Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Niedawno Rosja ogłosiła plany zwiększenia swojej potęgi morskiej poprzez wprowadzenie do służby okrętu podwodnego czwartej generacji Imperator Aleksander III o napędzie atomowym. Biorąc pod uwagę jego zdolności ofensywne, ekspansywny krok Moskwy może zmienić dynamikę w regionie.
Okręt podwodny Imperator Aleksander III jest konstrukcją bazującą na zmodernizowanym projekcie Boriej-A. Jednostkę zwodowano w ostatnich dniach 2022 roku i, według oficjalnych źródeł, jeszcze w tym roku dołączy do Floty Oceanu Spokojnego. Zważywszy na ofensywne możliwości okrętu w postaci pocisków balistycznych R-30 Buława (SS-NX-30 w klasyfikacji NATO), które mogą przenosić od 6 do 10 głowic termojądrowych, Imperator Aleksander III ma potencjał do znaczącego wpływu na równowagę sił w regionie.
Według informacji z rosyjskiego resortu obrony, okręt Imperator Aleksander III należy do jednostek czwartego pokolenia, wykorzystujących zaawansowane rozwiązania konstrukcyjne. Wyróżnia się on mniejszym poziomem hałasu, precyzyjniejszymi systemami manewrowania i stabilizacji głębokości oraz zaawansowanymi systemami zarządzania uzbrojeniem.
Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/triumf-navantia-pomyslne-testy-systemu-aip-dla-s-80/
Realizacja projektu okrętów podwodnych czwartej generacji serii Boriej/Boriej-A (proj. 955/955A) ma na celu zapewnienie skuteczności strategicznych jednostek w dwóch głównych rosyjskich flotach – Północnej oraz Oceanu Spokojnego. Do tej pory Rosyjska Flota Wojenna została wzbogacona o trzy okręty z proj. 955 Boriej – takie jak Jurij Dołgorukij, Aleksandr Niewskij i Władimir Monomach, które zostały wprowadzone do służby w latach 2013-2014. Kolejne trzy jednostki z ulepszonej serii – Kniazʹ Władimir, Kniaz’ Oleg i Gienieralissimus Suworow – zostały oddane do użytku odpowiednio w dniach 12 czerwca 2020 r., 21 grudnia 2021 r. i 29 grudnia 2022 r. Pierwsze okręty z tej serii zostały przydzielone do Floty Północnej, podczas gdy kolejne jednostki służą we Flocie Oceanu Spokojnego.
Takie działania Rosji, zwłaszcza w kontekście trwającego konfliktu na Ukrainie, wywołują obawy wśród państw członkowskich NATO oraz innych krajów sąsiadujących z Rosją. Wzmocnienie floty podwodnej może być postrzegane jako kolejny krok w kierunku zwiększenia dominacji Rosji w regionie i demonstracji jej zdolności do prowadzenia operacji militarnej na dużą skalę.
Ten ruch Rosji w zakresie wzmocnienia potencjału morskiego przybiera na sile w cieniu wojny na Ukrainie, skupiając uwagę świata na jej rosnących ambicjach militarnych. Wprowadzenie okrętu Imperator Aleksander III do służby jest niewątpliwie strategicznym posunięciem, które może wpłynąć na decyzje i politykę sąsiadujących krajów.
Autor: Mariusz Dasiewicz


Podczas wczorajszych obchodów Narodowego Święta Niepodległości, gdy na lądzie trwały oficjalne uroczystości, koncerty i parady, część sektora morskiego – w trakcie codziennej pracy – uczciła ten dzień cicho, lecz znacząco.
W artykule
Załoga statku instalacyjnego Wind Osprey, pracująca tego dnia na polu Baltic Power – pierwszej morskiej farmie wiatrowej budowanej u polskich wybrzeży – wywiesiła biało-czerwoną flagę i wykonała pamiątkowe zdjęcie na tle żurawia stawiającego kolejne elementy turbiny. Symboliczny, niemal intymny gest – wyrażający nie tylko szacunek dla historii, lecz także świadomość, że właśnie tam, na tej platformie pracy, tworzy się realna niezależność energetyczna państwa.
Nie był to zresztą jedyny biało-czerwony akcent w otwartym morzu. Także załoga platformy wiertniczej należącej do Orlen Petrobaltic postanowiła 11 listopada zaznaczyć swoją obecność w narodowym święcie. Wśród konstrukcji offshore, z tłem żurawi i świateł eksploatacyjnych, rozciągnęli flagę państwową – wielką, wyraźną, wyeksponowaną. Bez zbędnych słów. Tylko ludzie, stal i barwy. Nie da się tego odebrać inaczej jak jednoznaczny komunikat: tu też jest Polska.

🔗 Czytaj też: Narodowe Święto Niepodległości 2025: cała Polska w biało-czerwonych barwach
Z kolei w halach produkcyjnych PGZ Stoczni Wojennej 11 listopada nie był dniem wolnym. Ale hala kadłubowa, w której powstają kluczowe dla Marynarki Wojennej fregaty z programu Miecznik, po raz drugi z rzędu rozświetliła się w biało-czerwonych barwach Brama ma ponad 40 metrów wysokości i powierzchnię dwóch boisk do koszykówki.. Prosty, czytelny gest – a jednocześnie wyrazisty sygnał, że także w zakładzie stoczniowym święto może być obecne. Jako znak szacunku, jako dowód zaangażowania, jako przypomnienie, że bezpieczeństwo państwa buduje się nie tylko w politycznych deklaracjach, ale przede wszystkim w stoczniowej hali – przy spawaniu, planowaniu i pracy zmianowej.
To wszystko układa się w szerszy obraz – nie jednorazowego zrywu, lecz wieloletniego procesu. Polskie społeczeństwo stopniowo budzi się z letargu lat 90., kiedy 11 listopada był dla wielu dniem wolnym od pracy – bez treści. Coraz więcej ludzi – zarówno na lądzie, jak i na morzu – rozumie dziś, że niepodległość to nie hasło na transparencie, lecz konkret: odpowiedzialność, praca, wspólnota.
Wczoraj w całym kraju tysiące ludzi przyszły na obchody – nie dla kamer, lecz dla siebie nawzajem. Rodziny z dziećmi, seniorzy, młodzież – wszyscy z biało-czerwoną flagą w ręku. Bez scenariusza, ale z przekonaniem. Udowadniając tym samym, że patriotyzm jest dla nich czymś realnym i ważnym.
Biorąc pod uwagę mój wiek i pamiętając, jak wyglądały te obchody dwadzieścia lat temu – często pełne napięcia, nierzadko przysłonięte przez kontrowersje i polityczne podziały – trudno nie zauważyć, jak wiele się zmieniło. Przez lata 11 listopada bywał świętem trudnym – zawłaszczanym, prowokowanym, odzieranym z godności przez hałas, skrajności i medialny przekaz, który z patriotyzmu czynił temat wstydliwy albo kontrowersyjny. Wielu ludzi, zwłaszcza młodych, trzymało się od tego dnia z daleka.Nie z braku szacunku, lecz z niechęci do uczestniczenia w wydarzeniach, przy których zbyt często pojawiały się zamieszki podsycane przez skrajne grupy i osoby traktujące święto instrumentalnie. Prowokacje przykrywały sens tego dnia, a odpowiedzialność próbowano przerzucać na organizatorów.
🔗 Czytaj też: Dzień Niepodległości: Powrót ORP Gen. K. Pułaski do Portu Wojennego w Gdyni
Dziś ten obraz na szczęście się się zmienił. Świętowanie w Narodowy Dzień Niepodległości staje się spokojniejsze, bardziej oddolne. Coraz częściej 11 listopada nie oznacza już podziału – tylko wspólnotę przeżywaną lokalnie: na ulicy, w hali stoczniowej, na platformie morskiej, wśród znajomych z pracy czy sąsiadów z dzielnicy. Święto odzyskuje naturalny sens. I właśnie to daje nadzieję, że dojrzewamy – jako społeczeństwo, jako państwo, jako wspólnota.
Polska dojrzewa. Coraz mniej wstydu przed biało-czerwoną, coraz więcej zwykłej dumy z Orła w koronie na piersi i bandery na maszcie. Coraz więcej osób szuka sensu w patriotyzmie – nie w deklaracjach, lecz w działaniu: w pracy zmianowej, w salucie banderowym, w odśpiewaniu „Mazurka Dąbrowskiego” w miejscach, gdzie bije polskie życie – od portów po najmniejsze miejscowości. Mimo wieloletniej polaryzacji wielu z nas widzi dziś w barwach narodowych nie pretekst do sporu, lecz powód, by stanąć obok siebie. Coraz bardziej widać zmęczenie podziałami, które latami zatruwały wspólnotę. Narasta potrzeba spokoju, normalności, gestu bez ideologii – flagi wywieszonej na burcie, znicza zapalonego na nabrzeżu, krótkiego „cześć i chwała” szeptanego pod nosem. Właśnie w takich drobnych znakach odradza się polskość: bez zadęcia, z godnością.
To już nie patos, ale dojrzewanie. Do tego, że polskość nie musi być głośna, by być prawdziwa. I że Bałtyk nie jest tylko horyzontem – staje się przestrzenią, w której Święto Niepodległości wybrzmiewa pełnym głosem. Czasem w huku salwy, czasem w ciszy – ale zawsze z godnością.