Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Niedawne otwarcie ofert w programie „Albatros” wzbudziło duże emocje wśród obserwatorów modernizacji Marynarki Wojennej RP. Chociaż samo wprowadzenie bezzałogowych systemów powietrznych (BSP) do służby na morzu jest krokiem w dobrą stronę, pojawiają się uzasadnione pytania o ich realne możliwości, a także o to, czy wybrana koncepcja odpowiada faktycznym potrzebom operacyjnym polskiej floty.
W artykule
Program „Albatros” zakłada pozyskanie systemów BSP pionowego startu i lądowania (VTOL) do rozpoznania, dozoru i wskazywania celów. Tego typu maszyny mają pracować z pokładów jednostek Marynarki Wojennej, rozszerzając ich zdolności obserwacyjne i zwiększając zasięg działań poza horyzont radarowy.
Bezzałogowy system powietrzny, który Marynarka Wojenna RP planuje pozyskać w ramach programu „Albatros”, będzie dostosowany do operowania z pokładów przyszłych fregat Miecznik oraz modernizowanej korwety ORP Ślązak. Integracja BSP z tymi jednostkami pozwoli na istotne rozszerzenie zdolności w zakresie morskiego rozpoznania i obserwacji, wprowadzając do komponentu morskiego nowe możliwości, które dotąd nie były rozwinięte na taką skalę. Dzięki temu polska flota zyska przewagę w wykrywaniu zagrożeń na większych dystansach, poprawiając świadomość sytuacyjną zarówno w operacjach na morzu, jak i w strefie przybrzeżnej.
Kluczowe pytania dotyczą jednak zarówno szczegółów technicznych, jak i kwestii finansowych. W kontekście możliwości operacyjnych szczególnie istotne są:
Po upublicznieniu informacji dotyczących realizacji programu „Albatros” pojawiły się istotne rozbieżności, które budzą wątpliwości co do realności założeń finansowych. Agencja Uzbrojenia (AU) poinformowała, że planuje przeznaczyć na ten cel 42 miliony złotych. Problem w tym, że Schiebel, będący jedynym oferentem w postępowaniu, wycenił swoją ofertę – obejmującą platformę Camcopter S-100 – na aż 321 milionów złotych. Oznacza to niemal ośmiokrotną różnicę pomiędzy dostępnym budżetem a oczekiwaniami producenta.
Skąd taka rozbieżność? Można wskazać kilka możliwych przyczyn:
W obliczu tak dużych rozbieżności finansowych naturalnie nasuwa się pytanie o alternatywne rozwiązania, które mogłyby zapewnić podobne zdolności przy bardziej racjonalnych kosztach. Rynek BSP oferuje szeroką gamę systemów, które mogą odpowiadać na potrzeby Marynarki Wojennej RP:
Warto również rozważyć bezzałogowce klasy MALE (Medium Altitude Long Endurance), takie jak MQ-9B SeaGuardian, które mogą operować z lądu i zapewniać stały nadzór nad dużymi akwenami. Choć wymagają innej infrastruktury, oferują znacznie dłuższy czas lotu i większy zasięg.
Alternatywną strategią może być także pozyskanie dla MW RP bezzałogowych systemów nawodnych (USV) i podwodnych (UUV), które w połączeniu z mniejszymi BSP VTOL mogą stworzyć zintegrowany system wykrywania i zwalczania zagrożeń.
Pozyskanie BSP w ramach programu „Albatros” może zwiększyć zdolności rozpoznawcze Marynarki Wojennej RP, ale warto pamiętać, że systemy powietrzne działają inaczej niż bezzałogowe platformy nawodne czy podwodne.
Drony operujące na powierzchni morza lub pod wodą mogą działać nieprzerwanie, monitorując sytuację i przekazując dane w czasie rzeczywistym. Dzięki temu załogi okrętów otrzymują stały obraz sytuacji taktycznej, jeszcze zanim znajdą się w zasięgu potencjalnych zagrożeń.
W przeciwieństwie do nich BSP, jak Albatros, działają „z doskoku” – startują na określony czas, wykonują misję i wracają na pokład. Ograniczony czas lotu i konieczność regularnego lądowania sprawiają, że ich zdolności do ciągłego dozoru są mniejsze w porównaniu do systemów nawodnych i podwodnych.
Bezzałogowe jednostki nawodne i podwodne mogą pełnić rolę całodobowej straży przedniej, operując przed przechodzącymi okrętem i stale skanując akwen pod kątem zagrożeń zarówno nad, jak i pod powierzchnią wody. Nawet podczas postoju na kotwicy czy realizacji misji mogą utrzymywać pozycję i prowadzić ciągły dozór, zapewniając okrętom dodatkową warstwę bezpieczeństwa.
Dlatego, choć drony powietrzne są cennym wsparciem dla załóg okrętów, nie zastąpią one bezzałogowych jednostek nawodnych i podwodnych, które mogą działać dłużej i skuteczniej monitorować akweny.
Program „Albatros” pokazuje, jak skomplikowane i pełne wyzwań są procesy modernizacyjne w siłach zbrojnych – zarówno pod względem technologicznym, jak i finansowym. Różnica niemal ośmiokrotna między budżetem AU a ofertą Schiebela rodzi pytania o rzetelność analiz kosztowych i wiarygodność założeń tego programu.
Na rynku istnieją alternatywy, które mogą zapewnić podobne lub nawet lepsze zdolności operacyjne przy bardziej efektywnym wykorzystaniu środków publicznych. Kluczowe jest, aby zakupy w polskich siłach zbrojnych były oparte na aktualnych trendach rynkowych i realnych potrzebach operacyjnych, a nie na przestarzałych założeniach budżetowych.
Modernizacja Marynarki Wojennej RP wymaga strategicznego podejścia, które uwzględni zarówno rozwój technologii, jak i elastyczność w wyborze dostawców. Tylko w ten sposób możliwe będzie zbudowanie floty, która dotrzyma kroku współczesnym wyzwaniom na morzu i zapewni realne zdolności bojowe w coraz bardziej wymagającym środowisku operacyjnym.
Autor: Mariusz Dasiewicz


Stabilna liczba zawinięć, rosnące znaczenie Gdańska na mapie bałtyckich tras i symboliczny powrót największych jednostek – sezon wycieczkowy 2025 potwierdził ugruntowaną pozycję Portu Gdańsk w segmencie żeglugi pasażerskiej. Choć pandemia spowolniła rozwój w minionych latach, dziś Gdańsk znów przyciąga czołowych armatorów wycieczkowych.
W artykule
Rok 2022 przyniósł rekordowy wynik – aż 79 jednostek pasażerskich odwiedziło Port Gdańsk, przewożąc blisko 30 tysięcy pasażerów. Wzrost ten był efektem odbudowy ruchu po pandemii oraz zmian w trasach rejsowych po wybuchu wojny w Ukrainie. Po wprowadzeniu sankcji na Rosję, armatorzy zrezygnowali z zawijania do Sankt Petersburga – dotąd jednego z najczęściej odwiedzanych portów bałtyckich. W efekcie część ruchu przejęły polskie porty, w tym właśnie wspomniany Gdańsk.
🔗 Czytaj więcej: Port Gdańsk zainaugurował kolejny sezon żeglugi wycieczkowej
W kolejnych latach sytuacja ustabilizowała się – w 2023 roku odnotowano 42 zawinięcia, w 2024 roku 60, natomiast w 2025 roku 57. Do Gdańska przypłynęło łącznie ponad 27 tysięcy turystów z kilkudziesięciu krajów, głównie ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Po zejściu na ląd pasażerowie najczęściej odwiedzają Trakt Królewski, Dwór Artusa, Bazylikę Mariacką czy Europejskie Centrum Solidarności – punkty, które od lat budują rozpoznawalność miasta jako morskiej stolicy Polski.
Stabilny ruch to nie tylko efekt naturalnego zainteresowania turystów, lecz przede wszystkim konsekwentnej strategii promocyjnej. Port Gdańsk regularnie prezentuje swoją ofertę na międzynarodowych targach branżowych, takich jak Seatrade Cruise Global w Miami czy Seatrade Cruise Europe w Hamburgu.
Gdańsk ma ogromny potencjał turystyczny i logistyczny. Port Gdańsk jest położony w samym sercu historycznego miasta, co sprawia, że pasażerowie mogą w ciągu kilku godzin zwiedzić jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce. To ogromna przewaga konkurencyjna w porównaniu z wieloma innymi portami w regionie.
Michał Stupak, menedżer klienta w Dziale Rynku Żeglugowego ZMPG SA
Dzięki inwestycjom w infrastrukturę i pogłębieniu torów wodnych port może dziś przyjmować jednostki o długości do 250 metrów, a w przyszłości – jeszcze większe. Symbolicznym potwierdzeniem tej zmiany była wizyta Crystal Serenity – luksusowego statku o długości 250 metrów, należącego do linii Crystal Cruises. Na jego pokładzie znajduje się ponad 300 kabin, dwa baseny, kasyno i kort tenisowy – kwintesencja morskiego luksusu.
W tym samym sezonie czterokrotnie zawijał do Gdańska wycieczkowiec Viking Vella o długości 239 m, natomiast w przyszłym roku spodziewana jest jednostka Rotterdam o długości 299 m – największy wycieczkowiec, jaki kiedykolwiek odwiedził Gdańsk. To wydarzenie ma szansę stać się ważnym momentem w historii portu, symbolicznie potwierdzając jego status wśród najważniejszych przystanków bałtyckich rejsów pasażerskich.
Potencjał Gdańska jest jednak znacznie większy niż obecne 60 zawinięć rocznie. Według analiz port mógłby przyjmować nawet 120 jednostek w ciągu sezonu, przy odpowiednim rozplanowaniu grafików i dalszej rozbudowie infrastruktury.
🔗 Czytaj też: Port Gdańsk otrzymuje 100 mln euro z Unii Europejskiej
Jak podkreśla Michał Stupak, większość statków pasażerskich stacjonuje w Porcie Gdańsk od 8 do 12 godzin, co daje pasażerom możliwość intensywnego zwiedzania miasta i jego okolic. Coraz częściej pojawiają się również dłuższe wizyty typu „overnight”, trwające nawet do 24 godzin. Takie zawinięcia są szczególnie korzystne dla lokalnej gospodarki, ponieważ turyści mają wówczas możliwość skorzystania z hoteli, restauracji i atrakcji wieczornych, co przekłada się na realne wpływy dla miasta i regionu.
Dla portu i miasta każdy taki statek to nie tylko wydarzenie wizerunkowe, ale też realny impuls gospodarczy. Szacuje się, że jeden rejs to dla lokalnych przedsiębiorców przychód liczony w setkach tysięcy złotych. To także promocja regionu – bo pasażerowie, którzy odwiedzają Gdańsk w ramach rejsu, często wracają tu już samodzielnie.
Stabilny ruch, rosnące możliwości przyjmowania większych jednostek oraz konsekwentna promocja sprawiają, że Port Gdańsk umacnia swoją pozycję wśród portów Morza Bałtyckiego. Dla Gdańska to coś więcej niż tylko rozwój turystyki morskiej – to potwierdzenie, że miasto nad Motławą coraz śmielej sięga po miano bałtyckiego lidera w segmencie rejsów pasażerskich.
Źródło: Port Gdańsk