Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Hiszpański śmigłowcowiec desantowy Juan Carlos I (L 61), okręt flagowy Armada Española, 17 lipca wszedł do stoczni Navantia w Puerto Real. W ciągu najbliższych sześciu miesięcy jednostka przejdzie kompleksową modernizację napędu – w tym wymianę dwóch pędników azymutalnych MO1800 – oraz przegląd i modernizacja wybranych systemów pokładowych.
W artykule
Zakres robót koncentruje się na wymianie dwóch pędników azymutalnych, które od początku eksploatacji sprawiały problemy techniczne. Wibracje przenoszące się na konstrukcję kadłuba oraz incydenty związane z samoczynnym wyłączaniem napędu przyczyniły się do decyzji o wymianie. Nowe moduły typu MO1800 dostarczy koncern ABB. Zastosowane zostaną śruby pięciołopatowe o stałym skoku, średnicy 5 metrów i masie jednostkowej 150 ton. Moc pędników, zgodnie z oryginalną konfiguracją, pozostanie na poziomie 11 MW.
Czytaj też: US Navy wcieliła do służby drugi śmigłowcowiec szturmowy USS Tripoli typu America
Prace wymuszą przeprowadzenie trzech głównych cięć w kadłubie oraz przygotowanie nowych bloków montażowych dla azipodów. Dodatkowo zaplanowano instalację nowych przetwornic napięcia, modernizację układu chłodzenia napędu oraz wymianę około 40 kilometrów instalacji kablowej. Wszystko to będzie zintegrowane z nową wersją systemu nadzoru i sterowania urządzeniami okrętowymi IPMS (Integrated Platform Management System).
W ramach przeglądu technicznego zaplanowano także przegląd i remont głównych silników wysokoprężnych. Modernizacja obejmie także układ klimatyzacji i wentylacji (HVAC), a także modyfikację konsol sterowania na mostku nawigacyjnym. Sprzęt po demontażu zostanie odpowiednio zabezpieczony z myślą o jego ewentualnym użyciu na innym okręcie.

Proces modernizacji realizowany jest w ramach zawartej wcześniej umowy o wartości 30 mln euro i stanowi efekt ponad trzyletnich przygotowań, obejmujących prace projektowe i zakupy podzespołów. Przewiduje się, że wymiana napędu poprawi manewrowość jednostki oraz pozwoli nieznacznie zwiększyć prędkość maksymalną.
Okręt Juan Carlos I pozostaje największą jednostką wojenną w historii hiszpańskiej floty. Zaprojektowany jako śmigłowcowiec desantowy z możliwością pełnienia funkcji lekkiego lotniskowca, zastąpił w służbie dwa typy starszych okrętów – Príncipe de Asturias (R 11) oraz okręt desantowy Pizarro (L 42). W operacjach desantowych wspierają go nadal okręty typu Galicia.
Czytaj też: Okręty desantowe: Chińsko-chiński wyścig zbrojeń
Okręt o pełnej wyporności 27 000 ton i długości 230,82 metra wyposażony jest w pokład lotniczy ze skocznią o kącie nachylenia 12° oraz dok desantowy, który mieści cztery barki typu LCM. W konfiguracji alternatywnej jednostka może przyjąć na pokład poduszkowiec desantowy typu LCAC.
Wprowadzone modyfikacje mają zapewnić utrzymanie pełnej gotowości operacyjnej przez kolejne dwie dekady, wzmacniając potencjał projekcji siły Armada Española.
Autor: Mariusz Dasiewicz/Navantia


W piątek, w rejonie wsi Achi-Su w Dagestanie, doszło do katastrofy śmigłowca Ka-226. Na pokładzie znajdowali się pracownicy Kizlarskich Zakładów Elektromechanicznych – jednego z kluczowych przedsiębiorstw rosyjskiego przemysłu obronnego. Zginęło pięć osób, a przyczyny tragedii bada komisja lotnicza.
W artykule
Śmigłowiec Ka-226 wystartował z Kizłaru 7 listopada około godziny 10:00 czasu lokalnego, kierując się do Iżbierbaszu. Po kilkunastu minutach lotu doszło do awarii. Na nagraniach widać, że maszyna podczas próby awaryjnego lądowania na plaży straciła część ogona, po czym ponownie wzniosła się w powietrze i po krótkim locie runęła na budynek w miejscowości Achi-Su nad Morzem Kaspijskim.
Agencja Rosawiacja zakwalifikowała zdarzenie jako katastrofę lotniczą. Oficjalna przyczyna wypadku nie została jeszcze ogłoszona, jednak według wstępnych informacji nie można wykluczyć awarii technicznej.
Kizlarskie Zakłady Elektromechaniczne są zaangażowane w produkcję systemów dla samolotów MiG i Su. Fakt, że w katastrofie zginęli doświadczeni pracownicy tego zakładu, podkreśla wagę całego zdarzenia.
🔗 Czytaj więcej: Kontenerowiec MSC ELSA 3: MSC składa pozew do sądu
W warunkach wojny na Ukrainie i obowiązujących sankcji gospodarczych rosyjski przemysł zbrojeniowy boryka się z narastającymi trudnościami technicznymi, ograniczonym dostępem do części zamiennych oraz spadkiem standardów bezpieczeństwa. To tło może – choć nie musi – tłumaczyć okoliczności tragedii w Dagestanie.
Choć oficjalne dochodzenie dopiero się rozpoczyna, trudno uznać to zdarzenie za zwykły wypadek losowy. Katastrofa Ka-226 rzuca cień na kondycję rosyjskiego przemysłu lotniczego – sektora, który mimo wojny i sankcji wciąż ma istotne znaczenie dla funkcjonowania państwa.
Utrata doświadczonych specjalistów z zakładów zbrojeniowych w takich okolicznościach rodzi pytanie, czy mieliśmy do czynienia jedynie z awarią techniczną, czy raczej z przejawem głębszego kryzysu organizacyjnego. Dla branży morskiej i stoczniowej to ważny sygnał ostrzegawczy – bezpieczeństwo technologiczne i operacyjne zależy nie tylko od jakości sprzętu, lecz także od stabilnych dostaw, właściwego nadzoru i sprawnego zaplecza przemysłowego.
Czytaj też: Dwie ofiary śmiertelne pożaru na pokładach dwóch statków
Równie istotna jest ochrona kluczowych kadr – odpowiednie procedury BHP, szkolenia, standardy transportu służbowego i szybka ewakuacja w sytuacjach zagrożenia. Bez ludzi, którzy tę technologię projektują, utrzymują i nadzorują, nawet najlepszy system przestaje działać.
Z punktu widzenia obserwatora sektora obronnego to wydarzenie nie kończy się wraz z raportem komisji. Może okazać się symptomem zjawisk, które w dłuższej perspektywie wpłyną również na inne gałęzie rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. Warto je uważnie śledzić – także z perspektywy polskich programów modernizacyjnych, w których niezawodność łańcucha dostaw i kompetencje techniczne są równie ważne, jak samo uzbrojenie.