Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Morska energetyka wiatrowa i jej rozwój w najbliższych latach może stanowić ogromny bodziec dla przemysłu stoczniowego. Biorąc pod uwagę, jak duże będzie zapotrzebowanie na nowe jednostki instalacyjne i serwisowe, skorzystać mogą na tym nie tylko stocznie azjatyckie dominujące na rynku, ale także mniejsze podmioty europejskie.
W artykule
Prognozy Międzynarodowej Agencji Energetycznej wskazują, że liczba zainstalowanych turbin wiatrowych wzrośnie o około 240 proc. do 2030 roku, co stanowi olbrzymie wyzwanie z perspektywy technicznej, logistycznej oraz infrastrukturalnej dla wielu państw na świecie. Liczne projekty morskiej energetyki wiatrowej zaplanowane na najbliższe dziesięciolecia, mogą mieć jednak bardzo pozytywny wpływ na rozwój regionalnych gospodarek i przełożyć się na bardzo wymierne korzyści dla konkretnych sektorów – m.in. przemysłu stoczniowego.
Fakt, iż rozwój morskiej energetyki wiatrowej w najbliższych latach obejmuje właściwie cały świat, tworzy liczne wątpliwości odnośnie gotowości wielu krajów do realizacji zaplanowanych inwestycji. Braki w zakresie floty instalacyjnej oraz niedostateczny poziom przystosowania infrastruktury portowej mogąspowodować poważne problemy dla płynności realizacji budowy morskich farm wiatrowych. Według wielu ekspertów bardzo ograniczona liczba dostępnych jednostek instalacyjnych może znacząco zwiększyć koszty wielu projektów.
Jednym z krajów, w których problem z dostępnością floty instalacyjnej może być kluczowym wyzwaniem, są Stany Zjednoczone. Morska energetyka wiatrowa w USA planuje zwiększyć potencjał do 30 GW w ciągu najbliższych 8 lat. Pomimo niezwykle ambitnego celu, Stany Zjednoczone nie posiadają ani jednego statku instalacyjnego, a według Jones Act towary przewożone między portami USA mogą być transportowane statkami, które są zbudowane (bądź obsługiwane) przez obywateli USA lub stałych mieszkańców i są ich własnością. Celem takiego prawa jest maksymalizacja udziału amerykańskich przedsiębiorców w realizowanych projektach (pisaliśmy o tym w Portalu Stoczniowym).
Aby zrealizować wyznaczony plan przez amerykańską administrację, inwestorzy podejmują szereg decyzji mających zwiększyć dostępność statków instalacyjnych. W przyszłym roku ma wejść do użytku nowy statek o nazwie „Charybdis” budowany w stoczni Keppel AmFELS w Brownsville w Teksasie dla Dominion Energy. Statek o długości około 144 metry został zaprojektowany przez GustoMSC i może instalować turbiny o mocy przynajmniej 12 MW. Będzie również zdolny do montażu fundamentów pod turbiny i innych ciężkich elementów. Koszt jej budowy to około 500 milionów dolarów.
Pod koniec ubiegłego roku Great Lakes Dredge oraz Dock Company zawarły kontrakt o wartości 200 milionów dolarów na budowę jednostki instalacyjnej ze stocznią Philly Shipyard znajdującą się w Filadelfii w stanie Pensylwania. Statek, tzw. podsypkowiec (ang. Rock Installation Vessel), ma być gotowy pod koniec 2024 roku. Zamawiający ma także opcję „domówienia” bliźniaczej jednostki. W takim przypadku całościowa wartość kontraktu wzrośnie do 382 milionów dolarów, a druga jednostka będzie gotowa pod koniec 2025 roku.
Amerykański przykład w bardzo dosadny sposób ilustruje, jak dużą szansą jest rozwój morskiej energetyki wiatrowej dla lokalnego przemysłu stoczniowego. Według krajowych ekspertów na przestrzeni najbliższych 10-15 lat konieczne będą wielomilionowe inwestycje w rozwój przemysłu stoczniowego, żeby skutecznie realizował on zadania na potrzeby projektów związanych z transformacją energetyczną Stanów Zjednoczonych. Takich przykładów jest jednak znacznie więcej.
Globalny sektor stoczniowy zdominowany jest przez stocznie azjatyckie (Chiny, Korea Południowa, Japonia i Singapur), co również można zaobserwować w przypadku budowy wyspecjalizowanych jednostek na potrzeby projektów morskiej energetyki wiatrowej. Chińskie stocznie w ubiegłym roku zrealizowały 50 proc. projektów budów w ujęciu globalnym (pod względem CGT), zwiększając także swój udział w globalnym portfelu zamówień do 54 proc. W chińskich stoczniach obecnie budowanych jest około 20 jednostek instalacyjnych przeznaczonych do realizacji projektów morskich farm wiatrowych.
Jedną z nich jest jednostka „Voltaire”, której budowa realizowana jest w stoczni COSCO Shipping Shipyard w Qidongdla belgijskiego armatora Jan De Nul. Samo-podnośny statek (ang. jack-up) wyposażony będzie w żuraw o udźwigu ponad 3 tys. ton oraz system pozycjonowania dynamicznego klasy 2 (DP Class 2). Będzie on mógł pracować na akwenach o głębokości do80 metrów przy maksymalnej nośności 14tys. ton. Warto podkreślić, że statek zostanie wyposażony w zaawansowany system podnośnikowy – cztery wielkie podpory oraz dźwig przy maksymalnym rozstawieniu osiągną 336 metrów, czyli więcej niż np. paryska wieża Eiffla. Ciekawostką jest, że przy projektowaniu jednostki udział brało gdańskie biuro projektowe–StoGda.
Voltaire ma wejść do eksploatacji w 2022 roku, a jego pierwszym zatrudnieniem będzie instalacja turbin nowej generacji na morskiej elektrowni wiatrowej Dogger Bank o mocy 3,6 GW w Wielkiej Brytanii.
Ciekawym przykładem jest także kontrakt na budowę statku instalacyjnego pomiędzy singapurską stocznią Sembcorp Marine a duńskim Maersk Supply Service. Jednostka ma operować w rejonie Stanów Zjednoczonych, w związku z czym musi spełniać wymagania Ustawy Jones Act. Budowa statku, który będzie pierwszą tego typu jednostką we flocie Maersk, ma być zrealizowana na początku 2025 roku. Singapurskie stocznie, posiadając bogate doświadczenie przy realizacji projektów dla morskiej energetyki wiatrowej, również nastawiają się na większą liczbę zamówień z rynku offshore wind w najbliższych latach.
Grupa stoczniowa Keppel Offshore & Marine (wykupiona przez Semcorp Marine w 2020 roku) kilka lat temu zapowiedziała stopniową rezygnację z budowy platform wiertniczych oraz specjalistycznych statków służących do ich obsługi na rzecz m.in. jednostek przeznaczonych do budowy morskich farm wiatrowych. W związku z niezwykle mocną (w obecnym momencie) pozycją rynku oil and gas, zamówienia z tego sektora pozostają kluczowe dla singapurskich podmiotów.
Azjatyckie stocznie mają niewątpliwie najbardziej komfortową pozycję na rynku – posiadają przewagę konkurencyjną pod względem ceny, ale także zdolności infrastrukturalnych. Biorąc pod uwagę, jak duże może być zapotrzebowanie na przeróżne jednostki konieczne dla projektów offshore wind, na przypływ nowych zleceń liczyć powinny także europejskie stocznie.
Wiele europejskich podmiotów stoczniowych już kilka lat temu ogłosiło, że rynek offshore wind ma strategiczne znaczenie dla ich przyszłości biznesowej. W 2018 roku ogłosili to przedstawiciele Navantii – największej hiszpańskiej grupy stoczniowej. W swoim pierwszym raporcie hiszpańscy analitycy prognozowali stopniowy wzrost zamówień jednostek instalacyjnych i serwisowych nawet do 2033 roku. W związku ze stosunkowo mało ambitnymi celami rządu Hiszpanii w zakresie rozwoju offshore (więcej o hiszpańskich planach w zakresie morskiej energetyki wiatrowej pisaliśmy), Navantia nastawia się na współpracę z zagranicznymi partnerami. Mowa tu nie tylko o budowie jednostek, ale także większych elementów konstrukcyjnych dla projektów morskich farm wiatrowych. Hiszpanie w poprzednich latach zawarli kontrakty m.in. z brytyjskimi oraz francuskimi firmami.
Inne duże europejskie grupy stoczniowe (np. holenderski DAMEN lub estoński BLRT) bardzo aktywnie obserwują rozwój rynku morskiej energetyki wiatrowej, angażując się w liczne projekty w tym zakresie. Niemiecka morska energetyka wiatrowa również odczuła skutki pandemii koronawirusa, co skłoniło przemysł stoczniowy do deklarowania gotowości do budowy jednostek wyspecjalizowanych, przeznaczonych do obsługi lub instalacji na morzu.
Aspiracje w zakresie budowy takich jednostek mają także mniejsze stocznie m.in. norweska grupa stoczniowa Vard należąca do włoskiej Fincantieri, która realizuje budowy mniejszych jednostek serwisowych. Norwegowie budują obecnie czwarty statek do usług serwisowych na brytyjskich farmach wiatrowych Dogger Bank C. Czwarty statek zostanie zbudowany w stoczni Vard Vung Tau w Wietnamie i dostarczony w IV kwartale 2024 roku.
Bogate doświadczenie przy realizacji budowy jednostek przeznaczonych do instalacji i serwisowania morskich farm wiatrowych posiadają też polskie stocznie (pisaliśmy o tym w Portalu Stoczniowym: link). Przedstawiciele polskiego przemysłu okrętowego w ostatnim czasie mogą optymistycznie zapatrywać się na przyszłość – m.in. z powodu wzrostu liczby zamówień publicznych (kontrakty wojskowe w ramach programu „Miecznik” oraz „Kormoran II”, a także kontraktów cywilnych – budowy trzech promów). Wydaje się, że realizacja projektów na potrzeby rozwoju morskich farm wiatrowych może mieć podobne, albo i większe znaczenie w perspektywie bezpieczeństwa energetycznego niż niedawno zlecone im budowy.
Polskie stocznie posiadają wystarczające doświadczenie oraz zdolności infrastrukturalne, aby realizować budowę statków na potrzebę rozwoju offshore wind. Wielu ekspertów twierdzi, że morska energetyka wiatrowa, oprócz firm specjalizujących się w drobnych elementach konstrukcji stalowych, mogą uzyskać przedstawiciele przemysłu stoczniowego. Warto podkreślić, że może to wygenerować korzyści finansowe dla polskich firm, ale także długofalowe walory reputacyjne, które w przyszłości mogą okazać się kluczowe w zdobywaniu kolejnych zleceń z tego rynku.
Pomimo absolutnej dominacji na rynku azjatyckich stoczni, polskie stocznie są bardzo konkurencyjne na rynku europejskim przede wszystkim pod względem ceny, ale także jakości wykonania produktów. Wydaje się, że rozwój morskiej energetyki wiatrowej może być bardzo konkretnym impulsem dla polskiego przemysłu stoczniowego na wiele lat.
Autor: Jan Siemiński


Palenie blach na nowy okręt ratowniczy Marynarki Wojennej RP jest symbolicznym początkiem budowy okrętu lub statku. W rozmowie z naszą redakcją, zaraz po uroczystości palenia blach, Prezes PGZ Stoczni Wojennej, Marcin Ryngwelski, mówi o znaczeniu programu Ratownik, budowie fregat Miecznik oraz o tym, jak te programy przywracają Polsce zdolność samodzielnego projektowania i budowania nowoczesnych okrętów wojennych.
W artykule
Moment palenia blach na Ratownika to coś więcej niż początek budowy okrętu. To symboliczny sygnał, że polski przemysł okrętowy znów potrafi wziąć odpowiedzialność za tworzenie zaawansowanych jednostek od projektu po gotowy okręt.
Marcin Ryngwelski, Prezes PGZ Stoczni Wojennej
W dniu, który na zawsze zapadnie w pamięci stoczniowców i całego polskiego przemysłu okrętowego, rozpoczyna się nowy rozdział w historii PGZ Stoczni Wojennej. Symboliczne palenie blach pod budowę okrętu ratowniczego kp. Ratownik to nie tylko początek realizacji jednego z najważniejszych programów dla Marynarki Wojennej RP, lecz także potwierdzenie, że Polska wraca do grona państw zdolnych samodzielnie projektować i budować nowoczesne okręty wojenne.

W rozmowie z Portalem Stoczniowym prezes Marcin Ryngwelski przedstawia kulisy realizacji dwóch kluczowych programów – Ratownik i Miecznik. Opowiada o roli PGZ Stoczni Wojennej w konsorcjum, relacjach z partnerami zagranicznymi, wyzwaniach kadrowych oraz o tym, jak budowa nowych okrętów wpływa na odbudowę kompetencji krajowego przemysłu okrętowego.
To jeden z najbardziej oczekiwanych programów dla Marynarki Wojennej RP. Jak podkreśla prezes PGZ Stoczni Wojennej, Ratownik to przedsięwzięcie niezwykle ambitne – zarówno pod względem technicznym, jak i organizacyjnym.
Czytaj też: Ratownik: trzecia szansa
Mówimy o pełnoprawnym okręcie ratowniczym i wsparcia podwodnego, który zapewni zdolność do prowadzenia operacji na głębokich wodach, wsparcia przyszłych okrętów podwodnych z programu Orka oraz ochrony infrastruktury krytycznej na dnie Bałtyku.
Budowę jednostki rozpocznie uroczyste palenie blach zaplanowane na koniec listopada 2025 roku, a położenie stępki – w roku jubileuszowym, gdy Gdynia będzie obchodzić swoje stulecie.
To ważny symbol – zarówno dla miasta, jak i dla nas jako stoczni. Pokazujemy, że potrafimy projektować i budować w Polsce nowoczesne okręty specjalistyczne – mówi Ryngwelski.
Ratownik powstaje na podstawie polskiej dokumentacji technicznej i krajowej licencji, co daje pełną kontrolę nad procesem projektowania, budowy i integracji systemów.
To dla nas kluczowy krok – wracamy do projektowania własnych okrętów, a nie tylko do montażu konstrukcji zaprojektowanych za granicą – podkreśla prezes PGZ SW.
Dzięki współpracy z polskimi biurami projektowymi i uczelniami technicznymi, udział krajowych dostawców w budowie Ratownika będzie znaczący – szczególnie w obszarze systemów energetycznych, automatyki, konstrukcji stalowych i wyposażenia pokładowego.
Jednostka zostanie wyposażona w system nurkowania saturowanego umożliwiający prowadzenie długotrwałych misji na dużych głębokościach, z dzwonem nurkowym, komorami dekompresyjnymi i pełnym zapleczem wspierającym. Okręt otrzyma także system dynamicznego pozycjonowania (DP), pozwalający utrzymać pozycję nad rejonem akcji z dokładnością do kilku metrów.
Polecam film Ostatni Oddech – pokazuje, jak niewielki margines błędu dzieli sukces od tragedii w takich warunkach. Ratownik ma zapewniać bezpieczeństwo tam, gdzie ryzyko jest najwyższe – dodaje Ryngwelski.
Okręt będzie współpracował z bezzałogowymi pojazdami podwodnymi – zdalnie sterowanymi ROV i autonomicznymi AUV – co umożliwi mapowanie dna morskiego, inspekcję infrastruktury krytycznej oraz prowadzenie akcji poszukiwawczych.
Zasięg operacyjny jednostki wynosić będzie około 6000 mil morskich, co pozwoli na działania nie tylko na Bałtyku, ale również na Północnym Atlantyku.
Kadra rozwija się razem z programem” – mówi Prezes. Wykorzystujemy doświadczenia z programu Miecznik, szczególnie w zakresie cyfrowego modelowania 3D i integracji systemów. Dzięki temu proces budowy Ratownika przebiegnie szybciej i sprawniej.
PGZ Stocznia Wojenna współpracuje z Akademią Marynarki Wojennej i Politechniką Gdańską w zakresie szkolenia specjalistów, a także z pomorskimi kooperantami w ramach Grupy PGZ.
Jaka jest dokładna rola PGZ Stoczni Wojennej w programie budowy fregat pk. Miecznik?
Rola PGZ Stoczni Wojennej jest jasno określona w podziale prac konsorcjum. Stocznia pełni funkcję lidera technicznego, odpowiedzialnego za całość projektu w zakresie technicznym – od integracji systemów po uruchomienie i przekazanie jednostki zamawiającemu. Partnerzy wspierają PGZ SW w wybranych obszarach, zgodnie z zakresem umów.
Gdzie kończy się partnerstwo wobec zagranicznych dostawców, a zaczyna samodzielność stoczni?
„Współpraca z Babcockiem od początku miała dotyczyć jedynie projektu klasyfikacyjnego. Niestety, ten etap się przedłużył, a firma nadal formalnie nas wspiera. Z punktu widzenia biznesu trudno mieć o to pretensje – każda firma wykorzystuje sytuację, w której zamawiający nie w pełni rozumie, co kupuje.

Dlatego od dawna podkreślam w Grupie PGZ, że rola Babcocka powinna się już zakończyć. Zatrudniliśmy własnych projektantów i rozwijamy kompetencje wewnętrzne. To moment, by przejąć odpowiedzialność za projektowanie w pełnym zakresie” – podkreśla Ryngwelski.
W ramach programu Miecznik budowa prototypowej fregaty Wicher jest już w toku. Wodowanie przewidziane jest na lato 2026 roku, a przekazanie jednostki Marynarce Wojennej RP – w III kwartale 2029 roku. Kolejne okręty – Burza i Huragan – będą przekazywane odpowiednio w 2030 i 2031 roku.
Czytaj więcej: PRS nadzoruje budowę okrętu ratowniczego pk. Ratownik dla MW RP
W obu programach – Ratownik i Miecznik – wspólnym mianownikiem jest powrót do samodzielności i odbudowa polskich kompetencji stoczniowych.
Nie budujemy już tylko okrętów. Budujemy kompetencje, które pozwolą Polsce przez kolejne dekady rozwijać nowoczesne technologie morskie – podsumowuje Marcin Ryngwelski.
Rozmawiał Mariusz Dasiewicz