Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Grupa Vard zbuduje trzy okręty dla norweskiej straży przybrzeżnej

Wart ponad 552 mln euro kontrakt na budowę trzech okrętów dla norweskiej straży przybrzeżnej pozyskała stoczniowa grupa Vard. To firma kapitałowo kontrolowana przez włoski koncern stoczniowy Fincantieri.

Zamawiającym jest Norweska Agencja Materiałów Obronnych, podlegająca ministerstwu obrony Norwegii. To odpowiednik polskiego Inspektoratu Uzbrojenia MON. Ze względu na charakter zamówienia postępowanie przetargowe było ograniczone i mogły w nim startować tylko podmioty stoczniowe zarejestrowane i realnie funkcjonujące w Norwegii.

Podpisanie kontraktu oznacza, że projekt uruchomiony w 2016 r. wchodzi w fazę realizacji. Do przetargu na budowę okrętów patrolowych zgłosiły się trzy stocznie, ale oferta grupy Vard okazała się najbardziej konkurencyjna. Negocjacje pomiędzy Agencją i grupą stoczniową trwały od października 2017 r. Z kolei na początku czerwca 2018 r. zakup okrętów został zatwierdzony przez norweski parlament i można było podpisać właściwą umowę, co stało się pod koniec miesiąca.

Zobacz też: Konsorcjum Polskiej Grupy Zbrojeniowej dokończy Ślązaka.

Tak będą wyglądać nowe okręty norweskiej straży przybrzeżnej. Źródło: Grupa Vard.

Nowe pokolenie okrętów norweskiej straży przybrzeżnej

Nowe jednostki zastąpią patrolowce przybrzeżne klasy Nordkapp. Obecnie Norwegowie mają trzy takie okręty. Zostały one wprowadzone do służby w latach 80. ubiegłego wieku. Według planów norweskiego ministerstwa obrony, do zadań okrętów należał udział w misjach ratowniczych i poszukiwawczych, inspekcja połowów oraz patrolowanie wyłącznej strefy ekonomicznej Norwegii. Z kolei w przypadku wojny okręty miały służyć również do eskortowania transportów morskich.

Okręty klasy Nordkapp mierzą 105 m długości oraz 14,5 m szerokości. Ich wyporność wynosi 3 320 ton. Jednostki osiągają prędkość 21 węzłów. Są one uzbrojone w armatę okrętową Bofors kal. 57 mm, karabiny maszynowe kal. 12,7 mm oraz bomby głębinowe. Ponadto na ich wyposażeniu znajdują się śmigłowce. Początkowo były to maszyny Westland Lynx, ale w 2011 r. zastąpiono je śmigłowcami NHI NH90. Załogę patrolowca klasy Nordkapp stanowi 52 oficerów i marynarzy. Do tego doliczyć należy sześcioosobową załogę śmigłowca.

Z pośród trzech okrętów patrolowych klasy Nordkapp, które obecnie znajdują się na wyposażeniu norweskiej straży przybrzeżnej, dwa weszły do służby w 1980, a jeden w 1981 r.

Zobacz też: US Navy: nowy okręt podwodny klasy Virginia dostarczony [VIDEO]

Grupa Vard zbuduje większe patrolowce

Nowe patrolowce będą konstrukcyjnie nawiązywać do okrętów, które Norwegowie chcą wycofać ze służby, jednak mają to być jednostki o wiele bardziej zaawansowane technologicznie. Wymagania Norweskiej Agencji Materiałów Obronnych stanowią, że nowe patrolowce mają być zdolne do realizacji zadań na całym świecie, w każdych warunkach pogodowych i morskich. Dlatego będą zdolne do pływania także po wodach arktycznych. Poza tym będą znacznie większe. Z informacji ujawnionych przez norweskie władze wynika, że nowe okręty patrolowe będą mierzyć 136 m długości i 22 m szerokości. Norwegowie chcą, żeby patrolowce mogły być wykorzystywane do eskortowania transportów morskich na trasach oceanicznych, a także do realizacji misji poszukiwawczo-ratowniczych. Ważnym zadaniem okrętów będzie też zabezpieczenie norweskich morskich platform wydobywczych.

Kadłuby jednostek zbuduje należąca do grupy Vard stocznia Tulcea w Rumunii. Następnie kadłuby zostaną wyposażone i uzbrojone w stoczni w Langsten w Norwegii. Według harmonogramu projektu, dostawy będą realizowane w pierwszych kwartałach lat 2022, 2023 oraz 2024.

Podpis: am

Przemysł stoczniowy – więcej wiadomości z branży znajdziesz tutaj.

Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Spotkanie dwóch wycieczkowców polarnych u wybrzeży Antarktydy

    Spotkanie dwóch wycieczkowców polarnych u wybrzeży Antarktydy

    W listopadzie na wodach wokół Damoy Point doszło do rzadkiego wydarzenia. Dwa polarne statki wycieczkowe należące do armatora Quark Expeditions – World Explorer i Ultramarine – prowadzące sezonowe wyprawy turystyczne w rejon Antarktydy, przecięły swoje trasy u wybrzeży Półwyspu Antarktycznego.

    Wycieczkowce polarne Quark Expeditions na trasie z Ushuaia

    Obie jednostki prowadzą wyprawy rozpoczynające się i kończące w Ushuaia. World Explorer – który po tym sezonie kończy służbę w barwach Quark Expeditions – realizował program „Antarctic Explorer”. Trasa obejmuje przejście przez Cieśninę Drake’a oraz żeglugę w rejonie Lemaire Channel, wyspy Anvers, Archipelagu Szetlandów Południowych i na wodach wzdłuż Półwyspu Antarktycznego. To jeden z klasycznych kierunków urystyki polarnej, który za każdym razem wymusza dostosowanie rejsu do surowych warunków pogodowych.

    Na podobnym kursie operował Ultramarine, który w listopadzie prowadził dłuższą, 18-dniową wyprawę „Snow Hill to the Peninsula”. Jej wyróżnikiem jest wejście na akwen Morza Weddella oraz odwiedzenie Snow Hill Island – miejsca znanego z jednej z największych kolonii pingwinów cesarskich. Dla wielu pasażerów to punkt kulminacyjny całej podróży.

    Damoy Point – miejsce, gdzie rzadko przecinają się trasy

    Wybrzeża w zachodniej części Półwyspu Antarktycznego należą do najbardziej obleganych przez wycieczkowce polarne, mimo że to jeden z regionów o najbardziej kapryśnych warunkach. Właśnie dlatego spotkanie dwóch statków tej samej linii w jednym punkcie wcale nie jest regułą. Zmienia się wiatr, zmienia się lód, zmienia się plan dnia – i każde takie przecięcie kursów nosi w sobie pewien element przypadkowości, znany dobrze wszystkim, którzy choć raz żeglowali w rejonach polarnych.

    Atrakcje Quark Expeditions podczas rejsów

    Wpisy Quark Expeditions w mediach społecznościowych, szczególnie na platformie X, dobrze pokazują, czym stała się współczesna turystyka polarna. Nie jest to surowa, pionierska wyprawa badawcza, lecz starannie zaplanowany rejs, w którym każdy dzień ma swój program i zestaw atrakcji. Pasażerowie mogą liczyć na lądowania śmigłowcem startującym z pokładu Ultramarine na lodowcu, spływy kajakowe między drobnymi krami lodowymi, trekkingi po zlodzonych grzbietach oraz możliwość nocowania w śpiworze na śniegu pod gołym niebem. Do tego dochodzą bliskie spotkania z pingwinami i szeroko promowane sesje fotograficzne w miejscach, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu oglądali wyłącznie polarnicy, badacze oraz załogi statków rządowych.

    Całość jest opakowana w narrację „odkrywania nieznanego”, choć w praktyce mamy do czynienia z komercyjnym doświadczeniem premium, realizowanym pod stałą opieką przewodników i załóg odpowiedzialnych za bezpieczeństwo uczestników. To turystyka ekstremalna, pozbawiona jednak dawnego elementu nieprzewidywalności, który kiedyś stanowił fundament polarnej eksploracji. Współczesny podróżnik dostaje namiastkę wyprawy – spektakularną, emocjonującą, wygodną – a jednocześnie w pełni kontrolowaną, prowadzoną w tempie i zakresie wyznaczanym przez Quark Expeditions.

    Zmiany we flocie Quark Expeditions

    Quark Expeditions utrzymuje obecność w Antarktyce do połowy marca. W tym sezonie, obok World Explorer i Ultramarine, operuje także polarny statek wycieczkowy Ocean Explorer, mogący zabrać na pokład około 140 pasażerów. Jednostka weszła do floty Quarka w 2024 roku i realizuje swój drugi sezon na południu.

    W drugiej połowie 2026 roku do floty Quark Expeditions dołączy World Voyager, który przejmie rolę kończącego pracę World Explorer. Nowy statek, pływający obecnie dla Atlas Ocean Voyages, będzie czarterowany przez Quarka na czas kolejnych sezonów antarktycznych. Sam World Explorer, sprzedany w 2024 roku Windstar Cruises, po przebudowie trafi do segmentu rejsów luksusowych. To kolejny dowód na to, jak szybko zmienia się rynek wycieczkowców polarnych i jak intensywnie armatorzy odświeżają swoje oferty.

    Rosnąca popularność wypraw polarnych

    Spotkanie dwóch statków Quarka to niewielki epizod, lecz dobrze pokazuje, jak zmienia się turystyka polarna. Armatorzy wprowadzają nowe jednostki nie tylko po to, by bezpiecznie prowadzić rejsy wśród lodu, lecz także po to, by zaoferować pasażerom coraz bardziej zróżnicowane przeżycia – od krótkich wypadów na ląd po aktywności, które jeszcze niedawno pozostawały domeną polarników. Dzisiejszy wycieczkowiec polarny ma zapewnić komfort, kontakt z dziką naturą oraz możliwość zobaczenia Antarktydy z bliska, w sposób możliwie intensywny, a jednocześnie kontrolowany.