Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Rząd Wielkiej Brytanii ogłosił ambitny plan rozbudowy Royal Navy, który obejmuje dodanie do swojej floty nawet 28 nowych jednostek, w tym te będące w trakcie budowy oraz planowane. W ramach najnowszej inicjatywy zapowiedziano również budowę sześciu nowych okrętów desantowych MRSS dla Royal Marines, co ma na celu opóźnienie planów wycofania dwóch istniejących jednostek.
14 maja sekretarz obrony Grant Shapps, podczas corocznej konferencji Sea Power Conference w Londynie, ogłosił, że kraj ten wkracza w nową, „złotą erę” przemysłu okrętowego. Ma to wspierać przyszłe zdolności Royal Navy oraz Royal Marines. Shapps podkreślił, że nowe jednostki zwiększą zdolności operacyjne floty, podnosząc jej liczebność do 28 okrętów.
Komentując te plany, admirał Sir Ben Key, stwierdził, że będą to najbardziej zdolne okręty desantowe, jakie kiedykolwiek posiadał naród brytyjski, zaprojektowane do pełnej współpracy z krajami sojuszniczymi Europy i NATO.
W odpowiedzi na globalne napięcia, takie jak te na Morzu Czarnym i Morzu Czerwonym, Wielka Brytania dąży do stworzenia bardziej elastycznych jednostek, zdolnych do wykonywania szerokiego spektrum zadań. W planach jest budowa trzech okrętów z opcją na kolejne trzy nowe wielozadaniowe okręty desantowe MRSS (Multi Role Support Ships), które są na deskach kreślarskich firmy BMT Group Ltd od 2023 roku. Firma ta ujawniła odświeżoną grafikę opracowanego przez siebie projektu jednostek znanych jako Ellida.
Czytaj więcej o wodowaniu drugiego logistyka Atlante dla Marina Militare
Okręty te są specjalnie projektowane dla Royal Marines – brytyjskiej piechoty morskiej, która ściśle współpracuje z Królewską Marynarką Wojenną, aby wspierać ich w operacjach specjalnych. Nowe jednostki będą zdolne do transportu pojazdów, śmigłowców, jednostek desantowych oraz systemów bezzałogowych, a także będą wyposażone w zaplecze medyczne. Co istotne, zgodnie z przyjętą koncepcją, MRSS będą mogły operować bez konieczności zapewnienia bezpośredniej eskorty. Oznacza to, że okręty te zostaną wyposażone w zaawansowane systemy samoobrony, zarówno typu hard-kill (systemy uzbrojenia), jak i soft-kill (systemy walki elektronicznej). Ponadto, będą mogły dostosować się do szerokiego spektrum misji, od pomocy humanitarnej i pomocy w przypadku klęsk żywiołowych po operacje wojenne.
W rozmowie z BBC, Shapps zaznaczył, że na pewno zostaną zbudowane trzy okręty, a planowanie trzech dodatkowych jest w toku. Podkreślił również, że rozbudowa floty wynika z zobowiązania premiera Rishiego Sunaka do zwiększenia wydatków obronnych kraju do 2,5% PKB do końca dekady. Partie polityczne, mimo rzadkiej zgody, wspierają ten plan zwiększenia inwestycji w obronność.
W kontekście rozbudowy floty, Wielka Brytania planuje również budowę ośmiu fregat typu 26, pięciu fregat typu 31, dwóch okrętów podwodnych typu Astute oraz czterech okrętów podwodnych o napędzie jądrowym typu Dreadnought dla brytyjskiej Royal Navy. Budowa trzech okrętów desantowych MRSS rozpocznie się w przyszłym roku z planowanym wejściem do służby do 2031 roku.
Sekretarz Obrony potwierdził również, że dwa 20-letnie okręty desantowe, HMS Albion i HMS Bulwark, pozostaną w służbie do planowanej daty ich wycofania w 2033 i 2034 roku.
Autor: Mariusz Dasiewicz


Stany Zjednoczone formalnie zgodziły się, by Korea Południowa rozpoczęła program budowy okrętów podwodnych o napędzie jądrowym. To decyzja o dużym ciężarze strategicznym – zarówno dla równowagi sił w regionie, jak i dla dotychczasowej polityki USA wobec ograniczania rozprzestrzeniania technologii jądrowych.
W artykule
Amerykańskie przyzwolenie ogłoszono w formie oficjalnego komunikatu na stronie Białego Domu, będącego bezpośrednią konsekwencją wcześniejszych rozmów prezydenta Donalda Trumpa z południowokoreańskim przywódcą Li Dze Mjungiem. W kontekście napięć wokół Półwyspu Koreańskiego i wzrostu aktywności Chin w zachodniej części Indo-Pacyfiku ta decyzja może mieć konsekwencje wykraczające daleko poza region.
Zgoda USA oznacza otwarcie możliwości technologicznej i politycznej, do której Korea Południowa dążyła od lat. Choć kraj ten dysponuje flotą okrętów podwodnych, dotąd ograniczał się do napędu konwencjonalnego – głównie z uwagi na amerykański sprzeciw wobec udostępnienia technologii wzbogacania uranu dla celów wojskowych.
Czytaj więcej: Koreański kapitał rusza w stronę rdzewiejących doków Ameryki
Porozumienie obejmuje również element kluczowy dla przyszłego programu okrętowego Seulu. Waszyngton zadeklarował gotowość wspierania południowokoreańskiego programu cywilnego, który obejmuje produkcję paliwa jądrowego, z zastrzeżeniem jego „pokojowego” przeznaczenia. Taki zapis – znany z międzynarodowych regulacji – w praktyce otwiera drogę do zabezpieczenia paliwa dla okrętów o napędzie jądrowym.
Obok aspektu militarnego, w komunikacie Białego Domu pojawił się wątek gospodarczy: Korea Południowa ma zainwestować 150 miliardów dolarów w rozwój amerykańskiego przemysłu stoczniowego. Kolejne 200 miliardów ma zostać przeznaczone na „cele strategiczne” – bez jednoznacznego doprecyzowania, czym są owe cele.
Współczesna geopolityka, także ta morska, coraz rzadziej sprowadza się wyłącznie do rozmów o okrętach, siłowniach jądrowych i torpedach. Coraz częściej mowa o aliansach przemysłowych, transferach technologii, podziale wpływów i „grze o łańcuchy dostaw”. Z tej perspektywy południowokoreańskie atomowe okręty podwodne to tylko jeden z pionków na szachownicy, której plansza sięga od Filadelfii po cieśninę Tsushima.
Biały Dom nie skomentował w swoim oświadczeniu potencjalnych skutków w regionie, lecz trudno pominąć pytanie o to, jak na tę decyzję mogą zareagować Chiny i Korea Północna. Z perspektywy Pekinu decyzja USA może być odebrana jako precedens przekraczający dotychczasowe granice amerykańskiej polityki wobec transferu technologii jądrowych. Chiny będą z pewnością uważnie śledzić każdy etap południowokoreańskiego programu i dostosowywać do niego własne działania morskie w zachodniej części Indo-Pacyfiku.
W przypadku Korei Północnej nie należy oczekiwać oficjalnej zmiany stanowiska. Reżim Kim Dzong Una od lat prowadzi politykę całkowicie oderwaną od międzynarodowych apeli czy ograniczeń, więc również tym razem można zakładać, że program jądrowy i rakietowy będzie kontynuowany niezależnie od działań Seulu. Pjongjang zwykle reaguje na takie decyzje własnym tempem i według własnych kalkulacji, co tylko zwiększa nieprzewidywalność napięć na Półwyspie.
Czytaj też: Południowokoreańska strategia globalnej ekspansji przemysłu stoczniowego
Tym samym region Indo-Pacyfiku wchodzi w nową fazę rywalizacji, w której pojawienie się południowokoreańskich jednostek o praktycznie nieograniczonym zasięgu operacyjnym może zachwiać dotychczasową równowagą i wymusić nowe kalkulacje zarówno w Pekinie, jak i w Pjongjang
Historia wielokrotnie pokazywała, że każdy poważny transfer technologii ma swoją cenę. W tym przypadku nie chodzi wyłącznie o pieniądze, lecz o odpowiedzialność. Korea Południowa, wchodząc do grona państw dysponujących okrętami o napędzie jądrowym, zyska nowe możliwości operacyjne. Jednocześnie stanie się jeszcze ściślej związana z amerykańską architekturą odstraszania.
Zgoda USA nie jest więc prezentem – to inwestycja w południowokoreańską gotowość bojową, która ma odciążyć amerykańskie siły morskie w regionie Indo-Pacyfiku. To układ, w którym każda ze stron coś zyskuje, lecz także ponosi realne ryzyko.