Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Od zmian kadrowych w Dowództwie 3. Flotylli Okrętów i trzech jednostkach bezpośrednio podległych dowódcy gdyńskiej Flotylli rozpoczął się nowy rok największego związku taktycznego Marynarki Wojennej.
W poniedziałek, 3 stycznia, wraz z uroczystym podniesieniem bandery na pokładzie Okrętu – Muzeum ORP Błyskawica, odbyła się uroczystość przekazania obowiązków na stanowisku służbowym dowódcy historycznego niszczyciela. Zgodnie z decyzją Dowódcy Generalnego Rodzajow Sił Zbrojnych dowodzenie jednostką objął kmdr por. Paweł Ogórek, dotychczasowy dowódca ORP Wodnik. Przejął on obowiązki od kmdr. por. Waltera Jarosza, który prawie 4 lata dowodził tą jednostką. Kmdr por. Walter Jarosz został jednocześnie wyznaczony na stanowisko szefa szkolenia w Dowództwie 3. Flotylli Okrętów i mianowany do stopnia komandora.
Uroczyste przekazanie obowiązków przy udziale Kompanii Honorowej MJR i Orkiestry Reprezentacyjnej MW, odbyło się także w Morskiej Jednostce Rakietowej, która stacjonuje w Siemirowicach. Decyzją Dowódcy Generalnego Rodzajow Sił Zbrojnych, dotychczasowy jej dowódca kmdr Przemysław Karaś został wyznaczony na stanowisko szefa sztabu w Dowództwie 3. Flotylli Okrętów. Obowiązki dowódcy MJR kmdr Karaś przekazał oficerowi dotychczas służącemu w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych kmdr. Bogdanowi Tomaszyckiemu, któremu w udziale przypadł zaszczyt dowodzenia tą najmłodszą i najnowocześniejszą jednostką Marynarki Wojennej.
We wtorek, 4 stycznia, zgodnie z decyzją Dowódcy Generalnego Rodzajow Sił Zbrojnych etatowym dowódcą 43. Batalionu Saperów FOW w Rozewiu, został kmdr ppor. Sebastian Tesarowski, który z dniem objęcia obowiązków został mianowany na stopnień komandora porucznika.
W uroczystościach wziął udział dowódca 3. Flotylli Okrętów kontradmirał Mirosław Jurkowlaniec, dowódcy jednostek podległych dowódcy Gdyńskiej Flotylli, a także zaproszeni goście. Dowódca 3. FO w krótkich żołnierskich słowach podziękował dotychczasowym dowódcom za wzorową i pełną poświęcenia służbę oraz pogratulował nowowyznaczonym oraz mianowanym, życząc jednocześnie marynarskiego szczęścia i sukcesów na nowych stanowiskach służbowych.
Autor: Sekcja Prasowa 3. FO


W piątek, w rejonie wsi Achi-Su w Dagestanie, doszło do katastrofy śmigłowca Ka-226. Na pokładzie znajdowali się pracownicy Kizlarskich Zakładów Elektromechanicznych – jednego z kluczowych przedsiębiorstw rosyjskiego przemysłu obronnego. Zginęło pięć osób, a przyczyny tragedii bada komisja lotnicza.
W artykule
Śmigłowiec Ka-226 wystartował z Kizłaru 7 listopada około godziny 10:00 czasu lokalnego, kierując się do Iżbierbaszu. Po kilkunastu minutach lotu doszło do awarii. Na nagraniach widać, że maszyna podczas próby awaryjnego lądowania na plaży straciła część ogona, po czym ponownie wzniosła się w powietrze i po krótkim locie runęła na budynek w miejscowości Achi-Su nad Morzem Kaspijskim.
Agencja Rosawiacja zakwalifikowała zdarzenie jako katastrofę lotniczą. Oficjalna przyczyna wypadku nie została jeszcze ogłoszona, jednak według wstępnych informacji nie można wykluczyć awarii technicznej.
Kizlarskie Zakłady Elektromechaniczne są zaangażowane w produkcję systemów dla samolotów MiG i Su. Fakt, że w katastrofie zginęli doświadczeni pracownicy tego zakładu, podkreśla wagę całego zdarzenia.
🔗 Czytaj więcej: Kontenerowiec MSC ELSA 3: MSC składa pozew do sądu
W warunkach wojny na Ukrainie i obowiązujących sankcji gospodarczych rosyjski przemysł zbrojeniowy boryka się z narastającymi trudnościami technicznymi, ograniczonym dostępem do części zamiennych oraz spadkiem standardów bezpieczeństwa. To tło może – choć nie musi – tłumaczyć okoliczności tragedii w Dagestanie.
Choć oficjalne dochodzenie dopiero się rozpoczyna, trudno uznać to zdarzenie za zwykły wypadek losowy. Katastrofa Ka-226 rzuca cień na kondycję rosyjskiego przemysłu lotniczego – sektora, który mimo wojny i sankcji wciąż ma istotne znaczenie dla funkcjonowania państwa.
Utrata doświadczonych specjalistów z zakładów zbrojeniowych w takich okolicznościach rodzi pytanie, czy mieliśmy do czynienia jedynie z awarią techniczną, czy raczej z przejawem głębszego kryzysu organizacyjnego. Dla branży morskiej i stoczniowej to ważny sygnał ostrzegawczy – bezpieczeństwo technologiczne i operacyjne zależy nie tylko od jakości sprzętu, lecz także od stabilnych dostaw, właściwego nadzoru i sprawnego zaplecza przemysłowego.
Czytaj też: Dwie ofiary śmiertelne pożaru na pokładach dwóch statków
Równie istotna jest ochrona kluczowych kadr – odpowiednie procedury BHP, szkolenia, standardy transportu służbowego i szybka ewakuacja w sytuacjach zagrożenia. Bez ludzi, którzy tę technologię projektują, utrzymują i nadzorują, nawet najlepszy system przestaje działać.
Z punktu widzenia obserwatora sektora obronnego to wydarzenie nie kończy się wraz z raportem komisji. Może okazać się symptomem zjawisk, które w dłuższej perspektywie wpłyną również na inne gałęzie rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. Warto je uważnie śledzić – także z perspektywy polskich programów modernizacyjnych, w których niezawodność łańcucha dostaw i kompetencje techniczne są równie ważne, jak samo uzbrojenie.