Okręty podwodne i drony w strategii MW RP

Wracamy do najważniejszych wątków z niedawnej konferencji Portalu Obronnego i Super Expressu poświęconej Marynarce Wojennej RP oraz ochronie infrastruktury krytycznej na Bałtyku – tych, których dotąd nie opisaliśmy na naszym portalu. Jednym z kluczowych punktów wydarzenia był panel „Potrzeby operacyjne współczesnej Marynarki Wojennej”, rozmowa pokazująca, że przyszłość sił morskich wyznacza nie tylko technologia.
W artykule
Moderowany przez Tomasza Smurę z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego panel zgromadził kluczowych aktorów odpowiedzialnych za kształt Wojska Polskiego i Marynarki Wojennej RP: generała broni Marka Sokołowskiego, dowódcę generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, kontradmirała Jarosława Ziemiańskiego – inspektora Marynarki Wojennej, komandora Tomasza Witkiewicza z COM-DKM oraz Arilda Skoge z firmy KONGSBERG.
Marynarka Wojenna RP – gotowość i zadania
Na pytanie o aktualny poziom gotowości Marynarki Wojennej RP gen. broni Marek Sokołowski odpowiedział, że choć przez lata domena morska rzeczywiście była marginalizowana względem wojsk lądowych i sił powietrznych, to dziś sytuacja ulega stopniowej zmianie.
– Przez wiele lat mówiło się, że Marynarka Wojenna to najbardziej zaniedbany rodzaj sił zbrojnych. Kiedy wojska lądowe otrzymywały Rosomaki, a Siły Powietrzne wprowadzały F-16, nasza flota nadal opierała się w dużej mierze na jednostkach pochodzących z lat osiemdziesiątych – przypomniał generał.
🔗 Czytaj więcej: Okręty podwodne w ramach programu Orka i włoskie niedopowiedzenia
Zdaniem dowódcy generalnego RSZ, proces odbudowy zdolności morskich trwa, choć wymaga determinacji i konsekwencji. Jak zaznaczył, Polska dąży do tego, aby stać się realną siłą na Bałtyku – nie tylko w sensie wojskowym, lecz również jako państwo zdolne do zapewnienia bezpieczeństwa swojej strefy odpowiedzialności w domenie morskiej.
Zdolności Marynarki Wojennej budujemy stopniowo, ale jeśli zrealizujemy obecnie prowadzone projekty do końca, staniemy się znaczącym graczem w regionie. Kluczowe są dwa elementy: rozpoznanie i rażenie. Właśnie te zdolności muszą być konsekwentnie rozwijane – podkreślił.
Generał zaznaczył również, że Bałtyk nie jest wyłącznie przestrzenią wojskową. To także obszar cywilnej odpowiedzialności państwa, obejmujący ochronę infrastruktury energetycznej, żeglugowej i komunikacyjnej. – Oczywiście, że przez lata byliśmy zaniedbani – może nawet bardziej zapomniani. Ale dziś budujemy nowe zdolności, a doświadczenia wojny w Ukrainie pomogły nie tylko wojskowym, ale i decydentom politycznym zrozumieć, jak istotna jest silna flota – zaznaczył gen. Sokołowski.
Kontrybucja Marynarki Wojennej RP do działań połączonych
W dalszej części rozmowy Tomasz Smura zwrócił uwagę na często powtarzane, choć nie zawsze trafne opinie sugerujące, że położenie geograficzne Polski nie predysponuje jej do rozwijania silnej Marynarki Wojennej. Zapytał generała, jak siły morskie RP kontrybuują do działań innych rodzajów sił zbrojnych w ramach systemu połączonego.
Gen. broni Marek Sokołowski nie miał wątpliwości co do znaczenia marynarki w szerszym układzie bezpieczeństwa państwa.
Marynarka Wojenna ma dla Polski kluczowe znaczenie, szczególnie w kontekście ochrony infrastruktury, o której wspominał wcześniej pan minister – mówimy o gazoporcie, Baltic Pipe, sieciach światłowodowych i całym systemie bezpieczeństwa energetycznego ulokowanym na Bałtyku – zaznaczył.
Podkreślił, że choć siły morskie RP nie dysponują dziś pełnym wachlarzem zdolności, to w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego istotna jest zdolność do uzupełniania braków i specjalizowania się w określonych obszarach.
Nie każdy kraj NATO ma wszystko. Chodzi o to, byśmy potrafili wypełnić określone luki – tzw. capability gaps – i dostarczyć konkretne zdolności, których potrzebuje wspólny system obrony. W tym zakresie nasza Marynarka Wojenna ma już dziś istotny wkład, który będzie tylko rósł – podsumował dowódca generalny RSZ.
Marynarka dziś i jutro: kierunki rozwoju
Kolejne pytanie Tomasza Smury skierowane zostało do kontradmirała Jarosława Ziemiańskiego, inspektora Marynarki Wojennej RP. Dotyczyło ono zarówno aktualnego poziomu gotowości sił morskich, jak i planów rozwoju na najbliższe lata.
Czy Marynarka Wojenna jest dziś gotowa do realizacji zadań, które wynikają z dokumentów strategicznych państwa? – zapytał prowadzący. – Rozmawiamy obecnie przede wszystkim o programach Miecznik i Orka, ale jakie są kolejne priorytety? Gdzie widzicie państwo potrzebę dalszego wzmacniania zdolności operacyjnych?
Kontradmirał Jarosław Ziemiański przypomniał, że przez lata domena morska była systematycznie zaniedbywana kosztem lądowej, co odcisnęło swoje piętno na stanie sił morskich.
Naszym celem pozostaje odbudowa zdolności odpowiadających na aktualne zagrożenia oraz te, które potrafimy przewidzieć w perspektywie krótkiej, średniej i długiej. Konsekwentnie budujemy marynarkę wojenną zdolną przeciwdziałać scenariuszom takim jak zamknięcie dostępu do portów. Przykład znany z działań przeciwko Ukrainie to jedna z najmroczniejszych perspektyw, której staramy się zapobiegać – podkreślił.
Zaznaczył, że fundamentem nowoczesnych sił morskich musi być zrównoważony rozwój we wszystkich domenach – zarówno nawodnej, jak i podwodnej, ale także brzegowej, która wciąż bywa pomijana w dyskusjach o potencjale marynarki.
Istotnym filarem pozostaje uzupełnianie floty o systemy bezzałogowe, co dobitnie potwierdziła wojna na Ukrainie. Drony zwiększają tempo rozpoznania, skracają łańcuch decyzyjny i umożliwiają natychmiastową reakcję na poziomie taktycznym. Dlatego rozwijamy zdolności okrętów do współdziałania z bezzałogowcami, kładąc nacisk na integrację sensorów, łączności i efektorów – bez zastępowania sił okrętowych ich substytutami – wyjaśnił.
Wskazał również na konieczność zapewnienia ciągłości i przewidywalności finansowania programów modernizacyjnych.
Przerwy w finansowaniu grożą nie tylko opóźnieniami, ale i drastycznym wzrostem kosztów budowy nowych jednostek – zaznaczył kontradmirał.
Odnosząc się do pytania Tomasza Smury o wpływ zdolności rażenia celów lądowych z morza – wykorzystywanych m.in. przez rosyjską flotę – na rozwój doktryny operacyjnej Marynarki Wojennej RP, odpowiedział jednoznacznie:
Zdecydowanie tak. W wariancie obronnym Marynarka Wojenna działa w ścisłej współpracy z pozostałymi rodzajami Sił Zbrojnych, wykorzystując siły nawodne i podwodne, lotnictwo morskie oraz komponent brzegowy. Celem jest zablokowanie możliwości prowadzenia uderzeń z kierunku morza ze stref oddalonych od linii brzegowej. Doświadczenia Ukrainy, poddanej ostrzałowi pocisków manewrujących Kalibr odpalanych z nośników morskich, jasno pokazują, jak poważne jest to zagrożenie.
Dlatego modernizacja akcentuje warstwową obronę „w głąb akwenu”: wcześniejsze wykrywanie, zakłócanie oraz neutralizację nosicieli i środków napadu jeszcze na odległych rubieżach podejścia operacyjnego. Drony nie wygrają wojny, ale bez nich wojny się nie wygra – podsumował.
Okręty podwodne jako pierwsza linia obrony
W dalszej części panelu Tomasz Smura zwrócił się do komandora Tomasza Witkiewicza z pytaniem o priorytety dla Polski w zakresie pozyskiwania nowych okrętów podwodnych:
Z uwagi na Pana doświadczenie, jakie cechy okrętów podwodnych powinna dziś priorytetowo wybrać Polska? Jakie zdolności powinny mieć jednostki pozyskane w ramach programu Orka? – zapytał.
Komandor Witkiewicz zwrócił uwagę, że nie do niego należy wskazywanie konkretnych cech technicznych, jednak kluczowe pozostają zdolności bojowe i dostosowanie jednostek do realiów operacyjnych Bałtyku:
W warunkach de facto „zimnej wojny”, którą dziś wielu tak ocenia, okręty muszą być gotowe do działania tam, gdzie będą mogły zostać użyte. Bałtyk Wschodni – mimo trudności – sprzyja operacjom okrętów podwodnych. To właśnie ten akwen wyznacza kierunek wymagań: od A do Z.
Jak podkreślił, Bałtyk jest rejonem nie tylko specyficznym, lecz wręcz najbardziej wymagającym dla jednostek podwodnych w całym NATO. Skoncentrowanie wszystkich rodzajów zagrożeń – od jednostek nawodnych i podwodnych, przez systemy minowe, brzegowe, lotnictwo, aż po bliskość rosyjskich baz – stawia przed przyszłymi okrętami wyzwania najwyższej klasy.
🔗 Czytaj też: Drony nad Polską. Analiza incydentu i wnioski systemowe
To środowisko zdominowane przez przeciwnika. W takich warunkach okręt musi być nie tylko przystosowany do działania, ale również najskuteczniejszy z możliwych. Tylko wtedy stanie się narzędziem użytecznym nie tylko w czasie pokoju, ale również w kryzysie i wojnie – podkreślił Witkiewicz.
Komandor przypomniał również, że okręty podwodne należy postrzegać jako pierwszą linię obrony państwa – nie tylko marynarki wojennej. W czasie pokoju pełnią funkcje rozpoznawcze, w czasie wojny powinny móc razić cele zarówno na morzu, jak i w głębi lądu.
Marynarka przestała być formacją broniącą wyłącznie wybrzeża. Współcześnie, w dobie pocisków manewrujących o zasięgu ponad dwóch tysięcy kilometrów, jak rosyjskie Kalibry, jej rola rozszerzyła się na obronę całego terytorium – od Gdyni po Kędzierzyn-Koźle – zauważył.
W dalszej części rozmowy prowadzący poruszył kwestię luki zdolnościowej, jaka powstała w wyniku braku następców dla wyeksploatowanego ORP Orzeł. W tej perspektywie Witkiewicz podkreślił, że konieczne jest pozyskanie jednostek przygotowanych do działania na Bałtyku – ponieważ tylko okręt skuteczny w tym akwenie będzie przydatny także w działaniach sojuszniczych poza regionem.
Kontekst ten uzupełnił Arild Skoge z firmy KONGSBERG, wskazując na operacyjne podobieństwa między Morzem Bałtyckim a Morzem Czarnym. Podkreślił, że w ograniczonej przestrzeni operacyjnej, przy silnym nasyceniu środkami rażenia, jedyną skuteczną formą ukrycia i przeprowadzenia uderzenia pozostaje działanie podwodne.
W drugiej części panelu dyskusja skupiła się również na rozwoju technologii bezzałogowych. Kontradmirał Jarosław Ziemiański przypomniał o rosnącym znaczeniu dronów w działaniach morskich, wskazując na ich wpływ na skrócenie cyklu decyzyjnego i podniesienie efektywności rozpoznania.
Arild Skoge: Bałtyk i Morze Czarne łączy więcej, niż się wydaje
W panelu głos zabrał również Arild Skoge z firmy KONGSBERG, który odniósł się do współpracy polsko-norweskiej oraz roli środowiska podwodnego w nowoczesnych konfliktach.
Współpraca między Norwegią a Polską w zakresie obronności morskiej zaczęła się od programu okrętów podwodnych – i to już wiele lat temu. Polska była jednym z pierwszych państw, które dołączyły do tego projektu. To przykład udanej integracji narodowych sił zbrojnych, przemysłu i instytucji badawczych. W tej chwili w programie uczestniczy większość państw NATO – podkreślił Skoge.
Zwrócił również uwagę na podobieństwa środowisk operacyjnych Morza Bałtyckiego i Czarnego – zwłaszcza w kontekście ograniczonej przestrzeni manewru i silnej obecności przeciwnika.
W takiej przestrzeni jedynym realnym miejscem ukrycia pozostaje środowisko podwodne. To, że Polska podejmuje zdecydowane kroki, by wrócić do domeny podwodnej, jest imponujące – ocenił.
Arild Skoge wskazał też na potencjał rozwoju technologii bezzałogowych i kontynuowania współpracy między Norwegią a Polską właśnie w tym obszarze.
Podobne wyzwania obserwujemy zarówno na Bałtyku, jak i wzdłuż norweskiego wybrzeża. Dlatego rozwijanie wspólnych rozwiązań – opartych na współpracy przemysłu, użytkowników i instytucji naukowych – ma ogromny sens i przynosi wartość dodaną.
Skoge nawiązał również do trwającej wojny w Ukrainie, podkreślając znaczenie szybkiej innowacji i jednoczesnej potrzeby zachowania standaryzacji systemów.
Ukraina otrzymała ogromne ilości sprzętu, ale brak standaryzacji pozostaje wyzwaniem. Polska wydaje się wyciągać z tego wnioski i podejmuje decyzje, które mają prowadzić do spójnego rozwoju marynarki – powiedział.
Na zakończenie odniósł się do ewentualnej współpracy w ramach programów unijnych, mimo że Norwegia nie jest członkiem UE.
Norwegia, mimo bycia poza Unią Europejską, aktywnie uczestniczy w wielu programach, takich jak SAFE – również z krajami bałtyckimi. Jesteśmy otwarci na współpracę z polskim przemysłem zbrojeniowym w tym obszarze, także na gruncie dwustronnym – zapewnił.
Odstraszanie konwencjonalne: pytanie o spójność strategii
W kolejnej części panelu Tomasz Smura rozszerzył rozmowę o wymiar odstraszania. Przypomniał, że zdolności rażenia morskiego osiągają dziś zasięgi przekraczające 2 tys. km, co wykracza poza poziom taktyczny i wkracza w obszar strategiczny. Zapytał gen. broni Marka Sokołowskiego, czy Polska ma przemyślaną, całościową strategię wykorzystania systemów o takim zasięgu – zarówno tych rozmieszczanych na okrętach podwodnych, jak i środków lotniczych czy lądowych (wspominając o pociskach JASSM dla F‑16 oraz systemach rakietowych HIMARS).
Czy wiemy, do czego chcemy używać tych systemów i czy ich pozyskanie wpisuje się w szerszy plan działania, krajowy i sojuszniczy? – zapytał moderator.
Gen. Sokołowski odpowiedział, że decyzje o pozyskaniu uzbrojenia zawsze są podejmowane w kontekście przemyślanej strategii.
Jeżeli coś kupujemy, to robimy to z jasnym planem i strategią, a nie dlatego, że coś jest „fajne” na rynku. Nasze zakupy wpisują się zarówno w narodowe potrzeby, jak i w plany sojusznicze NATO. To, co realizujemy, wynika z analizy zagrożeń, z wymagań systemu obronnego oraz z oczekiwań sojuszu. Nie jest to działanie spontaniczne czy improwizowane – zapewnił.
Dowódca generalny podkreślił przy tym, że podejmowane programy uwzględniają zarówno poziom operacyjny, jak i taktyczny oraz współpracę między rodzajami sił zbrojnych; niektóre decyzje są także podyktowane zobowiązaniami i potrzebami NATO.
Kontradmirał Jarosław Ziemiański o marynarce przyszłości i technologiach bezzałogowych
W dalszej części dyskusji Tomasz Smura poruszył wątek rozwoju systemów bezzałogowych, kierując do kontradmirała Jarosława Ziemiańskiego pytanie o to, jak nowe technologie wpłyną na kształt Marynarki Wojennej RP w perspektywie najbliższych dekad. Zapytał również o to, w jaki sposób planować rozwój sił morskich, by uniknąć powtarzających się w przeszłości sytuacji, w których decyzje modernizacyjne podejmowano dopiero po wyczerpaniu żywotności istniejących jednostek.
Kontynuując wcześniejszą myśl: staramy się budować zrównoważoną marynarkę wojenną, odpowiadającą na zagrożenia, które jesteśmy w stanie przewidzieć, przede wszystkim w perspektywie średniookresowej. Obserwujemy też, jak rozwijają się operacje poza naszym regionem – wąskie przejścia o znaczeniu strategicznym, takie jak Cieśnina Sueska czy rejon Morza Czerwonego, stały się obszarami, gdzie czołowe marynarki kierują swoje siły. Tam także testowane są rozwiązania nowe, w tym różne klasy dronów.
Widoczna w mediach dyskusja o kosztownych pociskach i relatywnie tanich dronach to ważne pytanie: czy tanie systemy mogą zastąpić klasyczne środki?
Nie każda marynarka idzie w stronę całkowitego „uzbrojenia” okrętów w drony, i ja nie jestem zwolennikiem redukowania okrętu tylko do roli „platformy” – okręt pozostaje nosicielem i centrum działania. Jednocześnie drony dają nam taktyczną przewagę: szybką reakcję i poprawę świadomości sytuacyjnej, co jest kluczowe przy braku pełnych danych z zewnątrz.
Musimy zatem budować świadomość sytuacyjną w trzech domenach: na morzu, w powietrzu i w toni. Na tej podstawie kształtujemy marynarkę zdolną odpowiadać na realne zagrożenia i wyposażamy ją w najnowsze technologie. Obok dronów pojawiają się systemy mikrofalowe i laserowe, już testowane na morzu; równocześnie musimy wyposażyć okręty w sensory i systemy pozwalające wykrywać – i skutecznie zwalczać – nawet najmniejsze bezzałogowce. To realne zagrożenie, z którym trzeba się mierzyć.
Ponadto musimy uwzględniać ochronę portów i infrastruktury krytycznej. Porty morskie to nasze „bramy na świat”: jeśli ich nie zabezpieczymy, nie zabezpieczymy też łańcuchów dostaw. Mamy tu szereg istotnych obiektów – terminale gazowe, Naftoport, farmy wiatrowe i planowane instalacje pływające – które będą wymagały ochrony i monitoringu. To nie jest tylko zadanie Marynarki Wojennej RP; to kwestia interesu narodowego, dlatego wyposażenie i doktryna muszą to odzwierciedlać.
W praktyce oznacza to implementację najnowszych technologii przy jednoczesnym zachowaniu roli załogi i okrętu jako centralnego elementu prowadzenia działań. Automatyzacja i bezzałogowce uzupełniają, lecz nie zastępują ludzi.
Nowe okręty to nie wszystko – Marynarka potrzebuje ludzi i zaplecza
Tomasz Smura zwrócił uwagę na częste zarzuty wobec decydentów dotyczące pozyskiwania sprzętu bez uwzględnienia szerszego kontekstu. Przypomniał problemy znane z zakupów lotniczych: duże zamówienia uzbrojenia bez pewności, czy mamy wystarczającą liczbę pilotów, czy kadra akademii lotniczych poradzi sobie z wyszkoleniem kolejnych roczników oraz czy istnieje odpowiednia infrastruktura i zaplecze techniczne. Zaznaczył, że w przypadku okrętów podwodnych kwestia ta ma swoje specyficzne wymogi – od systemów napędowych, poprzez konieczność stworzenia specjalistycznych doków i stanowisk do obsługi, aż po zaplecze logistyczne niezbędne przy różnych typach jednostek.
Komandor Tomasz Witkiewicz potwierdził, że takie kwestie są brane pod uwagę już na etapie negocjacji i programowania zakupów. Wyjaśnił, że proces pozyskania nowego okrętu obejmuje równoległe rozmowy o wsparciu technologicznym, transferze technologii, zabezpieczeniu materiałowym oraz elementach szkoleniowych. W pracach biorą udział nie tylko instytucje przemysłowe, lecz także jednostki administracyjne i szkoleniowe – inspektorat, dowództwo generalne i ośrodki szkoleniowe – które „dokładają swoje cegiełki” do całego przedsięwzięcia. To oznacza, że budowa jednostki nie jest odrębnym zdarzeniem, lecz procesem skoordynowanym z elementami utrzymania, obsługi i wyszkolenia załóg.
Witkiewicz podkreślił, że nowoczesne okręty będą miały mniejsze załogi niż dotychczas, ponieważ automatyzacja pozwala ograniczać liczbę personelu. Nie przekreśla to jednak roli człowieka: to załoga i dowódca nadają okrętowi status jednostki bojowej. Drony i inne systemy bezzałogowe postrzegane są jako uzupełnienie, a nie substytut ludzi na pokładzie. „Drony nie wygrają wojny, ale bez dronów też wojny nie wygramy” – to jest, jak zaznaczył, stanowisko podzielane przez dowództwo.
Znaczną część wypowiedzi Witkiewicza poświęcono kadrze. Zwrócił uwagę, że pozyskanie okrętów wymaga równoległego programu szkolenia inżynierów, techników i marynarzy. Rekrutacja i utrzymanie wyspecjalizowanych kadr to zadanie długofalowe; młode pokolenie inaczej myśli o karierze, częściej planuje krótsze okresy służby, dlatego trzeba stworzyć warunki – zawodowe, socjalne i rozwojowe – które zatrzymają specjalistów w służbie na dłużej. Szkoły i ośrodki szkoleniowe są w tym kontekście ważniejsze nawet od logistyki, bo bez ludzi nie wystarczy nawet najlepsza infrastruktura.
Komandor podkreślił też konieczność budowania „ducha” służby i atrakcyjnych perspektyw zawodowych: same fascynacje techniką nie wystarczą, trzeba pokazać młodym ludziom, że praca w marynarce to stabilna i satysfakcjonująca kariera. Proces ten wymaga nakładów finansowych, czasu oraz skoordynowanej polityki personalnej i społecznej.
Na marginesie Witkiewicz przytoczył anegdotę obrazującą trudność służby morskiej: koledzy z wojsk lądowych mówili, że w czołgu jest bezpieczniej, bo można z niego wysiąść – w przypadku okrętów to niemożliwe, stąd służba na morzu ma swoje specyficzne wymagania i ryzyko.
Wreszcie skomentował szerszy problem kadrowy wszystkich rodzajów sił zbrojnych – planowanie sił i uzupełnianie ich kadrą to temat wymagający oddzielnej, dłuższej dyskusji. Proces pozyskania nowego uzbrojenia bez jednoczesnego inwestowania w ludzi i system szkoleniowy skazuje program na opóźnienia w osiągnięciu pełnej gotowości operacyjnej.
Rozwój marynarki a korzyści dla gospodarki – jak znaleźć równowagę?
W kolejnej części dyskusji Tomasz Smura zwrócił uwagę, że rozwój Marynarki Wojennej należy rozpatrywać nie tylko w wymiarze operacyjnym, ale także gospodarczym. Inwestycje w nowe okręty finansowane są z podatków, dlatego powinny przekładać się również na korzyści dla przemysłu krajowego, miejsca pracy oraz transfer technologii. Prowadzący zapytał kontradmirała Jarosława Ziemiańskiego, jak znaleźć równowagę między potrzebami marynarki a interesem gospodarczym państwa i czy kryteria ekonomiczne powinny odgrywać większą rolę przy wyborze ofert modernizacyjnych.
Kontradmirał Jarosław Ziemiański podkreślił, że budowa Marynarki Wojennej – podobnie jak rozwój innych rodzajów sił zbrojnych – jest przedsięwzięciem wieloletnim i niezwykle wrażliwym na wszelkie perturbacje finansowe. Brak ciągłości finansowania grozi nie tylko opóźnieniami, ale i znacznym wzrostem kosztów, co w efekcie może prowadzić do sytuacji, w której jednostka okaże się najdroższym okrętem danej klasy w historii.
Ziemiański zaznaczył, że Marynarka Wojenna RP nie jest budowana dla samej siebie, lecz dla ochrony suwerenności państwa na morzu, zabezpieczenia wód terytorialnych i kluczowych szlaków komunikacyjnych. Zablokowanie portów – jak wskazał – oznaczałoby faktyczne odcięcie państwa od dostaw strategicznych towarów niezbędnych dla jego funkcjonowania.
🔗 Czytaj więcej: Drony: Przyszłość w zasięgu ręki, lecz bez jasnych regulacji
Admirał przypomniał, że każdy projekt pozyskania sprzętu – zarówno nowych okrętów, jak i wyposażenia jednostek nawodnych, podwodnych czy sił brzegowych – to proces złożony, angażujący nie tylko Marynarkę Wojenną, lecz także Inspektorat Wsparcia, Agencję Uzbrojenia oraz resorty odpowiedzialne za nadzór i współpracę przemysłową. Ministerstwo Obrony Narodowej i Ministerstwo Aktywów Państwowych prowadzą w tym zakresie wspólne działania, których celem jest nie tylko wzmocnienie zdolności obronnych, lecz także zapewnienie realnego zwrotu dla gospodarki.
Transfer technologii stanowi dziś integralny element większości zawieranych kontraktów. Co istotne, nie trafia on wyłącznie do stoczni i firm ulokowanych na wybrzeżu, lecz coraz częściej do przedsiębiorstw rozsianych po całym kraju. To zjawisko przypomina czasy świetności polskiego przemysłu stoczniowego w latach 80. i na początku lat 90., kiedy Polska należała do europejskich potęg w tej dziedzinie, a w skali światowej plasowała się w pierwszej dziesiątce – zauważył Ziemiański.
Najważniejszym elementem dla Marynarki Wojennej pozostaje gotowość, a jej zadania obejmują nie tylko wymiar stricte wojskowy, lecz także funkcje państwowe – od hydrografii morskiej po ratownictwo w ujęciu okrętowym i lotniczym. Realizacja programów modernizacyjnych, wraz z transferem technologii i tworzeniem zaplecza szkoleniowego oraz serwisowego, ma zapewniać nie tylko wzmocnienie zdolności sił zbrojnych, lecz także realne korzyści dla gospodarki kraju.
Polityka, gospodarka i wojsko – gdzie znaleźć równowagę?
Tomasz Smura skierował kolejne pytanie do gen. broni Marka Sokołowskiego, pytając o sposób wyważenia potrzeb wojska i oczekiwań polityków. Z jednej strony siły zbrojne muszą otrzymywać sprzęt odpowiadający realnym wymaganiom pola walki, z drugiej politycy oczekują, że inwestycje w obronność będą także przynosiły wymierne korzyści gospodarcze i wspierały krajowy przemysł. Jak więc prowadzić dialog z decydentami, by zapewnić armii najlepsze rozwiązania, a jednocześnie realizować interesy państwa?
Generał odpowiedział, że z perspektywy Dowództwa Generalnego nie można patrzeć jedynie przez pryzmat Marynarki Wojennej, lecz szerzej – całych sił zbrojnych. W jego ocenie wojna na Ukrainie sprawiła, że nie tylko wojskowi, ale również politycy zaczęli w inny sposób postrzegać konieczność budowy nowych zdolności. Między obiema stronami zarysowała się wspólna nić porozumienia. Podkreślił, że wojsko pozostaje poza sporem politycznym, a jego zadaniem jest konsekwentne rozwijanie możliwości zgodnie z wymogami zarówno narodowymi, jak i sojuszniczymi w ramach NATO.
Ochrona infrastruktury krytycznej na Bałtyku – pytanie z sali do gen. Sokołowskiego
W dalszej części spotkania głos zabrał jeden z uczestników generał Wojska Polskiego w stanie spoczynku Mieczysław Bieniek, kierując do kontradmirała Jarosława Ziemiańskiego pytanie o praktyczne mechanizmy ochrony morskiej infrastruktury krytycznej na Bałtyku. Nawiązał do niedawnych decyzji NATO dotyczących wzmocnienia dowodzenia nad szlakami atlantyckimi oraz do roli ośrodka w Rostocku, prosząc o zarysowanie udziału Marynarki Wojennej RP i sojuszników w zabezpieczaniu kabli podmorskich i instalacji nawodnych – w granicach informacji jawnych.
Kontradmirał Jarosław Ziemiański wyjaśnił, że Marynarka Wojenna RP aktywnie monitoruje i chroni infrastrukturę na Bałtyku, m.in. w ramach trwającej od ponad dwóch lat operacji „Zatoka”. Koordynację działań państw nadbałtyckich prowadzi dowództwo w Rostocku, natomiast Norfolk odpowiada za bezpieczeństwo przerzutu strategicznego i szlaków atlantyckich. W NATO działa też komórka MARCOM zajmująca się ochroną kabli i instalacji podmorskich. Ziemiański podkreślił, że MW ma wyspecjalizowane środki do działań na powierzchni, w toni i w powietrzu, lecz nie jest jedynym podmiotem odpowiedzialnym za ochronę – konieczna jest stała współpraca z innymi resortami (np. infrastruktury) i ich służbami.
Interoperacyjność i integracja – pytanie z sali
Zabierając głos, Krzysztof Krystowski (Northrop Grumman Polska) nawiązał do znaczenia rozpoznania i obiegu informacji. Zapytał o podejście do interoperacyjności i ściślejszej integracji Marynarki Wojennej RP z innymi rodzajami sił zbrojnych w oparciu o doświadczenia z IBCS (m.in. ostatnie strzelania Patriot w Ustce). W tym kontekście poruszył kwestię włączenia do wspólnej architektury nowych sensorów i powietrznych systemów wczesnego ostrzegania, tak by pogłębiać integrację komponentów – w szczególności z siłami morskimi.
Odpowiadając, gen. broni Marek Sokołowski podkreślił, że kluczem jest pełna świadomość sytuacyjna – dowódca musi widzieć „wszystko” i mieć stały dostęp do wiarygodnych danych. Rodzaj systemu jest wtórny, liczy się skuteczność przekazywania informacji, która umożliwia uderzenie ogniowe niemal w czasie rzeczywistym.
Produkcja amunicji i zdolności przemysłowe – pytanie do przedstawiciela KONGSBERG
Tomasz Smura zwrócił się do przedstawiciela KONGSBERG z pytaniem o kondycję europejskiej bazy przemysłowej w zakresie amunicji i uzbrojenia ciężkiego. Odwołał się do norweskiego przykładu – konsekwentnego wzmacniania krajowego przemysłu obronnego – i poprosił o ocenę, na ile Europa jest dziś w stanie sprostać rosnącym potrzebom wynikającym z wojny w Ukrainie oraz potencjalnych kryzysów na linii NATO–Rosja.
W odpowiedzi przedstawiciel KONGSBERG ocenił, że Europa pozostaje kilka kroków za miejscem, w którym powinna być, choć istnieje realna szansa na szybkie ograniczenie tego dystansu. Kluczem mają być partnerstwa – zarówno wewnątrzkrajowe, jak i międzynarodowe – oparte na dużych programach i inwestycjach, w które włączają się przemysł, użytkownicy oraz ośrodki badawcze. Zwrócił uwagę, że dotyczy to zwłaszcza produkcji amunicji oraz pocisków rakietowych, gdzie zapotrzebowanie rośnie szybciej niż moce wytwórcze.
Dodał, że ostatnie zdarzenia w regionie – od frontu ukraińskiego po incydenty w przestrzeni powietrznej państw europejskich – pokazują, iż państwa powinny zadać sobie pytanie, czy dysponują odpowiednimi środkami i rozmieszczeniem zdolności, by adekwatnie reagować. Konkluzja była jednoznaczna: bez pogłębionej współpracy między państwami trudno będzie osiągnąć wymagany poziom gotowości przemysłowej i wojskowej.
Autor: Mariusz Dasiewicz
Subskrybuj nasz newsletter!
O nas
Portal Stoczniowy to branżowy serwis informacyjny o przemyśle stoczniowym i marynarkach wojennych, a także innych tematach związanych z szeroko pojętym morzem.
Najpopularniejsze
Poprzedni artykuł:
Następny artykuł:
Portal Stoczniowy 2022 | Wszystkie Prawa Zastrzeżone. Portal Stoczniowy chroni prywatność i dane osobowe swoich pracowników, klientów i kontrahentów. W serwisie wdrożone zostały procedury dotyczące przetwarzania danych osobowych oraz stosowane są jednolite zasady, zapewniające najwyższy stopień ich ochrony.