Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Nowi gracze na rynku Morskiej Energetyki Wiatrowej w Europie

Polska nie jest jedynym krajem w Europie, który zamierza w najbliższych latach rozwijać morską energetykę wiatrową. Podobne plany mają m.in. Hiszpania, Irlandia, Portugalia i Włochy. Kraje te z różnych względów w ograniczonym stopniu inwestowały w offshore wind, ale w najbliższych latach planują znacząco wykorzystać potencjał tego sektora. 

Ostatnie zmiany w globalnym krajobrazie energetycznym mają znaczący wpływ na kształtowanie krajowych koncepcji w zakresie wycofywania się z użycia paliw kopalnych. Rozwijanie odnawialnych źródeł energii stało się priorytetem największych państw świata, a także częścią strategii Unii Europejskiej. Celem Europejskiej Strategii Morskiej Energetyki Odnawialnej jest osiągnięcie 300 GW mocy zainstalowanej w offshore wind do 2050 roku.

Do 2040 roku morska energetyka wiatrowa ma być podstawowym źródłem energii elektrycznej w Europie. W poprzednich artykułach z tego cyklu przybliżyliśmy, jak rozwija się offshore wind w krajach takich jak Wielka Brytania, Dania, Holandia oraz Niemcy, które są europejskimi liderami w tym zakresie. Wiele innych krajów, które nie były aktywne w sektorze morskiej energetyki wiatrowej, planuje bardzo dynamicznie rozwinąć ten rynek w najbliższych latach. 

Wynika to przede wszystkim z konieczności podjęcia stosunkowo pilnych działań, aby osiągnąć unijne cele neutralności klimatycznej. W wielu krajach, w tym w Polsce, na przestrzeni ostatnich lat intensyfikowano pracę w zakresie przygotowania warunków legislacyjnych prawa związanego z rozwojem MFW. W niektórych krajach – m.in. we Włoszech, projekty Morskiej Energetyki Wiatrowej były wstrzymywane z powodu braku przejrzystych przepisów środowiskowych.

Unijna transformacja energetyczna daje także większe możliwości w zakresie częściowych dofinansowań projektów OZE. W przypadku polskiego offshore wind unijne wsparcie będzie udzielone w formie tzw. dwustronnego kontraktu różnicowego, który zakłada dopłaty dla farm wiatrowych w przypadku, gdy cena rynkowa energii elektrycznej spada poniżej ceny referencyjnej. W maju ubiegłego roku Komisja Europejska zatwierdziła polski system wsparcia (o łącznej wartości 22,5 mld euro) dla morskich farm wiatrowych.

Istotne znaczenie ma także postęp technologiczny w sektorze offshore wind – przede wszystkim dotyczący „pływających” farm wiatrowych, czyli instalacji bez fundamentów. W Hiszpanii morska energetyka wiatrowa nie była praktycznie rozwijana do tej pory ze względu na zbyt dużą głębokość wód terytorialnych dla projektów ze stałymi fundamentami, które mogą być budowane do głębokości około 50 metrów. Pływające farmy wiatrowe nie mają takich ograniczeń, gdyż mogą pracować nawet na kilkusetmetrowych głębinach. Ograniczeniem jest jedynie możliwość przesyłu energii elektrycznej na ląd i sposób kotwiczenia do dna morskiego.

Oczywistym czynnikiem, który przyśpieszył decyzje wielu krajów o rozwoju morskiej energetyki wiatrowej, jest także wzrost ceny energii elektrycznej produkowanej w konwencjonalnych elektrowniach wykorzystujących gaz lub węgiel. Na przestrzeni ostatnich lat widzimy powiększającą się różnicę pomiędzy ceną energii elektrycznej produkowanej przez elektrownie wiatrowe a energią wytwarzaną przez tradycyjne elektrownie. Szacuje się, że energia elektryczna produkowana w instalacjach OZE jest około trzykrotnie tańsza. 

Hiszpańskie pływające farmy

W 2021 roku hiszpański rząd zatwierdził cel 3 GW dla pływających elektrowni wiatrowych do 2030 roku, co stanowi 40% europejskiego celu wynoszącego 7 GW. Mimo że Hiszpania jest istotnym graczem w zakresie rozwoju lądowej energetyki wiatrowej, kraj ten nie rozwijał projektów na morzu, co związane było ze wspomnianą wcześniej zbyt dużą głębokością wód terytorialnych. Realizując szereg projektów lądowych na początku XXI wieku, krajowe firmy stały się zaliczanymi do światowej czołówki producentami i deweloperami elektrowni wiatrowych. Warto nadmienić, że hiszpańskie firmy także aktywnie uczestniczą na rynku światowym jeśli chodzi o rozwiązania z obszaru technologii pływających farm wiatrowych. Spośród zidentyfikowanych technologii w skali globalnej około 26 proc. pochodzi z Hiszpanii.

Wraz z rozwojem technologii pływających farm wiatrowych, Hiszpania planuje uaktywnić się na rynku morskim. Jedną z pierwszych inwestycji w tym zakresie będzie projekt pływającej farmy wiatrowej u wybrzeży Wysp Kanaryjskich. Kraj ten posiada także rozwiniętą infrastrukturę portową oraz zaplecze logistyczne.

Warto także podkreślić, że jest także liderem w zakresie rozwiązań z obszaru pływających turbin wiatrowych.

Podobną strategię jak Hiszpanie obrali Portugalczycy, którzy planują w ciągu najbliższych pięciu lat zbudować morskie farmy wiatrowe o łącznej mocy 3-4 GW. Mowa tu również o pływających farmach wiatrowych, zlokalizowanych na wodach Oceanu Atlantyckiego. Portugalczycy mogą się już pochwalić pierwszym projektem tego typu, mianowicie, pływającą farmą wiatrową Windfloat Atlantic, o mocy nominalnej 25 MW, która została uruchomiona w połowie 2020 roku.

Pierwsza włoska MFW

Kolejnym krajem, który planuje rozwijać MFW w najbliższych latach są Włochy. Wyznaczonym celem jest osiągnięcie 900 MW do 2030 roku, jednakże krajowe stowarzyszenie ANEV od kilku miesięcy naciska rząd, aby zwiększyć ten cel do 5 GW (za sprawą pływających farm wiatrowych) do 2040 roku. 

Pod koniec kwietnia we Włoszech uruchomiono pierwszą morską farmę wiatrową o łącznej mocy 30 MW na bazie chińskich turbin. Projekt o nazwie Beleolico znajduje się na Morzu Śródziemnym w pobliżu miejscowości Taranto. Zainstalowanie pierwszej turbiny zajęło prawie 15 lat, co wynikało z bardzo skomplikowanego procesu uzyskania zgody środowiskowej. 

Z tych trzech krajów największy potencjał i doświadczenie wydają się mieć Hiszpania, co widoczne jest w ogłoszonych krajowych planach rozwoju morskiej energetyki wiatrowej na ich wodach. Także Hiszpanie zdecydowanie przodują, spośród tych krajów, w produkcji energii z lądowych farm wiatrowych. Niestety, pomimo doświadczenia na lądzie, w Hiszpanii jak do tej pory nie zainstalowano jednak ani jednej morskiej turbiny wiatrowej.

Rafał Żendarski, ekspert PGE Baltica, Starszy Kierownik ds. logistyki portowo-morskiej dla morskich farm wiatrowych

Nie dyskwalifikowałbym Włoch, gdzie niedawno zostały przetarte pierwsze szlaki ku rozwojowi morskiej energetyki wiatrowej. Mam na myśli powstanie 30 MW farmy u wybrzeży miejscowości Taranto – co ciekawe – na bazie turbin chińskiego producenta. Włosi niedługo uchwalą plany zagospodarowania swoich wód, co także usprawni procedury przyznawania nowych decyzji lokalizacyjnych. Portugalia może już się pochwalić pierwszą farmą pływającą o mocy 25 MW, więc także tutaj zdobyte już pierwsze doświadczenie może procentować w przyszłości. Z trzech opisywanych krajów Portugalia nie dość że posiada najkrótszą linię brzegową, to jeszcze głębokość okalających ją wód zdaje się faworyzować inwestycje w pływające farmy wiatrowe. Świadczy o tym przyjęty krajowy plan rozwoju morskiej energetyki wiatrowej, który przewiduje ok. 40 GW w pływających farmach wiatrowych i tylko ok 1,4 do 3,5 GW w farmach o fundamentach posadowionych w dnie morskim.

Rafał Żendarski, ekspert PGE Baltica, Starszy Kierownik ds. logistyki portowo-morskiej dla morskich farm wiatrowych

Potencjał Irlandii

Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu zakłada budowę u wybrzeży Irlandii 5 GW mocy zainstalowanej w morskiej energetyce wiatrowej do 2030 roku. Kluczowe dla realizacji tego planu ma być uruchomienie dwóch dużych farm wiatrowych – Codling (1,5 GW) oraz Moneypoint (1,4 GW). Pierwsza z nich ma być uruchomiona w 2027 roku. Druga zaś będzie realizowana w dwóch fazach – Moneypoint Offshore One (400 MW) oraz Moneypoint Offshore Two (ok. 1 GW) Warto podkreślić, że w przypadku Moneypoint mowa jest o pływającej farmie wiatrowej, która ma zostać uruchomiona w 2028 roku. 

Irlandczycy są bardzo zdeterminowani, aby wykorzystać potencjał Morza Irlandzkiego oraz Morza Celtyckiego, a także Oceanu Atlantyckiego w długoterminowej perspektywie. Krajowy rząd podkreśla także, że poprzez realizację dwóch powyższych projektów, wygenerowane zostanie około 1600 nowych miejsc pracy. Wielu ekspertów obawia się jednak, że z powodu braku odpowiednich regulacji wspierających rozwój projektów wiatrowych na morzu, realizacja tych projektów może się opóźnić. 

Irlandia w porównaniu do Wielkiej Brytanii niewiele dotychczas skorzystała ze swojej lokalizacji w związku z rozwojem morskiej energetyki wiatrowej. Przyczynę tego upatrywałbym w tym, że Wielka Brytania, jak już podkreślałem na łamach Portalu Stoczniowego, ma przewagę nad innymi za sprawą doświadczenia zdobytego w sektorze wydobycia ropy i gazu, a także ugruntowanymi procedurami. 

Rafał Żendarski, ekspert PGE Baltica, Starszy Kierownik ds. logistyki portowo-morskiej dla morskich farm wiatrowych

 Irlandia, mimo że otoczona wodami Oceanu Atlantyckiego, a także morzami Celtyckim i Irlandzkim, wydaje się być jeszcze nie w pełni gotowa na rozwój morskiej energetyki wiatrowej pod kątem czy to przygotowania infrastruktury portowej czy proceduralnym. Nadzieją na szybki rozwój MEW w Irlandii mógłby być rozwój technologii pływających, z których planowane jest powstanie do 2030 roku farmy Emerald o mocy nominalnej 300 MW.

Rafał Żendarski, ekspert PGE Baltica, Starszy Kierownik ds. logistyki portowo-morskiej dla morskich farm wiatrowych

Polski offshore wind

Plany rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w Polsce są znacznie ambitniejsze niż w przypadku wymienionych wcześniej krajów z południa Europy oraz Irlandii. W rządowym dokumencie PEP2040 założono zbudowanie do 11 GW do 2040 roku. Na przestrzeni ostatnich lat w Polsce poczyniono jednak znaczące postępy w zakresie przygotowania przepisów ułatwiających realizację projektów MFW, co w innych krajach takich jak Włochy czy Irlandia wydaje się być wciąż dość poważnym zagrożeniem dla płynności w realizacji projektów. Włochy oraz Hiszpania posiadają jednak znacznie bardziej rozwiniętą niż Polska infrastrukturą portową, a także większy potencjał krajowego przemysłu w zakresie technologii offshore wind, co z kolei należy uznać za ich przewagę. 

Obecnie nie ma planów rozwijania potencjału pływających farm wiatrowych w polskiej strefie Bałtyku. Biorąc pod uwagę fakt, że nasz kraj jest na początku ścieżki rozwoju tego sektora, wydaje się logiczne, że inwestorzy preferują początkowo wykorzystywać optymalne pod względem ekonomicznym warunki lokalizacji na wodach o głębokości pomiędzy 20 a 50 metrów.

Autor: Jan Siemiński

Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Narodowy Dzień Niepodległości w pracy. Ci, którzy 11 listopada nie mieli wolnego

    Narodowy Dzień Niepodległości w pracy. Ci, którzy 11 listopada nie mieli wolnego

    Podczas wczorajszych obchodów Narodowego Święta Niepodległości, gdy na lądzie trwały oficjalne uroczystości, koncerty i parady, część sektora morskiego – w trakcie codziennej pracy – uczciła ten dzień cicho, lecz znacząco.

    Praca w dzień 11 Listopada. Baltic Power, Orlen Petrobaltic i PGZ Stocznia Wojenna pod biało-czerwoną flagą

    Załoga statku instalacyjnego Wind Osprey, pracująca tego dnia na polu Baltic Power – pierwszej morskiej farmie wiatrowej budowanej u polskich wybrzeży – wywiesiła biało-czerwoną flagę i wykonała pamiątkowe zdjęcie na tle żurawia stawiającego kolejne elementy turbiny. Symboliczny, niemal intymny gest – wyrażający nie tylko szacunek dla historii, lecz także świadomość, że właśnie tam, na tej platformie pracy, tworzy się realna niezależność energetyczna państwa.

    Nie był to zresztą jedyny biało-czerwony akcent w otwartym morzu. Także załoga platformy wiertniczej należącej do Orlen Petrobaltic postanowiła 11 listopada zaznaczyć swoją obecność w narodowym święcie. Wśród konstrukcji offshore, z tłem żurawi i świateł eksploatacyjnych, rozciągnęli flagę państwową – wielką, wyraźną, wyeksponowaną. Bez zbędnych słów. Tylko ludzie, stal i barwy. Nie da się tego odebrać inaczej jak jednoznaczny komunikat: tu też jest Polska.

    Narodowy Dzień Niepodległości w pracy. Ci, którzy 11 listopada nie mieli wolnego / Portal Stoczniowy
    Fot. @GdanskSlodi / X

    🔗 Czytaj też: Narodowe Święto Niepodległości 2025: cała Polska w biało-czerwonych barwach

    Z kolei w halach produkcyjnych PGZ Stoczni Wojennej 11 listopada nie był dniem wolnym. Ale hala kadłubowa, w której powstają kluczowe dla Marynarki Wojennej fregaty z programu Miecznik, po raz drugi z rzędu rozświetliła się w biało-czerwonych barwach Brama ma ponad 40 metrów wysokości i powierzchnię dwóch boisk do koszykówki.. Prosty, czytelny gest – a jednocześnie wyrazisty sygnał, że także w zakładzie stoczniowym święto może być obecne. Jako znak szacunku, jako dowód zaangażowania, jako przypomnienie, że bezpieczeństwo państwa buduje się nie tylko w politycznych deklaracjach, ale przede wszystkim w stoczniowej hali – przy spawaniu, planowaniu i pracy zmianowej.

    Nowe oblicze patriotyzmu w Polsce

    To wszystko układa się w szerszy obraz – nie jednorazowego zrywu, lecz wieloletniego procesu. Polskie społeczeństwo stopniowo budzi się z letargu lat 90., kiedy 11 listopada był dla wielu dniem wolnym od pracy – bez treści. Coraz więcej ludzi – zarówno na lądzie, jak i na morzu – rozumie dziś, że niepodległość to nie hasło na transparencie, lecz konkret: odpowiedzialność, praca, wspólnota.

    Wczoraj w całym kraju tysiące ludzi przyszły na obchody – nie dla kamer, lecz dla siebie nawzajem. Rodziny z dziećmi, seniorzy, młodzież – wszyscy z biało-czerwoną flagą w ręku. Bez scenariusza, ale z przekonaniem. Udowadniając tym samym, że patriotyzm jest dla nich czymś realnym i ważnym.

    Biorąc pod uwagę mój wiek i pamiętając, jak wyglądały te obchody dwadzieścia lat temu – często pełne napięcia, nierzadko przysłonięte przez kontrowersje i polityczne podziały – trudno nie zauważyć, jak wiele się zmieniło. Przez lata 11 listopada bywał świętem trudnym – zawłaszczanym, prowokowanym, odzieranym z godności przez hałas, skrajności i medialny przekaz, który z patriotyzmu czynił temat wstydliwy albo kontrowersyjny. Wielu ludzi, zwłaszcza młodych, trzymało się od tego dnia z daleka.Nie z braku szacunku, lecz z niechęci do uczestniczenia w wydarzeniach, przy których zbyt często pojawiały się zamieszki podsycane przez skrajne grupy i osoby traktujące święto instrumentalnie. Prowokacje przykrywały sens tego dnia, a odpowiedzialność próbowano przerzucać na organizatorów.

    🔗 Czytaj też: Dzień Niepodległości: Powrót ORP Gen. K. Pułaski do Portu Wojennego w Gdyni

    Dziś ten obraz na szczęście się się zmienił. Świętowanie w Narodowy Dzień Niepodległości staje się spokojniejsze, bardziej oddolne. Coraz częściej 11 listopada nie oznacza już podziału – tylko wspólnotę przeżywaną lokalnie: na ulicy, w hali stoczniowej, na platformie morskiej, wśród znajomych z pracy czy sąsiadów z dzielnicy. Święto odzyskuje naturalny sens. I właśnie to daje nadzieję, że dojrzewamy – jako społeczeństwo, jako państwo, jako wspólnota.

    Polska dojrzewa. Coraz mniej wstydu przed biało-czerwoną, coraz więcej zwykłej dumy z Orła w koronie na piersi i bandery na maszcie. Coraz więcej osób szuka sensu w patriotyzmie – nie w deklaracjach, lecz w działaniu: w pracy zmianowej, w salucie banderowym, w odśpiewaniu „Mazurka Dąbrowskiego” w miejscach, gdzie bije polskie życie – od portów po najmniejsze miejscowości. Mimo wieloletniej polaryzacji wielu z nas widzi dziś w barwach narodowych nie pretekst do sporu, lecz powód, by stanąć obok siebie. Coraz bardziej widać zmęczenie podziałami, które latami zatruwały wspólnotę. Narasta potrzeba spokoju, normalności, gestu bez ideologii – flagi wywieszonej na burcie, znicza zapalonego na nabrzeżu, krótkiego „cześć i chwała” szeptanego pod nosem. Właśnie w takich drobnych znakach odradza się polskość: bez zadęcia, z godnością.

    To już nie patos, ale dojrzewanie. Do tego, że polskość nie musi być głośna, by być prawdziwa. I że Bałtyk nie jest tylko horyzontem – staje się przestrzenią, w której Święto Niepodległości wybrzmiewa pełnym głosem. Czasem w huku salwy, czasem w ciszy – ale zawsze z godnością.