Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Raport CRS i program DDG(X): punkt zwrotny dla US Navy

Amerykańska marynarka przygotowuje się do kolejnej wielkiej zmiany. Program niszczycieli DDG(X) ma otworzyć drogę następcy niszczycieli rakietowych typu Arleigh Burke i krążowników typu Ticonderoga. Co naprawdę zapisano w najnowszym raporcie CSR dla Kongresu USA?

Duże okręty nawodne w punkcie zwrotnym

Okręty DDG(X) mają wypełnić lukę po krążownikach typu Ticonderoga oraz starszych niszczycielach typu Arleigh Burke, wpisując się w szerszy plan budowy floty liczącej docelowo 381 jednostek. Proces wycofywania Ticonderogów trwa od kilku lat i według dostępnych harmonogramów domknie się w okolicach 2027–2029, więc to właśnie DDG(X) mają przejąć ich rolę w systemie obrony powietrznej i uderzeniowej US Navy. Równolegle dojrzała linia Arleigh Burke w wersji Flight III z radarem AN/SPY-6 utrzymuje bieżące zdolności, lecz to program nowej generacji ma zapewnić zapas rozwojowy, większą rezerwę energetyczną oraz przestrzeń na przyszłe sensory i efektory.

Proces wycofywania krążowników typu Ticonderoga to temat, do którego wracaliśmy już na naszym portalu, opisując początek „końca epoki krążowników” w US Navy. Wówczas zwracaliśmy uwagę na dylematy związane z tempem odchodzenia tych jednostek i brakiem jednoznacznego następcy. Najnowszy raport CRS pokazuje, że program DDG(X) został pomyślany właśnie jako odpowiedź na ten problem – to on ma przejąć rolę Ticonderogów i równocześnie wyznaczyć nowy standard dużych okrętów nawodnych na kolejne dekady.

🔗 Czytaj więcej: Początek końca „epoki krążowników” w US Navy?

Tymczasem rodzina niszczycieli typu Arleigh Burke wciąż się rozwija – od wczesnych serii aż po obecne okręty w standardzie Flight III. Na marginesie warto wspomnieć o trzech niszczycielach typu Zumwalt, które wyposażono w odmienny system walki i do dziś pełnią rolę swoistego eksperymentu technologicznego. W tej sytuacji program niszczycieli DDG(X) nie jest jedynie następcą, lecz próbą zdefiniowania nowego typu dużego okrętu nawodnego na kolejne dekady.

DDG(X) jako następca Arleigh Burke

Litera „X” w nazwie programu podkreśla, że szczegóły projektu wciąż nie są ostateczne. Marynarka zatwierdziła główne wymagania już w grudniu 2020 roku, a od tego czasu temat regularnie wraca w kolejnych raportach CRS. Dokument „In Focus” był kilkukrotnie aktualizowany – w grudniu 2023 roku, następnie w marcu i grudniu 2024 roku oraz latem 2025 roku – za każdym razem nanosząc poprawki w harmonogramie i w budżecie programu.

Według najnowszej analizy Congressional Budget Office wstępna wyporność przyszłych niszczycieli ma wynosić około 14 500 ton, czyli o tysiąc ton więcej niż zakładano wcześniej i niemal o połowę więcej niż w przypadku jednostek typu Arleigh Burke.

DDG(X) ma przejąć rozwiązania sprawdzone na wersji Flight III, lecz równocześnie zaoferować znacznie większy potencjał rozwojowy. Projekt przewiduje wyraźny zapas przestrzeni, wyporności, mocy i chłodzenia, co pozwoli w przyszłości wprowadzać cięższe sensory i uzbrojenie wymagające dużych źródeł energii. Nowe niszczyciele otrzymają zintegrowany system zasilania, zmniejszoną podatność dzięki ograniczeniu sygnatur w podczerwieni i akustyce, a także większą autonomiczność operacyjną i zdolność do długotrwałego działania na morzu.

Projekt bazowy i kluczowe rozwiązania

Wstępna konfiguracja DDG(X) przewiduje 96 standardowych komór wyrzutni pionowego startu (VLS), przy czym projekt dopuszcza zastąpienie 32 z nich dwunastoma komorami o większej średnicy. Taki układ otwiera drogę do wprowadzenia efektorów o większej średnicy, które dotychczas nie mogły być integrowane na niszczycielach typu Arleigh Burke. Dodatkowo planowane są dwa 21-komorowe zestawy RAM, a sama sylwetka okrętu przewiduje możliwość wydłużenia kadłuba o moduł Destroyer Payload Module. Ma on zwiększyć zarówno nośność, jak i przestrzeń użytkową, tworząc realny bufor modernizacyjny na dziesięciolecia w służbie US Navy.

Kluczowe prace przy DDG(X) koncentrują się dziś na ograniczaniu ryzyka konstrukcyjnego okrętu. Marynarka prowadzi próby stanowiskowe elementów układu zasilania na stanowiskach brzegowych, zbierając dane niezbędne do dalszych decyzji projektowych. Równolegle dopracowywany jest kształt kadłuba, który przesądzi o niezawodności platformy oraz o realnym potencjale modernizacyjnym w całym cyklu życia. Jeżeli chcesz wprowadzić do tekstu twarde parametry i kwoty, możemy je przenieść do osobnej ramki z przypisem do dokumentów CRS/CBO, pozostawiając w treści głównej ujęcie zgodne ze standardem polskich portali branżowych.

🔗 Czytaj też: Pierwsze zdjęcia radaru SPY-6 na nowym niszczycielu USS Jack H. Lucas

W projekcie budżetu na rok 2026 przeznaczono na okręty DDG(X) 133,5 mln dolarów. Część tej kwoty ma posłużyć pracom koncepcyjnym i studiom projektowym, reszta zostanie skierowana na demonstracje technologii i ograniczanie ryzyka w obszarze napędu i energetyki. Na obecnym etapie nie ma mowy o budowie prototypu – działania koncentrują się na przygotowaniach do zakupu pierwszego okrętu na początku lat 30. Wraz z uruchomieniem tej linii produkcyjnej przewidziane jest zakończenie zamówień na niszczyciele typu Arleigh Burke.

Pytania do decydentów i znaczenie dla przyszłości US Navy

Raport CRS wytycza pięć kluczowych pytań, przed którymi stoi program niszczycieli DDG(X). Po pierwsze: czy budowa nowego typu rzeczywiście okaże się bardziej opłacalna niż dalsza modernizacja niszczycieli typu Arleigh Burke. Po drugie: czy wymagania zdolnościowe zostały realistycznie oszacowane. Po trzecie: jak pogodzić ambicje związane z liczbą nowych okrętów z innymi potrzebami budżetowymi amerykańskiej floty. Po czwarte: jak minimalizować ryzyka techniczne, kosztowe i opóźnienia. Po piąte: czy zachowany zostanie ciągły transfer produkcji z DDG-51 na DDG(X), bez utraty zdolności przemysłowych.

Choć raport nie przesądza o ostatecznym kształcie DDG(X), daje obraz kilku głównych filarów, które już teraz wyznaczają kierunek programu: znacząco zwiększony zapas modernizacyjny, architektura energetyczna przygotowana do obsługi najbardziej wymagających systemów i uzbrojenia oraz konkretny bufor przestrzeni i infrastruktury pod przyszłe efektory. Jeśli te założenia zostaną utrzymane i konsekwentnie wdrożone, DDG(X) może stać się jednostką, na której US Navy będzie budować swoje zdolności przez kolejne dekady, i punktem odniesienia, do którego będą równać inne marynarki.

Autor: Mariusz Dasiewicz

Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Baltic Power: pierwsza polska farma offshore nabiera kształtu

    Baltic Power: pierwsza polska farma offshore nabiera kształtu

    Na Morzu Bałtyckim zakończono instalację dwóch morskich stacji elektroenergetycznych dla morskiej farmy wiatrowej Baltic Power – pierwszej tego typu inwestycji w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej. To milowy krok na drodze do uruchomienia jednego z największych projektów energetycznych w historii kraju.

    Polska technologia dla polskiej energetyki

    Baltic Power – wspólne przedsięwzięcie spółki ORLEN i kanadyjskiego koncernu Northland Power – zakończyło jeden z kluczowych etapów realizacji morskiej farmy wiatrowej: instalację dwóch morskich stacji elektroenergetycznych OSS West i OSS East. Każda z nich waży 2500 ton i została osadzona około 20 km na północ od Choczewa.

    To właśnie za ich pośrednictwem energia wytwarzana przez 76 turbin wiatrowych o jednostkowej mocy 15 MW będzie przesyłana kablami eksportowymi na ląd, do stacji elektroenergetycznej w gminie Choczewo.

    Projekt oparty na polskim łańcuchu dostaw

    Zgodnie z założeniami projektu Baltic Power, możliwie największy zakres prac realizowany jest przez polskie podmioty. Elementy obu stacji powstały w stoczniach w Gdyni i Gdańsku, a za ich konstrukcję odpowiadała Grupa Przemysłowa Baltic – spółka należąca do Agencji Rozwoju Przemysłu.

    Po zakończeniu prac stalowe konstrukcje przetransportowano do Danii, gdzie przeprowadzono ich finalne wyposażenie. Stacje osiągnęły wówczas docelową masę 2500 ton. Na pokładach zamontowano m.in. systemy transformatorowe (230 kV i 66 kV), urządzenia sterowania i nadzoru, generatory diesla oraz dźwigi dostarczone przez polską firmę Protea.

    Instalacja morskich stacji elektroenergetycznych to jedno z kluczowych wyzwań projektu. Jej pomyślne zakończenie potwierdza wysoki poziom kompetencji zaangażowanych partnerów.

    Ireneusz Fąfara, prezes ORLEN

    Jak dodał, udział krajowych przedsiębiorstw w budowie komponentów dla farmy Baltic Power stanowi nie tylko impuls rozwojowy dla krajowego przemysłu, ale także buduje jego zdolności do udziału w kolejnych projektach offshore.

    Baltic Power – pierwszy duży krok Polski w stronę offshore

    Udział polskich firm w całkowitym cyklu życia farmy Baltic Power – od projektowania przez budowę aż po eksploatację – szacowany jest na minimum 21 procent. Oprócz elementów stacji, w Polsce powstają także gondole turbin, fundamenty, kable lądowe oraz inne komponenty, a lokalne firmy odgrywają rolę głównych wykonawców w pracach instalacyjnych i budowlanych.

    Zakończenie budowy farmy przewidywane jest na 2026 rok. Następnie rozpocznie się faza testów, certyfikacji oraz proces pozyskiwania pozwoleń.

    Baltic Power będzie pierwszą morską farmą wiatrową na polskich wodach Bałtyku. Jej moc zainstalowana sięgnie 1,2 GW, a roczna produkcja energii wyniesie nawet 4 TWh – co odpowiada około 3% krajowego zapotrzebowania. Pozwoli to zasilić ponad 1,5 mln gospodarstw domowych.

    Infrastruktura przyszłości na Bałtyku

    Farma Baltic Power obejmuje obszar o powierzchni ponad 130 km², zlokalizowany 23 km od brzegu – na wysokości Łeby i Choczewa. Oznacza to, że jej powierzchnia jest porównywalna z obszarem całej Gdyni. Zrealizowana w tym miejscu inwestycja nie tylko wzmocni bezpieczeństwo energetyczne kraju, ale również wpisuje się w szerszy kontekst transformacji energetycznej i wykorzystania potencjału Morza Bałtyckiego – jako kluczowego obszaru dla zeroemisyjnej energetyki w Europie.

    Źródło: Grupa ORLEN