Końcowe odliczanie na budowie Hali Kadłubowej PGZ Stoczni Wojennej

To już ostatnia prosta przed zakończeniem budowy Hali Kadłubowej oraz Hali Produkcyjnej na terenie PGZ Stoczni Wojennej. Warta ponad 300 mln złotych inwestycja zakończy się już za kilka tygodni. Pozostaje pytanie, jak zarząd stoczni planuje wykorzystać tak dużą inwestycję w przyszłości, aby zapewnić jej pełne wykorzystanie i zwrot poniesionych kosztów.

Hala Kadłubowa PGZ Stoczni Wojennej: inwestycja o ogromnym potencjale

Maciej Poprawski, Dyrektor Operacyjny w PGZ SW odpowiedzialny za nadzór inwestycji, podkreśla, że Hala Kadłubowa PGZ Stoczni Wojennej będzie jednym z największych obiektów tego typu w Europie. W niej zbudowane zostaną kadłuby fregat Miecznik. Inwestycja ruszyła w marcu 2023 roku, a już w grudniu tego roku osiągnęła najwyższy punkt konstrukcyjny. Wysokość hali, w której powstaną kadłuby fregat Miecznik, to 43 metry, a wliczając zamontowany na dachu zespół urządzeń do wentylacji to nawet 46 metrów. Gigantyczne bramy hali mają podobne wymiary: 43 metry wysokości i 34 metry szerokości, co można porównać do powierzchni dwóch boisk do koszykówki. Zamontowane suwnice są w stanie udźwignąć nawet 100 ton. Powierzchnia zabudowy Hali Kadłubowej to blisko 6 tys. m².

Roboty wykończeniowe idą pełną parą. Hala Kadłubowa jest już zamknięta i kontynuowane są głównie prace wykończeniowe. Zamontowane zostały wszystkie okna i drzwi. Działają też obie bramy wielkopowierzchniowe, jak informuje Piotr Gosch, Kierownik Robót z Grupy NDI.

Poza Halą Kadłubową powstaje także Hala Produkcyjna, która zajmuje blisko 5 tys. m². Będą w niej funkcjonowały wszystkie stoczniowe wydziały wyposażeniowe. Sąsiadujący z nią 4-kondygnacyjny budynek biurowy pomieści zaplecze socjalne dla pracowników wydziałów produkcyjnych oraz będzie siedzibą Spółki.

Na terenie budowy praktycznie zakończono prace nawierzchniowe. Wykonawca ocenia postęp robót na 98%. Trwają prace przy wejściach do budynków oraz związane z wykonywaniem dylatacji w ułożonych nawierzchniach betonowych. Wszystkie nawierzchnie oraz posadzki wykonane są w technologiach umożliwiających przenoszenie ogromnych obciążeń od poruszających się w przyszłości po nich specjalnych pojazdach transportujących elementy okrętów. Przemysław Młynarczyk, Kierownik Robót Drogowych z Grupy NDI, informuje, że posadzka betonowa w Hali Kadłubowej o wytrzymałości 20t/m² jest już gotowa. Rozpoczęły się też prace przy układaniu warstwy żywicy antyelektrostatycznej oraz antypoślizgowej na posadzce w Hali Produkcyjnej.

Inwestorem projektu jest PGZ Stocznia Wojenna, a generalnym wykonawcą konsorcjum składające się ze spółek NDI S.A., NDI SOPOT S.A. oraz Pekabex BET. Wartość inwestycji to ponad 300 mln złotych.

Przyszłość Hali Kadłubowej

W kontekście zbliżającego się zakończenia budowy Hali Kadłubowej oraz jej kluczowej roli w budowie fregat Miecznik, pojawiają się pytania dotyczące przyszłego wykorzystania tej infrastruktury, choćby z tego powodu, że za tę inwestycję polski podatnik zapłacił ponad 300 mln złotych. W przestrzeni medialnej wszyscy zachwycają się tą inwestycją, jednak nikt nie zadaje pytań związanych z jej potencjalnymi negatywnymi konsekwencjami. Budowa fregat to kluczowy element naszego bezpieczeństwa, ale nie powinniśmy zostawiać tego programu bez uwzględnienia kluczowych aspektów infrastrukturalnych w Stoczni Wojennej, na których powinien opierać się każdy biznes.

Kluczowe pytania dotyczące przyszłości tej inwestycji i jej wpływ na stocznię oraz lokalne przesiębiorstwa:

  • Czy obecny zarząd stoczni ma plan na okres, kiedy w hali nie będą budowane fregaty Miecznik? Zarządzanie tak dużą inwestycją wymaga konkretnych planów na jej wykorzystanie, aby hala nie stała pusta ani nie miała długich przerw w eksploatacji.
  • Czy inwestycja w Halę Kadłubową była od początku planowana jako element długoterminowego rozwoju stoczni? To fundamentalne pytanie dotyczące strategii rozwoju stoczni na lata.
  • Jakie są plany na wykorzystanie Hali Kadłubowej po zakończeniu budowy fregat Miecznik? Co stanie się z halą po zakończeniu tego programu?
  • Czy zarząd stoczni już teraz opracowuje plany na przyszłość, aby zapewnić ciągłość operacyjną po zakończeniu programu Miecznik? Jakie są alternatywne scenariusze wykorzystania Hali Kadłubowej?
  • Czy stocznia dysponuje wystarczającymi zasobami finansowymi i ludzkimi, aby skutecznie zarządzać tak dużą infrastrukturą w przyszłości? Bez odpowiednich zasobów nawet najlepszy plan może okazać się niewykonalny.
  • Jakie kroki podejmuje zarząd, aby zapewnić stabilne zamówienia dla Hali Kadłubowej po zakończeniu budowy fregat Miecznik? Jakie działania są podejmowane, aby zabezpieczyć przyszłość hali?
  • Czy istnieje strategia współpracy z innymi podmiotami, zarówno krajowymi, jak i zagranicznymi, w celu maksymalnego wykorzystania potencjału Hali Kadłubowej? Współpraca może otworzyć nowe możliwości i rynki zbytu.
  • Jakie są plany na rozwój technologiczny i innowacyjny stoczni, aby utrzymać konkurencyjność na rynku międzynarodowym? Inwestycje w infrastrukturę powinny iść w parze z inwestycjami w innowacje, aby stocznia mogła konkurować na globalnym rynku.

Wnioski dotyczące budowy Hali Kadłubowej w PGZ Stoczni Wojennej

Warto przypomnieć historię firmy Vistal, która zainwestowała ponad 100 mln złotych w nową halę. Początkowo była to inwestycja, która budziła entuzjazm, lecz z czasem okazało się, że koszt jej utrzymania był monstrualny. Gdy zabrakło zamówień, Vistal ogłosił upadłość, a hala została wydzierżawiona Stoczni Karstensens. Obecnie hala, wraz z nabrzeżami, stoi praktycznie pusta.

Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że trwa proces wyboru nowego zarządu w PGZ Stoczni Wojennej. Obecny, a na pewno przyszły zarząd staje przed wyzwaniem nie tylko zarządzania tą wielką inwestycją, ale również ogromną amortyzacją i kosztami utrzymania tej infrastruktury na lata. To pytania, na które odpowiedzi trzeba szukać już teraz, aby uniknąć losu, jaki spotkał Vistal.

Budowa fregat to kluczowy element naszego bezpieczeństwa, ale nie możemy pozostawić tego programu bez uwzględnienia kluczowych aspektów infrastrukturalnych w Stoczni Wojennej, na których opiera się każdy biznes. Ta infrastruktura będzie niezwykle trudna w utrzymaniu, jeżeli stocznia napotka problemy z finansowaniem programu MIECZNIK. Nikt w Marynarce Wojennej ani w przemyśle okrętowym nie chce powtórki sytuacji ze Ślązakiem.

Autor: Mariusz Dasiewicz

https://portalstoczniowy.pl/category/okretownictwo-stocznie/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • List intencyjny przy budowie statku. Ryzyka dla stoczni i armatora

    List intencyjny przy budowie statku. Ryzyka dla stoczni i armatora

    List intencyjny w procesie zawierania umowy o budowę statku jest powszechnie stosowanym narzędziem na etapie wstępnych negocjacji pomiędzy armatorem i stocznią. Choć dokument ten z założenia ma charakter niewiążący, w określonych okolicznościach jego treść może prowadzić do powstania realnych skutków prawnych. W praktyce przemysłu okrętowego granica między deklaracją intencji a zobowiązaniem kontraktowym bywa nieoczywista.

    List intencyjny w procesie negocjacji umowy o budowę statku

    Z tych, między innymi, powodów powszechną niemal praktyką, jest podpisywanie przez stocznię i armatora zainteresowanego budową w danej stoczni – tzw. „listu intencyjnego” („letter of intent”). Zazwyczaj w dacie podpisania listu – strony są już po wstępnych ustaleniach dotyczących kluczowych elementów przyszłego projektu. Dotyczy to rodzaju statku (z pewną już, ustaloną wstępnie, generalną charakterystyką techniczną i operacyjną), ilości planowanych jednostek, wstępnego szacunku ceny oraz czasu, w którym budowa (budowy) winny być zrealizowane przez stocznię. 

    Oczywiście, na tym etapie, „dane wyjściowe” projektu budowy są jeszcze wysoce uogólnione. Często też, po stronie armatora w szczególności, nie ma zapewnionego jeszcze finansowania rozważanego projektu. Stąd często ten właśnie warunek (to jest uzyskanie przez armatora stosownego kredytu bankowego itp.) stanowi wręcz wyraźny warunek danego „listu intencyjnego”. 

    Generalnie rzecz ujmując, należy zgodzić się ze stwierdzeniem Lorda Willberforce w sprawie „Reardon Smith Line Ltd. v Yngvar Hansen Tangen” („The Diana Prosperity”) [1976] 2 Lloyd’s Rep. 621, iż „Letters of Intent are, in the absence of special circumstances, widely regarded within the industry as comprising no more than their name suggests i.e. statement of the parties’ intention, imposing moral than legal obligations.” [tłum.” List intencyjny, w braku szczególnych, odmiennych okoliczności, jest powszechnie uznawany przez przemysł stoczniowy i żeglugowy, jak nic więc niż sama nazwa tego dokumentu wskazuje, a mianowicie oświadczenie intencji stron, nakładający bardziej moralny niż prawny obowiązek”].

    Innymi słowy, jeżeli armator i stocznia podpisują tego typu dokument, jest to bardziej wyrażenie intencji, iż zamierzają w dobrej wierze prowadzić dalsze negocjacje w celu zawarcia docelowej i wiążącej prawnie umowy o budowę statku, niż próba sformalizowania dotychczasowego etapu negocjacji, która może skutkować w powstaniu ewentualnej odpowiedzialności prawnej.

    Ta ogólna, przedstawiona powyżej, reguła (o niewiążącym charakterze „listu intencyjnego”) winna podlegać ograniczeniu i być uzależniona od każdej, indywidualnej interpretacji poszczególnych zapisów, które w danym „letter of intent” się znalazły. Sędzia Leggath w sprawie „Wilson Smithett v Cape (Sugar) Ltd. v Bangladesh Sugar and Food Industries Corporation” [1986] 1 Lloyd’s Rep. 378 – analizując i interpretując “list intencyjny” w rozważanej tam sprawie, stwierdził, między innymi, iż przy takiej analizie należy „(…) look at the document itself, at the surrounding circumstances, and what happened when (the letter of intent) was brought into existence. The fact that it has the particular label that it has does not brand it at the outset as contractual document or as non-contractual document” [tłum. ”(…) spojrzeć na dokument, jako taki, w okolicznościach, w których został sporządzony, i jakie skutki może wywołać (list intencyjny) kiedy zostanie podpisany. Fakt, że dany dokument ma specyficzny tytuł, nie przesądza to już od początku, iż jest on wiążącym prawnie dokumentem/zobowiązaniem kontraktowym lub, że nie jest takim dokumentem”].

    To niezwykle istotna uwaga Lorda Wilberforce. Sam fakt, iż dokument jest zatytułowany „Letter of Intent”, nie przesądza jeszcze o tym, iż, ex definitione, musi to być dokument niewiążący prawnie. Przesądzać o tym będzie treść takiego dokumentu i zawarte w nim konkretne warunki  (oraz sposób ich sformułowania językowego). 

    Jeżeli więc, z jednej strony, w danym dokumencie będą zawarte jednoznaczne stwierdzenia potwierdzające niewiążący prawnie charakter tego dokumentu i zawartych w nim oświadczeń, ułatwi to w zdecydowany sposób interpretację, przesądzającą o wysoce nieformalnym i niewiążącym charakterze takiego „listu”. Często, formułą, która przesądza ostatecznie o takim charakterze listu – jest przyjmowane stwierdzenie, iż zawarte w dokumencie postanowienia, oświadczenia czy deklaracje są zawsze „subject to agreement upon terms of the Shipbuilding Contract” lub podobnego typu sformułowanie. 

    Z drugiej strony, obecność wszystkich istotnych warunków danej umowy o budowę statku (przedmiot budowy, termin i cena) przy innych kategorycznych i jednoznacznych oświadczeniach woli stron podpisujących dany „Letter of Intent”, może skłonić do interpretacji, iż mamy do czynienia z pewnym pisemnym, wiążącym prawnie, kontraktowym węzłem obligacyjnym, ze wszystkimi wynikającymi z tego skutkami. 

    Odpowiedzialność stron i umowy o wyłączność w listach intencyjnych

    Ciężar dowodu, wykazania niewiążącego lub odwrotnie wiążącego charakteru danego listu intencyjnego, spoczywa na stronie, która z tego tytułu wywodzi skutki prawne (to jest, która jest zainteresowana ustaleniem danego charakteru prawnego „Letter of Intent”) „Edwards v Skyways” [1964] 1 W.L.R. 349; „Hong Kong and Shanghai Banking Corporation Ltd. v Jurong Engineering Ltd.” [2000] 2 S.L.R. 54. 

    Strony listu intencyjnego, zawierają w nim sformułowanie typu, iż zobowiązują się one do prowadzenia negocjacji w dobrej wierze („to negotiable in good faith”). Czy tego zapisu, w przypadku, w którym okazałoby się, iż któraś ze stron w sposobie prowadzenia negocjacji w jaskrawy sposób wręcz wykazuje złą wolę i świadomie torpedując negocjacje lub je utrudniając – pozwala drugiej stronie na wystąpienie z roszczeniem w ramach tzw. „culpa in contrahendo”?

    Stanowisko prawa angielskiego jest jednoznacznie negatywne. Jak obrazowo ujął to Lord Ackner w orzeczeniu „Walford v Miles” [1992] 2 W.L.R. – „the concept of a duty to carry on negotiations in good faith is inherently repugnant to the adversarial position of parties when involved in negotiations. Each party to the negotiations is entitled to pursue this (…) own interest, so long as he avoids making misrepresentations (…)” [tłum. ” pojęcie obowiązku prowadzenia negocjacji w dobrej wierze pozostaje w wewnętrznej sprzeczności z kontradyktoryjną pozycją stron uczetniczących w negocjacjach. Każda ze stron negocjacji zmierza do osiągniecia i zabezpieczenia (….) własnych interesów, do czego jest w pełni uprawniona, tak długo jak nie posuwa się do fałszywych oświadczeń woli”] (zob. również “Courtney & Fairbairn Ltd. v Tolaini (Hotels) Ltd.” [1975] 1 All E.R.).

    Podobne stanowisko interpretacji jurydycznej sądów angielskich, spotkały inne, bardzo często używane w zapisach listów intencyjnych, zapisy typu, iż „strony podejmują się wszelkich lub racjonalnie uzasadnianych działań w celu osiągnięcia porozumienia i zawarcia umowy” („promise to use best or reasonable endeavours to reach agreement”). Sąd Apelacyjny w sprawie „Little v Courage Ltd.” [1995] 70 P&CR 469 – stwierdził, między innymi – „(…) an undertaking to use one’s best endeavours to agree is no different from an undertaking to agree, to try to agree or to negotiable with a view to reaching agreement, all are equally uncertain and incapable of giving rise to enforceable legal obligation” (za Lord Millett (J.). [tłum.” zobowiązanie do podjęcia wszelkich wysiłków do doprowadzenia do uzgodnienia (danej umowy), jest niczym innym jak zobowiązaniem do uzgodnienia, próby uzgodnienia lub prowadzenia negocjacji w celu zawarcia określonej umowy. Wszystkie tego typu zobowiązania są równie nie pewne i nie skutkujące w powstaniu wiążącego prawnie zobowiązania.”

    Odpowiedzialność deliktowa i umowy o wyłączność w listach intencyjnych

    Przytoczony już Lord Ackner (ze sprawy „Walford v Miles” [1992]), wspomniał bardzo znacząco, iż jakkolwiek postanowienia i oświadczenia woli zawarte w liście intencyjnym nie mogą, co do zasady, prowadzić do powstania jakichkolwiek roszczeń odszkodowawczych. To powyższe może nie dotyczyć sytuacji, w których jedna ze stron „Letter of Intent” złożyła w nim oświadczenie, które miały lub mogły mieć charakter zawinionego wprowadzenia w błąd drugiej strony listu („misrepresentation”, „statement made fraudulently or negligently”). Jeżeli więc, na przykład, stocznia w liście intencyjnym potwierdza swoją zdolność techniczno-operacyjną (w tym dostępność dokową) do realizacji projektu negocjowanego w ramach danego listu intencyjnego, w sytuacji, w której stocznia w istocie takich zdolności operacyjnych w ogóle nie posiada, to tego typu oświadczenie stanowić może, w świetle prawa angielskiego, tytuł do wystąpienia z pełnym roszczeniem odszkodowawczym z tzw. czynu niedozwolonego (roszczenie deliktowe, „in tort”). 

    W ramach listu intencyjnego (lub niekiedy w odrębnym dokumencie) strony prowadzące aktualnie negocjacje, w celu zwiększenia efektywności przedmiotowych negocjacji, zawierają tzw. umowę na wyłączność (tzw. „lockout agreement” zwany również „exclusively agreement” itp.). Zgodnie z takim porozumieniem, strony zobowiązują się, iż na czas prowadzenia rozmów i ustaleń, żadna ze stron nie będzie prowadziła negocjacji, w tym samym zakresie, z innymi podmiotami. Precedens „Walfard v Miles” [1992] 2 WLR 174, potwierdził, iż w świetle prawa angielskiego tego typu umowy będą wiążące prawnie, pod jednym wszak zasadniczym warunkiem „Lockout agreement” – is enforceable, but only, if the restriction on freedom to deal with third parties is expressly stated to apply for a specific period of time” [tłum. ”Umowa na wyłączność – jest wiążąca prawnie, ale tylko wówczas, jeżeli takie ograniczenie swobody kontraktowej ze stronami trzecimi jest wyraźnie przewidziane na określony czas”], (zob. również “Pitt v P.H.H. Asset Management Ltd.” [1994] 1 WLR 327).  

    Każda więc umowa o wyłączność, musi, dla swojej efektywności prawnej, określić ścisły, konkretny kalendarzowo termin, na który dana umowa, zastrzegająca wyłączność, jest zawarta. Ustalenie tego terminu w sposób „otwarty”, na przykład, przez określenie „reasonable period” itp. czyni ją niewiążącą prawnie.

    W przypadku, w którym strony zawarły wiążącą prawnie umowę o wyłączność i jedna ze stron tej umowy, dokonała jej naruszenia (przez rozpoczęcie równoległych negocjacji z podmiotem trzecim), wówczas strona poszkodowana może podjąć dwa typy działań prawnych. Z jednej strony, może wystąpić z roszczeniem odszkodowawczym z tytułu szkód, jakie poniosła z uwagi na zawinione działania drugiej strony (często zresztą, tego typu odszkodowanie jest już ściśle określone w samej umowie). Alternatywnie, może wystąpić do sądu o wydanie postanowienia zakazującego stronie naruszającej „lockout agreement”, kontynuację negocjacji z podmiotem trzecim (tzw. „injunction”). W obu przypadkach, może się to okazać bardzo dotkliwe prawnie i finansowo dla strony naruszającej umowę.  

    Marek Czernis – prawnik specjalizujący się w prawie morskim i kontraktach stoczniowych, od lat zajmujący się zagadnieniami związanymi z budową statków, żeglugą oraz odpowiedzialnością kontraktową w przemyśle okrętowym. Doradza armatorom i podmiotom przemysłu morskiego, łącząc praktykę prawną z dogłębną znajomością realiów rynku stoczniowego.