Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

W ubiegłym roku holenderskie stocznie oraz firmy kooperujące z branżą zaczęły wchodzić na prostą. To przejaw globalnego trendu – wynika z raportu stowarzyszenia handlowego Netherlands Maritime Technology.
Bas Ort, prezes stowarzyszenia tłumaczy, że ożywienie na globalnym rynku stoczniowym zaczęło być widoczne przede wszystkim w ostatnich miesiącach 2017 roku. Jak dodaje, sytuacja ta przekłada się także na rynek holenderski.
Nie oznacza to jednak, że w holenderskim przemyśle stoczniowym nastąpił boom. Z danych stowarzyszenia Netherlands Maritime Technology wynika, że pomimo wielu zamówień, jakie w 2017 roku pozyskały holenderskie stocznie oraz widocznych symptomów ożywienia na rynku, w sumie obroty generowane przez przemysł stoczniowy spadły o ok. 5 proc. – z 7,3 do 6,9 mld euro. Kwoty te dotyczą obrotów stoczni oraz ich dostawców łącznie.
Ponadto o 3 proc. spadła liczba pracowników zatrudnionych w sektorze stoczniowym. W 2016 roku stocznie oraz przedsiębiorstwa z branży dawały pracę 29 tys. osób, a na koniec 2017 roku w sektorze pracowało 28 tys. pracowników. Ale według prezesa Netherlands Maritime Technology, po pierwszych sześciu miesiącach 2018 roku spadki te zostały wyrównane.
Zobacz też: Saab z kontraktem na radary Sea Giraffe AMB dla marynarki USA.
– W ciągu ostatniego roku otrzymaliśmy z jedno nielicznych dużych zleceń z globalnego rynku offshore oraz zamówienia na produkcję najpotężniejszej na świecie pogłębiarki, kilku mniejszych pogłębiarek oraz pierwszy pełnomorski statek wycieczkowy, który zostanie oddany do eksploatacji w najbliższych latach. Ponadto w 2017 roku wprowadziliśmy na rynek kilka rekordowych superjachtów, kilka mniejszych pogłębiarek na eksport oraz rozpoczęliśmy budowę floty kutrów rybackich. Wzrosła także liczba zamówień na statki do żeglugi śródlądowej – mówi Bas Ort.
Na koniec 2017 roku portfel zamówień ulokowanych w holenderskim przemyśle stoczniowym wynosił w sumie 93 jednostki o łącznej wyporności 437 tys. ton. Branża mogła osiągnąć taki wynik dzięki ożywieniu, które nastąpiło pod koniec ubiegłego roku. Przedsiębiorcy przyjęli je z entuzjazmem po trudnym roku 2016. Jednak pomimo tego, że w 2017 roku zakontraktowane statki o tonażu ponad dwukrotnie większym od sumy przypadającej na rok poprzedni, nie udało się uniknąć 3-procentowego spadku zatrudnienia. Ponadto niektóre holenderskie stocznie znalazły się trudnej sytuacji finansowej.
– Jedynym sposobem na przetrwanie na globalnym rynku stoczniowym jest ciągła praca nad innowacyjnymi technologiami oraz koncentracja na uczciwej międzynarodowej konkurencji – mówi Bas Ort. Jak dodaje, innym kierunkiem, w którym powinna podążać branża, są ekologiczne rozwiązania żeglugowe. W jego ocenie holenderski przemysł stoczniowy może stać jednym ze światowych liderów w tym zakresie. – Nasze stocznie i dostawcy morscy dysponują nowatorskimi rozwiązaniami wykorzystywanymi w nowoczesnych ekologicznych napędach, a także technologiami spełniającymi najbardziej restrykcyjne wymagania – podkreśla.
Zobacz też: Problemy z francuskim kontraktem na okręty podwodne dla Australii.
Według raportu Netherlands Maritime Technology wszystkie zlecenia przedsiębiorstwa kooperujące ze stoczniami (dostawców) w 2017 roku były warte 3,4 mld euro, co oznacza spadek o 400 mln euro w porównaniu z rokiem poprzednim. Łącznie w tym segmencie branży morskiej w 2017 roku pracowało 16 413 etatowych pracowników przy 16 838 w roku 2016. Dodatkowo przedsiębiorstwa kooperujące ze stoczniami zatrudniały w 2017 roku 1 460 pracowników tymczasowych.
W 2017 roku holenderskie stocznie dostarczyły łącznie 58 statków pełnomorskich, co oznacza wzrost o 16 sztuk w stosunku do roku poprzedniego. Z kolei liczba statków zamówionych w 2017 roku wyniosła 56. Ich łączna wartość to ponad 1,1 mld euro Dla porównania: w 2016 roku portfel zamówień zamknął się wynikiem 42 nowo zamówionych jednostek o wartości 642 mln euro.
W 2017 spadł udział zleceń eksportowych w ogólnej produkcji holenderskiego przemysłu stoczniowego i wyniósł 57 proc. (w 2016 roku – 79 proc.)
Z kolei same holenderskie stocznie w 2017 roku wypracowały obrót na poziomie 381 mln euro. Oznacza to spadek z 442 mln euro w roku poprzednim. Całkowite zatrudnienie w przedsiębiorstwach bezpośrednio budujących i remontujących statki oraz okręty wyniosło 1 710 etatów stałych przy 20 020 etatach w roku 2016. W ubiegłym roku holenderski przemysł stoczniowy dostarczył 155 mniejszych statków śródlądowych, kutrów rybackich oraz małych statków morskich. W tym punkcie nastąpił wzrost – z poziomu 116 dostaw w 2016 roku. Portfel zamówień ulokowanych w holenderskich stoczniach na tego typu jednostki na koniec 2017 roku wynosił 198 statków wobec 126 rok wcześniej.
Zobacz też: Włoski gigant stoczniowy ma w portfelu zamówienia na budowę 109 statków.
Holenderski przemysł stoczniowy świetnie sobie radzi w segmencie produkcji superjachtów. W 2017 roku niderlandzkie stocznie dostarczyły ich 25, o sześć sztuk więcej niż w roku poprzednim. W sumie producenci zarobili na tym 1,2 mld euro. Ponadto w ubiegłym roku do Holandii trafiło 18 zamówień na kolejne tego typu jednostki o wartości prawie 1,2 mld euro. Kompletny portfel zamówień w zakresie superjachtów na koniec 2017 roku wynosił 57 sztuk. Ich łączna wartość to 4,5 mld euro. Nastąpił więc spadek, ponieważ w 2016 roku stocznie holenderskie pozyskały 17 zleceń o wartości 1,3 mld euro, a portfel zamówień na superjachty na koniec tego roku wynosił 4,6 mld euro.
Podpis: tz
Przemysł stoczniowy – więcej wiadomości z branży znajdziesz tutaj.

Stany Zjednoczone formalnie zgodziły się, by Korea Południowa rozpoczęła program budowy okrętów podwodnych o napędzie jądrowym. To decyzja o dużym ciężarze strategicznym – zarówno dla równowagi sił w regionie, jak i dla dotychczasowej polityki USA wobec ograniczania rozprzestrzeniania technologii jądrowych.
W artykule
Amerykańskie przyzwolenie ogłoszono w formie oficjalnego komunikatu na stronie Białego Domu, będącego bezpośrednią konsekwencją wcześniejszych rozmów prezydenta Donalda Trumpa z południowokoreańskim przywódcą Li Dze Mjungiem. W kontekście napięć wokół Półwyspu Koreańskiego i wzrostu aktywności Chin w zachodniej części Indo-Pacyfiku ta decyzja może mieć konsekwencje wykraczające daleko poza region.
Zgoda USA oznacza otwarcie możliwości technologicznej i politycznej, do której Korea Południowa dążyła od lat. Choć kraj ten dysponuje flotą okrętów podwodnych, dotąd ograniczał się do napędu konwencjonalnego – głównie z uwagi na amerykański sprzeciw wobec udostępnienia technologii wzbogacania uranu dla celów wojskowych.
Czytaj więcej: Koreański kapitał rusza w stronę rdzewiejących doków Ameryki
Porozumienie obejmuje również element kluczowy dla przyszłego programu okrętowego Seulu. Waszyngton zadeklarował gotowość wspierania południowokoreańskiego programu cywilnego, który obejmuje produkcję paliwa jądrowego, z zastrzeżeniem jego „pokojowego” przeznaczenia. Taki zapis – znany z międzynarodowych regulacji – w praktyce otwiera drogę do zabezpieczenia paliwa dla okrętów o napędzie jądrowym.
Obok aspektu militarnego, w komunikacie Białego Domu pojawił się wątek gospodarczy: Korea Południowa ma zainwestować 150 miliardów dolarów w rozwój amerykańskiego przemysłu stoczniowego. Kolejne 200 miliardów ma zostać przeznaczone na „cele strategiczne” – bez jednoznacznego doprecyzowania, czym są owe cele.
Współczesna geopolityka, także ta morska, coraz rzadziej sprowadza się wyłącznie do rozmów o okrętach, siłowniach jądrowych i torpedach. Coraz częściej mowa o aliansach przemysłowych, transferach technologii, podziale wpływów i „grze o łańcuchy dostaw”. Z tej perspektywy południowokoreańskie atomowe okręty podwodne to tylko jeden z pionków na szachownicy, której plansza sięga od Filadelfii po cieśninę Tsushima.
Biały Dom nie skomentował w swoim oświadczeniu potencjalnych skutków w regionie, lecz trudno pominąć pytanie o to, jak na tę decyzję mogą zareagować Chiny i Korea Północna. Z perspektywy Pekinu decyzja USA może być odebrana jako precedens przekraczający dotychczasowe granice amerykańskiej polityki wobec transferu technologii jądrowych. Chiny będą z pewnością uważnie śledzić każdy etap południowokoreańskiego programu i dostosowywać do niego własne działania morskie w zachodniej części Indo-Pacyfiku.
W przypadku Korei Północnej nie należy oczekiwać oficjalnej zmiany stanowiska. Reżim Kim Dzong Una od lat prowadzi politykę całkowicie oderwaną od międzynarodowych apeli czy ograniczeń, więc również tym razem można zakładać, że program jądrowy i rakietowy będzie kontynuowany niezależnie od działań Seulu. Pjongjang zwykle reaguje na takie decyzje własnym tempem i według własnych kalkulacji, co tylko zwiększa nieprzewidywalność napięć na Półwyspie.
Czytaj też: Południowokoreańska strategia globalnej ekspansji przemysłu stoczniowego
Tym samym region Indo-Pacyfiku wchodzi w nową fazę rywalizacji, w której pojawienie się południowokoreańskich jednostek o praktycznie nieograniczonym zasięgu operacyjnym może zachwiać dotychczasową równowagą i wymusić nowe kalkulacje zarówno w Pekinie, jak i w Pjongjang
Historia wielokrotnie pokazywała, że każdy poważny transfer technologii ma swoją cenę. W tym przypadku nie chodzi wyłącznie o pieniądze, lecz o odpowiedzialność. Korea Południowa, wchodząc do grona państw dysponujących okrętami o napędzie jądrowym, zyska nowe możliwości operacyjne. Jednocześnie stanie się jeszcze ściślej związana z amerykańską architekturą odstraszania.
Zgoda USA nie jest więc prezentem – to inwestycja w południowokoreańską gotowość bojową, która ma odciążyć amerykańskie siły morskie w regionie Indo-Pacyfiku. To układ, w którym każda ze stron coś zyskuje, lecz także ponosi realne ryzyko.