Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

17 września w Atenach, po posiedzeniu rządowej Rady ds. Spraw Zagranicznych i Obrony (KYSEA), minister obrony Nikos Dendias ogłosił decyzję o pozyskaniu czwartej fregaty typu FDI dla Hellenic Navy. Decyzja o zamówieniu kolejnej jednostki od koncernu stoczniowego Naval Group to nie tylko symboliczny gest, ale i konkretna inwestycja w zdolności operacyjne Hellenic Navy.
W artykule
Grecka flota zbroi się w nowoczesność, czerpiąc z własnej historii. Czwarta fregata typu FDI otrzyma imię HS Themistokles – stratega, który w 480 r. p.n.e. poprowadził Greków do zwycięstwa nad flotą perską pod Salaminą. Rząd zapowiedział skierowanie sprawy do parlamentu; po uzyskaniu zgody strony planują sfinalizować kontrakt do końca tego roku.
To kolejny krok w programie modernizacji greckiej marynarki wojennej, który – jak pokazują decyzje Aten – nie zamierza się zatrzymać na minimum.
Warto zwrócić uwagę na moment, w którym ogłoszono zamówienie. Kilka dni wcześniej francuska fregata FS Amiral Ronarch (D660) – pierwsza z serii FDI – zakończyła próby morskie i weszła do portu w Breście, gdzie niebawem rozpocznie służbę pod banderą Marine nationale. Francja planuje łącznie pięć takich fregat – dwie kolejne są na zaawansowanych etapach budowy.
Tymczasem Grecja, która już wcześniej zamówiła trzy jednostki, idzie o krok dalej. Od maja trwają próby morskie pierwszej z greckich fregat – HS Kimon (F-601), zwodowanej jesienią 2023 roku. Do końca bieżącego roku ma zostać przekazana zamawiającemu. Natomiast druga i trzecia – HS Nearchos (F-602) oraz HS Formion (F-603) – zeszły z pochylni odpowiednio w sierpniu 2024 i czerwcu 2025 roku.
Naval Group podkreśla, że projekt realizuje z aktywnym udziałem greckiego przemysłu. Transfer technologii, serwis w kraju oraz modernizacje prowadzone w zakładach stoczniowych Salamis Shipyards na Salaminie mają zapewnić długofalową niezależność operacyjną i rozwój krajowego potencjału morskiego.
Francuski producent przedstawia jednostki FDI jako „okręty programowalne” – ich architektura cyfrowa i systemy elektroniczne zostały zaprojektowane tak, by umożliwiać ciągłe, przyrostowe aktualizacje. Podejście przypomina bardziej filozofię branży IT niż tradycyjne myślenie o okręcie wojennym: fregata ma być zdolna do działania nie tylko „dziś”, ale także w perspektywie 10–20 lat, w oparciu o aktualizowane oprogramowanie i rekonfigurowane systemy walki.
Grecka FDI przestaje być „projektem na papierze”, nabiera kształtu pełnowartościowej platformy bojowej skrojonej pod realne scenariusze Morza Śródziemnego. Wyporność tych okrętów wynosi około 4500 ton, długość to blisko 122 metry, szerokość 18 metrów. Siłownia z czterema silnikami wysokoprężnymi pozwala osiągać prędkość do 27 węzłów.
Uzbrojenie skonfigurowano w logice obrony i rażenia wielowarstwowego. Warstwę przeciwlotniczą tworzą 32 pociski MBDA Aster 15/30 odpalane z wyrzutni pionowych Sylver A50. Uderzenia na cele nawodne zapewnia osiem pocisków MBDA Exocet MM40 Block 3C. Obrona bezpośrednia opiera się na systemie RAM z wyrzutnią Mk 49, uzbrojenie artyleryjskie stanowi 76-mm armata Leonardo Super Rapido oraz dwa zdalnie sterowane zestawy 20 mm Leonardo Lionfish. Zdolności ZOP zapewniają torpedy MU90 odpalane z dwóch zdwojonych wyrzutni, ochronę przed torpedami zapewnia system CANTO. Świadomość sytuacyjną buduje radar Thales Sea Fire, dopełniany przez sonar kadłubowy i holowany, natomiast komponent lotniczy obejmuje śmigłowiec o masie 10 ton oraz bezzałogowy VTOL Schiebel Camcopter S-100.
Charakterystyczny, wysoki maszt integruje kluczowe sensory tworząc „kręgosłup” architektury okrętu. To fregata projektowana jak platforma cyfrowa – aktualizowana w cyklu życia, nie wymieniana wraz z kolejną generacją – co w greckiej logice daje efekt operacyjny tu i teraz oraz zabezpiecza przestrzeń modernizacji na kolejne lata.
Grecka Hellenic Navy wzmacnia swoje zdolności, odpowiadając tym samym na rosnące napięcia z Turcją na Morzu Egejskim i we wschodniej części Morza Śródziemnego. Czwarta fregata, przyszła HS Themistokles, ma wejść do służby po 2030 roku. Wraz z HS Kimon, HS Nearchos i HS Formion stworzy nowy trzon greckiej floty, przygotowanej do rywalizacji z jednym z najpoważniejszych regionalnych przeciwników.
Autor: Mariusz Dasiewicz

Program Orka coraz wyraźniej przestaje być konkursem na sam okręt. Staje się rywalizacją przemysłowych wizji, w której kluczowe znaczenie ma to, kto zagwarantuje Polsce trwałe kompetencje, miejsca pracy i realną suwerenność w eksploatacji floty podwodnej. Koreański koncern stoczniowy Hanwha Ocean przekonuje, że ich propozycja to nie katalog życzeń, lecz projekt gotowy do natychmiastowej realizacji – z pełnym udziałem polskich stoczni.
W artykule
Choć debata publiczna wciąż koncentruje się na porównywaniu parametrów poszczególnych okrętów podwodnych, proces decyzyjny wszedł w kluczową fazę. Zespół powołany przez Ministerstwo Obrony Narodowej, odpowiedzialny za analizę ofert i wybór rekomendowanego wykonawcy, zakończył już swoje prace. Dokument z rekomendacją trafił do Rady Ministrów, która ma zatwierdzić wynik tej oceny, tym samym przenosząc program Orka na etap wyboru oferenta.
Ostateczna decyzja należy teraz do Prezesa Rady Ministrów, co oznacza, że program Orka praktycznie wyszedł poza etap technicznych konsultacji i wszedł w obszar strategicznych rozstrzygnięć państwowych. Dla Polski jest to moment przesądzający o kształcie przyszłych zdolności podwodnych i kierunku rozwoju przemysłu okrętowego na najbliższe dekady.
Czytaj więcej: Korea Południowa i jej system odstraszania. Korzyści dla Polski
W tym kontekście nasza redakcja zwróciła się do przedstawicieli południowokoreańskiej Hanwha Ocean, ponieważ to właśnie ich propozycja wykracza poza opis samej jednostki i odpowiada na kluczowe dziś pytanie: jak zbudować w Polsce trwałą autonomię przemysłową w obszarze technologii okrętów podwodnych.
Podczas gdy część uczestników programu skupia się na deklaracjach dotyczących samej platformy, Hanwha Ocean coraz mocniej akcentuje aspekt przemysłowy. Koreańczycy otwarcie mówią, że Polska nie powinna kupować jedynie okrętów podwodnych, lecz cały system kompetencji – od utrzymania, przez modernizację, po rozwój własnych projektów.
Seong-Woo Park, wiceprezes Hanwha Ocean odpowiedzialny za ofertę w programie Orka, podkreślił w rozmowie z nami rzecz, która przewija się w ich przekazie od miesięcy:
W świecie okrętów podwodnych prawdziwą przewagę daje dopiero zdolność samodzielnego utrzymania floty. Państwo kupujące okręt musi umieć utrzymać go we własnych stoczniach, bez czekania na pomoc innych państw.
W innym fragmencie dodał:
Polska nie powinna wybierać między okrętem a przemysłem. Okręt jest ważny, lecz dopiero przemysł buduje suwerenność i odporność państwa. Dlatego nasza propozycja opiera się na przeniesieniu realnych kompetencji, a nie ich pozorowaniu.

W odróżnieniu od prezentacji PowerPoint, Koreańczycy zaczęli „przywozić” do Polski konkretne projekty, modele współpracy i harmonogram inwestycji. To odmienna filozofia działania: zamiast obiecywać, wolą pokazywać, które elementy są gotowe do wdrożenia i jakie kompetencje mogą powstać w Gdyni już w pierwszych latach programu.
Najsilniejszym elementem propozycji Hanwha Ocean jest zakładana skala współpracy z polskimi stoczniami oraz firmami z łańcucha dostaw. W Gdyni i Gdańsku Koreańczycy odwiedzili już większość kluczowych podmiotów – od PGZ Stoczni Wojennej, przez Nautę, po firmy produkcyjne z Pomorza.
Czytaj też: Hanwha Ocean – program Orka i 100 mln USD w tle
Ma to prowadzić do utworzenia w Polsce ośrodka MRO dla całej przyszłej floty okrętów podwodnych, co ma fundamentalne znaczenie strategiczne.
Park zwrócił uwagę na jeszcze jedną kwestię:
Bardzo dobrze pamiętamy, jak bolesna dla Korei była zależność od zagranicznych podwykonawców. To doświadczenie nauczyło nas, że prawdziwe bezpieczeństwo zaczyna się dopiero wtedy, gdy technologia i kompetencje znajdują się w kraju użytkownika. Dlatego chcemy przekazać Polsce pełen zakres wiedzy, jaki jest potrzebny do obsługi naszych okrętów.
Wraz z transferem technologii mają powstać miejsca pracy – nawet 1300 etatów w województwie pomorskim. Dotyczy to zarówno stoczni, jak i firm dostarczających systemy elektryczne, hydrauliczne, nawigacyjne czy elementy wyposażenia pokładowego.
Dla Polski oznacza to coś więcej niż udział w programie Orka: wejście na zupełnie nowy poziom kompetencji w dziedzinie okrętów podwodnych.
Koreańczycy oferują Polsce jednostkę KSS-III Batch-II – jeden z największych i najbardziej zaawansowanych konwencjonalnych okrętów podwodnych dostępnych w tej chwili na rynku. Okręt ma 89 metrów długości, dysponuje napędem AIP oraz zestawem baterii litowo-jonowych, które zwiększają autonomiczność i pozwalają prowadzić długotrwałe działania na Bałtyku – odpowiada to na wymagania Agencji Uzbrojenia.
Choć sama platforma budzi zainteresowanie ze względu na rozmiar i zestaw czujników, Koreańczycy podkreślają, że jej przewaga polega przede wszystkim na:
Kluczowe jest jednak coś innego: możliwość realnego udziału polskich firm w budowie i późniejszym utrzymaniu tych jednostek.
Park ujął to następująco:
Okręt jest ważny, lecz dla Polski to dopiero początek. Jeśli program Orka ma przynieść krajowi korzyści strategiczne, musi być oparty na współtworzeniu, a nie tylko dostawie gotowych jednostek.
Hanwha Ocean zapowiada możliwość przekazania Polsce jednego z okrętów serii KSS-I jako rozwiązania pomostowego. Oznaczałoby to, że Marynarka Wojenna RP odzyskałaby zdolności podwodne szybciej, niż wynika to z harmonogramów budowy nowych jednostek. Bo mowa tutaj o 2027 roku, nie jak wcześniej zapowiadała strona koreańska 2028 roku.
Czytaj również: Hanwha Ocean z propozycją okrętów podwodnych KSS-III w programie Orka
Co istotne, szkolenia mają obejmować nie tylko załogi, lecz także pracowników polskich zakładów stoczniowych. Koreańczycy deklarują wspólne moduły szkoleniowe z Marynarką Republiki Korei – to podejście praktyczne, nie ceremonialne.
Korea Południowa przez dekady funkcjonowała jako państwo zagrożone i technologicznie zależne. To doświadczenie wytworzyło specyficzną kulturę przemysłową: nie obiecywać, tylko dowozić.
Ten sposób działania widać również w programie Orka. Koreańczycy budują własne okręty podwodne od lat, rozwijają kolejne generacje, a ich rozwiązania są testowane w wymagającym środowisku – otoczonym przez trzy morza i zagrożonym przez niestabilnego sąsiada.

W praktyce oznacza to coś, czego często brakuje w europejskich ofertach: przewidywalność harmonogramów i gotowość do przeniesienia technologii tak, aby państwo użytkownika nigdy nie znalazło się w sytuacji „uzależnienia serwisowego”.
Park podsumował to jednym zdaniem, które trafia w sedno polskiej debaty:
W przypadku uzbrojenia dostarczanego przez Hanwha harmonogram jest w pełni wypełniany. Niektóre uzbrojenie jest dostarczane nawet wcześniej, a to świadczy, że raz ustalony harmonogram dostaw jest obowiązujący przez całą umowę, bez dodatkowych aneksów.
Koreańska propozycja ma wymiar czysto strategiczny: jest jedną z nielicznych w programie Orka, która traktuje polskie stocznie nie jako podwykonawcę, lecz jako równorzędnego partnera.
Dla Polski oznacza to możliwość budowania suwerenności przemysłu zbrojeniowego i dostępu do najnowszych technologii której brakowało przez dziesięciolecia. Okręt można kupić, lecz kompetencji nie da się zamówić w katalogu. Te trzeba zdobyć – najlepiej u wiarygodnego partnera, który też kiedyś zaczynał od zera i wie, jak ważne jest uniezależnienie się od zewnętrznych dostawców.
Autor: Mariusz Dasiewicz