Enter your email address below and subscribe to our newsletter

John Rothwell ustępuje ze stanowiska prezesa Austal

John Rothwell, założyciel i wieloletni prezes największego na świecie producenta aluminiowych jednostek pływających, australijskiej spółki Austal, ustąpił ze stanowiska prezesa. Rothwell pozostanie jednak dyrektorem spółki na czas nieokreślony. Na jego miejsce powołano Richarda Spencera, byłego sekretarza marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych.

Historia sukcesu koncernu Austal

W 1978 roku, gdy jego firma Star Boats stała się jednym z pierwszych klientów Baird Publications, John Rothwell prowadził małą działalność w „garażu” na przedmieściach Perth. Star Boats produkowało wtedy małe łodzie aluminiowe do połowu homarów oraz jednostki serwisowe o długości około ośmiu metrów LOA. John zawsze miał mnóstwo energii, umiejętności i wizji, co pozwoliło firmie szybko się rozwijać. W miarę jak branża połowu homarów w Zachodniej Australii rosła w latach 80-tych, Star Boats zaczęło produkować coraz większe jednostki. Firma przeniosła swoją siedzibę do Henderson, na południe od Fremantle.

Austal, zainspirowany sukcesem Incat Tasmania, swojego głównego konkurenta, przeżył globalny boom na szybkie promy samochodowo-pasażerskie w układzie dwukadłubowym wave piercing katamaran z aluminium w latach 90-tych. Obie firmy zdominowały ten rynek na całym świecie, co trwa do dziś. Austal kontynuował budowę dużych szybkich promów w swoich stoczniach w Henderson, na Filipinach, w Wietnamie oraz w Chinach. Po około dekadzie Star Boats przekształciło się w Austal Ships, opanowując technologię na tyle, by rozpocząć budowę okrętów wojennych. Firma zaczęła budować większe jednostki, takie jak aluminiowe katamarany transportowe oraz jednostki patrolowe. Notowana na Australijskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, Austal zdobywała coraz większy rynek, przejmując m.in. Image Marine i Oceanfast.

Wkrótce Austal zaczął próby zainteresowania amerykańskiego wojska katamaranami transportowymi do przewozu małych ilości sprzętu wojskowego i żołnierzy. Firma skutecznie przekonała Departament Obrony USA do swojego pomysłu na szybki transport dla lekkich pododdziałów wojskowych, które potrzebowały efektywnego środka do przewozu kilku czołgów i marines na krótkie dystanse z dużą prędkością. Początkowo Departament Obrony wydzierżawił trzy aluminiowe katamarany, wszystkie wybudowane przez Austal.

Na bazie tych doświadczeń Departament Obrony USA zlecił Austalowi budowę kilkunastu transportowych katamaranów typu Spearhead, które są obecnie wciąż budowane. Do tej pory, stocznia Austal USA w Mobile przekazała US Military Sealift Command czternaście szybkich katamaranów transportowych typu Spearhead. Cechą charakterystyczną całej serii jest aluminiowa konstrukcja katamaranów, która pozwala na uzyskanie dużej prędkości oraz powierzchni roboczej. Poza klasycznymi zadaniami transportowymi, jednostki są wykorzystywane do różnorodnych misji. Najnowsza jednostka, USNS Cody (EPF-14), została dostarczona w styczniu 2024 roku i jest pierwszym okrętem z serii Flight II, wyposażonym w rozszerzone możliwości medyczne, w tym dwie sale operacyjne, aptekę, bank krwi oraz laboratorium.

Obecnie, w stoczni w Mobile, Alabama, Austal buduje kolejne dwie jednostki – EPF-15 i EPF-16. Te 103-metrowe katamarany Spearhead zapewniają szybki i efektywny transport na potrzeby floty i dowódców operacyjnych USA na całym świecie. Są one kluczowym elementem zróżnicowanego portfolio Austal USA, które obejmuje także okręty nawodne, moduły do okrętów podwodnych oraz jednostki autonomiczne.

Jednak prawdziwy przełom nastąpił, gdy Austal wszedł na amerykański rynek przemysłu okrętowego. Firma wygrała przetarg na budowę trójkadłubowego okrętu LCS (Littoral Combat Ship). Ze swojej stoczni w Alabamie, Austal zaczął budować okręty LCS oraz szybkie jednostki patrolowe dla US Navy. Był to znaczący krok w historii firmy, który umocnił jej pozycję na światowym rynku przemysłu okrętowego.

Firma Austal ma również ciekawy polski akcent. Jeden z jej katamaranów cywilnych zasilał flotę Polferries, obsługując trasę ze Świnoujścia do Szwecji. Ze względu na wysokie koszty utrzymania, polski przewoźnik był jednak zmuszony sprzedać tę jednostkę. Warto również wspomnieć, że jeden z katamaranów Austala dwukrotnie zawitał do Szczecina, przypływając z niemieckiego Bremerhaven z amerykańskimi żołnierzami na pokładzie.

Zasługi prezesa Johna Rothwella

Dla Johna Rothwella i Austal była to fascynująca historia zawodowa pełna wyzwań i sukcesów. Teraz, gdy firma cieszy się zainteresowaniem co najmniej dwóch potencjalnych nabywców, mający osiemdziesiąt lat John zdecydował, że nadszedł odpowiedni moment, by nieco się wycofać. W uznaniu jego zasług dla australijskiego przemysłu stoczniowego oraz znaczącego wkładu w edukację i szkolenia zawodowe, John Rothwell został mianowany Oficerem Orderu Australii (AO) w styczniu 2004 roku. W 2002 roku otrzymał tytuł Australijskiego Przedsiębiorcy Roku od Ernst & Young, a w 1999 roku zdobył nagrodę Obywatela Roku Australii Zachodniej w kategorii Przemysł i Handel.

Rothwell jest członkiem towarzystw klasyfikacyjnych przemysłu stoczniowego Det Norske Veritas Australia i Bureau Veritas Asia & Australia. W 2010 roku został pierwszym przewodniczącym Centrum Badań nad Sztuką Skalną na Uniwersytecie Zachodniej Australii. W 2008 roku John ustąpił ze stanowiska przewodniczącego wykonawczego i dyrektora generalnego, kontynuując pracę jako przewodniczący niewykonawczy po dwudziestu latach zarządzania firmą. Pozostanie jednak dyrektorem spółki na czas nieokreślony. Na jego miejsce powołano Richarda Spencera, byłego sekretarza marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych.

Historia Austal oraz pasja i determinacja Johna Rothwella

Powyższa historia koncernu Austal, pasja i determinacja Johna Rothwella w zarządzaniu dowodzą, że sukces w skali globalnej jest możliwy. Jego zaangażowanie w rozwój przemysłu stoczniowego, innowacyjne podejście do budowy aluminiowych jednostek pływających oraz umiejętność dostrzegania nowych rynków sprawiły, że Austal stał się liderem w swojej branży. Przykład Johna pokazuje, jak wielki wpływ może mieć jedna osoba na całą branżę i jak wizja oraz ciężka praca mogą przekształcić małą firmę garażową w globalnego giganta. Jego osiągnięcia będą inspirować przyszłe pokolenia inżynierów, przedsiębiorców i wizjonerów.

Autor: Mariusz Dasiewicz

https://portalstoczniowy.pl/category/polityka/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Narodowy Dzień Niepodległości w pracy. Ci, którzy 11 listopada nie mieli wolnego

    Narodowy Dzień Niepodległości w pracy. Ci, którzy 11 listopada nie mieli wolnego

    Podczas wczorajszych obchodów Narodowego Święta Niepodległości, gdy na lądzie trwały oficjalne uroczystości, koncerty i parady, część sektora morskiego – w trakcie codziennej pracy – uczciła ten dzień cicho, lecz znacząco.

    Praca w dzień 11 Listopada. Baltic Power, Orlen Petrobaltic i PGZ Stocznia Wojenna pod biało-czerwoną flagą

    Załoga statku instalacyjnego Wind Osprey, pracująca tego dnia na polu Baltic Power – pierwszej morskiej farmie wiatrowej budowanej u polskich wybrzeży – wywiesiła biało-czerwoną flagę i wykonała pamiątkowe zdjęcie na tle żurawia stawiającego kolejne elementy turbiny. Symboliczny, niemal intymny gest – wyrażający nie tylko szacunek dla historii, lecz także świadomość, że właśnie tam, na tej platformie pracy, tworzy się realna niezależność energetyczna państwa.

    Nie był to zresztą jedyny biało-czerwony akcent w otwartym morzu. Także załoga platformy wiertniczej należącej do Orlen Petrobaltic postanowiła 11 listopada zaznaczyć swoją obecność w narodowym święcie. Wśród konstrukcji offshore, z tłem żurawi i świateł eksploatacyjnych, rozciągnęli flagę państwową – wielką, wyraźną, wyeksponowaną. Bez zbędnych słów. Tylko ludzie, stal i barwy. Nie da się tego odebrać inaczej jak jednoznaczny komunikat: tu też jest Polska.

    Narodowy Dzień Niepodległości w pracy. Ci, którzy 11 listopada nie mieli wolnego / Portal Stoczniowy
    Fot. @GdanskSlodi / X

    🔗 Czytaj też: Narodowe Święto Niepodległości 2025: cała Polska w biało-czerwonych barwach

    Z kolei w halach produkcyjnych PGZ Stoczni Wojennej 11 listopada nie był dniem wolnym. Ale hala kadłubowa, w której powstają kluczowe dla Marynarki Wojennej fregaty z programu Miecznik, po raz drugi z rzędu rozświetliła się w biało-czerwonych barwach Brama ma ponad 40 metrów wysokości i powierzchnię dwóch boisk do koszykówki.. Prosty, czytelny gest – a jednocześnie wyrazisty sygnał, że także w zakładzie stoczniowym święto może być obecne. Jako znak szacunku, jako dowód zaangażowania, jako przypomnienie, że bezpieczeństwo państwa buduje się nie tylko w politycznych deklaracjach, ale przede wszystkim w stoczniowej hali – przy spawaniu, planowaniu i pracy zmianowej.

    Nowe oblicze patriotyzmu w Polsce

    To wszystko układa się w szerszy obraz – nie jednorazowego zrywu, lecz wieloletniego procesu. Polskie społeczeństwo stopniowo budzi się z letargu lat 90., kiedy 11 listopada był dla wielu dniem wolnym od pracy – bez treści. Coraz więcej ludzi – zarówno na lądzie, jak i na morzu – rozumie dziś, że niepodległość to nie hasło na transparencie, lecz konkret: odpowiedzialność, praca, wspólnota.

    Wczoraj w całym kraju tysiące ludzi przyszły na obchody – nie dla kamer, lecz dla siebie nawzajem. Rodziny z dziećmi, seniorzy, młodzież – wszyscy z biało-czerwoną flagą w ręku. Bez scenariusza, ale z przekonaniem. Udowadniając tym samym, że patriotyzm jest dla nich czymś realnym i ważnym.

    Biorąc pod uwagę mój wiek i pamiętając, jak wyglądały te obchody dwadzieścia lat temu – często pełne napięcia, nierzadko przysłonięte przez kontrowersje i polityczne podziały – trudno nie zauważyć, jak wiele się zmieniło. Przez lata 11 listopada bywał świętem trudnym – zawłaszczanym, prowokowanym, odzieranym z godności przez hałas, skrajności i medialny przekaz, który z patriotyzmu czynił temat wstydliwy albo kontrowersyjny. Wielu ludzi, zwłaszcza młodych, trzymało się od tego dnia z daleka.Nie z braku szacunku, lecz z niechęci do uczestniczenia w wydarzeniach, przy których zbyt często pojawiały się zamieszki podsycane przez skrajne grupy i osoby traktujące święto instrumentalnie. Prowokacje przykrywały sens tego dnia, a odpowiedzialność próbowano przerzucać na organizatorów.

    🔗 Czytaj też: Dzień Niepodległości: Powrót ORP Gen. K. Pułaski do Portu Wojennego w Gdyni

    Dziś ten obraz na szczęście się się zmienił. Świętowanie w Narodowy Dzień Niepodległości staje się spokojniejsze, bardziej oddolne. Coraz częściej 11 listopada nie oznacza już podziału – tylko wspólnotę przeżywaną lokalnie: na ulicy, w hali stoczniowej, na platformie morskiej, wśród znajomych z pracy czy sąsiadów z dzielnicy. Święto odzyskuje naturalny sens. I właśnie to daje nadzieję, że dojrzewamy – jako społeczeństwo, jako państwo, jako wspólnota.

    Polska dojrzewa. Coraz mniej wstydu przed biało-czerwoną, coraz więcej zwykłej dumy z Orła w koronie na piersi i bandery na maszcie. Coraz więcej osób szuka sensu w patriotyzmie – nie w deklaracjach, lecz w działaniu: w pracy zmianowej, w salucie banderowym, w odśpiewaniu „Mazurka Dąbrowskiego” w miejscach, gdzie bije polskie życie – od portów po najmniejsze miejscowości. Mimo wieloletniej polaryzacji wielu z nas widzi dziś w barwach narodowych nie pretekst do sporu, lecz powód, by stanąć obok siebie. Coraz bardziej widać zmęczenie podziałami, które latami zatruwały wspólnotę. Narasta potrzeba spokoju, normalności, gestu bez ideologii – flagi wywieszonej na burcie, znicza zapalonego na nabrzeżu, krótkiego „cześć i chwała” szeptanego pod nosem. Właśnie w takich drobnych znakach odradza się polskość: bez zadęcia, z godnością.

    To już nie patos, ale dojrzewanie. Do tego, że polskość nie musi być głośna, by być prawdziwa. I że Bałtyk nie jest tylko horyzontem – staje się przestrzenią, w której Święto Niepodległości wybrzmiewa pełnym głosem. Czasem w huku salwy, czasem w ciszy – ale zawsze z godnością.