Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Czy Polska potrzebuje okrętu wsparcia logistycznego?

Wzmacnianie zdolności Marynarki Wojennej RP pozostaje jednym z kluczowych priorytetów, lecz bez zapewnienia odpowiedniego zaplecza logistycznego nawet najnowocześniejsze fregaty nie będą mogły w pełni realizować swoich zadań. Czy nadszedł moment, by Polska zainwestowała we własny okręt wsparcia logistycznego – na przykład klasy AOR, wzorowany na jednostkach typu Supply?

Konieczny element układanki – brakujące ogniwo w strukturach MW RP

Redakcja portalu stoczniowego od początku swojej działalności nie tylko relacjonuje bieżące wydarzenia w obszarze Marynarki Wojennej RP, ale także oddaje głos ekspertom – w tym doświadczonym oficerom MW RP. Dlatego nie ograniczamy się wyłącznie do analizowania aktualnych programów zbrojeniowych, lecz staramy się również wskazywać, jakie zdolności będą kluczowe dla skutecznego funkcjonowania polskiej floty wojennej w nadchodzących dekadach.

Właśnie dlatego warto przyjrzeć się rozwiązaniom przyjętym przez inne państwa NATO. W tym roku do służby w holenderskiej Koninklijke Marine wejdzie nowoczesny okręt wsparcia logistycznego – przyszły HNLMS Den Helder. To jednostka zaprojektowana z myślą o zapewnieniu autonomii operacyjnej fregatom i innym okrętom na odleglejszych akwenach – bez konieczności częstego zawijania do portów.

Podobną drogą poszła również Australia, która wprowadziła do służby parę wielozadaniowych okrętów zaopatrzeniowych typu Supply. Jednostki te, bazujące na hiszpańskim kadłubie Cantabria, umożliwiają transport paliwa, amunicji, wody i części zamiennych, a dzięki systemom RAS są przystosowane do bezpiecznego zaopatrywania jednostek bojowych na pełnym morzu. Takie rozwiązania pozwalają na długotrwałe operacje z dala od własnych baz, co może stanowić inspirację również dla Polski.

Tymczasem Marynarka Wojenna RP nie posiada obecnie żadnego klasycznego okrętu wsparcia logistycznego. Rozwój polskiej floty nawodnej — w szczególności budowa fregat w ramach programu Miecznik — sprawia, że potrzeba takiej jednostki staje się coraz bardziej paląca. Jeśli MW RP ma realnie uczestniczyć w działaniach NATO na północnym Atlantyku czy Morzu Północnym, konieczne jest posiadanie wyspecjalizowanego okrętu zdolnego do tankowania, transportu zapasów i udzielania wsparcia technicznego jednostkom liniowym. Brak takiej jednostki znacząco ogranicza samodzielność i zasięg operacyjny przyszłych fregat Miecznik.

Jakie okręty wsparcia mają kraje zachodnie?

Marynarka Wojenna RP nie dysponuje obecnie jednostką o możliwościach zbliżonych do nowoczesnych okrętów wsparcia logistycznego wprowadzanych przez państwa NATO. W strukturach MW RP funkcję pomocniczą pełnił dotychczas okręt zaopatrzeniowy ORP Kontradmirał Xawery Czernicki, który jednak był wykorzystywany głównie jako okręt dowodzenia siłami obrony przeciwminowej i nie spełnia wymagań klasycznego tankowca czy transportowca. Dodatkowo, w składzie 3. Flotylli Okrętów wykorzystywane są jednostki zbiornikowe, których możliwości operacyjne są dalekie od standardów obowiązujących we współczesnych flotach.

Dla porównania – Holandia już eksploatuje duży okręt wsparcia HNLMS Karel Doorman, a w 2025 roku wprowadzi do służby nową jednostkę tego typu: HNLMS Den Helder. Niemcy rozwijają flotę nowoczesnych jednostek zaopatrzeniowych, zapewniających ich fregatom pełną autonomię operacyjną.

Jeszcze dalej poszła Australia, która wdrożyła parę wyspecjalizowanych okrętów klasy AOR (Auxiliary Oiler Replenishment) – typu Supply. To wielozadaniowe jednostki zaopatrzeniowe, zdolne do kompleksowego wsparcia operacji morskich: przewozu paliwa, wody, amunicji, części zamiennych oraz bezpiecznego zaopatrywania jednostek na morzu w systemie RAS (Replenishment At Sea). Stanowią one pływające zaplecze operacyjne dla sił ekspedycyjnych Royal Australian Navy i mogą służyć jako model odniesienia dla potrzeb Marynarki Wojennej RP.

Mieczniki poza Bałtykiem – realna potrzeba czy ambicja

Fregaty Miecznik, choć budowane z myślą o bezpieczeństwie polskich obszarów morskich, projektowane są jako jednostki pełnomorskie, zdolne do działania także poza akwenem Bałtyku. Ich udział w misjach NATO na północnym Atlantyku, Morzu Północnym czy w rejonie Arktyki powinien być traktowany jako naturalne rozwinięcie ich potencjału operacyjnego. Umożliwi to nie tylko zwiększenie polskiego wkładu w operacje sojusznicze, ale także wzmocni zdolność Polski do reagowania w ramach wspólnego systemu bezpieczeństwa morskiego.

Jednak, aby Mieczniki mogły efektywnie operować poza macierzystymi portami, niezbędne jest zapewnienie im odpowiedniego zaplecza logistycznego – czyli jednostki, która umożliwi zaopatrzenie, uzupełnienie paliwa i wsparcie techniczne bez konieczności powrotu do kraju. W przeciwnym razie, zasięg ich działania pozostanie mocno ograniczony.

Jednostki takie jak australijskie okręty typu Supply pokazują, że wsparcie logistyczne może być nie tylko uzupełnieniem zdolności bojowych, ale fundamentem skutecznych działań na dalszych akwenach – zwłaszcza w realiach współczesnych misji NATO.

Czy Polska powinna pozyskać okręty typu Supply?

Budowa okrętu wsparcia logistycznego dla MW RP powinna być kolejnym logicznym krokiem w procesie modernizacji sił morskich. Taka jednostka nie tylko zwiększyłaby samodzielność polskiej floty, ale przede wszystkim umożliwiłaby skuteczne i długotrwałe operowanie naszych okrętów poza akwenem Bałtyku – w tym w ramach wspólnych operacji sojuszniczych. Bez zapewnienia wsparcia logistycznego, nowe fregaty i inne jednostki nawodne nie będą mogły w pełni wykorzystać swojego potencjału.

Kontynuowanie modernizacji polskiej floty wojennej bez zapewnienia jej odpowiedniego zaplecza logistycznego byłoby rozwiązaniem połowicznym. Jeśli Marynarka Wojenna RP ma działać samodzielnie i skutecznie – nie tylko w naszym regionie, ale także w ramach misji sojuszniczych – budowa okrętu wsparcia logistycznego powinna znaleźć się wśród kluczowych priorytetów kolejnego etapu modernizacji.

Czy nasze instytucje odpowiedzialne za planowanie i realizację programów modernizacyjnych dostrzegą to strategiczne wyzwanie odpowiednio wcześnie – zanim nowe fregaty wyjdą w morze bez realnego zaplecza operacyjnego? A może po raz kolejny infrastruktura wsparcia pozostanie niedopowiedzianym elementem ambitnych planów, które na papierze wyglądają imponująco, lecz w praktyce tracą swoją siłę rażenia?

Autor: Mariusz Dasiewicz

https://portalstoczniowy.pl/category/marynarka-bezpieczenstwo/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Statek z ładunkiem węgla zatrzymany przez aktywistów u wybrzeży Australii

    Statek z ładunkiem węgla zatrzymany przez aktywistów u wybrzeży Australii

    30 listopada grupa aktywistów Greenpeace Australia Pacific przeprowadziła spektakularną akcję na podejściu do portu w Newcastle, gdzie wspięli się na masowiec BONNY ISLAND, na którego pokładzie znajdował się węgiel.

    Do incydentu doszło w rejonie wejścia do portu Newcastle, jednego z głównych punktów eksportowych australijskiego węgla. Trzech aktywistów Greenpeace przedostało się na pokład masowca, wykorzystując dostęp do łańcucha kotwicznego oraz konstrukcji burtowych. Obecność osób postronnych na części dziobowej jednostki uniemożliwiła jej normalne manewrowanie, natomiast równoległa blokada kajakami na torze podejściowym dodatkowo ograniczyła przestrzeń manewrową statku, co w praktyce całkowicie wstrzymało jego ruch.

    Protest był częścią szerszej inicjatywy Rising Tide People’s Blockade, której uczestnicy domagają się wyznaczenia daty wygaszania eksportu paliw kopalnych oraz wstrzymania nowych projektów związanych z węglem i gazem.

    Transparenty, farba i polityczny kontekst protestu

    Aktywiści rozwiesili na burcie masowca duży transparent z przesłaniem skierowanym do władz Australii: „Wycofywać węgiel i gaz”. Był to element blokady Rising Tide People’s Blockade, której uczestnicy domagają się wyznaczenia terminu odejścia od paliw kopalnych oraz wstrzymania zgód na nowe projekty związane z węglem i gazem.

    Akcja zbiegła się w czasie z podpisaniem przez Australię Deklaracji z Belém podczas COP30 w Brazylii. Greenpeace podkreśla, że zobowiązania złożone na forum międzynarodowym pozostają w sprzeczności z utrzymywaniem wysokiego poziomu eksportu surowców energetycznych.

    Udział artystów i wsparcie społeczne

    W proteście uczestniczyli także australijscy muzycy Oli i Louis Leimbach z zespołu Lime Cordiale. Według Oli’ego obecność artystów miała podkreślić, że ruch klimatyczny obejmuje różne środowiska społeczne. Zwrócił uwagę, że akcja Greenpeace stała się naturalnym przedłużeniem koncertu zorganizowanego w ramach Rising Tide, który zgromadził wielu zwolenników działań na rzecz ochrony klimatu.

    Wśród osób, które wspięły się na pokład masowca, znalazła się również lekarka i aktywistka Greenpeace dr Elen O’Donnell. W swoim oświadczeniu wskazała na skutki katastrof klimatycznych obserwowane w pracy zawodowej oraz podkreśliła, że Australia jako trzeci największy eksporter paliw kopalnych na świecie ponosi szczególną odpowiedzialność za ich konsekwencje.

    Skala protestu była na tyle duża, że lokalna policja zatrzymała ponad 140 osób płynących na kajakach i pontonach, które brały udział w blokadzie podejścia do portu, wśród nich również nieletnich. Organizatorzy określili działania jako „konieczne i pokojowe”, natomiast krytycy podkreślali rosnące ryzyko eskalacji oraz zakłócenia pracy największego portu węglowego świata.

    Szerszy kontekst: napięcie między polityką energetyczną a oczekiwaniami społecznymi

    Incydent w Newcastle wpisuje się w rosnącą liczbę protestów wymierzonych w infrastrukturę powiązaną z paliwami kopalnymi. Australia, mimo deklaracji składanych na arenie międzynarodowej, pozostaje jednym z głównych eksporterów węgla na rynki azjatyckie. Działania aktywistów pokazują, że presja społeczna na przyspieszenie transformacji energetycznej staje się coraz bardziej zauważalna.

    Podobne napięcia pojawiają się także w innych regionach świata, gdzie troska o środowisko zderza się z realiami gospodarki oraz sytuacją na rynku pracy. Europejskie doświadczenia potwierdzają, jak trudne bywa pogodzenie ambitnych celów klimatycznych z rosnącymi kosztami życia. W Australii sytuacja pozostaje szczególnie złożona, ponieważ przemysł wydobywczy jest jednym z fundamentów lokalnych gospodarek.

    Wypowiedź Billa Gatesa i globalna dyskusja o transformacji

    „Chociaż zmiana klimatu dotknie najuboższych najmocniej, dla wielu z nich nie będzie jedynym ani największym zagrożeniem” – przypomniał niedawno Bill Gates, komentując tempo światowej transformacji energetycznej. Wskazał, że debata zbyt często koncentruje się wyłącznie na emisjach, pomijając kwestie społeczne takie jak dostęp do energii, ubóstwo czy brak możliwości rozwoju.

    Jego zdaniem skuteczna polityka klimatyczna wymaga nie tylko redukcji emisji, lecz także inwestycji w rozwiązania poprawiające jakość życia. Zwrócił uwagę, że postęp technologiczny sprawił, iż globalne prognozy emisji są dziś mniej pesymistyczne niż dekadę temu.

    Protest Rising Tide, który dzieli opinię publiczną

    Choć dla uczestników Rising Tide była to forma obywatelskiego sprzeciwu, wielu mieszkańców regionu oceniło akcję jako przykład radykalizmu uderzającego w lokalną gospodarkę i miejsca pracy. W debacie publicznej pojawiły się głosy, że blokowanie statków nie rozwiązuje żadnego z realnych problemów klimatycznych, natomiast wzmacnia napięcia społeczne.

    Wydarzenia w Newcastle pokazały, że spór między aktywizmem klimatycznym a ekonomicznym fundamentem tego kraju pozostaje nierozstrzygnięty i z zapewne jeszcze będzie powracał w w takiej lub podobnej formie.