Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Czy atak USA na Iran jest nieuchronny?

Rosnące napięcia między Stanami Zjednoczonymi a Islamską Republiką Iranu wywołują kolejną falę spekulacji na temat możliwości konfliktu zbrojnego w tej części świata. Przemieszczenie amerykańskich bombowców na Diego Garcia oraz retoryka prezydenta Donalda Trumpa przyciągają uwagę mediów i opinii publicznej. Jednak w tle rośnie aktywność dyplomatyczna – zarówno ze strony Iranu, jak i Federacji Rosyjskiej – sugerując, że scenariusz pełnoskalowej wojny nie musi być nieuchronny.

Eskalacja i koncentracja sił: Diego Garcia w centrum uwagi

Jednym z najbardziej wymownych sygnałów potencjalnego przygotowania do ataku jest relokacja amerykańskich bombowców strategicznych – zarówno B-2 Spirit, jak i B-52 – na bazę wojskową na wyspie Diego Garcia. To wyjątkowo dogodna lokalizacja – odległa, trudna do zaatakowania i zapewniająca swobodę operacyjną nad całym Bliskim Wschodem.

Według analizy Federation of American Scientists, na Diego Garcia rozmieszczono około jednej trzeciej floty bombowców B-2, co oznacza największe tego rodzaju rozmieszczenie od wielu lat. Z kolei zdjęcia satelitarne opublikowane przez portal The War Zone potwierdzają obecność sześciu bombowców B-2 oraz sześciu tankowców KC-135 na tej wyspie. Obok nich pojawiły się także transportowce C-17 oraz samoloty rozpoznawcze P-8 Poseidon, tworząc kompleksowe zaplecze logistyczno-rozpoznawcze.

Obecność takiej liczby maszyn – o zdolnościach do przenoszenia bomb typu bunker buster GBU-57A/B MOP, przeznaczonych do niszczenia ufortyfikowanych struktur podziemnych – może świadczyć o zainteresowaniu amerykańskich planistów wojskowych kluczowymi elementami irańskiej infrastruktury jądrowej i wojskowej.

Retoryka Trumpa: presja czy zapowiedź?

Prezydent Donald Trump otwarcie groził Iranowi „bombardowaniem, jakiego świat jeszcze nie widział”, jeśli Teheran nie powróci do stołu negocjacyjnego. Choć takie wypowiedzi należy czytać w kontekście taktyki negocjacyjnej, ich eskalacyjny ton w połączeniu z realnymi działaniami militarnymi nadaje im dodatkowego ciężaru. Trzeba jednak zaznaczyć, że USA prowadzą swoją politykę wobec Iranu cyklicznie presji i resetów – przy zachowaniu ostrożności co do pełnoskalowej wojny, która mogłaby mieć fatalne skutki dla rynku energii i stabilności regionu.

Zdolności obronne Iranu – czy wojna byłaby szybka i jednostronna?

Przekonanie o „szybkim zwycięstwie” nad Iranem byłoby dziś strategiczną iluzją. Islamska Republika poczyniła istotne postępy technologiczne: nie tylko w zakresie rozwoju systemów przeciwlotniczych i środków walki elektronicznej, ale także w zakresie sił powietrznych – m.in. zakup wielozadaniowych samolotów bojowych Su-35 z Rosji, wyposażonych w zdolności wykrywania maszyn stealth.

Iran posiada też jedną z największych flot rakiet balistycznych w regionie, zdolnych do rażenia amerykańskich baz w Iraku, Syrii czy Arabii Saudyjskiej. Dodatkowo siły rakietowe Teheranu zapowiedziały gotowość do natychmiastowego odwetu.

Atak jako „opcja taktyczna” – a nie cel strategiczny?

Wbrew pozorom, koncentracja sił nie musi automatycznie oznaczać zamiaru rozpoczęcia działań wojennych. Może to być element klasycznej strategii odstraszania – pokaz siły mający na celu wymuszenie ustępstw dyplomatycznych. Samo użycie B-2, które są relatywnie przestarzałe wobec systemów OPL Rosji i Chin, wskazuje, że celem ich użycia może być Iran – przeciwnik niższego technologicznie kalibru. To jednak nie oznacza, że konflikt będzie łatwy do wygrania.

Nowa jakość w siłach zbrojnych Iranu – Su-35 i zdolności antystealth

Modernizacja irańskiego lotnictwa myśliwskiego – w szczególności pozyskanie 24 samolotów Su-35 – istotnie zmienia układ sił w regionie. Te maszyny, produkcji rosyjskiej, choć formalnie nie są samolotami stealth, dzięki zaawansowanym systemom optoelektronicznym oraz integracji z obroną przeciwlotniczą, zapewniają bardzo wysoką wartość bojową.

Według informacji przekazywanych przez irańską agencję Tasnim, powołującą się na posła Shahriara Heidariego, umowa z Rosją obejmuje również systemy obrony powietrznej, pociski i śmigłowce, które mają trafić do Iranu w niedalekiej przyszłości. Dostawy Su-35 zbiegają się w czasie z kontynuowaną produkcją tych samolotów dla rosyjskich sił powietrzno-kosmicznych – pierwsza tegoroczna partia została przekazana 28 marca 2025 roku, o czym poinformowała Zjednoczona Korporacja Lotnicza.

To oznacza, że mimo strat ponoszonych na Ukrainie, Rosja utrzymuje gotowość do wspierania Teheranu nowoczesnym uzbrojeniem – co tylko potwierdza, jak istotna jest dla Moskwy ta oś współpracy.

Cena wojny: gospodarka kontra geopolityka

W kontekście planów Donalda Trumpa dotyczących obniżenia cen paliw i stabilizacji amerykańskiej gospodarki – wojna z Iranem jawi się jako strzał w stopę. Każdy konflikt w rejonie Zatoki Perskiej natychmiast skutkuje wzrostem cen ropy naftowej i gazu ziemnego, co ma bezpośrednie przełożenie na inflację w USA i globalny rynek surowców.

Warto też przypomnieć, że Iran ma możliwość zablokowania Cieśniny Ormuz – przez którą przepływa blisko 1/5 światowej podaży ropy – co oznaczałoby szok energetyczny o zasięgu globalnym. To jeden z głównych powodów, dla których mimo agresywnej retoryki, decydenci amerykańscy zawsze balansują na granicy presji i pełnoskalowego konfliktu.

Balansowanie na krawędzi

Choć koncentracja sił USA i agresywna retoryka mogłyby sugerować przygotowania do ataku, wojna z Iranem to nie jest operacja typu „szybki efekt – niski koszt”. Modernizacja irańskich sił zbrojnych, w tym integracja platform takich jak Su-35 z systemami obrony powietrznej, czyni ten kraj trudnym przeciwnikiem dla każdego agresora – nawet takiego, jak Stany Zjednoczone.

Równocześnie, rozpoczęcie konfliktu z Iranem uderzyłoby w filary amerykańskiej i światowej gospodarki, którym prezydent Trump deklaratywnie chce służyć. Iran wielokrotnie zapowiadał, że w przypadku agresji zablokuje Cieśninę Ormuz – jeden z najważniejszych punktów strategicznych w globalnym handlu ropą naftową, przez który przepływa nawet 20% światowej podaży. Taka blokada wywołałaby szok energetyczny o zasięgu globalnym, destabilizując rynki i potęgując presję inflacyjną – nie tylko w USA.

Warto jednak podkreślić, że mimo militarnej presji, scenariusz pełnoskalowej wojny nie jest dziś dominującym wariantem. Federacja Rosyjska zadeklarowała gotowość do mediacji między Teheranem a Waszyngtonem, uznając atak na irańskie instalacje nuklearne za „nielegalny i destabilizujący”. Z kolei Iran – choć niechętny bezpośrednim rozmowom – sygnalizuje gotowość do kontaktów pośrednich, w odpowiedzi na komunikaty z Białego Domu.

Obecna sytuacja przypomina zatem bardziej klasyczne balansowanie na krawędzi, z wykorzystaniem presji wojskowej i gospodarczej jako instrumentów wpływu – niż zapowiedź otwartej wojny. Dopóki dyplomacja ma jeszcze przestrzeń manewru, a cena konfliktu pozostaje zbyt wysoka, realne wydaje się utrzymanie napięć w granicach kontrolowanej eskalacji. W takich warunkach dyplomacja – niezależnie od aktorów – pozostaje nie tylko narzędziem wpływu, ale i ostatnią barierą przed geopolitycznym kryzysem o globalnej skali.

Autor: Marek Sęk

https://portalstoczniowy.pl/category/marynarka-bezpieczenstwo/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Statek z ładunkiem węgla zatrzymany przez aktywistów u wybrzeży Australii

    Statek z ładunkiem węgla zatrzymany przez aktywistów u wybrzeży Australii

    30 listopada grupa aktywistów Greenpeace Australia Pacific przeprowadziła spektakularną akcję na podejściu do portu w Newcastle, gdzie wspięli się na masowiec BONNY ISLAND, na którego pokładzie znajdował się węgiel.

    Do incydentu doszło w rejonie wejścia do portu Newcastle, jednego z głównych punktów eksportowych australijskiego węgla. Trzech aktywistów Greenpeace przedostało się na pokład masowca, wykorzystując dostęp do łańcucha kotwicznego oraz konstrukcji burtowych. Obecność osób postronnych na części dziobowej jednostki uniemożliwiła jej normalne manewrowanie, natomiast równoległa blokada kajakami na torze podejściowym dodatkowo ograniczyła przestrzeń manewrową statku, co w praktyce całkowicie wstrzymało jego ruch.

    Protest był częścią szerszej inicjatywy Rising Tide People’s Blockade, której uczestnicy domagają się wyznaczenia daty wygaszania eksportu paliw kopalnych oraz wstrzymania nowych projektów związanych z węglem i gazem.

    Transparenty, farba i polityczny kontekst protestu

    Aktywiści rozwiesili na burcie masowca duży transparent z przesłaniem skierowanym do władz Australii: „Wycofywać węgiel i gaz”. Był to element blokady Rising Tide People’s Blockade, której uczestnicy domagają się wyznaczenia terminu odejścia od paliw kopalnych oraz wstrzymania zgód na nowe projekty związane z węglem i gazem.

    Akcja zbiegła się w czasie z podpisaniem przez Australię Deklaracji z Belém podczas COP30 w Brazylii. Greenpeace podkreśla, że zobowiązania złożone na forum międzynarodowym pozostają w sprzeczności z utrzymywaniem wysokiego poziomu eksportu surowców energetycznych.

    Udział artystów i wsparcie społeczne

    W proteście uczestniczyli także australijscy muzycy Oli i Louis Leimbach z zespołu Lime Cordiale. Według Oli’ego obecność artystów miała podkreślić, że ruch klimatyczny obejmuje różne środowiska społeczne. Zwrócił uwagę, że akcja Greenpeace stała się naturalnym przedłużeniem koncertu zorganizowanego w ramach Rising Tide, który zgromadził wielu zwolenników działań na rzecz ochrony klimatu.

    Wśród osób, które wspięły się na pokład masowca, znalazła się również lekarka i aktywistka Greenpeace dr Elen O’Donnell. W swoim oświadczeniu wskazała na skutki katastrof klimatycznych obserwowane w pracy zawodowej oraz podkreśliła, że Australia jako trzeci największy eksporter paliw kopalnych na świecie ponosi szczególną odpowiedzialność za ich konsekwencje.

    Skala protestu była na tyle duża, że lokalna policja zatrzymała ponad 140 osób płynących na kajakach i pontonach, które brały udział w blokadzie podejścia do portu, wśród nich również nieletnich. Organizatorzy określili działania jako „konieczne i pokojowe”, natomiast krytycy podkreślali rosnące ryzyko eskalacji oraz zakłócenia pracy największego portu węglowego świata.

    Szerszy kontekst: napięcie między polityką energetyczną a oczekiwaniami społecznymi

    Incydent w Newcastle wpisuje się w rosnącą liczbę protestów wymierzonych w infrastrukturę powiązaną z paliwami kopalnymi. Australia, mimo deklaracji składanych na arenie międzynarodowej, pozostaje jednym z głównych eksporterów węgla na rynki azjatyckie. Działania aktywistów pokazują, że presja społeczna na przyspieszenie transformacji energetycznej staje się coraz bardziej zauważalna.

    Podobne napięcia pojawiają się także w innych regionach świata, gdzie troska o środowisko zderza się z realiami gospodarki oraz sytuacją na rynku pracy. Europejskie doświadczenia potwierdzają, jak trudne bywa pogodzenie ambitnych celów klimatycznych z rosnącymi kosztami życia. W Australii sytuacja pozostaje szczególnie złożona, ponieważ przemysł wydobywczy jest jednym z fundamentów lokalnych gospodarek.

    Wypowiedź Billa Gatesa i globalna dyskusja o transformacji

    „Chociaż zmiana klimatu dotknie najuboższych najmocniej, dla wielu z nich nie będzie jedynym ani największym zagrożeniem” – przypomniał niedawno Bill Gates, komentując tempo światowej transformacji energetycznej. Wskazał, że debata zbyt często koncentruje się wyłącznie na emisjach, pomijając kwestie społeczne takie jak dostęp do energii, ubóstwo czy brak możliwości rozwoju.

    Jego zdaniem skuteczna polityka klimatyczna wymaga nie tylko redukcji emisji, lecz także inwestycji w rozwiązania poprawiające jakość życia. Zwrócił uwagę, że postęp technologiczny sprawił, iż globalne prognozy emisji są dziś mniej pesymistyczne niż dekadę temu.

    Protest Rising Tide, który dzieli opinię publiczną

    Choć dla uczestników Rising Tide była to forma obywatelskiego sprzeciwu, wielu mieszkańców regionu oceniło akcję jako przykład radykalizmu uderzającego w lokalną gospodarkę i miejsca pracy. W debacie publicznej pojawiły się głosy, że blokowanie statków nie rozwiązuje żadnego z realnych problemów klimatycznych, natomiast wzmacnia napięcia społeczne.

    Wydarzenia w Newcastle pokazały, że spór między aktywizmem klimatycznym a ekonomicznym fundamentem tego kraju pozostaje nierozstrzygnięty i z zapewne jeszcze będzie powracał w w takiej lub podobnej formie.