaków pozyskiwania surowców energetycznych stały się koniecznością, na którą państwo polskie jest zupełnie nieprzygotowane.
Rurociągi, gazociągi, sieci światłowodów, kable eksportowe energii na ląd, szlaki żeglugowe są elementami których nie da się ogrodzić i nie można zorganizować ochrony perymetrycznej. Za wyjątkiem platformy wydobywczej nie da się też na nich utrzymywać na stałe personelu.
Myślenie procesowe zamiast obiektowego – nowa perspektywa ochrony infrastruktury morskiej
Tymczasem polski model ochrony infrastruktury krytycznej kompletnie nie radzi sobie z czymś co nie jest na lądzie, nie da się tego ogrodzić i jeszcze nie widać tego z brzegu. Mamy dominację „myślenia obiektowego” zamiast „myślenia procesowego”.
Proces dostawy gazu to ciąg działań począwszy od momentu pozyskania na platformie wydobywczej polskiej lub zagranicznej spółki, zlokalizowanej na norweskim szelfie, poprzez transport systemem rurociągów (w tym Baltic Pipe), a skończywszy na wtłoczeniu gazu w system dystrybucji na polskim brzegu.
Jeżeli zatem patrzymy na zadanie pozyskania gazu procesowo to otrzymujemy zupełnie inną perspektywę ochrony infrastruktury krytycznej, gdyż nie wystarczy chronić stację przesyłową gazu na lądzie, ale zadbać należy również o bezpieczeństwo gazociągu Baltic Pipe. Do tego należy być aktywnym uczestnikiem zbiorczego systemu ochrony platform wydobywczych na Morzu Północnym i systemu rurociągów na jego dnie.
Z identycznej, procesowej perspektywy, należy rozpatrywać proces pozyskiwania skroplonego gazu i ropy naftowej za pomocą transportu morskiego Od momentu załadowania produktu na statek po rozładowanie w polskim terminalu naftowym lub gazowym.
I bynajmniej nie chodzi tu o konwojowanie statków przez Atlanty, ale przynajmniej o zagwarantowanie, że dno morskie na bałtyckich podejściach do gazoportu czy naftoportu jest bezpieczne.
W podobny, procesowy sposób, należy rozpatrywać pozyskiwanie energii z morskich farm wiatrowych, począwszy od momentu przetworzenia energii z farmy wiatrowej do momentu jej wprowadzenia do krajowego systemu dystrybucji.
W tym przypadku jako infrastrukturę krytyczną nie będziemy rozpatrywać pojedyncze wiatraki tylko elementy kluczowe którymi są morskie stacje energetyczne gromadzące i przetwarzające prąd z całej farmy, podwodne sieci światłowodowe oraz podwodne kable eksportowe mające za zadanie wyprowadzenie wytworzonej energii na ląd.
Skala zagrożenia – co faktycznie wymaga ochrony na Bałtyku?
Podsumujmy zatem, w dużym uproszczeniu, minimum morskiej infrastruktury krytycznej, w basenie Morza Bałtyckiego, która wymaga i wymagać będzie bezpośredniej ochrony:
- 3 platformy wydobywcze;
- 280 km gazociągu Baltic Pipe;
- około 60 km torów podejściowych do portów Gdańsk, Gdynia i Świnoujście;
- 7 morskich stacji energetycznych (tylko w I etapie rozwoju Morskiej Energetyki Wiatrowej);
- około 300 km podwodnych kabli eksportowych (tylko w I etapie);
- kilkaset kilometrów podwodnej sieci światłowodowej
Do tego należałoby doliczyć kilkaset kilometrów szlaków żeglugowych wzdłuż granicy naszych wód terytorialnych które powinny podlegać okresowej kontroli i ochronie.
Brak sił, brak systemu – a czas działa na niekorzyść
W tym miejscu chciałbym wrócić do rozmowy o ochronie infrastruktury krytycznej sprzed kilku miesięcy, która odbyła się w gościnnych progach Akademii Marynarki Wojennej.
Wówczas podkreślałem, że zdecydowana większość zadań Marynarki Wojennej dotyczy okresu pokoju i kryzysu, a prowadzenie wojny jest ostatnie na liście obowiązków. Aktualna sytuacja zweryfikowała zasadność tamtych słów. Tak samo jak i te o braku gotowości państwa do ochrony infrastruktury krytycznej.
Nie da się utrzymywać permanentnej obecności okrętów na całej długości gazociągu Baltic Pipe, torów podejściowych do polskich portów czy kluczowych szlakach żeglugowych, bo nikt nie dysponuje tak rozbudowanymi siłami okrętowymi. Dlatego najbardziej pożądanym rozwiązaniem byłoby przeprowadzenie kompleksowego skanowania dna morskiego wzdłuż wszystkich wymienionych krytycznych obiektów podwodnych, sporządzenie cyfrowej mapy dna w oparciu o pozyskane dane, a następnie okresowe powtarzanie skanowania i porównywanie z obrazem pierwotnym. W bliskiej przyszłości do analizy porównawczej obrazu i wychwytywania zaburzeń czy zmian będzie można zastosować technologię Sztucznej Inteligencji.
Jest tylko jeden drobny problem. Wciąż nie posiadamy w Polsce dostatecznej ilości specjalistycznych sił i środków do realizacji tak kompleksowego zadania. Idealnymi jednostkami do realizacji takiej misji są niszczyciele min typu Kormoran II.

Zarówno ich systemy obserwacji podwodnej i rozpoznania zagrożeń minowych jak i doświadczenie załóg czynią te jednostki szczególnie predestynowanymi do zadań ochrony morskiej infrastruktury krytycznej. Tyle tylko że jak przeskanować, z powtarzalną częstotliwością, około tysiąca kilometrów dna morskiego trzema okrętami? Nawet po wybudowaniu i wprowadzeniu do służby kolejnych trzech jednostek będzie to wciąż za mało.
I tu ponownie chciałbym wrócić do mojej rozmowy w AMW gdzie zwróciłem uwagę na konieczność osiągnięcia „nadmiarowości” w liczbie posiadanych, na okrętach typu Kormoran II, autonomicznych systemów rozpoznania podwodnego. Moja uwaga spotkała się wówczas z krytyką, która chyba wynikała z niezrozumienia mojej argumentacji. Tymczasem sytuacja bezpieczeństwa na Bałtyku i wzrastająca rola morskiej infrastruktury krytycznej wręcz wołają o pozyskanie kolejnych autonomicznych systemów rozpoznania podwodnego, gdyż inaczej ochrona morskiej infrastruktury krytycznej będzie bardzo ograniczona ze względu na ograniczoną wydajność posiadanych systemów.
Nasza radość z „wewnętrznego morza NATO” może okazać się wielką iluzją w dniu, kiedy w naszych domach zabraknie nagle gazu albo prądu, a na stacjach benzynowych zastaniemy puste dystrybutory. Tylko dlatego że ochronę morskiej infrastruktury krytycznej uznaliśmy za mało istotne przedsięwzięcie bądź realizowane naszą ulubioną „metodą beznakładową”.
Autor: kmdr rez. Mirosław Ogrodniczuk

Przyszłe fregaty obrony powietrznej w nowej roli Szwecji w NATO

Członkostwo Szwecji w NATO wymusiło głęboką korektę roli i struktury jej marynarki wojennej. Planowane fregaty obrony powietrznej nie będą jedynie programem modernizacyjnym, lecz będą odzwierciedlać to, co Szwecja realnie wniesie do systemu bezpieczeństwa Sojuszu Północnoatlantyckiego.
W artykule
Od zaprzeczania dostępu do kontroli morza
Przez dekady, jako państwo formalnie niezaangażowane w sojusze wojskowe, Szwecja koncentrowała się na działaniach z zakresu zaprzeczania dostępu na Morzu Bałtyckim. Okręty nawodne i podwodne miały uniemożliwić przeciwnikowi swobodne operowanie na ich wodach, jednocześnie kupując czas na rozwinięcie sił lądowych.
Sytuacja zmieniła się zasadniczo po formalnym przystąpieniu Szwecji do NATO w marcu 2024 roku. Od tego momentu marynarka wojenna stała się integralnym elementem natowskiej struktury morskiej w regionie bałtyckim oraz na północnym Atlantyku. Oznacza to przejście od krótkotrwałych, intensywnych działań do długotrwałej kontroli morza, obejmującej ochronę szlaków komunikacyjnych oraz wsparcie operacji sojuszniczych.
Potrzeba większych okrętów nawodnych
Nowe zadania wymagają innych środków. Kluczową rolę odgrywać będą okręty nawodne o większej wyporności, przystosowane do długotrwałego przebywania w morzu. Jednostki te umożliwią utrzymanie stałej obecności operacyjnej na Bałtyku oraz poza tradycyjnymi rejonami działania szwedzkiej floty.
W tym kontekście plan pozyskania czterech fregat obrony powietrznej nabiera znaczenia strategicznego. Jednostki te mają zapewnić Szwecji zdolność do długotrwałego działania w zespołach okrętowych NATO, w tym w formatach stałej gotowości, takich jak Standing NATO Maritime Group 1. W perspektywie średnioterminowej nie wyklucza się także obejmowania przez Szwedów funkcji dowódczych w takich zespołach.
Obrona powietrzna jako kluczowa zdolność
Jednym z kluczowych obszarów, w których NATO od lat identyfikuje istotne braki zdolnościowe, pozostaje morska obrona powietrzna. Szwedzka marynarka wojenna dysponuje rozbudowanymi systemami lądowymi, jednak przystąpienie do Sojuszu doprowadziło do uruchomienia programu LULEÅ, którego celem jest przeniesienie tych zdolności na komponent morski. Planowane fregaty obrony powietrznej mają stać się elementem zintegrowanej obrony powietrznej i przeciwrakietowej NATO, wzmacniając ochronę sił własnych Szwecji oraz infrastruktury sojuszniczej na Bałtyku.
Na obecnym etapie program LULEÅ znajduje się w fazie wyboru państwa oraz partnera przemysłowego, który podejmie się budowy czterech fregat dla Svenska marinen zgodnie z wymaganiami strony szwedzkiej. Dopiero po rozstrzygnięciu tego kierunku możliwe będzie doprecyzowanie ostatecznej konfiguracji technicznej przyszłych jednostek.
NATO na Bałtyku. Operacje morskie i systemy bezzałogowe
Aktualne operacje NATO na Bałtyku pokazują, że zagrożenia nie mają już charakteru incydentalnego. Uruchomiona w 2025 roku inicjatywa „Baltic Sentry” przekształciła się w stały element systemu podwyższonej czujności, obejmując ochronę morskiej infrastruktury krytycznej oraz reagowanie na zagrożenia ze strony bezzałogowych statków powietrznych.
W takich warunkach kluczowe znaczenie zyskują zdolności rozpoznania, obserwacji i dozoru. Szwedzka marynarka rozwija je poprzez szerokie wykorzystanie systemów bezzałogowych działających pod wodą, na jej powierzchni oraz w powietrzu. Pozwalają one odciążyć załogowe okręty i utrzymać ciągłość działań przez dłuższy czas.
Uzupełnienie zdolności podwodnych i zaplecza logistycznego
Elementem wspierającym działania długotrwałe będą także nowe okręty podwodne typu A26 Blekinge, których wejście do służby planowane jest na kolejną dekadę. Zwiększona autonomiczność tych jednostek wpisuje się w koncepcję stałej obecności operacyjnej na Bałtyku.
Równolegle rozbudowywane jest zaplecze lądowe. Tworzenie batalionów wsparcia bojowego ma zapewnić siłom morskim zdolność prowadzenia operacji przez dłuższy czas bez utraty tempa działań.
Zmiana myślenia o roli w Sojuszu
Jak podkreślają przedstawiciele Svenska marinen, największa zmiana ma charakter koncepcyjny. Członkostwo w NATO oznacza nie tylko pozyskanie nowych okrętów i systemów uzbrojenia, lecz także inne postrzeganie własnej roli w systemie bezpieczeństwa zbiorowego. Przyszłe fregaty obrony powietrznej są w tym ujęciu symbolem tej transformacji – przejścia od obrony narodowej do aktywnego współtworzenia morskiej architektury bezpieczeństwa Sojuszu.
Szwecja, inwestując we fregaty obrony powietrznej oraz rozwój zdolności w tym zakresie, jasno pokazuje, że jej obecność w NATO nie ma charakteru wyłącznie politycznego, lecz przekłada się na realny wkład w budowę morskich zdolności obronnych Sojuszu w regionie Morza Bałtyckiego.










