Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

8 sierpnia Pentagon przeznaczył dodatkowe 276,13 mln USD na fazę advance planning dla lotniskowca USS Harry S. Truman (CVN-75), której zakończenie zaplanowano na wrzesień 2026 roku. To wyraźny sygnał, kiedy okręt może wejść w fazę zasadniczych prac w ramach procedury RCOH (Refueling and Complex Overhaul) – głównego remontu w cyklu życia lotniskowca o napędzie jądrowym.
W artykule
Tymczasem USS John C. Stennis (CVN-74) zszedł z suchego doku 8 kwietnia 2024 roku i kończy obecnie prace wykończeniowe przy nabrzeżu, a jego RCOH przekroczył już pięć lat. Ponieważ suchy dok nr 12 (Dry Dock 12) o wymiarach około 662 × 76 m jest praktycznie jedynym obiektem zdolnym do obsługi tak dużych jednostek, harmonogram kolejnych remontów – najpierw Truman, potem Reagan – układa się w kolejkę. To ona, a nie „broszurowe” cztery lata, realnie wyznacza kalendarz.
Czytaj więcej: Jak lotniskowiec Admirał Kuzniecow stał się kulą u nogi Rosji?
Biorąc pod uwagę, że procedura RCOH USS George Washington (CVN-73) trwała około 69 miesięcy, a USS Ronald Reagan (CVN-76) wejdzie w swoje okno remontowe pod koniec dekady, lata 2026–2031 zapowiadają się jako okres ograniczonej dostępności lotniskowców na Atlantyku i w rejonie Morza Śródziemnego. Jednocześnie lotniskowce typu Nimitz poddawane RCOH otrzymują pakiety modernizacyjne dostosowujące je do obsługi F-35C – w tym nowe tajne przestrzenie, system JPALS, modernizacje pokładów oraz systemów SSDS i CEC – co znacząco zwiększa ich wartość bojową po powrocie do służby, lecz wiąże się z wieloletnim wyłączeniem z działań. W praktyce oznacza to rzadszą rotację lotniskowcowych grup uderzeniowych w basenie Morza Śródziemnego oraz większe obciążenie lotniskowców typu Ford i niszczycieli typu Arleigh Burke, które będą uzupełniać obecność US Navy w tej części świata.
Podpisany 8 sierpnia aneks do porozumienia z 25 stycznia 2024 roku przewiduje, że stocznia Newport News Shipbuilding w Wirginii przygotuje USS Harry S. Truman do RCOH. Na ten cel zabezpieczono już blisko miliard dolarów – dokładnie 958 105 550 USD. Najważniejszym elementem prac będzie wymiana prętów paliwowych w dwóch reaktorach jądrowych A4W o mocy 550 MW każdy. Rdzenie zawierają wysokowzbogacony uran (U-235 na poziomie 93,5%), a zapas paliwa pozwala zwykle na około 25 lat służby. W przypadku CVN-75 ten okres został już przekroczony – od wprowadzenia jednostki do linii 25 lipca 1998 roku minęły 27 lat.
Truman tuż przed tą operacją ma za sobą intensywny okres remontów i działań. W grudniu 2023 roku zakończył planowany przegląd PIA, a w czerwcu 2025 roku powrócił z ponad ośmiomiesięcznej misji, podczas której stracił trzy myśliwce F/A-18E/F Super Hornet (w tym jeden w wyniku omyłkowego zestrzelenia). 12 lutego, u wybrzeży Port Saidu, jednostka brała udział w kolizji z okrętem Besiktas-M pod banderą Panamy, co wymusiło przerwę w działaniach i postój w bazie NSA na Krecie.
Każdy może się zastanawiać, dlaczego główne remonty tak dużych okrętów trwają całymi latami. Aby to zrozumieć, trzeba zacząć od podstaw. Jednym z pierwszych i najważniejszych etapów jest wymiana paliwa jądrowego. Po wyjęciu z reaktorów A4W zużyte kasety paliwowe trafiają do stalowych kontenerów M-290, które koleją przewożone są ze stoczni Newport News Shipbuilding do ośrodka Naval Reactors Facility w stanie Idaho. Tam umieszcza się je w basenach wodnych lub – gdy liczy się szybki powrót pustych kontenerów – bezpośrednio w suchych overpackach przeznaczonych do tymczasowego składowania.
Czytaj też: Lotniskowiec USS Harry S. Truman wraca do macierzystej bazy
Cały proces prowadzony jest w ramach ścisłych zasad określonych porozumieniem z 1995 roku, uzupełnianym późniejszymi aneksami i wyjątkami. Dokument ten wyznacza limity ilości paliwa, jakie można składować, oraz nakazuje stopniowe przechodzenie na suchą formę magazynowania. W praktyce to złożona operacja logistyczna, w której uczestniczą Marynarka Wojenna USA, Departament Energii oraz władze stanu Idaho. Dla obserwatora z zewnątrz pozostaje ona niemal niewidoczna, choć odgrywa kluczową rolę w przebiegu całego remontu.
Paliwo to dopiero początek. Prawdziwym testem jest wejście okrętu na dok i czas, który w siłach morskich USA jest zasobem bezcennym. Jeden wykonawca, jedna infrastruktura, brak marginesu błędu – i nagle „cztery lata” z folderu rozciągają się do pięciu, a czasem sześciu lat. W ramach RCOH US Navy kupuje okrętowi nowy, ćwierćwieczny oddech, lecz ceną jest wieloletnia nieobecność w linii.
USS Harry S. Truman jest ósmym z dziesięciu zbudowanych superlotniskowców typu Nimitz. Zamówienie złożono 30 czerwca 1988 roku, stępkę położono 29 listopada 1993 roku, a wodowanie odbyło się 7 września 1996 roku. Do służby jednostka weszła 25 lipca 1998 roku.
Czytaj więcej: Lotniskowiec USS Abraham Lincoln wraca do San Diego
Superlotniskowce typu Nimitz, jak często określa się te jednostki, wciąż pozostają największymi okrętami, jakie kiedykolwiek zbudowano. Mimo częstego powielania opinii, że nowy USS Gerald R. Ford (CVN-78) przejął ten tytuł, decydującym parametrem jest wyporność, a nie długość kadłuba. Lotniskowce typu Nimitz mają pełną wyporność 103 300 ton przy wymiarach 332,8 × 76,8 × 11,3 m. W przypadku typu Ford wartości te wynoszą odpowiednio 100 000 ton, 333 × 78 × 12 m.
Spośród wszystkich jednostek typu Nimitz procedurę RCOH mają jeszcze przejść dwa najmłodsze lotniskowce – USS Ronald Reagan(CVN-76), w służbie od lipca 2003 roku, oraz USS George H. W. Bush (CVN-77), w służbie od stycznia 2009 roku. Według obecnych założeń remonty tych jednostek przypadną odpowiednio na lata mniej więcej 2028 i 2034.
RCOH to moment, w którym atomowy kolos zyska nowe życie, ale na mapie US Navy powstaje luka, którą trzeba łatać innymi siłami. Dla dowództwa oznacza to nie tylko harmonogram w stoczni, ale też planowanie obecności w rejonach newralgicznych – od wschodniej flanki NATO po Morze Czerwone.
W przypadku Trumana ten bilans jest jasny: okręt wróci silniejszy i przygotowany na kolejne 25 lat służby, lecz przez kilka lat jego miejsce w szyku będą musiały zajmować jednostki typu Ford, Burke i „ciche” dyżury sojuszniczych niszczycieli i fregat. To też oznacza mniej spektakularnych wejść zespołów lotniskowcowych do portów sojuszniczych, a więcej codziennej, niewidocznej pracy – tej, od której w praktyce zależy utrzymanie kruchego spokoju na świecie.
Autor: Mariusz Dasiewicz


Stabilna liczba zawinięć, rosnące znaczenie Gdańska na mapie bałtyckich tras i symboliczny powrót największych jednostek – sezon wycieczkowy 2025 potwierdził ugruntowaną pozycję Portu Gdańsk w segmencie żeglugi pasażerskiej. Choć pandemia spowolniła rozwój w minionych latach, dziś Gdańsk znów przyciąga czołowych armatorów wycieczkowych.
W artykule
Rok 2022 przyniósł rekordowy wynik – aż 79 jednostek pasażerskich odwiedziło Port Gdańsk, przewożąc blisko 30 tysięcy pasażerów. Wzrost ten był efektem odbudowy ruchu po pandemii oraz zmian w trasach rejsowych po wybuchu wojny w Ukrainie. Po wprowadzeniu sankcji na Rosję, armatorzy zrezygnowali z zawijania do Sankt Petersburga – dotąd jednego z najczęściej odwiedzanych portów bałtyckich. W efekcie część ruchu przejęły polskie porty, w tym właśnie wspomniany Gdańsk.
🔗 Czytaj więcej: Port Gdańsk zainaugurował kolejny sezon żeglugi wycieczkowej
W kolejnych latach sytuacja ustabilizowała się – w 2023 roku odnotowano 42 zawinięcia, w 2024 roku 60, natomiast w 2025 roku 57. Do Gdańska przypłynęło łącznie ponad 27 tysięcy turystów z kilkudziesięciu krajów, głównie ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Po zejściu na ląd pasażerowie najczęściej odwiedzają Trakt Królewski, Dwór Artusa, Bazylikę Mariacką czy Europejskie Centrum Solidarności – punkty, które od lat budują rozpoznawalność miasta jako morskiej stolicy Polski.
Stabilny ruch to nie tylko efekt naturalnego zainteresowania turystów, lecz przede wszystkim konsekwentnej strategii promocyjnej. Port Gdańsk regularnie prezentuje swoją ofertę na międzynarodowych targach branżowych, takich jak Seatrade Cruise Global w Miami czy Seatrade Cruise Europe w Hamburgu.
Gdańsk ma ogromny potencjał turystyczny i logistyczny. Port Gdańsk jest położony w samym sercu historycznego miasta, co sprawia, że pasażerowie mogą w ciągu kilku godzin zwiedzić jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce. To ogromna przewaga konkurencyjna w porównaniu z wieloma innymi portami w regionie.
Michał Stupak, menedżer klienta w Dziale Rynku Żeglugowego ZMPG SA
Dzięki inwestycjom w infrastrukturę i pogłębieniu torów wodnych port może dziś przyjmować jednostki o długości do 250 metrów, a w przyszłości – jeszcze większe. Symbolicznym potwierdzeniem tej zmiany była wizyta Crystal Serenity – luksusowego statku o długości 250 metrów, należącego do linii Crystal Cruises. Na jego pokładzie znajduje się ponad 300 kabin, dwa baseny, kasyno i kort tenisowy – kwintesencja morskiego luksusu.
W tym samym sezonie czterokrotnie zawijał do Gdańska wycieczkowiec Viking Vella o długości 239 m, natomiast w przyszłym roku spodziewana jest jednostka Rotterdam o długości 299 m – największy wycieczkowiec, jaki kiedykolwiek odwiedził Gdańsk. To wydarzenie ma szansę stać się ważnym momentem w historii portu, symbolicznie potwierdzając jego status wśród najważniejszych przystanków bałtyckich rejsów pasażerskich.
Potencjał Gdańska jest jednak znacznie większy niż obecne 60 zawinięć rocznie. Według analiz port mógłby przyjmować nawet 120 jednostek w ciągu sezonu, przy odpowiednim rozplanowaniu grafików i dalszej rozbudowie infrastruktury.
🔗 Czytaj też: Port Gdańsk otrzymuje 100 mln euro z Unii Europejskiej
Jak podkreśla Michał Stupak, większość statków pasażerskich stacjonuje w Porcie Gdańsk od 8 do 12 godzin, co daje pasażerom możliwość intensywnego zwiedzania miasta i jego okolic. Coraz częściej pojawiają się również dłuższe wizyty typu „overnight”, trwające nawet do 24 godzin. Takie zawinięcia są szczególnie korzystne dla lokalnej gospodarki, ponieważ turyści mają wówczas możliwość skorzystania z hoteli, restauracji i atrakcji wieczornych, co przekłada się na realne wpływy dla miasta i regionu.
Dla portu i miasta każdy taki statek to nie tylko wydarzenie wizerunkowe, ale też realny impuls gospodarczy. Szacuje się, że jeden rejs to dla lokalnych przedsiębiorców przychód liczony w setkach tysięcy złotych. To także promocja regionu – bo pasażerowie, którzy odwiedzają Gdańsk w ramach rejsu, często wracają tu już samodzielnie.
Stabilny ruch, rosnące możliwości przyjmowania większych jednostek oraz konsekwentna promocja sprawiają, że Port Gdańsk umacnia swoją pozycję wśród portów Morza Bałtyckiego. Dla Gdańska to coś więcej niż tylko rozwój turystyki morskiej – to potwierdzenie, że miasto nad Motławą coraz śmielej sięga po miano bałtyckiego lidera w segmencie rejsów pasażerskich.
Źródło: Port Gdańsk