W marcu 2021 roku rozpoczął się kolejny okres, w którym przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne składają wnioski o zatwierdzenie proponowanych taryf za dostarczanie wody i odprowadzenie ścieków. Tak jak poprzednio, czyli w 2018 roku, taryfy są zatwierdzane na trzy lata do przodu.
Od trzech lat Wody Polskie, a właściwie Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej (RZGW) są regulatorem cen wody w Polsce. Mają one stać na straży, by wnioskowane przez operatorów ceny za wodę i ścieki nie były sztucznie zawyżane, a podwyżki wynikały z uzasadnionych kosztów wynikających np. z prowadzonych inwestycji. Wiceprezes Wód Polskich Paweł Rusiecki poinformował w rozmowie z PAP, że do regulatora wpłynęło blisko 2,5 tys. – na wymaganych ok. 2,7 tys. – wniosków taryfowych od przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych.
„Większość wniosków już wpłynęła do Wód Polskich i jeśli chodzi o same przedsiębiorstwa, to są one na końcowym etapie tego procesu. Teraz regulator je weryfikuje i będzie je zatwierdzał, bądź nie. Ten proces może dłużej potrwać, bo dużo wniosków już zostało zakwestionowanych, co oznaczać może, że firmy będą jeszcze się odwoływać od decyzji RZGW m.in. do Prezesa Wód Polskich” – powiedział Rusiecki.
Wiceprezes wyjaśnił, że przedsiębiorstwa w 94,5 proc. wniosków proponują podwyżki opłat za wodę i ścieki. Tylko w 3 proc. chcą one utrzymania cen, a w 2,5 proc. wnioskuje o ich obniżenie.
Rusiecki wyjaśnił, że przedsiębiorstwa tłumaczą podwyżki przede wszystkim wzrostem cen energii, materiałów, prowadzonymi inwestycjami, a także wzrostem kosztów osobowych. Inwestycje stanowią ponad 1/3 kosztów.
„Jako regulator mamy przeanalizować te wnioski, ocenić, czy koszty poniesione przez przedsiębiorstwa i wysokość proponowanych podwyżek jest zasadna. W naszej ocenie w niektórych przypadkach te koszty nie są zoptymalizowane i mógłby być niższe, stąd wydajemy decyzje negatywne” – podkreślił przedstawiciel Wód Polskich.
Poinformował, że decyzje wydano wobec 76 proc. złożonych wniosków (ok. 1,6 tys.), z czego 53 proc. stanowią decyzje pozytywne, a 47 proc. negatywne.
„Mimo że dużo wniosków nie zostało przez nas zaakceptowanych, to widzimy pozytywną tendencję, że większość firm nie odwołuje się od tych decyzji do drugiej instancji (Prezesa Wód Polskich – PAP), tylko same ponownie je analizują i proponują nowe obniżone w stosunku do pierwotnych propozycji stawki. Obecnie takich odwołań mamy lekko ponad sto” – poinformował Rusiecki.
Wiceprezes dodał, że większość podwyżek proponowanych przez przedsiębiorstwa sięga kilku procent. Zdarzają się jednak i takie wnioski, gdzie nowe stawki mają być wyższe o kilkadziesiąt a nawet sto procent. „Szczególnie jesteśmy uczuleni na skokowe podwyżki opłat i w takich przypadkach żądamy dodatkowych wyjaśnień” – zapewnił.
Rusiecki dodał, że – według Wód Polskich – przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne często zbyt łatwo naliczają amortyzację inwestycji na poziomie 4,5 proc.
„Wiemy, że kwestia optymalizacji kosztów wymaga dodatkowych działań ze strony firm, bo trzeba prowadzić dwa rejestry amortyzacyjne. Jeden podatkowy na stawce 4,5 proc., a drugi z rzeczywistego zużycia środków trwałych, czyli czysto technicznego zużycia infrastruktury. Firmy próbują stawiać tezę, że naszymi działaniami (zwracając uwagę na możliwość obniżenia amortyzacji – PAP) spowodujemy ograniczenie inwestycji. Podkreślamy jednak, że rozporządzenie taryfowe mówi wyraźnie, że proces inwestycyjny nie może wygenerować gwałtownych i szybkich wzrostów kosztów, to musi być płynne. W niektórych przypadkach amortyzacja nie musi wynosić 4,5 proc. tylko może być niższa” – powiedział Rusiecki.
Wiceprezes przyznał, że zdaje sobie sprawę, że wyższa amortyzacja oznacza, że przedsiębiorstwa będą miały szybciej środki na inwestycje. „Z drugiej strony my jako regulator stoimy na straży ochrony odbiorcy końcowego, bronimy go przed nieuzasadnionym wzrostem opłat. Obniżenie amortyzacji poniżej 4,5 proc. jest zgodne z prawem, a my mamy jednoznaczne stanowisko, że firma wodno-kanalizacyjna musi przedstawić wniosek z najniższą możliwą ceną za wodę i ścieki, jaka może zaistnieć w danym przedsiębiorstwie” – podsumował.
Autor: Michał Boroń/PAP