Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Koncepcja ewolucyjnej rozbudowy potencjału Wojsk Lądowych Sił Zbrojnych Rzeczpospolitej [ANALIZA]

Przedmiotem niniejszego artykułu są przemyślenia Marka Asimo jak powinny wyglądać etapy zmian w WL SZ RP (Wojsk Lądowych Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej) skutkujące ich rozbudowę. Artykuł stanowi rozwinięcie koncepcji przedstawionej w szeregu wpisów na Twiterze. 

Z uwagi na dyskusję jaka wywiązała się w tej kwestii oraz kilka rozmów, które przeprowadziłem w ostatnim czasie koncepcja uległa pewnej acz istotnej zmianie. Okazało się bowiem, że choć miała to być wersja minimum, będzie bardzo trudna do osiągnięcia. Stąd pewna modyfikacja założeń, a więc skadrowanie części jednostek, czego wcześniej nie zakładałem. 

Chciałby zaprezentować czytalnikom ewolucyjne (w przeciwieństwie do obecnie realizowanej) koncepcji podejście do przedmiotowej problematyki, mając świadomość z jakim trudem trwa budowa Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT) a szczególnie 18. Dywizji Zmechanizowanej im. gen. broni Tadeusza Buka. Tworzenie zarówno nowego rodzaju wojsk (WOTu) jak i nowej dywizji (i to w sytuacji, gdy część jednostek wchodzących w jej skład już istnieje a nowobudowane jednostki stanowią mniejszość) realizowana jest w części poprzez „kanibalizację” innych jednostek. 

Budowa „od zera” nowych dywizji, niezależnie od ogromnych wydatków gdzie kilka lat temu szacowano koszt wystawienia dywizji na kwotę 60–70 mld złotych, dziś będzie to kwota znacznie większa z uwagi na inflację i wzrost kosztów pozyskania uzbrojenia, wymagać będzie znacznego zwiększenia stanów osobowych i o ile w przypadku żołnierzy szeregowych może to być mniejszy problem o tyle olbrzymim wyzwaniem będzie pozyskanie dla tych dywizji podoficerów oraz oficerów. 

Jeszcze kilka lat temu byłem zwolennikiem mniejszych SZ, a tym samym mniejszych WL, składających się w czasie P (pokoju) z 8 brygad ogólnowojskowych i 1 brygady aeromobilnej. Istotne jest, że autor wyraźnie podkreślał, iż musi się to wiązać z corocznym intensywnym szkoleniem żołnierzy rezerwy tak aby na czas W (wojny) istniał potencjał ludzki, organizacyjny i sprzętowy do uzupełnienia istniejących oraz wystawienia nowych jednostek.

Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/stabilny-poczatek-roku-gazowego-systemu-przesylowego/

To było kiedyś. Dzisiaj sytuacja jest zdecydowanie inna – mamy pełnoskalową agresję Rosji na Ukrainę i znaczne podwyższenie wydatków na obronność. 

Moim zdaniem, dziś w czasie P, SZ RP powinny składać się z 4 dywizji po 3 brygady i 2 brygad aeromobilnych (mam tu na myśli 6 Brygadę Powietrznodesantową im. gen. bryg. Stanisława Sosabowskiego, dalej 6 BPD i 25 Brygadę Kawalerii Powietrznej im. Ks. Józefa Poniatowskiego, dalej 25 BKPow). Zaś ich rozbudowa powinna obejmować zwiększenie liczby batalionów w brygadach w 18. i 16. dywizji oraz budowę we wszystkich istniejących brygadach ogólnowojskowych, dywizjonów artylerii rakietowej (DAR) 122 mm. 

Przy czym uważam, że wszystkie śmigłowce transportowe użytkowane w WL powinny trafić do 1. BLWL (1. Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych). Pozostałe jednostki wykorzystujące śmigłowce (Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej, 7. Eskadra Działań Specjalnych, Zespół Lotniczy Jednostki Wojskowej GROM)  pozostają bez zmian.

Odnośnie śmigłowców szturmowych ciężko cokolwiek napisać z uwagi na nieznaną ilość zakupu przez Siły Zbrojne RP (96 śmigłowców, o których mowa w wysłanym przez Polskę LOR (Letter of Request – zapytanie ofertowe wysłane z prośbą o zgodę na sprzedaż 96. śmigłowców do rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki) uważam, że myślenie życzeniowe. 

Nie będę wskazywał konkretnych dat czy długości poszczególnych etapów, ponieważ zależy to od wielu zmiennych (woli politycznej do tak daleko idących zmian). W 2023 r. odbędą się wybory parlamentarne, po których może rządzić opozycja, która prawdopodobnie będzie mieć inne zdanie w kwestii zakresu rozbudowy SZ, demografii i „last but not least” od tego czy będą pieniądze. Przyjmuję założenie, że nie zostanie odwieszona ZSW (Zasadnicza Służba Wojskowa) natomiast funkcjonuje dobrowolna zasadnicza służba wojskowa.

Przyjąłem pewien minimalny poziom, do którego powinniśmy dążyć i dopiero po jego osiągnięciu, podjąć decyzję, co dalej? Czy możemy pozwolić sobie na dalszą rozbudowę czy też nie? A może przyjdzie wtedy czas na małą redukcję?

Czytaj też: https://portalstoczniowy.pl/bezpieczenstwo-morskie-poludniowo-wschodniej-azji-oraz-polski-analiza/

Jak zobaczycie, pierwszeństwo ma rozbudowa 16. i 18. Dywizji i artylerii w brygadach. Dywizje 11 i 12 mają charakter skadrowany ale nie tak bardzo jak dziś (czyli rozwinięte są tylko 12. i 17. brygady), są one przygotowywane do rozwinięcia na czas W. Przyjmuję, że SpW (Sprzęt Wojskowy) jest kupowany z 30 proc. rezerwą wyjątek to M1 gdzie na ZN (Zapas Nienaruszalny) idą po dostarczeniu M1A2 SEPv3, wszystkie M1A1FEP.

Ponadto istotna w mojej opinii jest znaczna rozbudowa jednostek rozpoznawczych. Dlatego uważam, że rozpoznanie powinno być na jak najniższym szczeblu i każda brygada powinna mieć swój własny batalion rozpoznawczy z kompanią WRE (walki radioelektronicznej) i pododdziałem BSP (Bezpilotowych Statków Powietrznych). Jeżeli nie będzie to możliwe to przynajmniej dobrze byłoby, gdyby bataliony rozpoznawcze były w brygadach 16. i 18. dywizji.

Konieczna jest zdecydowana rozbudowa logistyki. Wojna na Ukrainie przypomniała, że w warunkach klasycznej, pełnoskalowej wojny słabe przygotowanie logistyczne to gotowy przepis na klęskę. Dlatego postuluję, oprócz istniejących, rozwinięcie pułków logistycznych w 16. i 18. dywizji w brygady logistyczne. Aktualnie istniejące brygady logistyczne pozostają, jak i pułki 11. i 12. dywizji. Co więcej, konieczne będą duże zakupy wyposażenia dla tych brygad. 

Istotna jest również rola i rozbudowa wojsk inżynieryjnych (saperskich), które będą niezbędne w sytuacji gdyby doszło do konfliktu. Zniszczenie infrastruktury będzie jednym z pierwszych działań jakie podejmie Rosja w razie ataku. Co istotne, jednostki te znajdą zastosowanie również w czasie P, podczas usuwania skutków klęsk żywiołowych. W brygadach wchodzących w skład 16. i 18. dywizji kompanie powinny być rozbudowane do wielkości batalionu.

Niezmiernie ważne jest również szkolenie rezerw, o czym wielu ekspertów pisze od dawna, ze szczególnym naciskiem na szkolenie specjalistów, których szkolenie i zgrywanie trwa znacznie dłużej niż „zwykłej” piechoty. Dlatego konieczna jest odbudowa i rozbudowa infrastruktury służącej do szkolenia (to już się dzieje). Konieczne będzie również szkolenie rezerw na nowo pozyskanym SpW.

Warto wziąć pod rozwagę zwiększenie liczby przyjęć w szkołach (uczelniach i centrach szkolenia) wojskowych tak aby kolejne roczniki były znacznie większe z uwagi na rozwój jednostek w WL. 

Istotne jest przygotowanie programów mających na celu zachęcenie młodych ludzi do odbycia dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. Tu możliwości jest wiele: obniżenie wieku emerytalnego dla osób odbywających dobrowolną zasadniczą służbę wojskową, preferencyjne kredyty na zakup mieszkania, finansowanie przez Państwo kursów umożliwiających zdobycie uprawnień (kurs na prawo jazdy uprawniający do kierowania samochodami ciężarowymi, autobusami itp.), oraz podwyższanie uposażeń.

Wyliczenie tych możliwości ma charakter przykładowy. Warto zastanowić się nad kwestią zmiany mentalności i podejścia do służby wojskowej. Warto też przyglądać się rozwiązaniom z krajów skandynawskich (szczególnie fińskich i szwedzkich) przyjętych w tym zakresie. 

Co więcej, konieczne jest posiadanie większych zasobów ludzkich (podoficerów i oficerów) mogących objąć stanowiska w jednostkach nowobudowanych czy rozwijanych na czas W. Reaktywacja Wojskowej Akademii Medycznej jest konieczna i dobrze, że obecnie MON widzi ten problem.

Istotna jest również zdecydowana rozbudowa zdolności produkcyjnych w zakresie SpW (Sprzętu Wojskowego) produkowanego w kraju oraz zdolności serwisowych SpW, który nie jest w naszym kraju produkowany. Łączy się to oczywiście z budową zapasu części zamiennych i podzespołów tak, aby w razie jakichkolwiek problemów z dostawą z zagranicy móc samodzielnie, bez wsparcia producenta, serwisować nasz SpW.

Ponadto na początku konieczne będzie ustalenie jak wygląda rzeczywisty stan jednostek. Czyli małe ćwiczenie – alarmowe podniesienie którejś z brygad (choć może wystarczyłoby batalionu) w stanie na czas W. Wtedy będziemy wiedzieli, jak wygląda (oczywiście wycinkowo) stan naszych SZ. Czas skończyć z fikcją, ponieważ bezpieczeństwo naszego kraju jest realnie zagrożone.

Czytaj również: https://portalstoczniowy.pl/rosja-traci-setki-milionow-dolarow-na-limicie-cen-ropy/

Etap 1: 

1.        Budowa pełnej 18. Dywizji w składzie: 1., 19. i 21. Brygady, każda składająca się z 4. batalionów po 58 wozów, 1 DAS (Dywizjon Artylerii Samobieżnej), składający się z 24 dział 155mm Krab/K9, 1 DAR (Dywizjon Artylerii Rakietowej) składający się z 18 wyrzutni 122 mm (docelowo 24 wyrzutnie w dywizjonie) WR40/RM70. Dywizyjne: pułk artylerii w składzie 2 dywizjony po 24 AHS (ArmatoHaubice Samobieżne) 155mm + 2 dywizjony po 18 wyrzutni K239/M142 (docelowo 24 wyrzutnie w dywizjonie) + oczywiście inne brygadowe i dywizyjne jednostki organiczne, oplot (obrona przeciwlotnicza), batalion saperów, batalion rozpoznawczy itp;

2.        Rozbudowa 16. Dywizji poprzez zwiększenie ukompletowania poszczególnych 9., 15. i 20. Brygad i uzupełnienie ich o 4. batalion + 1 DAR składający się z 18. wyrzutni 122 mm (docelowo 24 wyrzutnie w dywizjonie). Dywizyjne: pułk artylerii w składzie – 2 dywizjony po 24 AHS 155 mm + 2 dywizjony po 18 wyrzutni K239/M142 (docelowo 24 wyrzutnie w każdym dywizjonie) plus inne brygadowe i dywizyjne jednostki organiczne, oplot, saperzy itp. Wprowadzanie do szyku M1/K2/K9/Krabów; 

3.        Brygady zmechanizowane/pancerne w składzie, który zdaje się być standardem na chwilę obecną w 18. Dywizji tj: 2 bataliony czołgów i 2 bataliony zmechanizowane, brygady zmotoryzowane na KTO (Kołowy Transporter Opancerzony) – w Wojsku Polskim jest to Rosomak występujący w podstawowej wersji jako kołowy bojowy wóz piechoty i w różnych wersjach specjalistycznych: 4 bataliony KTO, w brygadach KTO, artyleria lufowa 152 mm AHS DANA (docelowo Kryl);

Etap 1a (w trakcie etapu 1 i 2): 

1. Rozbudowa 2. pułków logistycznych w 16. i 18. Dywizji do poziomu brygad logistycznych;

2. Wprowadzanie do szyku Narwii, jest to nazwa programu obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu (ang. SHORAD), w pułkach OPL w dywizjach;

3. SONy jako podstawy obrony przeciwlotniczej na najniższym poziomie (SONA to nazwa programu obrony przeciwlotniczej bardzo krótkiego zasięgu, ang. VSHORAD) jako następca i obok już posiadanego systemu Poprad;

4.       Zakup dużej ilości amunicji wszystkich wykorzystywanych kalibrów jako uzupełnienie zapasów, i rozbudowa infrastruktury do jej składowania;

5.        Wprowadzenie do szyku w pozostałych dywizyjnych pułkach artylerii DASów z 24. działonami 155 mm Krab/K9 i DARów a 18 wyrzutni K239/M142 (docelowo 24 wyrzutnie w dywizjonie), wprowadzenie do szyku 155mm AHS Kryl do brygad KTO. Zdaniem autora z uwagi na mobilność w brygadach KTO artyleria lufowa 155 mm powinna być na kołach. Ponadto z uwagi na elastyczność w możliwości realizacji działań, 1 dywizjon artylerii 155mm powinien znaleźć się w pułkach artylerii obok 1 gąsienicowego dywizjony artylerii samobieżnej (K9/Krab);

6.        Kupno kolejnych śmigłowców wielozadaniowych jako następców W3 i Mi-8/17 (dodatkowo idealnie byłoby gdybyśmy kupili 8-12 CH-47). Drugi batalion w 25. BKPow jest skadrowany i przewidziany do rozwinięcia na czas W. Tu również jak w 6. BPD zakładamy użycie jednostki w ramach operacji sojuszniczej (więc kupujemy tyle śmigłowców na ile nas stać);

7.        Odbudowa i rozbudowa infrastruktury do szkolenia rezerwistów i szkolenie ich w dużej ilości;

8.         Utworzenie w ramach WOTu (mówił o tym częściowo gen. W. Kukuła na kanale Jarosława Wolskiego) batalionów lekkiej piechoty (na Waranach 4×4, 6×6?), które w czasie P szkolą się do współpracy z konkretnymi brygadami a w czasie W wchodzą w skład tych brygad i służą do osłony 2go rzędnych kierunków, tyłów, przesłanianie itp., Pisałem o takim batalionie już wcześniej (nie w kontekście WOT) ale pomysł gen. Kukuły konkretyzujący tą kwestię bardzo mi się podoba i korzystam z niego;

9.         14. Suwalski Pułk Przeciwpancerny wychodzi z podporządkowania 16. Dywizji i jest jednostką czasu P, budowaną tak aby która mobilizować po 1 dywizjonie przeciwpancernym do każdej z dywizji na czas W;

10.        6. BPD zasadniczo pozostaje bez zmian, ale kupujemy dla niej dywizjon artylerii 105 mm lub 155 mm (ciągnionej lub na wozie hameropodobym jak Hawkeye). Brygada działa w ramach operacji sojuszniczej (w razie potrzeby to sojusznicy pomagają w przerzucie drogą lotniczą – czyt., podstawiają samoloty transportowe);

Etap 2:

1.        Przekształcenie istniejących brygad w 11. i 12. Dywizjach w strukturę 4. batalionową po 44 wozy (3 kompanie, tak aby mieć już podstawę do ewentualnej rozbudowy do wariantu równorzędnego z brygadami 16. i 18. Dywizji), budowa DARów 122 mm w brygadach;

2.        Rozbudowa brygadowych kompanii do batalionów rozpoznawczych i rozbudowa kompanii do baonu saperów;

3.        Zwiększenie ukompletowania w brygadach tych Dywizji do rozsądnego stanu (jaki jest wystarczający w czasie P – większy niż dziś, ale nie w pełni ukompletowane);

4.        Brygady zmechanizowane/pancerne (2., 7., 10. i 34. brygady) w składzie: 2. bataliony czołgów i 2. bataliony zmechanizowane, brygady KTO: 4. bataliony KTO;

5.        Zbudowanie Brygady Artylerii Dalekiego Zasięgu na poziomie ponad dywizyjnym w składzie 4 DAR-y z 18. wyrzutniami M142/K239 lub (co jest bardziej wskazane tylko z M142). Skład Brygady (4 Dywizjony M142 czy po 2 dywizjony M142 i K239) uzależniony jest od tego, ile kupimy M142 HIMARS i K239 Chunmoo;

6. Jak już wcześniej pisałem odpowiednie umiejscowienie śmigłowców szturmowych (zależne od ilości zakupionych maszyn). Jeżeli kupimy 32 śmigłowce to powinny wejść w skład BLWL; 

Po zbudowaniu tego co podałem powyżej, kupno tych jednostek SpW z 30 proc. rezerwą, wyszkoleniu wielu tysięcy rezerwistów, zastanowimy się co dalej … 

Do zbudowania od zera 12 DARów 122 mm w brygadach, 4 DARy w brygadzie artylerii.

Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/indonezja-wysyla-okret-wojenny-na-polnocne-morze-natuna/

Minimalne potrzeby: 

250 M1A2 SEPv.3 + 116 M1A1 FEP jako rezerwa sprzętowa dla 18 Dywizji

K2 (PL) dla 12. i 16. Dywizji – 548 czołgów (232+176 w linii + 14 do szkolenia i 30 proc. rezerwa)

Leopardy 2PL/A5 w 11 Dywizji – 247 czołgów (176 w linii + 14 do szkolenia, reszta do rezerwy) – mamy na stanie (nawet po przekazaniu 1 kompanii na Ukrainę).

Krab/K9 – 388 dział – 288 w linii (12. dywizjonów, po 1 w brygadach i po 1 w pułkach dywizyjnych) + 6 do szkolenia, reszta w rezerwie).

Kryl – 256 dział – 192 w linii (po jednym dyonie w brygadach KTO i 1 dyonie w pułkach dywizyjnych) + 6 do szkolenia, reszta w rezerwie). 

122 mm WR40 Langusta (ogólnie): 266 wyrzutni (216 w linii, 6 do szkolenia + reszta w rezerwie)

HOMAR: 266 wyrzutni K239/M142 (216 w linii, 6 do szkolenia + reszta w rezerwie) Przy czym                         w pułkach artylerii dałbym dywizjony K239 a w Brygadzie artylerii dałbym 2 dyony K239 i 2 M142 lub 4 dyony M142.

Kołowy Transporter Opancerzany:

a)        Ok. 1000 Rosmaków do brygad w 11 i 12 Dywizji (samych KBWP 352 + 14 do szkolenia + 108 rezerwy + wozy specjalistyczne) – mamy na stanie;

b)        Ok. 1200 Rosomaków/NKTO (KTO Nowego typu wybrany w ramach programu o kryptonimie Serwal)) do 21 i 15 (?) Brygad. Z uwagi na przedłużenie licencji na produkcję Rosomaków do 2028 r. zasadnym byłoby kontynuowanie ich zakupów dla kolejnych brygad. Nawet gdyby wąskim gardłem było dostarczenie docelowej wieży czyli ZSSW-30, powinny być kupowane wozy w wersji bazowej, uzbrajane w ukm i przezbrajane w wieżę ZSSW-30 w miarę jej produkcji;  

Bojowy Wóz Piechoty:

a)        Ciężki BWP – 320 (232 w linii, 14 do szkolenia i 74 w rezerwie);

b)        Borsuk –1075 wozów (816 w linii, 14 do szkolenia + reszta w rezerwie) + wersje specjalistyczne dla wszystkich dywizji. Trudno oszacować, ile z uwagi na fakt, że nie wiadomo, ile wersji specjalistycznych będzie na Borsuku a ile na LPG (Lekkim Podwoziu Gąsienicowym).

Autor: Marek Asimo

Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • GPO Amethyst: gigant, który znika pod wodą, by unieść tysiące ton stali

    GPO Amethyst: gigant, który znika pod wodą, by unieść tysiące ton stali

    GPO Amethyst to półzanurzalny transportowiec zdolny do kontrolowanego „zanurzenia”, by przyjąć na pokład konstrukcje ważące dziesiątki tysięcy ton. Przykład tej jednostki dobitnie pokazuje, jak współczesna inżynieria stoczniowa redefiniuje logistykę ciężkiego przemysłu i dlaczego Amethyst stał się jedną z najbardziej charakterystycznych maszyn wykorzystywanych w globalnym transporcie morskim.

    Na pierwszy rzut oka przypomina masywne, pływające molo. Wystarczy jednak krótka chwila obserwacji, by zrozumieć, że GPO Amethyst nie jest zwykłą platformą. Kiedy pokład zaczyna znikać pod powierzchnią wody, a po kilku minutach na grzbiecie statku osiada platforma wiertnicza ważąca dziesiątki tysięcy ton, staje się jasne, że patrzymy na jednostkę wykonującą nie tyle rejs, ile precyzyjnie zaplanowany manewr inżynieryjny.

    Półzanurzalny gigant z Tajwanu

    GPO Amethyst powstał w stoczni CSBC w Kaohsiung na Tajwanie, razem z trzema jednostkami siostrzanymi: GraceSapphire i Emerald. Każda z nich mierzy około 225 metrów długości i 48 metrów szerokości. Pokład roboczy ma mniej więcej 183 na 48 metrów — blisko 9 tysięcy metrów kwadratowych płaskiej stali przeznaczonej dla ładunku. Nośność sięga około 63,5 tys. ton, a podczas żeglugi jednostka rozwija prędkość rzędu 16 węzłów.

    Skalę tej przestrzeni dobrze oddaje porównanie użyte w filmie dokumentalnym National Geographic: na pokładzie zmieściłyby się dwie platformy wiertnicze wysokie na około 60 metrów albo szesnaście posągów wielkości Statui Wolności ustawionych obok siebie.

    Jednak prawdziwa siła tego statku nie tkwi w jego rozmiarach, lecz w konstrukcji. Pokład, który musi przenosić obciążenia liczone w dziesiątkach tysięcy ton, ma zaledwie około 25 mm grubości. Gdyby to on samodzielnie podejmował ciężar, wygiąłby się jak przeciążona belka. Rzeczywistą nośność zapewnia dopiero gęsta kratownica stalowych belek ukryta pod pokładem — coś w rodzaju mostu rozpiętego od dziobu po rufę, który przejmuje główne siły zginające. Cienka blacha pokładu pełni w tym układzie rolę poszycia roboczego, a nie zasadniczego elementu konstrukcyjnego.

    W stoczni ten efekt uzyskuje się w sposób pozornie prosty, ale technicznie wymagający. Dziesiątki grubych płyt pokładowych trzeba zespawać kilometrami spoin, tak aby powierzchnia była niemal idealnie płaska — odchyłki mierzy się w milimetrach. Każde zgrubienie czy „garb” oznaczałoby później koncentrację naprężeń pod ciężkim ładunkiem. Dlatego spawa się w osłonie dwutlenku węgla, dążąc do uzyskania szerokich, równych spoin, a następnie całość poddaje szczegółowym pomiarom i kontroli jakości.

    Balast, diesel–electric i półzanurzalny manewr – serce możliwości GPO Amethyst

    Wnętrze GPO Amethyst kryje układ napędowy typu diesel–electric oraz rozbudowany system balastowy, który decyduje o wyjątkowych możliwościach statku. To właśnie balast pozwala jednostce wykonać manewr wyglądający dla niewprawnego obserwatora jak kontrolowane samozatopienie. Sieć rurociągów i pomp napełnia kilkadziesiąt zbiorników wodą, przez co statek traci pływalność. Zanurzenie postępuje równomiernie, aż pokład znika pod powierzchnią, pozostawiając nad wodą jedynie wysoki mostek kapitański.

    Podczas tego procesu charakterystyczne niebieskie wieże balastowe na burtach pozostają ponad linią wody. To stałe elementy konstrukcji statku – mieszczą urządzenia balastowe i punkty serwisowe, tworzą też pionowe punkty odniesienia dla załogi, która śledzi symetrię i tempo półzanurzenia. Dzięki nim można precyzyjnie kontrolować całą sekwencję opadania kadłuba.

    W tym położeniu GPO Amethyst staje się ruchomym dokiem zdolnym do pracy na otwartym oceanie. Ładunek – platforma wiertnicza, jednostka typu jack-up, moduł rafineryjny, barka, czasem uszkodzony statek albo okręt – nie jest podnoszony żadnym dźwigiem. Po prostu wpływa nad zanurzony pokład, korzystając wyłącznie z własnej wyporności. Dopiero gdy znajdzie się w zaplanowanym miejscu, zaczyna się najdelikatniejszy etap operacji: kontrolowane wynurzanie.

    Pompy systematycznie wypychają wodę z balastu, a jednostka milimetr po milimetrze odzyskuje pływalność. Kratownica podpokładowa przejmuje obciążenia, a statek powoli wznosi się ku powierzchni z ciężarem liczonym w dziesiątkach tysięcy ton stabilnie osadzonym na grzbiecie. W tej fazie margines błędu praktycznie nie istnieje. Statek musi utrzymać równowagę, wykluczyć nadmierne przechyły i zagwarantować, że obciążenie spoczywa dokładnie tam, gdzie przewidziano to w projekcie transportowym. Z zewnątrz wygląda to jak płynny, elegancki manewr. Dla inżynierów to seria precyzyjnie sterowanych przepływów balastu i stałe monitorowanie ugięć pokładu.

    Układ diesel–electric zastosowany na GPO Amethyst wynika z geometrii statku. Przy klasycznym napędzie wały śrubowe musiałyby mieć ponad 160 metrów długości i przebiegać przez znaczną część kadłuba, co wymagałoby szeregu łożysk oraz dużej przestrzeni na siłownię. W rozwiązaniu diesel–electric główne silniki wysokoprężne napędzają generatory, które zasilają elektryczne silniki główne oraz stery strumieniowe. Taki układ daje znacznie większą swobodę rozmieszczenia urządzeń i ułatwia zabudowę masywnej kratownicy pod pokładem.

    Mobilny dok i precyzja DP2 – tam, gdzie kończy się infrastruktura portowa

    W codziennej pracy GPO Amethyst nie ma nic z filmowej spektakularności, chociaż z zewnątrz całość może wyglądać jak starannie wyreżyserowana sekwencja. Dla marynarzy i inżynierów offshore to rutyna wypracowana latami praktyki. Jednostka pojawia się tam, gdzie klasyczne statki transportowe nie są w stanie przyjąć ładunku o takiej masie lub gabarytach. Obsługuje przewozy modułów rafineryjnych, dużych elementów konstrukcji morskich farm wiatrowych, przemieszcza wyeksploatowane platformy kierowane do demontażu oraz zabiera na pokład jednostki po awariach, które nie mogą poruszać się o własnych siłach.

    Przy takich operacjach liczy się nie tylko wyporność statku. Równie ważna staje się precyzja manewrów jednostki. GPO Amethyst korzysta z układu napędowego opartego na czterech silnikach wysokoprężnych o łącznej mocy 9600 KM — po dwóch na każdej burcie. Napędzają one generatory, które dostarczają energię elektrycznym silnikom głównym oraz systemom manewrowym. W połączeniu ze sterami strumieniowymi na dziobie i rufie oraz systemem dynamicznego pozycjonowania DP2 statek potrafi utrzymać się dokładnie w wyznaczonym sektorze nawet wtedy, gdy wiatr dochodzi do kilkudziesięciu węzłów, a fala próbuje zepchnąć ładunek na bok. Taką stabilność uważa się za warunek konieczny przy załadunku konstrukcji ciężkich, nieregularnych i podatnych na przechyły. Nawet niewielki dryf może zmusić do powtórzenia całej operacji albo doprowadzić do przeciążenia pokładu.

    Z tej przyczyny jednostki takie traktuje się w sektorze offshore jak mobilne narzędzia ciężkiej logistyki. Nie zastępują na stałe infrastruktury portowej, lecz dostarczają ją tam, gdzie w normalnych warunkach po prostu jej nie ma. Mogą podjąć konstrukcję pośrodku oceanu, zabrać ją na grzbiet i przemieścić na drugi koniec świata — bez budowy dodatkowych suchych doków, bez angażowania całych flot holowniczych i bez czekania na rozbudowę portów.

    Kierunek: większe konstrukcje, szybszy transport

    Ostatnie lata w przemyśle stoczniowym ujawniają dwie siły napędowe, które realnie kształtują przyszłość tej branży. Pierwsza to gwałtowny wzrost gabarytów infrastruktury offshore. Platformy produkcyjne pęcznieją z każdym rokiem, jednostki FPSO rozrastają się jak pływające fabryki, a komponenty morskich farm wiatrowych osiągają masy i wysokości, o których dwie dekady temu nikt nawet nie myślał. Druga siła to coraz ostrzejsza presja czasu — każdy dzień przestoju platformy oznacza dziesiątki, a nierzadko setki tysięcy dolarów strat. Dlatego liczy się zdolność do zbudowania konstrukcji w stoczni, załadowania jej jednym podejściem i dostarczenia na miejsce bez zbędnych przestojów.

    Z tej perspektywy GPO Amethyst i jego siostrzane statki są praktycznym symbolem tego, czym stała się współczesna inżynieria okrętowa. Wciąż korzysta z klasyki: stali, spawania w osłonie CO₂, kratownic, potężnych silników wysokoprężnych. A jednocześnie musi spełniać wymagania, które trzydzieści czy czterdzieści lat temu w ogóle nie istniały — dynamiczne pozycjonowanie, praca w trybie półzanurzalnym, gigantyczne powierzchnie pokładu o odchyłkach mierzonych w milimetrach, integracja z globalnymi łańcuchami dostaw sektora oil & gas i offshore wind.

    Z lądu GPO Amethyst może wyglądać jak technologiczna zagadka: statek, który „tonie”, by unieść inny statek lub ogromną konstrukcję offshore. Dla inżynierów to jednak zwykła suma równań — bilans sił, wytrzymałość stali, praca kratownicy i precyzyjnie sterowane balastowanie. Efekt końcowy robi wrażenie, ale nie ma w nim ani odrobiny magii. To narzędzie, zaprojektowane i policzone do bólu — pod szybki, precyzyjny i coraz cięższy transport morski jutra.

    Przemysł stoczniowy bywa niedoceniany, a tymczasem to jedna z najbardziej innowacyjnych gałęzi współczesnej inżynierii. W ciągu zaledwie dekady potrafił przejść drogę od klasycznych ciężarowców do półzanurzalnych kolosów, które zanurzają się jak okręty podwodne, stabilizują pozycję z dokładnością do centymetrów na otwartym morzu, przenosząc ładunki większe niż małe budynki. To, co kiedyś wymagało ogromnych doków i flot holowniczych, dziś wykonuje jedna jednostka zaprojektowana z chirurgiczną precyzją. W tym właśnie tkwi piękno nowoczesnego przemysłu stoczniowego: łączy brutalną siłę stali z finezją obliczeń, masę ważącą dziesiątki tysięcy ton z delikatnością milimetrowych tolerancji. GPO Amethyst jest tylko jednym z przykładów, jak daleko zaszła ta branża — pokazuje, że morze wciąż jest miejscem, gdzie inżynieria potrafi naprawdę zachwycić.