Niefortunny incydent w akcji antynarkotykowej Straży Przybrzeżnej USA

Podczas rutynowej operacji antynarkotykowej Straży Przybrzeżnej Stanów Zjednoczonych na wodach Karaibów, doszło do tragicznego zdarzenia. W wyniku interwencji, która miała miejsce w pierwszy dzień Nowego Roku, zginęła jedna osoba podejrzana o przemyt narkotyków.
Akcja rozpoczęła się, gdy zespół antynarkotykowy Straży Przybrzeżnej, operujący z pokładu okrętu Marynarki Wojennej USA, w nieujawnionej lokalizacji w pobliżu Dominikany, dostrzegł podejrzaną jednostkę. Podjęto pościg, lecz podejrzana łódź zignorowała nakazy zatrzymania się.
W tym celu do działań skierowano śmigłowiec z załogą Taktycznej Eskadry Interwencji Śmigłowców (HITRON) Straży Przybrzeżnej, zaokrętowany na pokładzie kutra i gotowy do natychmiastowej akcji. Załogi śmigłowców HITRON są wyszkolone w celu wykrywania podejrzanych jednostek, stosując zarówno strzały ostrzegawcze, jak i precyzyjny ostrzał silników łodzi, aby skutecznie je unieruchomić.
Niestety, po zatrzymaniu i wejściu na pokład podejrzanej jednostki, członkowie zespołu abordażowego stwierdzili, że jeden z podejrzanych doznał poważnych obrażeń. Mimo natychmiastowej pomocy medycznej i transportu do Republiki Dominikańskiej, mężczyzna zmarł z powodu odniesionych ran.
Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/po-co-polsce-marynarka-wojenna/
Porucznik komandor John W. Beal, rzecznik siódmego dystryktu Straży Przybrzeżnej, w swoim oświadczeniu podkreślił powagę sytuacji, zapewniając o prowadzeniu dokładnego śledztwa w celu wyjaśnienia okoliczności incydentu. Podkreślił również niebezpieczeństwo codziennych misji Straży Przybrzeżnej, która jako wiodąca agencja egzekwowania prawa morskiego w USA, często wykonuje operacje wysokiego ryzyka.
Mimo tragicznego zakończenia, operacja przyniosła wymierne efekty w walce z przemytem narkotyków. Dwóch przemytników zostało aresztowanych, a na pokładzie przejętej jednostki znaleziono 385 kg kokainy o wartości 11 mln dolarów. Śmierć podejrzanego rzuca jednak cień na skuteczność procedur operacyjnych Straży Przybrzeżnej i stawia pytania o zasadność stosowania takich metod w sytuacjach kryzysowych.
Autor: Mariusz Dasiewicz/US Coast Guard

Jeden komentarz
Dodaj komentarz
Francuski statek rybacki osiadł na skałach u wybrzeży w Irlandii

W niedzielę 14 grudnia francuski statek rybacki Fastnet w wyniku utraty napędu i trudnych warunków pogodowych osiadł na podłożu skalnym przy wejściu do portu Dingle w hrabstwie Kerry na południowo-zachodnim wybrzeżu Irlandii.
W artykule
Awaria napędu i wejście na skały przy Dingle
Do zdarzenia doszło krótko po opuszczeniu portu Dingle na południowo-zachodnim wybrzeżu Irlandii. Francuski statek rybacki Fastnet po awarii układu napędowego utracił zdolność manewrowania. Silny wiatr oraz wysoka fala uniemożliwiły utrzymanie kontrolowanego kursu, w efekcie czego jednostka została zniesiona w kierunku brzegu i weszła na skały w rejonie plaży Bínn Bán, kilka metrów poza osłoniętym akwenem portowym. Pozycja statku w strefie przyboju stwarzała ryzyko dalszych uszkodzeń konstrukcji kadłuba.
Akcja ratownicza, warunki pogodowe i dalsze działania
Na pokładzie Fastnet przebywało 14 członków załogi. Po zgłoszeniu sytuacji alarmowej irlandzkie służby ratownicze uruchomiły skoordynowaną akcję, którą prowadziło Valentia Marine Rescue Sub-Centre. Na miejsce skierowano śmigłowiec ratowniczy Rescue 115, samolot poszukiwawczo-ratowniczy oraz jednostki nawodne Royal National Lifeboat Institution i lokalnej straży przybrzeżnej. Załogę podjęto bezpośrednio z pokładu jednostki przy użyciu wciągarki pokładowej śmigłowca irlandzkiej Straży Przybrzeżnej Rescue 115. Wszyscy rybacy zostali następnie bezpiecznie dostarczeni na ląd.
W rejonie zdarzenia panują trudne warunki pogodowe. Met Éireann wydał ostrzeżenia dla hrabstw Cork i Kerry, wskazując na intensywne opady, wzburzone morze oraz podwyższone ryzyko niebezpieczeństwa dla staków znajdujących się na tych wodach. Równolegle prowadzone są działania związane z oceną stanu technicznego kadłuba Fastnet oraz monitoringiem potencjalnego wycieku paliwa. Na obecnym etapie służby nie potwierdziły wystąpienia wycieku paliwa do pobliskich wód. Jednostka pozostaje pod obserwacją, a jej stan techniczny jest oceniany.











Czyli biedne chłopaki z Dominikany chcieli zarobić na 'białej mące’, (przyczyniając się pośrednio i bezpośrednio do niszczenia życia setkom ludzi – bo mieli przy sobie tylko 385 kg koki), ale to ci źli ludzi z giwerami, co jednego odstrzelili – i to przez przypadek (sic!) trzeba teraz sądzić. Bravo panie us-autor.