Wietnam wyprzedza Chiny w budowie sztucznych wysp na Archipelagu Spratly

Jeszcze kilka lat temu to Pekin był symbolem ekspansji na Morzu Południowochińskim. Budował sztuczne wyspy, pasy startowe i bazy wojskowe na rafach, które wcześniej ledwie wystawały ponad wodę. Dziś rolę cichego „budowniczego” przejął Wietnam, który w ostatnich miesiącach znacząco przyspieszył rekultywację Archipelagu Spratly.

Wietnamska rekultywacja vs chińska

Wyspy Spratly to niewielkie skrawki lądu rozsiane po Morzu Południowochińskim, ale ich znaczenie jest nieporównywalnie większe niż rozmiar. Dzięki strategicznemu położeniu na szlakach żeglugowych stały się punktem zapalnym rywalizacji regionalnej. Od lat ścierają się o nie roszczenia sześciu państw, a każda nowa inwestycja na rafach budzi geopolityczne emocje.

Symbolem tej ekspansji przez lata były działania Pekinu – budowa sztucznych wysp, pasów startowych i baz wojskowych na rafach, które wcześniej ledwie wystawały ponad wodę. Dziś jednak rolę cichego „budowniczego” przejmuje Wietnam, który w ostatnich miesiącach znacząco przyspieszył rekultywację Archipelagu Spratly.

Od połowy 2022 roku Wietnam zyskał ponad 300 hektarów nowego lądu, co oznacza, że skala prac sięgnęła już około 70 proc. tego, co wcześniej zrobiły Chiny. Eksperci zwracają uwagę, że jeśli tempo zostanie utrzymane, Hanoi może nawet przebić Pekin pod względem całkowitej powierzchni sztucznych wysp w regionie.

To rewolucyjna zmiana – do tej pory to Pekin był uważany za jedynego aktora zdolnego do prowadzenia tak dużych i kosztownych megaprojektów na morzu. Teraz jednak Wietnam pokazuje, że potrafi nie tylko nadrobić dystans, ale wręcz rzucić wyzwanie dominacji chińskiej na Wyspach Spratly.

Warto zauważyć, że tempo prac Hanoi jest szybsze niż w przypadku chińskich inwestycji dekadę temu – Chiny potrzebowały kilku lat, by przekształcić Fiery Cross czy Subi Reef w bastiony z pasami startowymi. Wietnam przyspieszył ten proces, korzystając z doświadczeń i technologii, które wcześniej testował Pekin.

Dla regionu oznacza to, że gra nie toczy się już tylko o symbolikę. Powstające bazy to realne punkty oporu – umocnienia, porty i zaplecze logistyczne, które zwiększają trwałą obecność wojskową. To nie tylko kwestia powierzchni w hektarach, ale i praktycznej zdolności do projekcji siły na Morzu Południowochińskim.

Wyspy Spratly w cieniu rywalizacji

Archipelag Spratly to zbiór ponad stu raf, wysepek i skał, o które rywalizuje sześć państw: Wietnam, Filipiny, Malezja, Brunei, Tajwan i Chiny. Największym graczem niewątpliwie pozostaje Pekin, który rości sobie prawo do niemal całego akwenu, nie cofając się przed użyciem siły i presji dyplomatycznej. A jednak, obok tej potęgi, Wietnam krok po kroku, cierpliwie i bez rozgłosu, buduje własną obecność. Nie ma gigantycznych parad ani wielkich komunikatów – jest za to mozolna praca koparek, betoniarek i inżynierów, którzy przekształcają kolejne rafy w punkty oporu.

Ta strategia pokazuje, że nawet mniejsze państwo może systematycznie zwiększać swoje zdolności obronne i administracyjne. Hanoi działa jak gracz w długiej partii szachów: każdy nowy magazyn, port czy radar to kolejna figura ustawiona na planszy. I choć na pierwszy rzut oka pozostaje w cieniu Chin, to z czasem może się okazać, że to właśnie ta cierpliwość zapewni mu przewagę w regionie.

Nowa infrastruktura – porty, radary i pas strtowy na horyzoncie

Zgodnie z najnowszym raportem AMTI, Wietnam do wiosny 2025 roku zwiększył sztuczny ląd na wszystkich 21 zajmowanych pozycji na wyspach Spratly. Obiekty takie jak Ali­s­on, Collins, East Reef, Landsdowne i Petley zostały przekształcone z prostych bunkrów w bardziej rozbudowane platformy; pojawiły się konstrukcje przypominające magazyny amunicji. Dalsza analiza CSIS dodaje, że te nowo powstałe bazy zapewniają realną przestrzeń dla artylerii nadbrzeżnej, systemów rakietowych, radarów i innych urządzeń detekcyjnych.

Według źródeł branżowych jeszcze w 2021 roku tylko cztery wietnamskie placówki na Achpelagu Spratly miały porty. Dziś jest ich już dwanaście – to skok, który radykalnie poprawia logistykę i pozwala utrzymać swoje okręty wojenne w rejonie znacznie dłużej niż dotąd. To kluczowy element pozwalający utrzymywać stałą obecność na wyspach i wspierać okręty patrolowe, kutry rybackie – także w sytuacjach kryzysowych. Infrastruktura portowa jest wspierana nie tylko lokalnymi firmami, ale także międzynarodową współpracą: amerykańskie firmy (np. Boeing, L3Harris) oferują systemy do nadzoru morskiego i komunikację satelitarną, a europejskie (Thales, Leonardo) dostarczają radary i systemy nawigacyjne z AI i analizą danych w czasie rzeczywistym.

Barque Canada Reef stała się wizytówką nowych ambicji Hanoi – w 2024 roku pojawił się tam pas startowy o długości 2,4 km. AMTI podkreśla, że to jedyne pełnowymiarowe lotnisko w całym programie, bo na innych rafach zabudowa nie pozostawia miejsca na podobne projekty. Teren ten jest już wyposażony w funkcjonalne struktury, w tym przyczółki, falochrony, a także wyspy z mostami („Thuyen Chai” A–E), co stwarza potencjał do budowy pasa startowego o długości nawet 3 000 m. To pokazuje, że Wietnam dziś nie tylko buduje – planuje przyszły rozwój i większe możliwości operacyjne.

Milcząca ofensywa wietnamskiej dyplomacji

Wietnam od lat konsekwentnie unika ostentacyjnych deklaracji, które mogłyby wywołać międzynarodowe napięcia. W przeciwieństwie do Pekinu, który każdą nową inwestycję na Morzu Południowochińskim otacza głośną propagandą o „historycznych prawach” i „obronie integralności terytorialnej”, Hanoi wybiera inną drogę.

Strategia Wietnamu polega na cichej, stopniowej ekspansji – najpierw na rafach i płyciznach pojawia się ciężki sprzęt do rekultywacji, następnie powstają kolejne hektary sztucznego lądu. Po kilku miesiącach nowa wyspa zyskuje umocnienia, magazyny czy niewielkie lądowisko. Potem włącza się ją do rutynowych działań marynarki wojennej, patrolowanej przez jednostki Straży Przybrzeżnej i wspieranej przez lokalne garnizony wojskowe.

Takie działania przypominają cichą politykę faktów dokonanych. Gdy infrastruktura zostaje wybudowana, szybko wchodzi w codzienny rytm służb: pojawiają się patrole, sprzęt, logistyka. Z czasem nowe wyspy stają się powszednim widokiem i… trudniej je kwestionować.

Z punktu widzenia Hanoi to logiczne – państwo, które wciąż balansuje między współpracą z Chinami a bliskimi więziami z USA i ASEAN, nie chce prowokować otwartej konfrontacji. W efekcie Wietnam osiąga podobne cele jak Pekin, lecz innymi metodami: zamiast medialnych pokazów i ostrych oświadczeń, stawia na cierpliwą, metodyczną rozbudowę własnej strefy wpływów na wyspach Spratly.

Autor: Mariusz Dasiewicz

https://portalstoczniowy.pl/category/marynarka-bezpieczenstwo/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Ostatnia fregata typu Mogami zwodowana

    Ostatnia fregata typu Mogami zwodowana

    22 grudnia w stoczni Mitsubishi Heavy Industries w Nagasaki odbyło się wodowanie przyszłej fregaty Yoshi (FFM 12). Jednostka ta domyka pierwszą serię fregat typu Mogami budowanych dla Japońskich Morskich Sił Samoobrony. Tym samym program 30FFM w swojej pierwotnej konfiguracji osiągnął zakładany finał produkcyjny.

    Geneza programu 30FFM

    Program fregat typu Mogami został uruchomiony w drugiej połowie minionej dekady jako odpowiedź na potrzebę szybkiej wymiany starzejących się niszczycieli eskortowych starszej generacji. Założeniem była budowa nowoczesnych okrętów nawodnych zdolnych do realizacji szerokiego spektrum zadań przy jednoczesnym skróceniu cyklu projektowo-produkcyjnego. W praktyce oznaczało to postawienie na wysoką automatyzację, ograniczenie liczebności załogi oraz standaryzację rozwiązań konstrukcyjnych.

    Stępkę prototypowej fregaty Mogami (FFM 1) położono sześć lat temu. Od tego momentu program realizowany był w tempie rzadko spotykanym w segmencie dużych okrętów bojowych. Osiem jednostek znajduje się już w służbie, natomiast Yoshi zamyka dwunastookrętową serię przewidzianą w pierwotnym planie.

    Fregata Yoshi – ostatnia z pierwszej serii

    Przyszła fregata Yoshi (FFM 12) została zamówiona w lutym 2024 r., a jej wejście do służby planowane jest na początek 2027 r. Nazwa okrętu nawiązuje do rzeki w prefekturze Okayama i po raz pierwszy pojawia się w historii japońskich okrętów wojennych. Jednostka formalnie kończy realizację pierwszej transzy programu 30FFM, który pierwotnie zakładał budowę 22 fregat, lecz został zredukowany do 12.

    Kontynuacja w wariancie zmodernizowanym

    Zakończenie budowy Yoshi nie oznacza końca samego programu. Japonia planuje dalszą produkcję fregat w wariancie zmodernizowanym, w którym szczególny nacisk położono na rozwój zdolności w zakresie poszukiwania i zwalczania okrętów podwodnych. Ma to bezpośredni związek z sytuacją bezpieczeństwa w regionie, gdzie aktywność flot państw dysponujących rozbudowanymi siłami podwodnymi pozostaje jednym z kluczowych czynników planistycznych.

    Mogami jako projekt eksportowy

    Zmodernizowana wersja fregaty typu Mogami została również wybrana jako punkt wyjścia do opracowania nowych okrętów dla Royal Australian Navy. W ramach programu SEA 3000 Australia planuje pozyskanie do 11 okrętów klasy fregata, które mają zastąpić eksploatowane obecnie jednostki typu Anzac. Japońska oferta oparta na Mogami pokonała konkurencyjny projekt MEKO A200, co otworzyło kolejny etap rozmów między Canberrą a Tokio.

    Departament Obrony Australii zakłada zawarcie wiążących umów handlowych w 2026 r., obejmujących zarówno współpracę przemysłową, jak i kwestie rządowe. Dla Japonii oznacza to pierwszy tak znaczący sukces eksportowy w segmencie okrętów wojennych klasy fregata.

    Symboliczne domknięcie etapu

    Wodowanie Yoshi ma wymiar wykraczający poza rutynowe wydarzenie stoczniowe. To wyraźny sygnał, że Japonia nie tylko odzyskała zdolność do seryjnej budowy nowoczesnych fregat w krótkim czasie, lecz także przygotowała grunt pod dalszy rozwój konstrukcji oraz jej umiędzynarodowienie. Program 30FFM osiągnął etap, na którym doświadczenia z budowy i eksploatacji pierwszej serii zaczynają realnie kształtować dalszy kierunek rozwoju tego programu w marynarce Japonii oraz wyznaczać jego kierunek eksportowy.