Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Hanwha Ocean ogłosiła inwestycję 100 mln USD w program ORKA, która ma przynieść Polsce pełny transfer technologii, rozwój zdolności MRO oraz ponad 1300 miejsc pracy. Projekt ma wzmocnić stocznie, łańcuchy dostaw i unowocześnić Marynarkę Wojenną RP.
W artykule
Kluczowym elementem oferty Hanwha Ocean jest pełny transfer technologii oraz budowa zdolności MRO (Maintenance, Repair and Overhaul) w kraju. Polscy inżynierowie i stocznie mają samodzielnie modernizować i serwisować dostarczone jednostki, co przesuwa kompetencje z poziomu montażu na projektowanie i obsługę całego cyklu życia okrętów.
🔗 Czytaj więcej: Famor dostarczy systemy dla projektów Hanwha Ocean. W tle program Orka
Inwestycja obejmuje stworzenie ponad 1300 miejsc pracy i wzmocnienie lokalnych stoczni oraz dostawców. Według OECD sektor stoczniowy w województwie pomorskim zatrudnia dziś ok. 27 tys. osób. ORKA może znacząco zwiększyć tę liczbę, przyciągając także centra badawcze i projekty eksportowe.
Hanwha Ocean już współpracuje z polskimi firmami, m.in. PGZ Stocznia Wojenna, SR Nauta, Famor, Hydromega, Enamor i Rockfin. Pokazuje to, że polski przemysł obronny nie jest tylko podwykonawcą, ale realnym partnerem w globalnych łańcuchach dostaw.
🔗 Czytaj też: Hanwha Ocean z propozycją okrętów podwodnych KSS-III w programie Orka
Oferta obejmuje kompleksowe szkolenia: od symulatorów i praktyki pokładowej po ćwiczenia morskie. Program przygotuje marynarzy do pełnej obsługi systemów bojowych, a techników i inżynierów – do serwisu, certyfikacji i wsparcia technicznego w ramach MRO.
Korea Południowa ma wieloletnie doświadczenie w projektach KSS-III, gdzie zastosowano technologie AIP, akumulatory litowo-jonowe i wyrzutnie pionowego startu (VLS). To połączenie nowoczesnych rozwiązań, infrastruktury i know-how umożliwia szybką lokalizację produkcji i rozwój kompetencji w Polsce.
Źródło: Hanwha Ocean

Podczas tegorocznych ćwiczeń Aegir 25, prowadzonych na wodach między Andøya i Senja z udziałem marynarek Norwegii i Wielkiej Brytanii, zatopiono wycofaną ze służby fregatę KNM Trondheim typu Oslo.
W artykule
Operacja miała charakter w pełni kontrolowany i stanowiła finałowy etap wykorzystania fregaty w roli okrętu-celu. Choć podobne działania nie są niczym wyjątkowym w państwach NATO, sam przebieg akcji oraz jej skutki odbiły się w Norwegii szerokim echem.
Czytaj więcej: Rozbity jacht w Gdańsku. Poważne pytania o bezpieczeństwo naszego kraju
KNM Trondheim była wcześniej wykorzystywana do testów uzbrojenia. W 2013 roku fregata została trafiona pociskiem NSM. Tym razem przeznaczono ją do finalnej fazy prób. Norwegowie postanowili sprawdzić skuteczność połączonego uderzenia: najpierw prowadzono ostrzał z jednostek nawodnych. Następnie wykorzystano okręt podwodny typu 207 Uthaug, który wykonał strzelanie torpedowe. Trafienie w dolną część kadłuba doprowadziło do gwałtownego przełamania konstrukcji i szybkiego zatonięcia fregaty, co szczegółowo zarejestrowały nagrania z ćwiczeń.
Norwegowie zyskują w ten sposób materiał szkoleniowy o dużej wartości dla rozwoju swoich okrętów podwodnych oraz współdziałania z siłami nawodnymi. Od lat budują zdolności do działania w arktycznym środowisku morskim, które stawia przed okrętami wyjątkowe wymagania. Możliwość sprawdzenia realnej skuteczności torpedy przeciw jednostce wielkości i masy fregaty pozwala lepiej ocenić możliwości własnych systemów uzbrojenia. W państwach NATO tego typu strzelania traktuje się jako ważny element podtrzymywania wiedzy o efektach bojowych torped w warunkach zbliżonych do rzeczywistego użycia.
Czytaj też: Jak lotniskowiec Admirał Kuzniecow stał się kulą u nogi Rosji?
Operacja ta wywołała w Norwegii kontrowersje, zwłaszcza wśród lokalnych organizacji rybackich i ekologicznych. Ich przedstawiciele zwracają uwagę, że obszar ćwiczeń jest intensywnie wykorzystywany przez lokalne floty rybackie. Pozostawienie wraku na dnie, choć marynarka przedstawia to jako formę tworzenia sztucznej rafy, budzi obawy o długoterminowy wpływ na środowisko oraz bezpieczeństwo połowów. Krytycy takich działań podkreślają, że decyzja o miejscu zatopienia zapadła bez rzetelnych konsultacji z przedstawicielami sektora cywilnego oraz bez pełnego upublicznienia analiz wpływu na środowisko.