Polscy naukowcy blogują z pokładu rosyjskiego statku, który jest potężnym lodołamaczem. Obecnie jest on niecałe 600 km od Przylądka Dobrej Nadziei – wynika z danych serwisu MarineTraffic. W niedzielę oprowadzono polską ekspedycję po statku.
„W podziemiach – maszynownia, upał i huk, którego nie sposób przekrzyczeć. Wnętrzności lodołamacza to systemy rur, kabli, silników, wałów napędowych, zakończonych śrubą o średnicy 4,5 m, pomostów meandrujących w ciasnej przestrzeni, licznych ciągów schodków i schodów, wentylatorów, transformatorów, dźwigni, przekładni, wyciągarek, przekaźników i liczników, a w końcu paneli, przy których pomocy dwóch członków załogi steruje tym chaosem” – napisał kierownik polskiej ekspedycji prof. Marek Lewandowski. Naukowiec ze zdumieniem stwierdził, że taka jednostka potrafi pływać.
Prof. Lewandowski poinformował również o tym, że naukowcy dzielą się na pokładzie swoją wiedzą. „Po południu wykład Darii i Aliny. Daria opowiada o rosyjskich pracach biohydrologicznych, także w Oazie Bungera. Trochę mrozi mnie wiadomość o ożywieniu bakterii sprzed tysięcy lat, wyciągniętej z rdzenia lodowego na Stacji Wostok, ale pociesza informacja o antarktycznych bakteriofagach – wirusach, które skutecznie unieszkodliwiają bakterie. To dzięki bakteriofagom wody Gangesu podobno nadają się do użytku” – napisał prof. Lewandowski.
Szef ekspedycji zaraportował w poniedziałek, że nieco ochrypł. „Zwykle oceniam stan gardła, śpiewając balladę z Rio Bravo. Jeśli bez problemów dostaję się w niskie rejestry głosu Deana Martina, to z gardłem nie jest najlepiej. I rzeczywiście nie jest” – podkreślił.
Ostatnia polska wyprawa do Polskiej Stacji Antarktycznej im. A. B. Dobrowolskiego odbyła się w 1979 roku, dlatego naukowcy nie wiedzą, co zastaną na miejscu – być może będą spać w namiotach. W skład obecnej ekspedycji Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk wchodzą oprócz prof. Marka Lewandowskiego (kierownik ekspedycji, geofizyk), prof. dr hab. inż. Monika A. Kusiak (geolog) i dr Adam Nawrot (geomorfolog) oraz prof. Wojciech Miloch, fizyk jonosfery z Uniwersytetu w Oslo.
Polacy dotrą na Antarktykę z 67. Rosyjską Wyprawą Antarktyczną statkiem „Akademik Fiodorow”, organizowaną przez Instytut Badań Arktycznych i Antarktycznych w Petersburgu.
Polska posiada dwie stacje polarne w Antarktyce: działającą nieprzerwanie od 1977 r. im. H. Arctowskiego znajdującą się na Wyspie Króla Jerzego w archipelagu Szetlandów Południowych oraz nieużywaną od kilkudziesięciu lat stację im. Antoniego Dobrowolskiego w Oazie Bungera (Antarktyda Wschodnia). Na tą drugą składają się m.in. dwa drewniane domki. Naukowcy podkreślają, że dotarcie do niej nie jest łatwe, bo leży w głębi lądu.
„My nie wiemy, jaki jest stan tych domków. Mamy ze sobą namioty. Zależnie od sytuacji będziemy spali w domkach albo w namiotach” – powiedział w dniu wypłynięcia PAP Lewandowski. Budynki te były wykorzystywane po raz ostatni 42 lata temu. Naukowiec dodał, że nowa ekspedycja potrwa 7,5 tygodnia.
Zadaniem badaczy będzie m.in. pozostawienie na miejscu całorocznych stacji geofizycznych (sejsmicznych, magnetycznych), które pozwolą na badanie głębokich struktur Ziemi oraz procesu generacji ziemskiego pola magnetycznego. Badacze przeprowadzą także badania geologiczne i geochemiczne oraz monitoring procesów geomorfologicznych, hydrologicznych i glacjologicznych obrazujących zmiany systemów polarnych. Zbadana ma być też jonosfera, co pomoże prognozować pogodę kosmiczną wpływającą na zmiany klimatu. Celem tej wyprawy jest również rozpoznanie aktualnego stanu infrastruktury stacji i jej potencjału badawczego.
Autor: Szymon Zdziebłowski/PAP