Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Kitesurfing – wiatr, fala i latawiec, które dają więcej niż się spodziewasz

Dwa dni temu, 21 marca, w końcu powitaliśmy kalendarzową wiosnę. Słońce nieśmiało zagląda przez okna, dni stają się dłuższe, a ludzie – choć jeszcze w kurtkach – już myślą o wakacjach. Bałtyk? Czemu nie. Coraz więcej z nas ciągnie nad wodę nie tylko po opaleniznę, lecz po emocje. Najlepiej – na fali. A dokładniej: na desce, z latawcem w dłoni, wiatrem na twarzy i falą pod stopami.

Kitesurfing – jeszcze dekadę temu sport z egzotycznych pocztówek – dziś rozkłada się na piasku polskich plaż jak namiot letniej przygody. Chciałem zrozumieć, dlaczego ten sport budzi tyle entuzjazmu, więc… zanurzyłem się w sieci i trafiłem na historie, które zasługują, by wyjść poza ekran telewizorów.

Bałtyk, wiatr i latawce. Brzmi nierealnie? A jednak

Kiedy ktoś mówi „kitesurfing”, przed oczami ukazują się raczej Hawaje, plaże Dominikany albo klify Portugalii. Słońce, ciepła woda, egzotyka. A Bałtyk? Zimny, kapryśny, bez wielkich fal. Wydaje się, że to nie ta liga. A jednak – latem, na naszych plażach, można zobaczyć dziesiątki kolorowych latawców łopoczących na niebie. Deski tną wodę, a ludzie – dosłownie – uczą się latać. I to nad Bałtykiem właśnie.

Zacząłem się zastanawiać, co ich tu ciągnie. Dlaczego wybierają wiatr, zamiast spokoju i leżaka. Dlaczego, zamiast patrzeć na fale z brzegu, wolą się z nimi zmierzyć. Szukając odpowiedzi, trafiłem na kilka historii. Proste, bez zadęcia – ale poruszające. Opowiadały o ludziach, którym kitesurfing zmienił coś więcej niż tylko sposób spędzania urlopu. Dla niektórych była to terapia. Dla innych – przełom, który odmienił ich życie.

Ale zanim opowiem, co znalazłem – wróćmy na chwilę do początku. Bo żeby zrozumieć, czym dziś jest ten sport, warto wiedzieć, od czego się zaczęło. I jak to się stało, że latawce dotarły aż nad Bałtyk.

Historia z wiatrem – jak to się wszystko zaczęło

Mało kto wie, że korzenie kitesurfingu sięgają aż XII wieku. W Chinach i Indonezji rybacy wykorzystywali latawce do napędzania łodzi – prosta, sprytna idea, która po wiekach ewoluowała w coś zupełnie nowego. Współczesny kitesurfing narodził się dopiero w 1977 roku, czyli… wtedy, gdy ja przyszedłem na świat ?. To właśnie wtedy holenderski wynalazca, Gijsbertus Adrianus Panhuise, opatentował pomysł napędzania deski przy użyciu latawca przypominającego spadochron.

Prawdziwy przełom przyszedł jednak w latach 80-tych, gdy pojawiły się pierwsze nadmuchiwane latawce – dzięki pracy braci Legaignoux i Dave’a Culpa. Od tego momentu wszystko przyspieszyło. Sprzęt stawał się coraz lepszy, bezpieczniejszy i bardziej dostępny.

W Polsce pierwsze ślady kitesurfingu pojawiły się w 1999 roku, kiedy to w Chałupach powstała pierwsza szkoła tej dyscypliny. Od tamtej pory dużo się zmieniło. Dziś nad Bałtykiem działają dziesiątki szkółek, a tysiące osób – tych młodszych i starszych – czekają na sprzyjający wiatr, by wypłynąć i choć na chwilę oderwać się od codzienności. Bo kitesurfing to nie tylko sport. To sposób na wolność, który łączy ludzi niezależnie od wieku, miejsca czy doświadczenia.

Kitesurfing – chwila, która zatrzymała drżenie

Ta historia zatrzymała mnie na dłużej. Prosta scena na włoskiej plaży, wiatr znad morza i chłopiec, który zazwyczaj nie mógł liczyć na spokój własnego ciała. Parkinson – choroba, która sprawia, że każdy ruch wymaga walki, że ciało drży nawet wtedy, gdy bardzo chce być spokojne.

Podczas specjalnej sesji tandemowej z instruktorem chłopiec stanął na desce. Obok – latawiec, szum fal i… coś się wydarzyło. Jego ciało, napięte i niespokojne, zaczęło się wyciszać. Drżenie ustało. Na chwilę zniknęła choroba, a w jej miejsce pojawiła się lekkość. Skupił się tylko na wodzie, wietrze i sterowaniu. „To było jak dotyk wolności” – opisał tę chwilę Andrea Zapariello, który ze zdumieniem obserwował wszystko z brzegu.

Dla chłopca to nie był zwykły dzień. To była chwila, która pokazała, że można inaczej. Że mimo choroby można poczuć siłę, radość i spokój. Taka jedna sesja potrafi zostawić ślad na długo – w ciele, ale i w głowie. Kitesurfing, choć jest sportem, staje się w takich momentach czymś więcej. Formą terapii. Przełamaniem strachu. Zmianą spojrzenia.

Czasem wystarczy impuls – wiatr w skrzydle, ślizg po wodzie – by poczuć, że naprawdę się żyje.

300 kilometrów wolności – historia Anny Pałki

Kolejna historia, która zasługuje na uwagę, to opowieść Anny Pałki. Zamiast biurka – plaża. Zamiast korków – wiatr. Pewnego dnia postanowiła odwrócić swój świat do góry nogami. Zrezygnowała z miejskiego życia i wybrała codzienność, w której najważniejsze są fale, przestrzeń i słońce. I choć brzmi to jak kadr z filmu, jej historia wydarzyła się naprawdę – i nadal się dzieje.

Dziś Anna uczy kitesurfingu, podróżuje, prowadzi swoją markę sportowej odzieży dla kobiet. Ale zanim stanęła mocno na nogach – a raczej na desce – pokonała trasę, której nie powstydziłby się żaden zawodowiec. W 2018 roku, jako pierwsza kobieta na świecie, ukończyła wyzwanie „Iron Macho” – przepływając 300 kilometrów wzdłuż wybrzeża Brazylii. Cztery dni z wiatrem, falami i własną wytrzymałością. Noclegi w rybackich wioskach, plecak z prowiantem na grzbiecie, deska jako środek transportu i… wolność jako nagroda.

Wiatr, który buduje odwagę

Dla niej nie chodzi jednak o rekordy. Największy sukces? Gdy kursantki dzwonią po kilku dniach nauki i mówią: „Wiesz, Anna… coś się we mnie zmieniło. Odważyłam się zrezygnować z pracy. Dzięki kitesurfingowi poczułam, że mogę więcej.”

Bo ten sport to nie tylko praca całym ciałem i kontrola nad wiatrem. To moment, w którym człowiek zaczyna ufać sobie – i odpuszcza to, co zbędne. Ania mówi o tym w prosty sposób: „Kitesurfing to dziki zryw wolności”. I trudno się z nią nie zgodzić, patrząc na tych, którzy po kilku dniach na wodzie już wiedzą, że wrócą. Po więcej emocji. Po więcej siebie.

Bałtyk z latawcem – wiatr, który niesie Cię na fali

Nie mamy nad Bałtykiem fal jak na Hawajach. I może to dobrze. Bo kitesurfing nie potrzebuje wysokich fal – potrzebuje wiatru i przestrzeni, których nad naszym morzem nie brakuje. Rewa, Hel, Jastarnia, Chałupy – te miejsca już dziś tworzą mapę polskiego kitesurfingu, przyciągając nie tylko zapaleńców, ale i tych, którzy chcą spróbować czegoś nowego.

Z roku na rok przybywa szkół, sprzęt jest coraz lepszy, a społeczność – coraz większa. Bałtyk, choć inny niż ocean, ma w sobie to coś. Daje pole do działania, do nauki, do odkrycia siebie. I do tego, by po prostu odpłynąć – choćby na chwilę.

Nie trzeba być zawodowcem. Ani mieć żelaznej kondycji. Każdy może spróbować.

Być może właśnie tego lata to Ty staniesz na desce, złapiesz drążek i poczujesz wiatr, który unosi nie tylko latawiec. Unosi też myśli. I pozwala poczuć wolność, której na co dzień tak bardzo brakuje.

A jeśli trafisz na sprzyjające warunki, może właśnie nad Bałtykiem napiszesz swoją historię z wiatrem na twarzy i falą pod deską? Czasem wystarczy jeden ślizg po wodzie, by zrozumieć, czym naprawdę jest kitesurfing.

Autor: Mariusz Dasiewicz

https://portalstoczniowy.pl/category/turystyka-morska/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Narodowe Święto Niepodległości 2025: cała Polska w biało-czerwonych barwach

    Narodowe Święto Niepodległości 2025: cała Polska w biało-czerwonych barwach

    Wczoraj, w blasku listopadowego świtu, Polska obudziła się w wyjątkowym nastroju. Ulice miast, miasteczek i wsi wypełniły się ludźmi, którzy – niezależnie od poglądów – wyszli, by razem oddać hołd tym, którzy przed ponad wiekiem wywalczyli wolność. 11 listopada, najważniejsze polskie święto narodowe, ponownie stało się symbolem jedności, wspólnoty i tradycji, przypominając, że mimo różnic potrafimy świętować razem to, co najcenniejsze – niepodległość.

    Obchody 11 listopada – Polska zjednoczona w bieli i czerwieni

    Tegoroczne obchody miały szczególny charakter – zarówno w stolicy, jak i w miastach nadmorskich, gdzie obecność Marynarki Wojennej RP nadała im symboliczny, morski wymiar. W całym kraju rozbrzmiewały dźwięki orkiestr wojskowych, syren okrętowych i patriotycznych pieśni. W Gdańsku tłumy mieszkańców przeszły w barwnej paradzie nad Motławą, w Gdyni odbyła się uroczystość na Skwerze Kościuszki, a w Świnoujściu żołnierze 8. Flotylli Obrony Wybrzeża wraz z mieszkańcami wzięli udział w Mszy Świętej i kawaleryjskim pikniku.

    Kulminacyjnym punktem obchodów pozostała Warszawa, gdzie tysiące Polaków – z prezydentem na czele – uczestniczyły w Marszu Niepodległości, który w tym roku po raz pierwszy odbył się w atmosferze pełnego spokoju i jedności.

    Gdańsk – największa parada i wspólne świętowanie nad Motławą

    Wczoraj w Gdańsku odbyły się jedne z najbardziej uroczystych obchodów Narodowego Święta Niepodległości w kraju. Miasto, od wieków symbol wolności i niezależności, ponownie wypełniło się biało-czerwonymi barwami. Główne wydarzenie – Parada Niepodległości – zgromadziło kilkadziesiąt tysięcy uczestników, wśród których znaleźli się mieszkańcy, harcerze, uczniowie oraz grupy rekonstrukcyjne. Kolumna wyruszyła z ulicy Podwale Staromiejskie i przeszła przez serce miasta, mijając Podmłyńską, Targ Drzewny i Długi Targ, by zakończyć marsz pod Zieloną Bramą, gdzie wspólnie odśpiewano hymn narodowy.

    Tegoroczna parada miała wyjątkowy charakter – nie tylko jako manifestacja pamięci o przeszłości, lecz także jako znak społecznej jedności. Wzdłuż trasy powiewały tysiące flag, a wśród uczestników widoczne były całe rodziny z dziećmi, seniorzy, uczniowie i przedstawiciele różnych środowisk. W wydarzeniu uczestniczył także premier Donald Tusk, który w swoim wystąpieniu podkreślił, że niepodległość jest wspólnym dobrem wszystkich Polaków, niezależnie od poglądów i różnic.

    Rocznica niepodległości, dzień 11 listopada, to jest cud zjednoczenia w 1918 roku, wymodlony przez naszych wieszczów – powiedział premier.

    Ze sceny przemawiała również prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, która przypomniała, że pod biało-czerwoną flagą jest miejsce dla każdego. Po oficjalnych wystąpieniach na Długim Targu rozpoczął się koncert pieśni patriotycznych, który był zwieńczeniem uroczystości w centrum miasta. Gdańsk rozświetliły biało-czerwone iluminacje, a uczestnikom rozdawano flagi i kotyliony. Atmosfera była podniosła, lecz pełna radości i wspólnoty. Gdańsk po raz kolejny pokazał, że świętowanie niepodległości może być nie tylko uroczyste, ale i obywatelskie – zakorzenione w lokalnej tożsamości, otwarte na wszystkich, którzy czują więź z Polską i jej historią.

    Gdynia – serce morskich obchodów Narodowego Dnia Niepodległości

    Wczoraj Gdynia, stolica polskiej Marynarki Wojennej, stała się jednym z głównych punktów obchodów Narodowego Święta Niepodległości na Pomorzu. Na Skwerze Kościuszki odbyła się uroczysta zbiórka z udziałem kompanii reprezentacyjnej, orkiestry wojskowej i załóg okrętów. W powietrzu rozbrzmiewały syreny okrętowe, a z nabrzeża powiewały bandery – symbole morskiej tradycji i dumy.

    W samo południe odczytano apel pamięci, po czym delegacje złożyły wieńce pod Pomnikiem Polski Morskiej. W uroczystościach uczestniczyli marynarze, kombatanci, przedstawiciele władz samorządowych oraz mieszkańcy, którzy – jak co roku – przyszli całymi rodzinami. Na Oksywiu odprawiono mszę świętą w intencji Ojczyzny, a w Porcie Wojennym można było zwiedzić udostępnione okręty Marynarki Wojennej, w tym jednostki 3. Flotylli Okrętów.

    Zgodnie z marynarskim ceremoniałem, z pokładu okrętu-muzeum ORP Błyskawica oddano salut świąteczny złożony z 21 wystrzałów armatnich – najwyższą formę wojskowych honorów, zarezerwowaną dla najważniejszych świąt państwowych i głów państw. Huk salutu rozległ się nad portem punktualnie o godzinie 14:00, przypominając, że wolność ma także swój morski dźwięk – donośny i dumny.

    Gdynia od lat podtrzymuje tradycję obchodów w duchu marynarskiej dyscypliny i patriotycznego umiaru. Wczoraj również nie zabrakło momentów wzruszenia – zwłaszcza gdy orkiestra wojskowa odegrała Hymn do Bałtyku, a uczestnicy wspólnie odśpiewali Mazurek Dąbrowskiego. To miasto, w którym niepodległość pachnie solą i wiatrem, a pamięć o tych, którzy tworzyli Polskę morską, wciąż pozostaje żywa.

    Sopot – świętowanie z historią w tle

    Sopot, choć znany głównie z nadmorskiego spokoju i kultury, wczoraj również dołączył do wspólnego świętowania Narodowego Święta Niepodległości. Miasto udekorowano biało-czerwonymi flagami, a obchody rozpoczęły się o świcie morskim „Skokiem Niepodległości” oraz Sopockim Biegiem Niepodległości, który wystartował z molo. Następnie ulicami miasta przejechała parada zabytkowych samochodów, wozów strażackich i rowerzystów, kończąc swój przejazd przy muszli koncertowej.

    W samo południe na Skwerze Kuracyjnym sopocianie wspólnie odśpiewali hymn państwowy, po czym odbył się koncert pieśni patriotycznych w wykonaniu młodych artystów z Młodzieżowego Domu Kultury. Na scenie zaprezentowały się zespoły dziecięce i młodzieżowe, a wśród publiczności panowała radosna, rodzinna atmosfera. Wieczorem w kościele św. Jerzego odprawiono mszę świętą w intencji Ojczyzny, po której uczestnicy przeszli pod Pomnik Martyrologii Mieszkańców Sopotu, gdzie odbył się apel i złożono wieńce z udziałem asysty honorowej Marynarki Wojennej RP.

    Sopockie obchody, choć skromniejsze niż w Gdańsku czy Gdyni, miały wyjątkowy klimat – łączyły refleksję z radością, sport z tradycją, a sztukę z historią. W takich chwilach widać, że Święto Niepodległości to nie tylko defilady i przemarsze, lecz także wspólne gesty, pieśni i pamięć – to, co naprawdę buduje wspólnotę.

    Świnoujście – marynarska duma i Kawaleryjski Piknik Niepodległości

    Wczoraj Świnoujście – portowe miasto o silnych tradycjach wojskowych – stało się jednym z najbardziej widowiskowych punktów tegorocznych obchodów Narodowego Święta Niepodległości. Uroczystości rozpoczęła msza święta w Kościele Garnizonowym, po której ulicami miasta przeszedł uroczysty przemarsz z udziałem żołnierzy 8. Flotylli Obrony Wybrzeża, kompanii honorowych, orkiestry wojskowej, władz lokalnych i mieszkańców. Nad kolumną powiewały biało-czerwone flagi, a na czele niosiono wojskowe sztandary – symbol ciągłości i wierności tradycji.

    Następnie pod Pomnikiem Bohaterom Walki o Niepodległość Rzeczypospolitej odbyła się oficjalna ceremonia z udziałem asysty honorowej Marynarki Wojennej RP. Złożono wieńce, oddano salwę honorową, a orkiestra wojskowa wykonała wiązankę pieśni patriotycznych. Wśród uczestników panował nastrój skupienia i dumy – marynarze, harcerze i mieszkańcy wspólnie oddali hołd tym, którzy walczyli o wolną Polskę.

    Kulminacyjnym punktem obchodów był Kawaleryjski Piknik Niepodległości, zorganizowany przez żołnierzy 8. FOW. Wydarzenie odbyło się w duchu rodzinnego święta – z pokazami sprzętu wojskowego, przejażdżkami konnymi, rekonstrukcjami i wspólnym biesiadowaniem. Piknik przyciągnął tłumy mieszkańców i turystów, a jego atmosferę najlepiej oddał wpis Marynarki Wojennej RP: 

    Dziękujemy wszystkim uczestnikom za wspólne świętowanie i niezwykłą atmosferę!

    Ten żywy obraz wspólnoty – żołnierzy, dzieci i rodzin – stał się symbolicznym podsumowaniem całego dnia: niepodległość można świętować z powagą, ale i radością, w duchu wspólnoty i wdzięczności wobec historii.

    Warszawa – kulminacyjny moment obchodów narodowych

    Wczoraj Warszawa, jak co roku, ponownie stała się sercem Polski – miejscem, w którym symbolicznie spotkały się wszystkie pokolenia, poglądy i tradycje. To tu, w stolicy, odbyły się centralne uroczystości Narodowego Święta Niepodległości, stanowiące kulminacyjny punkt obchodów w całym kraju. Na Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego zgromadzili się mieszkańcy stolicy, przedstawiciele władz państwowych, wojska oraz liczne delegacje z całej Polski.

    W południe, w asyście kompanii reprezentacyjnej Wojska Polskiego, odbyła się uroczysta zmiana warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Prezydent Karol Nawrocki w swoim wystąpieniu przypomniał, że niepodległość nie jest dana raz na zawsze, lecz wymaga codziennej troski i pracy.

    Wolność nie jest stanem, który można zachować bez wysiłku. Wolność wymaga ofiary, mądrości i jedności – niezależnie od różnic, które dzielą nas na co dzień” – mówił.

    W jego przemówieniu wybrzmiała myśl o potrzebie wspólnoty i odpowiedzialności za państwo – słowa szczególnie aktualne w czasach napięć międzynarodowych.

    Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zwrócił z kolei uwagę na znaczenie służby wojskowej w utrzymaniu pokoju i suwerenności.

    Współczesny patriotyzm to nie tylko pamięć o przeszłości, ale i codzienne wzmacnianie bezpieczeństwa Polski – podkreślił, odnosząc się do rosnącej roli Sił Zbrojnych RP w strukturach NATO.

    Po oficjalnych uroczystościach na Placu Piłsudskiego rozpoczął się Marsz Niepodległości, który tradycyjnie wyruszył o godzinie 14:00 spod ronda Dmowskiego. Kolumna, licząca według danych policji około 120 tysięcy uczestników, przeszła Alejami Jerozolimskimi, przez Most Poniatowskiego, aż na błonia przy Stadionie Narodowym. Tegoroczny marsz przebiegł wyjątkowo spokojnie – po raz pierwszy od wielu lat nie odnotowano żadnych incydentów ani zamieszek. Jak zauważył marszałek Krzysztof Bosak, jeden z organizatorów wydarzenia, była to „najbardziej spokojna edycja marszu w historii”.

    To dowód, że Polacy potrafią świętować w sposób godny, bez podziałów i agresji. Patriotyzm nie musi dzielić – może łączyć – mówił.

    Tegoroczne obchody w stolicy miały wymiar wyjątkowy również z innego powodu. Po raz pierwszy od wielu lat w Marszu Niepodległości uczestniczył urzędujący Prezydent RP – Karol Nawrocki. Dotąd głowy państwa brały udział głównie w oficjalnych uroczystościach państwowych na Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego, zachowując dystans wobec społecznego wymiaru święta. Tym razem prezydent przeszedł wśród uczestników marszu z biało-czerwoną flagą w dłoni, symbolicznie łącząc instytucję państwa z obywatelską formą świętowania. Wydarzenie to miało wymiar nie tylko historyczny, lecz także społeczny – po raz pierwszy od lat Marsz Niepodległości stał się przestrzenią wspólnoty, a nie podziału. Obecność głowy państwa podkreśliła, że patriotyzm nie jest własnością żadnej ze stron sporu politycznego, lecz wspólnym dobrem wszystkich Polaków.

    11 Listopada – jedność, wspólnota i tradycja w całym kraju

    Wieczorem, na błoniach Stadionu Narodowego, odbył się koncert „Niepodległa – wspólne śpiewanie”, podczas którego wybrzmiały najpiękniejsze polskie pieśni patriotyczne – od „Roty” po „Niepodległą, niepokorną”. Wystąpili artyści reprezentujący różne style muzyczne, a publiczność – kilka tysięcy osób – śpiewała wspólnie z nimi. Całość zwieńczył pokaz iluminacji i biało-czerwony spektakl dronów nad Wisłą.

    Warszawa po raz pierwszy od dawna przeżyła 11 listopada w atmosferze spokoju i jedności. Bez incydentów, bez podziałów – za to z dumą, refleksją i poczuciem wspólnoty. Dla wielu uczestników był to najbardziej symboliczny moment dnia, pokazujący, że mimo różnic potrafimy razem świętować to, co dla nas najważniejsze – wolność.

    Tegoroczne obchody pokazały, że Narodowe Święto Niepodległości to nie tylko data w kalendarzu, lecz żywa tradycja łącząca pokolenia. Od gór, przez Mazowsze, po Trójmiasto – wszędzie dominowało poczucie wspólnoty, dumy i narodowej ciągłości. W takich chwilach widać najpełniej, czym jest polska jedność, wspólnota i tradycja.