Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Okręty podwodne w ramach programu Orka i włoskie niedopowiedzenia

Program Orka to nie tylko rywalizacja stoczni i koncernów zbrojeniowych, lecz także pole lobbingu – zarówno w gabinetach politycznych, jak i wewnątrz Marynarki Wojennej RP. Od lat pojawiają się głosy, że część środowiska wojskowego skłania się ku konkretnym rozwiązaniom, zanim jeszcze wszystkie oferty zostaną przedstawione i poddane rzetelnej ocenie.

Na początku muszę zaznaczyć, że ten tekst nie ma na celu wskazywania włoskiej propozycji jako najlepszej czy najgorszej. Chodzi o coś innego – aby Panowie Ministrowie oraz osoby odpowiedzialne w Ministerstwie Obrony Narodowej za wybór oferenta w ramach programu Orka mogli zobaczyć, w jaki sposób odpowiadają poszczególne koncerny i na jakie pytania nie chcą się odnieść. W tym przypadku chodzi o Fincantieri i oferowany Polsce okręt podwodny typu U212 NFS.

Miesiąc temu opublikowałem pierwszy tekst na ten temat i zapowiedziałem, że odniosę się do kwestii, które wtedy pozostały bez wyjaśnienia. Wszystko zaczęło się od wiadomości mailowej – w zasadzie odpowiedzi na pytania, które przesłałem do koncernu stoczniowego w związku z programem Orka. Otrzymałem ją od firmy mediowej obsługującej w Polsce koncern Fincantieri.

Przepraszamy, że zajęło nam to tak długo. Jednocześnie chciałbym zaznaczyć, że nie możemy dostarczyć odpowiedzi on the record na pytania dotyczące terminu dostawy i rozwiązania pomostowego oraz pytanie odnoszące się do szkolenia. Moglibyśmy udostępnić takie odpowiedzi jedynie nieoficjalnie, z atrybucją do źródła znającego sprawę.

To właśnie taka odpowiedź – unikająca jasnych deklaracji i odsuwająca najważniejsze kwestie od oficjalnego obiegu – skłoniła mnie do przygotowania tamtego tekstu w takiej formie. Czy w sprawie programu wartego blisko 20 mld złotych nie rodzi to poważnych pytań? Dlaczego producent nowoczesnych okrętów podwodnych decyduje się na ograniczenie jawności i proponuje przekazywanie informacji wyłącznie w trybie nieoficjalnym? Czy to zwyczajna ostrożność, element gry negocjacyjnej, czy może konsekwencja licencji i zgód eksportowych? To wątpliwości, które powinny zostać postawione głośno i nad którymi warto, by pochyliło się MON.

Reakcje na platformie X o włoskiej ofercie

Po publikacji mojego tekstu o okrętach podwodnych typu U212 NFS dyskusja szybko przeniosła się na platformę X. Widać było szczególną aktywność osób od dawna zabiegających o promocję włoskiej oferty. Czy taki przebieg debaty można uznać za naturalny, czy raczej za element szerszej gry?

Czytaj więcej: Dywizjon na Oksywiu gotowy na przyjęcie nowych okrętów podwodnych

W artykule wyraźnie podkreśliłem, że nie otrzymałem odpowiedzi na wszystkie pytania. Dlaczego miałbym wyręczać koncern walczący o kontrakt wart miliardy? To nie jest rola mojej redakcji. Najbardziej zastanawiający pozostaje jednak fakt, że wpis komandora rezerwy Wiesława Goździewicza – od dawna otwarcie krytycznego wobec mojej osoby – został podany dalej przez oficera Marynarki Wojennej w czynnej służbie, komandora Witkiewicza.

To oficer dobrze mi znany; przez kilka lat współtworzył jedne z bardziej wartościowych tekstów publikowanych na moim portalu, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Ale to nie zwalnia mnie z roli medium, którego obowiązkiem jest wskazywanie potencjalnych kolizji ról i niuansów komunikacyjnych. Jeśli kmdr Witkiewicz faktycznie zasiada w zespole odpowiedzialnym za wybór nowych okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej RP, pojawia się pytanie o standard publicznej aktywności członków takiego gremium w mediach społecznościowych.

Poniższy przykład dobrze ilustruje, jak cienka bywa granica między prywatną opinią a sygnałem publicznym. Cała sytuacja nie była dla mnie żadnym zaskoczeniem – od początku było jasne, że wcześniej czy później taka reakcja pojawi się na platformie X.

Czy MON posiada jasne wytyczne regulujące aktywność członków takich zespołów w mediach społecznościowych? Czy w takich sytuacjach mamy do czynienia z prywatną opinią, czy jednak z komunikatem wysyłanym przez osobę uczestniczącą w procesie decyzyjnym? Granica między jednym a drugim powinna w mojej ocenie być jasno wyznaczona – pytanie tylko, przez kogo. Nie przesądzam faktów, lecz stawiam pytania, które – moim zdaniem – wymagają odpowiedzi.

Zamiast odpowiedzi – wątek o „mini-orkach”

Tak jak zapowiadałem w moim wcześniejszym tekście, nie pominę jednego z wątków, który pojawił się w odpowiedziach – choć w mojej ocenie nie miał nic wspólnego z tym, o co pytałem. Zamiast udzielić rzeczowych odpowiedzi, strona włoska przesłała mi wśród odpowiedzi dodatkową informację:

Zdolność do współdziałania z miniaturowymi okrętami podwodnymi stanowi cenne uzupełnienie możliwości większych jednostek, które mają być pozyskane w ramach programu Orka, szczególnie w przypadku misji prowadzonych na płytkich wodach przybrzeżnych, niedostępnych dla klasycznych okrętów podwodnych.

Problem w tym, że w obecnym kontekście taki wątek wydaje się zbędny. Nie odpowiada na pytania dotyczące harmonogramu dostaw, szkolenia czy rozwiązania pomostowego o czym informują wszyscy kandydaci w tym wyścigu. Zamiast konkretu dostałem komunikat, który nie dość, że nie był związany z moimi pytaniami, to rodzi kolejne pytania: kto uznał, że taki przekaz jest właściwy? Kto doradza koncernowi w budowaniu takiej narracji i czy naprawdę w ten sposób można przekonać polską stronę do kontraktu wartego miliardy. Na te pytania, Drogi Czytelniku sam będziesz musiał sobie odpowiedzieć.

Pytania bez odpowiedzi i niemiecka licencja

Ale wracając do kwestii braku odpowiedzi ze strony włoskiego koncernu – ich stanowisko pozostawiło istotne luki. Fincantieri nie udzieliło oficjalnych informacji o terminach dostaw, ewentualnym rozwiązaniu pomostowym ani szczegółach szkolenia załóg. Oczywiście na innych portalach taka informacja wybrzmiała. Moja redakcja nie zamierza spekulować na temat tego, czego sami Włosi nie chcieli ujawnić i dlaczego. Sam fakt, że tak istotne dane nie padły wprost, musi jednak budzić pytania – i to zarówno wśród opinii publicznej, która wyda ogromne pieniądze na te jednostki, jak i w MON.

Brakowało też odpowiedzi na pytania o podstawowe parametry: wymiary, wyporność, prędkość maksymalną, maksymalną głębokość zanurzenia oraz liczebność załogi. Milczenie dotyczyło również deklarowanego czasu przebywania w zanurzeniu na AIP oraz typów pocisków rakietowych przewidzianych dla polskich jednostek.

Nie można też zapominać, że U212 NFS to konstrukcja rozwijana na bazie niemieckiej licencji. Każda próba sprzedaży tych jednostek musi więc odbywać się w cieniu zgody lub sprzeciwu Berlina. Warto zadać już dziś sobie pytanie: jak zareagują na to Niemcy, jeśli kontrakt wart blisko 20 mld zł trafi w ręce włoskiego partnera? W kuluarach krąży opinia, że dla Berlina, który sam bierze udział w tym postępowaniu, nie byłoby to rozwiązanie zgodne z jego interesem.

Czytaj też: Okręty podwodne w 2027 roku. Jest oferta, o której nikt nie mówi. Dlaczego?

Historia pokazuje, że Niemcy potrafią bezkompromisowo bronić swoich interesów. Wystarczy przypomnieć spór o okręty podwodne typu A26: po przejęciu Kockums przez Saab, Szwedzi musieli odbudowywać zdolności prawie od zera, co przełożyło się na lata opóźnień programu. W tle pozostawały spory licencyjno-organizacyjne i nerwowe ruchy obu stron, w tym głośna interwencja FMV w zakładach w Malmö. Czy podobny scenariusz może powtórzyć się i tym razem? Czy Berlin pogodzi się z tym, że kontrakt wart miliardy przejdzie mu koło nosa? I najważniejsze, czy Polska może sobie pozwolić na choćby cień zamieszania w programie tej wagi?

Na zakończenie

Cokolwiek wydarzy się w trakcie wyboru oferty, nie twierdzę, że jednostki typu U212 NFS nie powinny znaleźć się w Marynarce Wojennej RP. To nowoczesne i wartościowe okręty. Problemem jest jednak otoczka – brak odpowiedzi na kluczowe kwestie, unikanie jasnych deklaracji oraz fakt, że nie byłem pierwszą redakcją, do której włoski koncern zwrócił się z podobną propozycją. To właśnie te kwestie powinny być przedmiotem szczególnego zainteresowania opinii publicznej oraz Ministerstwa Obrony Narodowej.

Jako jedyny portal staram się prowadzić ten temat uczciwie – przede wszystkim w interesie polskiego podatnika, choć nie zawsze przekłada się to na dobro mojego własnego interesu. W najbliższych dniach czekam jeszcze na odpowiedzi od pozostałych oferentów: francuskiego Naval Group, którego stoisko odwiedziłem podczas targów MSPO w Kielcach, niemieckiego TKMS, który wciąż nie zajął stanowiska, oraz koreańskiego Hanwha Ocean. Na koniec zamierzam napisać również o hiszpańskiej Navantii. Jeśli odpowiedzi nie padną, napiszę to wprost – w moim stylu, bez oglądania się na uprzejmości. Bo polski podatnik, który będzie finansował ten program, ma prawo wiedzieć, kto odpowiada bez problemów, a kto woli na niektóre pytania milczeć. Od tego, jaką przejrzystość zaprezentują oferenci, zależy nie tylko ocena ich wiarygodności, lecz także przyszłe bezpieczeństwo naszego kraju w tych niewątpliwie trudnych czasach.

Autor: Mariusz Dasiewicz

Udostępnij ten wpis

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Bezpieczeństwo transportu intermodalnego. Dlaczego ta konferencja ma znaczenie?

    Bezpieczeństwo transportu intermodalnego. Dlaczego ta konferencja ma znaczenie?

    Konferencja „Bezpieczeństwo transportu intermodalnego — szanse i zagrożenia”, organizowana jutro 20 listopada przez Polski Rejestr Statków w Gdańsku, skupi się na kluczowych aspektach funkcjonowania współczesnego intermodalu oraz wyzwaniach stojących przed branżą.

    Wydarzenie odbędzie się w siedzibie Polskiego Rejestru Statków S.A. oraz w formule online i będzie poświęcone technicznym, operacyjnym oraz środowiskowym aspektom intermodalu. Organizatorzy zaproszą przedstawicieli biznesu, instytucji nadzorujących i środowiska naukowego, tworząc przestrzeń do analizy wyzwań, które coraz wyraźniej wpływają na stabilność łańcuchów dostaw oraz jakość infrastruktury transportowej.

    Dynamiczne zmiany regulacyjne, rosnące zagrożenia cybernetyczne oraz potrzeba modernizacji terminali sprawiają, że bezpieczeństwo transportu intermodalnego staje się jednym z kluczowych wyzwań branży. Jutrzejsza konferencja PRS w Gdańsku pozwoli spojrzeć na ten obszar całościowo i uchwycić najważniejsze problemy, z którymi sektor będzie musiał się mierzyć.

    Konferencja, która pokaże pełny obraz szans i zagroż

    Choć branża logistyczna przywykła do cyklicznych spotkań i paneli, wydarzenie przygotowane przez Polski Rejestr Statków będzie czymś więcej niż kolejną prezentacją zagadnień technicznych. Organizatorzy postawią na rzadko stosowane w Polsce podejście systemowe, w którym transport drogowy, kolejowy i morski traktowany jest jako jeden organizm, zależny od jakości infrastruktury, procedur oraz wiedzy personelu.

    Z tego względu w centrum programu znajdzie się identyfikacja szans i zagrożeń, prezentacja aktualnych regulacji oraz omówienie kluczowych aspektów technicznych i operacyjnych. Ważnym elementem będzie również przypomnienie roli instytucji nadzorujących oraz ośrodków szkoleniowych, które mają realny wpływ na bezpieczeństwo całej branży.

    Konferencja pozwoli na wymianę doświadczeń między przedstawicielami biznesu, regulatorów i środowiska naukowego, co ma znaczenie szczególnie teraz, gdy tempo zmian zaczyna wyprzedzać możliwości adaptacyjne wielu operatorów.

    Dlaczego ten temat jest pilny właśnie teraz?

    Organizatorzy podkreślają, że potrzeba całościowego spojrzenia na bezpieczeństwo transportu intermodalnego nigdy nie była tak wyraźna. Branża mierzy się jednocześnie z coraz ostrzejszymi wymaganiami klimatycznymi i ekologicznymi, koniecznością modernizacji infrastruktury oraz inwestycjami w terminale, a także globalnymi zakłóceniami w łańcuchach dostaw.

    Do tego dochodzi rosnące znaczenie bezpieczeństwa – od stanu infrastruktury i kontenerów, przez cyberzagrożenia, po wymagania środowiskowe oraz regulacyjne. W efekcie intermodal przestaje być jedynie technicznym elementem logistyki i staje się obszarem o strategicznym znaczeniu dla całego sektora transportowego.

    Sześć filarów bezpieczeństwa intermodalnego

    Program wydarzenia obejmie sześć obszarów, które w praktyce wyznaczają jakość funkcjonowania całego systemu transportowego:

    1. Standardy techniczne i infrastrukturalne – od stanu kontenerów po wyposażenie terminali i systemy monitoringu.
    2. Regulacje prawne – krajowe, unijne i międzynarodowe normy oraz ich zastosowanie w praktyce.
    3. Zarządzanie ryzykiem i cyberbezpieczeństwo – ochrona operacyjna, logistyczna i informatyczna.
    4. Ekologia i zielona transformacja – paliwa alternatywne, efektywność energetyczna oraz redukcja emisji.
    5. Szkolenia i kompetencje personelu – standardy kształcenia, ośrodki szkoleniowe i upowszechnianie dobrych praktyk.
    6. Współpraca międzybranżowa i międzynarodowa – harmonizacja procedur oraz wspólne projekty realizowane w kraju i za granicą.

    To właśnie te obszary tworzą ramę, która decyduje o tym, czy intermodal jest tylko „połączeniem gałęzi transportu”, czy sprawnym i bezpiecznym systemem przewozowym.

    Organizatorzy wydarzenia

    Konferencję przygotowują trzy instytucje od lat zajmujące się bezpieczeństwem, nadzorem i szkoleniami w sektorze transportowym:

    • Polski Rejestr Statków S.A. (PRS) – specjalizujący się m.in. w certyfikacji, ocenie stanu technicznego kontenerów i infrastruktury intermodalnej oraz szkoleniach.
    • Transportowy Dozór Techniczny (TDT) – odpowiedzialny za dozór techniczny, przeglądy kontenerów, certyfikację i szkolenia.
    • SEKA S.A. – prowadząca szkolenia i doradztwo w zakresie BHP, ochrony pracy, ochrony środowiska oraz cyberbezpieczeństwa.

    To zestaw instytucji, które nie tylko tworzą standardy bezpieczeństwa, lecz także wdrażają je w praktyce – od certyfikacji po szkolenia operatorów.

    Źródło: PRS