Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

29 sierpnia w siedzibie Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (MSPiR) podpisano kontrakt z fińską stocznią Kewatec na budowę sześciu nowoczesnych łodzi ratowniczych nazwanych roboczo SAR 2000.
W artykule
Będą to łodzie oparte na sprawdzonym projekcie Rescue 1700, konstrukcji zaprojektowanej specjalnie do pracy w najtrudniejszych warunkach na morzu. Decyzja o wyborze fińskiego partnera to nie przypadek – za Kewatec przemawia doświadczenie, referencje z akwenów Północy i obecność od kliku lat w Polsce.
Rescue 1700 to 17-metrowa, aluminiowa łódź ratownicza o pełnej zdolności samoprostowania. Producent wyposażył ją w dwa silniki wysokoprężne Scania DI13 oraz napędy strugowodne Hamilton, co zapewnia prędkość rzędu 30–40 węzłów i wyjątkową manewrowość – kluczową przy akcjach ratowniczych. Kadłub zaprojektowano tak, by zachować stabilność nawet w wysokiej fali, a przestrzeń pokładowa umożliwia przyjęcie kilkudziesięciu rozbitków.

Podobne jednostki działają już na wodach Islandii, gdzie ICE-SAR eksploatuje flotę Rescue 1700 w codziennych, często ekstremalnych akcjach ratowniczych. To dowód, że MSPiR otrzyma konstrukcję przetestowaną w realnych warunkach.
Decyzja o wyborze fińskiej stoczni nie zapadła przypadkiem. Kewatec od lat uchodzi za specjalistę w budowie aluminiowych jednostek dla służb ratowniczych w krajach skandynawskich. To właśnie tam, w wymagającym środowisku Morza Północnego i północnego Atlantyku, fińskie łodzie zdobywały doświadczenie, które dziś staje się ich najmocniejszą rekomendacją. Skoro konstrukcja sprawdza się w realiach islandzkich, trudno wątpić, że poradzi sobie również na wodach polskiego Bałtyku.
Czytaj więcej: Unieważnienie przetargu na modernizację jednostek SAR-3000
Na korzyść Finów działa także zaplecze produkcyjne. Połączenie potencjałów Kewatec i Weldmec sprawiło, że stocznia ma dziś dwa dobrze funkcjonujące ośrodki – w Kokkola i Porvoo. To pozwala jej budować seryjnie, w krótkim czasie i bez ryzyka opóźnień, które są częstą bolączką przy unikatowych projektach.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że Kewatec zdążył już zaznaczyć swoją obecność w Polsce. Fińska stocznia dostarczyła łodzie pilotowe dla Portu Gdańsk Pilot 20, a także jednostki patrolowe dla naszych służb. Dzięki temu zna lokalne przepisy, realia serwisowe oraz oczekiwania użytkowników. W praktyce oznacza to, że MSPiR zamawia łodzie u partnera, który nie tylko ma renomę na Północy, lecz także dobrze jest zorientowany się na polskim rynku.
To pytanie naturalnie pojawia się w kontekście kontraktu. Trzeba jednak zauważyć, że krajowe zakłady stoczniowe skupiają się obecnie na dużych programach – takich jak fregaty Miecznik, niszczyciele min Kormoran czy okręt ratowniczy Ratownik. To projekty wielkoskalowe, wymagające innej infrastruktury i kompetencji niż budowa średnich, 17-metrowych łodzi aluminiowych z napędem strugowodnym.
Czytaj też: Rumunia kupiła dwa patrolowce Damena przeznaczone dla służb SAR
Polska ma doświadczenie w RIB-ach i mniejszych jednostkach, lecz nisza samoprostujących się łodzi ratowniczych pozostaje obecnie domeną Skandynawów. Wybór tej stoczni był więc decyzją pragmatyczną – chodziło o szybkość i pewność dostawy, a także o sprawdzoną konstrukcję.
Zakup sześciu Rescue 1700 realizowany był w ramach programu modernizacji MSPiR współfinansowanego ze środków unijnych FEnIKS 2021–2027. To oznaczało konieczność przeprowadzenia procedury przetargowej zgodnie z regułami Unii Europejskiej, a wykonawcę wyłoniono na podstawie kryteriów spójnych z polskimi wymaganiami oraz zakładanymi kosztami określonymi przez zamawiającego.
Pierwsza jednostka maj trafić do służby w poździerniku 2026 roku, a kolejne sukcesywnie w latach następnych. Dzięki temu MSPiR zyska nowoczesny standard w klasie 17 metrów i możliwość pełnego ujednolicenia swojej floty.
Rescue 1700 ma być przede wszystkim narzędziem bezpiecznym i przewidywalnym w użyciu. Funkcja samoprostowania zwiększa szanse przeżycia załogi w razie wywrotki. Mocny napęd pozwala błyskawicznie dotrzeć na miejsce wypadku. Zdolność do przyjęcia kilkudziesięciu osób daje przewagę w sytuacjach masowych akcji ratunkowych, np. po kolizjach jednostek pasażerskich czy jachtów.
Czytaj również: Fińska flota otrzymała nową jednostkę pomocniczą typu Utö
To nie jest jednostka „z katalogu”. To łódź stworzona na bazie doświadczeń krajów, które ratownictwo traktują jak element bezpieczeństwa państwa. Jesteśmy świadkami tego, jak ten standard trafia do Polski.
To powinno wybrzmieć jako wywód, który pozwala zrozumieć, dlaczego wybór Kewatec jest dowodem na to, że MSPiR stawia na sprawdzone rozwiązania gwarantujące skuteczność od pierwszego dnia służby. Tym samym, już w przyszłym możemy się spodziewać pierwszej fińskiej Rescue 1700 która pozwoli polskim ratownikom działać szybciej, bezpieczniej i skuteczniej – a to w tej służbie ratownictwa morskiego liczy się najbardziej.
Autor: Mariusz Dasiewicz


Po ośmiu miesiącach aktywności na trzech oceanach brytyjska grupa lotniskowcowa z HMS Prince of Wales powróciła 30 listopada do Portsmouth. Tym wejściem Royal Navy zamknęła operację Highmast — największe rozmieszczenie sił morskich w bieżącym roku.
W artykule
Rankiem, w końcówce listopada, okręty brytyjskiej grupy lotniskowcowej zaczęły wchodzić do Portsmouth. Lotniskowiec HMS Prince of Wales prowadził szyk powrotny, zamykając tym samym globalną kampanię, w ramach której zespół pokonał ponad 40 tys. mil morskich — dystans odpowiadający półtorakrotnemu okrążeniu Ziemi.
Powitanie miało wymiar uroczysty, zgodny z tradycją Royal Navy: jednostki portowe wykonały salut wodny, zaś załogi eskort i pomocniczych okrętów stanęły wzdłuż burt. Po wielu miesiącach nieobecności marynarze i lotnicy wrócili do rodzin, kończąc etap najbardziej kompleksowej operacji tej części floty od kilku lat.
Operacja Highmast rozpoczęła się wiosną, kiedy z Portsmouth i Bergen wyszły pierwsze okręty tworzące grupę zadaniową. Jej głównym celem było potwierdzenie zdolności Royal Navy do prowadzenia wielodomenowych działań dalekomorskich oraz utrzymania spójnej współpracy z sojuszniczymi okrętami.
W trakcie misji grupa operowała kolejno na Morzu Śródziemnym, w obszarze Kanału Sueskiego, na Oceanie Indyjskim oraz w zachodniej części Indo-Pacyfiku. W tym czasie przeprowadzono szereg ćwiczeń, w tym z marynarkami Włoch, Japonii, Australii, Kanady i Norwegii.
Dowódca zespołu, komandor James Blackmore, określił operację jako „najszerszy sprawdzian brytyjskiej projekcji siły od lat”, podkreślając jednocześnie wzrost interoperacyjności i zdolności bojowej grupy.
Trzon Carrier Strike Group stanowił lotniskowiec HMS Prince of Wales, na którego pokładzie operowało skrzydło lotnicze złożone z samolotów F-35B oraz śmigłowców ZOP i maszyn rozpoznawczych. Uzupełnienie stanowiły niszczyciel rakietowy HMS Dauntless, fregata HMS Richmond, norweska fregata HNoMS Roald Amundsen oraz jednostki wsparcia — tankowiec RFA Tideforce i logistyczny HNoMS Maud.
W kulminacyjnej fazie misji, podczas ćwiczeń na Indo-Pacyfiku, siły zespołu liczyły ponad 4 tysiące żołnierzy i marynarzy.
Zakończona kampania miała znaczenie wykraczające poza tradycyjny pokaz bandery. HMS Prince of Wales po serii wcześniejszych problemów technicznych przeszedł pełny cykl eksploatacyjny, obejmujący przeloty, intensywne działania lotnicze oraz współpracę w warunkach, które sprawdzają możliwości układu napędowego, systemów pokładowych oraz modułów sterowania lotami.
Misja była więc testem nie tylko dla całego zespołu, ale i samego lotniskowca, który tym etapem potwierdził pełną gotowość do globalnych operacji. Dla Royal Navy oznacza to domknięcie okresu niepewności oraz wejście w etap stabilnej eksploatacji obu brytyjskich superlotniskowców.
Operacja Highmast udowodniła, że Wielka Brytania pozostaje zdolna do nieprzerwanej obecności na głównych morskich szlakach komunikacyjnych, szczególnie w regionie Indo-Pacyfiku. W sytuacji rosnącej aktywności floty chińskiej i agresywnych działań rosyjskich — zarówno w Arktyce, jak i na Morzu Śródziemnym — wartościowa obecność sojuszniczych komponentów nabiera szczególnego znaczenia.
Zakończenie operacji pokazuje także, jak duże znaczenie ma utrzymanie ciągłości działań Royal Navy. Powrót HMS Prince of Wales nie kończy brytyjskiej aktywności na Indo-Pacyfiku — stanowi raczej zamknięcie pierwszej z serii zaplanowanych rotacji, które w ciągu kolejnych lat mają stać się fundamentem obecności brytyjskiej bandery na kluczowych szlakach morskich.
Ośmiomiesięczna misja Highmast zapisze się jako jedno z najważniejszych przedsięwzięć brytyjskiej floty ostatnich lat. Zespół przeszedł pełne spektrum działań — od ćwiczeń sojuszniczych po operacje realizowane w rozległych akwenach zachodniej części Indo-Pacyfiku.
Powrót grupy lotniskowcowej, z HMS Prince of Wales na czele, stanowi potwierdzenie, że brytyjski system lotniskowcowy jest w stanie prowadzić globalne operacje w sposób ciągły, niezawodny i zgodny z wymaganiami współczesnej architektury bezpieczeństwa.