Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

W dniach 11-14 stycznia 2022 r. koncern Navantia zaprosił do Hiszpanii przedstawicieli polskich mediów zajmujących się tematyka obronną. Podstawowy wniosek jaki nasuwa się po tej wizycie to ten, że zamiast mediów, w pierwszej kolejności, powinni tam gościć polscy decydenci wojskowi i polityczni.
Ci pierwsi, żeby skonfrontować swoje oczekiwania operacyjne, a także zrozumieć jakie zdolności zapewnia współczesny okręt obrony powietrznej/przeciwrakietowej.
Ci drudzy, żeby zrozumieć, że państwowy przemysł zbrojeniowy nie musi być synonimem zapaści i impossybilizmu.
Hiszpanie zaprezentowali głęboko holistyczne podejście do programu modernizacyjnego które obejmuje nie tylko zdefiniowanie wymagań operacyjnych dla jednostki, jej zaprojektowanie i wybudowanie, ale również zaplanowanie i zorganizowanie całego łańcucha logistycznego dostaw oraz utrzymania okrętu przez okres jego eksploatacji. Obszar techniczny uzupełniony jest przez kompleksowy program szkolenia załóg wsparty ośrodkiem treningowo-symulacyjnym dla załóg okrętów.

Całość domyka proces digitalizacji dzięki któremu powstaje cyfrowa, trójwymiarowa kopia realnej jednostki. Taki cyfrowy obraz okrętu jest wykorzystywany zarówno w pracach projektowych, do planowania przeglądów i remontów jak i do szkolenia załóg.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że PGZ Stocznia Wojenna już rok temu zaprezentowała przedstawicielom wojska podobną ofertę tworzenia cyfrowej wersji okrętu (cyfrowego bliźniaka) do wykorzystania zarówno w celach szkoleniowych jak też jako rodzaj „ujednoliconej dokumentacji technicznej okrętu” która zawiera dane o wszelkich modyfikacjach i modernizacjach dokonanych na jednostce.
To co szczególnie zwracało uwagę to nieustanne podkreślanie przez przedstawicieli Navantii że jest ona w 100% firmą państwową, a dzięki temu gwarantuje nie tylko rzetelność wykonania kontraktu ale również korzystanie z doświadczeń hiszpańskiej Armady.
Tym samym, Navantia podobnie jak brytyjski Babcock otrzymuje pełne wsparcie swojego rządu przy ewentualnej realizacji programu Miecznik. Obie firmy mają też olbrzymie wsparcie swoich ambasad zlokalizowanych w Polsce.
Cała dotychczasowa dyskusja na temat programu Miecznik skupia się na dwóch elementach, zdolnościach operacyjnych okrętu oraz transferze technologii (udziale przemysłowym). Tymczasem dla efektywnego posługiwania się nowoczesnym narzędziem niezbędna jest wysoce wykwalifikowana załoga i dlatego tak ważny jest dostęp do doświadczeń dotychczasowych użytkowników proponowanych okrętów.
Hiszpańska oferta włączenia polskich załóg do procesu szkolenia hiszpańskiej marynarki wojennej ma kluczowe znaczenie, gdyż nie posiadamy żadnych doświadczeń w operowaniu tak zaawansowanymi jednostkami. Doświadczenia z fregat typu OHP to stanowczo za mało. Tymczasem hiszpańskie okręty to stali uczestnicy zespołów osłony amerykańskich lotniskowców oraz najbardziej zaawansowanych ćwiczeń obrony powietrznej i przeciwrakietowej.
Dość przypomnieć, że kiedy Brytyjczycy rozpoczynali budowę swoich najnowszych lotniskowców jednocześnie skierowali ponad 500 oficerów, podoficerów i marynarzy na wielomiesięczne szkolenie na lotniskowce US Navy. I to pomimo wcześniejszych doświadczeń ze swoimi lotniskowcami.
To co nie zostało powiedziane wprost, a co wybrzmiewało z treści prezentacji i wystąpień przedstawicieli Navantii to ścisła i ciągła współpraca firmy z hiszpańskimi siłami morskimi. To nieustanny przepływ informacji pomiędzy oboma ośrodkami. Załogi dzielą się doświadczeniami z operacyjnej efektywności okrętów podczas misji i ćwiczeń, a Navantia przekłada te wnioski na modyfikacje i nowe rozwiązania do zastosowania w kolejnych projektach, a także wykorzystuje do modelowania procesów symulacji w centrum szkoleniowym załóg.
Oczywiście, Navantia nie poprzestaje wyłącznie na ofercie dostawy samej platformy gdyż firma oferuje także wyposażenie okrętów we własny system walki, zintegrowany system łączności, system mostka nawigacyjnego i nawigacji czy też zintegrowany system zarządzania platformą okrętową.

I tutaj, w przypadku wyboru hiszpańskiej oferty, będą zapewne potrzebne negocjacje pomiędzy Navantią i PGZ Stocznia Wojenna, gdyż ta ostatnia, od kilku lat rozwija i instaluje na okrętach własne zintegrowane systemy łączności okrętowej, a także rozwinęła kompetencje w zakresie zintegrowanych systemów nawigacji i mostka nawigacyjnego.

Bardzo kuszącą ofertą jest propozycja wyposażenia hiszpańskich Mieczników w system zarządzania obroną powietrzną/przeciwrakietową AEGIS.
Dałby on nowe możliwości nie tylko samej Marynarce Wojennej, ale całym siłom zbrojnym.
Jest to również istotne w kontekście pozyskania samolotów F-35, gdyż Amerykanie mają już za sobą udane testy automatycznej wymiany informacji (poprzez łącze Link-16) w relacji okręt-samolot i na odwrót.
W zależności od potrzeb i sytuacji taktycznej okręt bądź samolot może pozostawać w trybie pasywnym, nie emitując wiązki elektromagnetycznej, podczas gdy partnerująca jednostka zasila jego system kierowania ogniem niezbędną informacją o celach.
W system AEGIS będzie również wyposażona baza rakietowa USA zlokalizowana w Redzikowie. Po zawarciu stosownych porozumień, może ona stanowić w przyszłości kolejne źródło informacji o wrogich obiektach i zasilać tą informacją nasze okręty i samoloty.
I na koniec taka uwaga.
Hiszpańska Navantia jest przykładem, że państwowy przemysł okrętowy wcale nie musi oznaczać braku zdolności technologicznych, braku myśli inżynierskiej czy zapaści infrastrukturalnej. Tyle tylko że musi temu towarzyszyć konsekwentna polityka państwa rozwijania swoich sił morskich w sposób ciągły i planowy, a nie od przypadku do przypadku.
Być może, oprócz faktu, że oferowany okręt to jednostka na najwyższym poziomie i na pewno spełniająca oczekiwania polskich sił zbrojnych, dodatkowym czynnikiem przemawiającym za hiszpańską ofertą będzie model zarządzania państwową stocznią.
Autor: Mirosław Ogrodniczuk


Stabilna liczba zawinięć, rosnące znaczenie Gdańska na mapie bałtyckich tras i symboliczny powrót największych jednostek – sezon wycieczkowy 2025 potwierdził ugruntowaną pozycję Portu Gdańsk w segmencie żeglugi pasażerskiej. Choć pandemia spowolniła rozwój w minionych latach, dziś Gdańsk znów przyciąga czołowych armatorów wycieczkowych.
W artykule
Rok 2022 przyniósł rekordowy wynik – aż 79 jednostek pasażerskich odwiedziło Port Gdańsk, przewożąc blisko 30 tysięcy pasażerów. Wzrost ten był efektem odbudowy ruchu po pandemii oraz zmian w trasach rejsowych po wybuchu wojny w Ukrainie. Po wprowadzeniu sankcji na Rosję, armatorzy zrezygnowali z zawijania do Sankt Petersburga – dotąd jednego z najczęściej odwiedzanych portów bałtyckich. W efekcie część ruchu przejęły polskie porty, w tym właśnie wspomniany Gdańsk.
🔗 Czytaj więcej: Port Gdańsk zainaugurował kolejny sezon żeglugi wycieczkowej
W kolejnych latach sytuacja ustabilizowała się – w 2023 roku odnotowano 42 zawinięcia, w 2024 roku 60, natomiast w 2025 roku 57. Do Gdańska przypłynęło łącznie ponad 27 tysięcy turystów z kilkudziesięciu krajów, głównie ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Po zejściu na ląd pasażerowie najczęściej odwiedzają Trakt Królewski, Dwór Artusa, Bazylikę Mariacką czy Europejskie Centrum Solidarności – punkty, które od lat budują rozpoznawalność miasta jako morskiej stolicy Polski.
Stabilny ruch to nie tylko efekt naturalnego zainteresowania turystów, lecz przede wszystkim konsekwentnej strategii promocyjnej. Port Gdańsk regularnie prezentuje swoją ofertę na międzynarodowych targach branżowych, takich jak Seatrade Cruise Global w Miami czy Seatrade Cruise Europe w Hamburgu.
Gdańsk ma ogromny potencjał turystyczny i logistyczny. Port Gdańsk jest położony w samym sercu historycznego miasta, co sprawia, że pasażerowie mogą w ciągu kilku godzin zwiedzić jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce. To ogromna przewaga konkurencyjna w porównaniu z wieloma innymi portami w regionie.
Michał Stupak, menedżer klienta w Dziale Rynku Żeglugowego ZMPG SA
Dzięki inwestycjom w infrastrukturę i pogłębieniu torów wodnych port może dziś przyjmować jednostki o długości do 250 metrów, a w przyszłości – jeszcze większe. Symbolicznym potwierdzeniem tej zmiany była wizyta Crystal Serenity – luksusowego statku o długości 250 metrów, należącego do linii Crystal Cruises. Na jego pokładzie znajduje się ponad 300 kabin, dwa baseny, kasyno i kort tenisowy – kwintesencja morskiego luksusu.
W tym samym sezonie czterokrotnie zawijał do Gdańska wycieczkowiec Viking Vella o długości 239 m, natomiast w przyszłym roku spodziewana jest jednostka Rotterdam o długości 299 m – największy wycieczkowiec, jaki kiedykolwiek odwiedził Gdańsk. To wydarzenie ma szansę stać się ważnym momentem w historii portu, symbolicznie potwierdzając jego status wśród najważniejszych przystanków bałtyckich rejsów pasażerskich.
Potencjał Gdańska jest jednak znacznie większy niż obecne 60 zawinięć rocznie. Według analiz port mógłby przyjmować nawet 120 jednostek w ciągu sezonu, przy odpowiednim rozplanowaniu grafików i dalszej rozbudowie infrastruktury.
🔗 Czytaj też: Port Gdańsk otrzymuje 100 mln euro z Unii Europejskiej
Jak podkreśla Michał Stupak, większość statków pasażerskich stacjonuje w Porcie Gdańsk od 8 do 12 godzin, co daje pasażerom możliwość intensywnego zwiedzania miasta i jego okolic. Coraz częściej pojawiają się również dłuższe wizyty typu „overnight”, trwające nawet do 24 godzin. Takie zawinięcia są szczególnie korzystne dla lokalnej gospodarki, ponieważ turyści mają wówczas możliwość skorzystania z hoteli, restauracji i atrakcji wieczornych, co przekłada się na realne wpływy dla miasta i regionu.
Dla portu i miasta każdy taki statek to nie tylko wydarzenie wizerunkowe, ale też realny impuls gospodarczy. Szacuje się, że jeden rejs to dla lokalnych przedsiębiorców przychód liczony w setkach tysięcy złotych. To także promocja regionu – bo pasażerowie, którzy odwiedzają Gdańsk w ramach rejsu, często wracają tu już samodzielnie.
Stabilny ruch, rosnące możliwości przyjmowania większych jednostek oraz konsekwentna promocja sprawiają, że Port Gdańsk umacnia swoją pozycję wśród portów Morza Bałtyckiego. Dla Gdańska to coś więcej niż tylko rozwój turystyki morskiej – to potwierdzenie, że miasto nad Motławą coraz śmielej sięga po miano bałtyckiego lidera w segmencie rejsów pasażerskich.
Źródło: Port Gdańsk