Bezpieczeństwo i procedury na statkach wycieczkowych

Mariusz Dasiewicz
Statki wycieczkowe potrafią zabrać na pokład nawet kilka tysięcy osób. Na największych jednostkach liczba pasażerów i załogi łącznie dochodzi do kilku tysięcy. To ogromna, ruchoma społeczność, w której bezpieczeństwo zależy od dwóch elementów: wyszkolenia załogi oraz właściwego zachowania pasażerów.
W artykule
Właśnie o tym przypomniał w komentarzu pod jednym z moich tekstów na LinkedIn Piotr Olszowski, fotograf pracujący na statkach wycieczkowych. Zwrócił uwagę, jak łatwo w tłumie dochodzi do sytuacji trudnych do opanowania, gdy pasażerowie nie znają podstawowych zasad bezpieczeństwa. Ta uwaga dała mi do myślenia – i stała się impulsem, by napisać ten tekst. Być może kiedyś komuś z Was pomoże, a może po prostu wrócicie do niego przed rejsem, żeby przypomnieć sobie, jak wyglądają procedury i bezpieczeństwo na morzu.
Dlaczego bezpieczeństwo na statkach wycieczkowych ma tak duże znaczenie
W przeciwieństwie do hotelu czy ośrodka na lądzie, statek jest jednostką zamkniętą. Podczas rejsu nie ma możliwości wezwania na miejsce straży pożarnej, pogotowia ratunkowego czy innych służb z zewnątrz – całą odpowiedzialność za reakcję spoczywa na załodze. Dlatego armatorzy kładą ogromny nacisk na szkolenia. Załogi przechodzą regularne ćwiczenia z ewakuacji, koordynowania wyjścia pasażerów, użycia środków ratunkowych i reagowania na zdarzenia nagłe.
Pasażerowie widzą tylko fragment tego systemu – przede wszystkim alarm próbny, który odbywa się w dniu zaokrętowania. To obowiązkowe, międzynarodowe ćwiczenie, które ma przygotować pasażerów do prawidłowej reakcji w chwili ogłoszenia alarmu.
Pierwsze minuty na pokładzie – alarm próbny
Alarm próbny (tzw. muster drill) to moment, w którym pasażer dowiaduje się, gdzie znajduje się jego miejsce zbiórki, jak przebiega droga ewakuacyjna i jakie sygnały alarmowe obowiązują na statku. Najważniejszym z nich jest sygnał ogólnego alarmu – charakterystyczna sekwencja siedmiu krótkich dźwięków i jednego długiego, nadawana przez syreny i system nagłośnienia na całym statku. Usłyszenie takiego sygnału oznacza, że należy natychmiast przerwać wszystkie czynności i udać się do wyznaczonego miejsca, zgodnie z poleceniami załogi.
Załoga tłumaczy te zasady spokojnie i szczegółowo, tak aby każdy – niezależnie od wieku, doświadczenia czy tego, czy płynie pierwszy raz, czy dwudziesty – mógł zachować się właściwie. To nie jest formalność ani „teatrzyk pod turystów”. W sytuacji stresu ludzie reagują różnie, dlatego wspólne ćwiczenie i jasne komunikaty pozwalają uniknąć chaosu.
Na jakich zasadach opiera się „regulamin bezpieczeństwa”
Zasady obowiązujące na statku wynikają z konkretnych przepisów bezpieczeństwa. Najważniejszym z nich jest konwencja SOLAS 1974 – międzynarodowa konwencja o bezpieczeństwie życia na morzu. Określa ona minimalne standardy bezpieczeństwa dla jednostek pływających wykonujących żeglugę międzynarodową. W praktyce oznacza to, że każdy wycieczkowiec pływający po świecie musi spełniać te same wymagania, niezależnie od bandery czy nazwy armatora.
To SOLAS wymaga, aby każdy pasażer wziął udział w muster drill przed wypłynięciem lub bezpośrednio po odejściu statku od nabrzeża. To SOLAS nakazuje, by na pokładzie znajdowała się odpowiednia liczba łodzi i tratw ratunkowych oraz kamizelek dla wszystkich osób, a drogi ewakuacyjne były jasno oznaczone i dostępne. Z tej samej konwencji wynika też obowiązek regularnych ćwiczeń załogi – pełnych alarmów „statek opuszczać” i ćwiczeń przeciwpożarowych, w czasie których oficerowie i marynarze trenują ewakuację pasażerów, obsługę sprzętu ratunkowego oraz działanie w warunkach ograniczonej widoczności czy braku zasilania.
Dzięki temu pasażer wchodzący na statek w Europie, Ameryce czy Azji zawsze spotka się z podobnym „regulaminem bezpieczeństwa”: obowiązkowym alarmem próbnym, wyraźnie wyznaczonymi miejscami zbiórki, standardowym sygnałem alarmowym w postaci siedmiu krótkich i jednego długiego dźwięku oraz informacją o drogach ewakuacyjnych w swojej kabinie. Różne mogą być standardy hotelowe, oferta rozrywek czy gastronomia, ale zasady bezpieczeństwa pozostają ujednolicone.
Jednym z najbardziej widocznych elementów tego systemu są szalupy i tratwy ratunkowe zawieszone nad pokładami, zwykle w charakterystycznym pomarańczowym kolorze. Przepisy wymagają, aby każda z nich była wyposażona m.in. w zapas wody i racje żywnościowe, kompas, środki do sygnalizowania swojej pozycji, drabinkę linową ułatwiającą wejście na pokład oraz apteczkę. To nie są „łódki na pokaz”, tylko certyfikowany, regularnie sprawdzany sprzęt ratunkowy.
Tłum na pokładzie – wyzwanie, które trzeba kontrolować
Piotr Olszowski zwrócił uwagę na kluczową sprawę: opanowanie kilku tysięcy pasażerów to zadanie wymagające precyzji i dyscypliny. Na dużych statkach, gdzie na jednym pokładzie potrafi przebywać jednocześnie kilkaset osób, każde opóźnienie, zatrzymywanie się w przejściach czy niepotrzebna panika może zablokować drogę ewakuacyjną.
Załoga jest szkolona w kierowaniu ruchem pasażerów, utrzymaniu porządku w zatłoczonych przestrzeniach, udzielaniu pomocy osobom o ograniczonej swobodzie ruchu oraz w przekazywaniu krótkich, jednoznacznych poleceń w kilku językach. Pasażer nie musi znać technicznych procedur, ale powinien pamiętać o jednej zasadzie: w sytuacji zagrożenia słucha się wyłącznie członków załogi. Ich polecenia nie są sugestią, tylko częścią systemu bezpieczeństwa przewidzianego dla wszystkich osób na pokładzie.
Czego pasażerowie często nie doceniają
Wielu bywalców wycieczkowców mówi o tym samym: w codziennej atmosferze wakacji łatwo zapomnieć, że na statku obowiązują określone zasady. Do najczęstszych błędów należy wychylanie się przez relingi lub siadanie na barierkach, bieganie po mokrych pokładach, ignorowanie komunikatów załogi podczas złej pogody, pozostawianie bagaży w korytarzach, które pełnią funkcję dróg ewakuacyjnych, oraz podejmowanie ryzykownych zachowań po alkoholu. W normalnych warunkach takie zachowania uchodzą na sucho, ale w sytuacji awaryjnej mogą realnie utrudnić działania ratownicze albo narazić pasażera na niepotrzebne ryzyko.
Dlaczego świadomość pasażera jest tak ważna
Nowoczesne statki są bezpieczne, stabilne i zbudowane tak, aby radzić sobie z trudnymi warunkami pogodowymi. Jednak nawet najlepszy system nie zadziała idealnie, jeśli pasażerowie nie znają podstawowych zasad. W praktyce oznacza to tyle, że przed rejsem warto poświęcić kilka minut, aby uważnie wysłuchać informacji podczas alarmu próbnego, zapamiętać drogę do swojego miejsca zbiórki, stosować się do poleceń załogi i starać się reagować spokojnie w sytuacjach niepewnych.
Załoga jest przygotowana na wiele scenariuszy, ale to pasażerowie – tysiące osób o różnym doświadczeniu i różnej odporności na stres – tworzą środowisko, które trzeba uporządkować, gdy liczą się sekundy.
Wspólna odpowiedzialność
Bezpieczeństwo na morzu to współpraca. Załoga zapewnia wyszkolenie, sprzęt i procedury. Pasażer wnosi rozsądek, uwagę i gotowość do współdziałania. Połączenie tych dwóch elementów sprawia, że podróż statkiem wycieczkowym pozostaje jedną z najbezpieczniejszych form turystyki.
Piotr Olszowski zwrócił uwagę na coś ważnego: zasady bezpieczeństwa są jednakowe dla wszystkich – niezależnie od tego, czy ktoś płynie pierwszy raz, czy wraca na pokład po raz dwudziesty. Warto je znać. Ta wiedza niewiele kosztuje, a w sytuacji kryzysowej może mieć ogromne znaczenie. Dlatego, drogi Czytelniku, zanim wejdziesz na pokład wycieczkowca, wróć na chwilę do tego tekstu. Kilka minut poświęconych na przypomnienie podstaw może kiedyś okazać się naprawdę cennych.
Korekta programu Constellation i zmiany w kierownictwie Fincantieri Marinette Marine

Amerykańska stocznia Fincantieri Marinette Marine powołała byłego sekretarza marynarki wojennej USA Kennetha J. Braithwaite’a na przewodniczącego rady dyrektorów. Decyzja zapadła w momencie głębokiej korekty programu fregat Constellation oraz zmiany kierunku działań US Navy w segmencie mniejszych nawodnych okrętów wojennych.
W artykule
Nowy przewodniczący rady dyrektorów
Zmiany personalne w kierownictwie stoczni otwierają nowy etap w jej funkcjonowaniu, zbieżny z próbą uporządkowania jednego z najbardziej problematycznych programów okrętowych ostatnich lat. Na czele rady dyrektorów Fincantieri Marinette Marine 19 grudnia stanął Kenneth J. Braithwaite, 77. sekretarz marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych oraz były ambasador USA w Norwegii. Jego doświadczenie obejmuje zarówno służbę w lotnictwie marynarki wojennej USA, jak i wieloletnią karierę dyplomatyczną.
Nominacja ma wzmocnić zaplecze decyzyjne stoczni należącej do włoskiego koncernu Fincantieri, jednego z największych graczy europejskiego przemysłu okrętowego, który od lat konsekwentnie buduje swoją pozycję na rynku amerykańskim. Zakłady w Marinette stanowią dziś kluczowy element tej strategii, łącząc europejski kapitał i know-how z realiami zamówień federalnych USA. W tym kontekście część komentatorów wskazuje, że powołanie byłego sekretarza marynarki może być również czytelnym sygnałem wysłanym w stronę decydentów w Waszyngtonie. Jak zauważył m.in. analityk morski prowadzący konto Virtual Bayonet, ruch ten można interpretować jako element starań Fincantieri Marinette Marine o utrzymanie i pozyskanie kolejnych zleceń dla US Navy po ograniczeniu programu Constellation.
Ograniczenie programu Constellation
25 listopada 2025 roku US Navy ogłosiła rezygnację z budowy czterech fregat typu Constellation jeszcze przed rozpoczęciem ich produkcji. Kontynuowane mają być wyłącznie dwie pierwsze jednostki: przyszłe USS Constellation (FFG-62) oraz USS Congress (FFG-63), budowane w zakładach stoczniowych w Marinette. Oficjalnie decyzję przedstawiono jako element szerszej korekty podejścia do rozwoju floty nawodnej, jednak jej przyczyny mają znacznie bardziej przyziemny charakter.
Harmonogram programu uległ bowiem poważnemu rozchwianiu, a przekazanie okrętu prototypowego, pełniącego rolę jednostki wiodącej dla całego typu, przesunięto na 2029 rok. Źródłem opóźnień nie były wyłącznie kwestie organizacyjne, lecz narastająca złożoność projektu. W toku prac fregata Constellation była sukcesywnie doposażana i modyfikowana w odpowiedzi na kolejne wymagania, co prowadziło do rozrostu instalacji okrętowych, wzrostu masy jednostki oraz konieczności ciągłego aktualizowania dokumentacji technicznej.
W efekcie program stopniowo odchodził od pierwotnego założenia budowy okrętu opartego na sprawdzonej konstrukcji, wchodząc w fazę projektu rozwijanego równolegle z produkcją. Taki model działania wymuszał korekty już w trakcie prac stoczniowych, spowalniał tempo budowy i potęgował ryzyko kolejnych poślizgów w realizacji harmonogramu.
W praktyce program Constellation stał się podręcznikowym przykładem tego, jak ambicje potrafią zdominować zdrowy rozsądek projektowy. Dążenie do maksymalnego nasycenia jednego okrętu nowymi zdolnościami doprowadziło do rozrostu konstrukcji, utraty kontroli nad masą oraz konieczności wprowadzania zmian już w trakcie budowy. Marynarka wojenna, zamiast szybko otrzymać nowy typ fregat, znalazła się w stanie permanentnego zarządzania kryzysem projektowym.
Raport Government Accountability Office z maja 2024 roku potwierdził problemy, które od dłuższego czasu były sygnalizowane w środowisku okrętowym. Rozpoczęcie budowy fregat typu Constellation nastąpiło przy niezamkniętym projekcie technicznym, co w naturalny sposób prowadziło do opóźnień i komplikacji w realizacji programu. W toku prac konieczne było wprowadzanie kolejnych zmian projektowych oraz dostosowań technicznych, już po rozpoczęciu budowy jednostek.
Program Constellation unaocznił tym samym, że nawet w przypadku największej marynarki wojennej świata prowadzenie budowy okrętu równolegle z dopracowywaniem projektu i rozszerzaniem zakresu wymagań technicznych generuje istotne ryzyka harmonogramowe i organizacyjne.
Decyzja o ograniczeniu serii i odejściu od dalszego rozwijania programu w dotychczasowej formie może być zatem postrzegana jako kosztowna, lecz konieczna korekta przyjętego wcześniej podejścia. US Navy sygnalizuje w ten sposób zwrot w stronę konstrukcji przewidywalnych w budowie, opartych na sprawdzonych rozwiązaniach oraz realnej kontroli terminów wprowadzania okrętów do służby.
Program FF(X) oparty na Legend – nowy kierunek US Navy
W miejsce programu fregat Constellation US Navy zapowiedziała uruchomienie nowej koncepcji oznaczonej jako FF(X). Nie oznacza to prostego przekształcenia kutrów typu Legend w okręty bojowe, lecz wykorzystanie sprawdzonej, seryjnie budowanej platformy jako punktu wyjścia do opracowania nowych nawodnych jednostek bojowych.
Podstawą rozważań pozostaje konstrukcja National Security Cutter, opracowana pierwotnie dla US Coast Guard przez Huntington Ingalls Industries. Projekt ten, zweryfikowany w wieloletniej eksploatacji, ma stanowić fundament dla jednostek FF(X), które od początku projektowane będą z myślą o wymaganiach marynarki wojennej, a nie jako bezpośrednia adaptacja istniejących kutrów.
Nowa ścieżka rozwoju ma umożliwić szybsze osiągnięcie gotowości bojowej poprzez ograniczenie ryzyka technicznego wynikającego z rozwoju projektu. Zgodnie z deklaracjami, wodowanie pierwszego kadłuba planowane jest na 2028 rok w ramach inicjatywy określanej jako „Golden Fleet”. W komunikatach marynarki akcentowano przede wszystkim stabilizację harmonogramu oraz większą przewidywalność procesu budowy, co pozostaje w wyraźnym kontraście do doświadczeń wyniesionych z programu Constellation.
Skutki dla stoczni i przemysłu w USA
Fincantieri podkreśla, że osiągnięte porozumienie z marynarką wojenną USA zapewni stabilność zatrudnienia oraz ciągłość funkcjonowania trzech zakładów stoczniowych w stanie Wisconsin. Marynarka ma pokryć skutki ekonomiczne wynikające z decyzji kontraktowych dotyczących anulowanych jednostek.
Obecnie koncern zatrudnia około 3750 pracowników w zakładach stoczniowych w Marinette, Green Bay, Sturgeon Bay oraz Jacksonville. W ostatnich latach nakłady inwestycyjne Fincantieri w amerykański przemysł okrętowy przekroczyły 800 mln dolarów.
Perspektywy na kolejne programy
Przedstawiciele spółki zapowiadają skoncentrowanie działań na przyszłych zamówieniach obejmujących jednostki desantowe, lodołamacze oraz okręty do zadań specjalnych. Rola nowego przewodniczącego rady dyrektorów ma sprowadzać się do wsparcia stoczni w dostosowaniu jej oferty do zmieniających się priorytetów US Navy oraz w odbudowie zaufania do zdolności Fincantieri Marinette Marine w zakresie terminowej i przewidywalnej realizacji programów okrętowych.
Decyzje podejmowane w Marinette wpisują się w szerszą tendencję rewizji federalnych programów okrętowych w Stanach Zjednoczonych. W tym kontekście odejście od dalszego rozwijania programu Constellation oraz zwrot ku rozwiązaniom opartym na sprawdzonych projektach można odczytywać jako próbę powrotu do podejścia, w którym pierwszoplanowe znaczenie mają kontrola ryzyka, stabilność harmonogramu oraz realna wykonalność programu, a nie przerost ambicji na etapie całego programu.










