– Chcemy, by jeszcze jesienią (2019 r. – red.) ustawa ujrzała światło dzienne i została przyjęta. Dzięki temu inwestorzy i instytucje finansowe będą miały możliwość przyjęcia najlepszych dla siebie rozwiązań – powiedział poseł Gryglas podczas debaty „Przyszłość energii odnawialnej w Polsce” w Money.pl.
Mocny sygnał dla inwestorów
Zdaniem Arkadiusza Sekścińskiego, wiceprezesa PGE Energia Odnawialna uwzględnienie przez rząd w strukturze wytwarzania około 10 GW z farm na Bałtyku w perspektywie 2040 r. jest dla zainteresowanych mocnym sygnałem rządu dla inwestorów. Taki zapis znalazł się w projekcie polityki energetycznej poddanej konsultacjom społecznym i międzyresortowym.
[powiazane1]
Dla największej grupy energetycznej w kraju, która posiada już portfel 545 MW mocy w farmach wiatrowych na lądzie i wygrała kontrakt rządowy dla kolejnych 88 MW, rozwijanie morskich wiatraków jest jedną z opcji strategicznych. Daje szansę na skokowe zwiększenie skali mocy z OZE, które docelowo mają stanowić 25 proc. jej miksu.
Ambitne plany PGE
Pierwsze megawatogodziny z farm bałtyckich PGE– jak zapewnia Sekściński – mogą popłynąć już w 2025 lub najpóźniej w 2026 r.
Grupa posiada pozwolenia lokalizacyjne na 3,5 GW, a w przypadku 2,5 GW już złożyła wnioski o decyzje środowiskowe.
– Kapitał wręcz szuka takich projektów. W ramach PGE zabezpieczyliśmy na razie finansowanie procesu przygotowawczego – zauważa Sekściński.
[powiazane2]
W jego ramach prowadzone są obecnie pomiary wietrzności, a wkrótce rozpoczną się badania dna morskiego. PGE rozpoczęła też niedawno poszukiwania partnera strategicznego do joint venture.
Polski łańcuch dostaw
Cały proces zajmuje czas także ze względu na konieczność przygotowania przemysłu na wzięcie udziału w tego typu inwestycjach. Już dziś nasze firmy dostarczają rozwiązania dla morskich turbin stawianych za granicą.
– Dziś mamy około 100 przedsiębiorstw, które są gotowe do dostarczania komponentów wartych 40-50 proc. całej inwestycji, a w przyszłości będzie to nawet 80-90 proc. – przypomina Gryglas.
Jego zdaniem morska energetyka wiatrowa dzięki temu może stać się polską specjalnością.
Rozpoczynająca się dyskusja o transformacji energetycznej w Polsce powinna uwzględniać w jak największym stopniu odnawialne źródła.
– Mamy sprzyjające warunki wzrostu gospodarczego, który wiąże się przeważnie ze wzrostem zapotrzebowania na energię. Tę zwiększoną konsumpcję zaspokoją wiatraki, fotowoltaika czy biogazownie, czyli małe, rozproszone instalacje – tłumaczy Gryglas.
Wiatr remedium na drożyznę
Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) wskazuje na przepaść dzielącą koszt wyprodukowania energii w elektrowni konwencjonalnej i tej pochodzącej z wiatru.
[powiazane3]
– Już dziś inwestorzy stawiający nowe wiatraki na lądzie deklarują gotowość produkcji 1 MWh poniżej 200 zł, czyli taniej niż na rynku hurtowym. W kolejnych latach cena spadnie do ok. 160 zł. Tymczasem prąd ze źródeł konwencjonalnych kosztuje 350 zł/MWh – argumentuje Gajowiecki. – Te nożyce cały czas się będą rozchylać w kierunku źródeł odnawialnych – najpierw energetyki wiatrowej na lądzie, potem fotowoltaiki, a za 5-10 lat – także energetyki wiatrowej na morzu – dodaje szef PSEW.
To ważne w kontekście toczących się dyskusji o wyższych cenach prądy dla przemysłu i konsumentów, których skutki rząd próbuje niwelować tymczasowymi działaniami ochronnymi. Energetyka wiatrowa może trwale wpływać na obniżenie cen hurtowych, ale też obniżać emisyjność gospodarki.
Z wyliczeń PSEW wynika, że pełne uwolnienie potencjału wiatru na lądzie i morzu zmniejszyłoby emisję CO2 o 30 mln ton w perspektywie 2020-2040 r. – To jest poziom porównywalny do uniknięcia rocznej emisji z Elektrowni Bełchatów – dodaje Gajowiecki.
Źródło: Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej.