Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

W świnoujskim Porcie Wojennym odbyła się uroczystość przekazania obowiązków na stanowisku służbowym Komendanta Portu Wojennego Świnoujście. Dowodzenie objął czasowo zastępca komendanta – szef sztabu kmdr por. Albin Sołtykiewicz. Ustępujący ze stanowiska kmdr Marek Bartkowski po niemal 40 latach służby wojskowej żegna się z mundurem i odchodzi na zasłużoną emeryturę.
W ceremonii przekazania obowiązków Komendanta Portu Wojennego udział wzięli m.in. Przewodniczący Sejmowej Komisji Obrony Narodowej poseł na Sejm RP Michał Jach, szef Zarządu Morskiego – Zastępca Inspektora Marynarki Wojennej kontradmirał Krzysztof Zdonek, dowódca 8. Flotylli Obrony Wybrzeża kmdr Włodzimierz Kułagin, dyrektor Agencji Mienia Wojskowego Monika Kieliszak, dowódcy jednostek wojskowych Marynarki Wojennej i byli dowódcy flotylli. Obecni byli szefowie służb mundurowych, instytucji i organizacji funkcjonujących w województwie zachodniopomorskim, przedstawiciele szkolnictwa wojskowego, a także władze Świnoujścia.
W trakcie uroczystości komandor Marek Bartkowski podziękował swoim współpracownikom za zaangażowanie i podkreślił, że dowodzenie Komendą Portu Wojennego było dla niego nie tylko obowiązkiem, ale zaszczytem i przyjemnością. – Nie ukrywam, że okres dowodzenia Komendą Portu Wojennego pozostanie w mojej pamięci jako najważniejszy etap mojego żołnierskiego życia – powiedział komandor Marek Bartkowski.
Wyrażam przekonanie, że Pana przymioty osobiste: wysoka kultura, doświadczenie i kwalifikacje zawodowe zostaną jeszcze niejednokrotnie spożytkowane dla społeczeństwa. Mam nadzieję, że więzy łączące Pana z 8. Flotyllą Obrony Wybrzeża pozostaną bliskie i trwałe – tymi słowami zakończył kmdr Włodzimierz Kułagin, dziękując jednocześnie za to co uczynił dla świnoujskiej Flotylli kmdr Marek Bartkowski przez cały okres swojej marynarskiej służby.
Marek Bartkowski urodził się 5 czerwca 1962 roku w Lidzbarku. W 1982 roku, po ukończeniu technikum zawodowego, rozpoczął studia w Wyższej Szkole Oficerskiej Służb Kwatermistrzowskich w Poznaniu. W 1986 roku został mianowany na pierwszy stopień oficerski – podporucznika oraz skierowany do służby w świnoujskiej Komendzie Portu Wojennego.
Zajmował w niej wiele stanowisk służbowych od szefa służby, poprzez szefa służb kwatermistrzowskich, szefa logistyki, zastępcy komendanta – szefa sztabu, aż do Komendanta Portu Wojennego Świnoujście, którym był od blisko 7 lat. Kmdr Marek Bartkowski stale podnosił swoje kwalifikacje zawodowe uczestnicząc w wielu kursach i szkoleniach. W 1988 roku ukończył studia w Akademii Ekonomicznej w Poznaniu uzyskując tytuł zawodowy magistra ekonomii, a w roku 1996 ukończył studia podyplomowe w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. W 1997 roku odbył staż w niemieckiej Bazie Morskiej Warnemünde. W 2003 roku ukończył studia podyplomowe w Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.
Komandor Marek Bartkowski, za wzorowe, wyjątkowo sumienne wykonywanie obowiązków wynikających z pracy w służbie Państwa, odznaczony został Srebrnym Krzyżem Zasługi, Pałaszem Honorowym Marynarki Wojennej, Złotym Medalem Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny, Złotym Medalem Za Zasługi dla Obronności Kraju, Odznaką Honorową Marynarki Wojennej oraz w 2018 roku Odznaką Tytułu Honorowego Zasłużony Żołnierz II stopnia.
Źródło: 8. FOW


Polska stoi u progu decyzji, która na dekady określi nie tylko kształt Marynarki Wojennej RP, lecz także strategiczne bezpieczeństwo państwa i realne zdolności odstraszania na Bałtyku. Przed rządem leży wybór oferenta, którego rekomendację przedłożył zespół prowadzący program ORKA – decyzja trudna, kosztowna i niezwykle wrażliwa. To moment, który wymaga chłodnej analizy, wolnej od sporów politycznych, emocjonalnych narracji i branżowych mitów.
W artykule
Dlatego zdecydowałem się na chłodny, pozbawiony emocji przegląd tego, co faktycznie znajduje się na stole. Bez sloganów, bez marketingowych prezentacji, lecz realnych propozycji wszystkich koncernów, które – niezależnie od różnic – łączy jedno: każdy z nich potrafi budować okręty podwodne, każdy ma udokumentowane kompetencje i każdy przyjechał do Polski z ofertą opartą na własnych, działających programach.
Nie będę tu omawiał „opcji”, lecz konkretne okręty, które realnie mogą zostać zbudowane dla Marynarki Wojennej RP. Dlatego ta opinia – jej trzy części – ma znaczenie. Bo nasz rząd w najbliższych dniach wybierze nie wizję ani marzenia, lecz to, co faktycznie może przełożyć się na bezpieczeństwo naszego państwa.
Zacznijmy od naszego najbliższego sąsiada, którego oferta właściwie nie wymaga reklamy – jej jakość potwierdza sama obecność niemieckich okrętów podwodnych w marynarkach na całym świecie. Jednym z najważniejszych elementów niemieckiej oferty, który w Polsce wciąż bywa niedoceniany, jest kwestia uzbrojenia.
TKMS wprost wskazuje, że nowa generacja 212CD została projektowana z myślą o integracji z pociskami NSM oraz rozwijaną wersją podwodną NSM-SL. Dla naszego państwa – które już dziś eksploatuje NSM w Morskiej Jednostce Rakietowej, a prowadzi ich serwis na poziomie zakładowym w Zielonce – to argument o ogromnej wadze. Oznaczałoby to wejście w system uzbrojenia, który buduje europejskie odstraszanie i tworzy realny „sojusz użytkowników” obejmujący takie floty, jak norweska, niemiecka, hiszpańska czy amerykańska.
Wariant NSM-SL, przeznaczony do odpalania z wyrzutni 533 mm, przestaje być koncepcją z katalogów. To technologia rozwijana konsekwentnie na bazie rodziny NSM/JSM – z pełną synergią konstrukcyjną, pasywną głowicą IIR i profilem lotu utrudniającym wykrycie. Harmonogram wdrożenia NSM-SL naturalnie wpisuje się w kalendarz 212CD: testy platform od 2027 roku, pierwsze dostawy seryjne od 2029. W praktyce oznacza to, że jeśli Polska wejdzie w program z TKMS, pierwsza Orka może wyjść w morze z efektorem, którego rosyjska obrona nie będzie w stanie łatwo zlokalizować ani zneutralizować.
Czytaj więcej: TKMS: chcemy, by Polska dołączyła do podwodnej potęgi Europy
Warto przypomnieć, że TKMS prowadzi dziś równolegle dwa duże programy okrętów podwodnych: niemiecko-norweski 212CD oraz singapurski 218SG. W ramach tego drugiego dwa okręty – RSS Invincible i RSS Impeccable – zostały już formalnie wcielone do służby dla marynarki wojennej Singapuru, natomiast kolejne dwie jednostki, przyszłe RSS Illustrious i RSS Inimitable, są nadal budowane w Kilonii. To pokazuje, że TKMS pracuje w rytmie prawdziwie seryjnej produkcji i utrzymuje zdolności przemysłowe na poziomie, który daje Polsce realną pewność dostaw.
Dlatego oceniając niemiecką ofertę, nie patrzymy na symbole ani emocje, lecz na to, co faktycznie działa: seryjną produkcję, sprawdzonych użytkowników i gotowość operacyjną, która nie budzi wątpliwości. 212CD z perspektywą integracji NSM-SL to wejście w system, który realnie wzmacnia europejskie odstraszanie, a nie tworzy kolejnych lat oczekiwania.
Dla Polski to sygnał bardzo jasny: wybór TKMS i wejście w program 212CD oznacza, że nowa Orka nie będzie tylko platformą, lecz nośnikiem najskuteczniejszego dziś europejskiego efektora przeciwokrętowego i precyzyjnego pocisku do uderzeń lądowych. W środowisku Bałtyku – to przewaga, której nie da się przecenić.
Francuska oferta ma swoją wagę, tradycję i markę, jednak kiedy zestawiam ją z realiami, w których Polska przez najbliższe lata nie będzie miała żadnego okrętu podwodnego w swojej flocie, zaczynam zadawać sobie pytanie: czy Paryż rzeczywiście daje nam to, czego dziś najbardziej potrzebujemy? Naval Group proponuje Scorpène Evolved – jednostkę rozwijaną i przeznaczoną na eksport, lecz nieużywaną przez Marine nationale. To samo w sobie nie przekreśla projektu, ale oznacza, że Polska musiałaby oprzeć się na okręcie który nigdzie nie pływa. I tutaj właśnie pojawia się mój osobisty niepokój.
Przez lata, w których Marynarka Wojenna RP pozostanie bez własnych okrętów podwodnych, rozwiązanie pomostowe staje się kluczowe. Niemcy mówią o jednostkach typu Ula, Szwedzi o A26 w konfiguracji szkoleniowej, Koreańczycy sygnalizują elastyczność. Tymczasem – i mówię to z pełną odpowiedzialnością – francuska oferta nie daje wprost żadnego okrętu pomostowego. Tu oddam głos Antoniemu Walkowskiemu, który opisał to z precyzją, z jaką niewielu w Polsce potrafi:
Odnoszę wrażenie, że francuska propozycja nie wiąże się z dostawą lub wypożyczeniem Marynarce Wojennej RP pomostowego okrętu podwodnego. Prędzej spodziewam się polskich marynarzy na pokładzie francuskich okrętów typu Suffren niż leasingu Scorpène z egzotycznego kierunku.
Czytaj też: Naval Group i PGZ z umową o współpracy przemysłowej na MSPO
Trudno nie zgodzić się z jego obserwacją. Antoni napisał o tym jasno i wprost — i trudno przejść obok tego obojętnie. Naval Group mówi dużo o szkoleniach, logistyce i współpracy przemysłowej, natomiast kwestia okrętu pomostowego pozostaje w ich przekazie niejednoznaczna. Dla mnie – człowieka, który przez trzy dekady patrzył, jak Orka przesuwa się w czasie niczym fatamorgana – taka niejasność jest poważnym problemem. Zwłaszcza że cytując dalej Antoniego:
Decyzję o zaoferowaniu Polsce Scorpène Evolved, a nie zmodyfikowanych jednostek projektu Blacksword Barracuda, uważam za niewłaściwą.
I trudno nie przyznać mu racji, bo potencjał modernizacyjny Scorpène faktycznie jest na wyczerpaniu, podczas gdy okręty podwodne z napędem diesel-elektryczny dopiero zaczynają swoją drogę rozwojową.
Dlatego, z całym szacunkiem dla francuskiej myśli technologicznej muszę napisać to wprost: w sytuacji, w której Polska za chwilę może zostać krajem bez ani jednego okrętu podwodnego, oferta Naval Group jest trudna do uzasadnienia w obecnych realiach. Nie kwestionuję jakości ich sonarów, torped, systemów walki ani kompetencji inżynierów – kwestionuję brak odpowiedzi na najważniejsze pytanie: co Marynarka Wojenna RP ma robić przez lata, zanim pierwszy Scorpène Evolved w ogóle pojawi się na horyzoncie? to nie jest zarzut, lecz refleksja człowieka, który widział już, jak pewne ambitne programy rozmijały się z rzeczywistością. A Bałtyk – wbrew pobożnym życzeniom niektórych polityków – czekać nie będzie.
Jutro zapraszam na drugą część tej opinii — poświęconą temu, co w programie ORKA naprawdę ma znaczenie: jakie korzyści może zyskać Polska, jakie ryzyka musi uwzględnić i jakie decyzje będą miały realny wpływ na nasze bezpieczeństwo przez kolejne dekady. Do jutra.
Mariusz Dasiewicz