Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Po latach stagnacji Stocznia Szczecińska „Wulkan” odbudowuje swoją pozycję w sektorze przemysłu okrętowego. O nowych inwestycjach, strategii rozwoju i roli partnerstw prywatno-publicznych mówi w rozmowie z redakcją Portalu Stoczniowego Prezes Radosław Kowalczyk. W tle tych działań rysuje się ambitna wizja – stworzenia w zachodniej części Pomorza nowoczesnego ośrodka produkcyjnego, zdolnego do realizacji złożonych projektów i współpracy na poziomie ogólnopolskim oraz europejskim.
W artykule
Postawiliśmy na działania kompleksowe, obejmujące wiele obszarów funkcjonowania Stoczni. Nie był to jeden ruch, jedna decyzja – to raczej szereg usprawnień operacyjnych i finansowych, które wdrażaliśmy równolegle. Można by wskazać kilkanaście takich obszarów, które – odpowiednio uporządkowane i zorganizowane – zaczęły przynosić wymierne rezultaty. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo to w dużej mierze wiedza wewnętrzna, operacyjna, natomiast mogę zapewnić, że był to proces gruntowny i przemyślany. Nie pojedyncze korekty, lecz całościowa transformacja, której efektem jest dzisiejszy wynik Spółki.
Jak wcześniej wspomniałem był to proces wielowątkowy, gdzie działania w zakresie zarządzania i portfela kontraktowego wzajemnie się uzupełniały. Z jednej strony zakończyliśmy lub zredefiniowaliśmy część nierentownych umów, z drugiej – zmieniliśmy podejście do realizacji zadań wykonawczych. Te zmiany organizacyjne i finansowe pozwoliły nam nie tylko oczyścić sytuację z przeszłości, ale też stworzyć zupełnie nowe warunki prowadzenia działalności.

Już po niespełna pół roku zaczęliśmy widzieć efekty – kontrakty są dziś realizowane w zupełnie innym systemie: przy bardziej precyzyjnie określonych wymaganiach technicznych, na korzystniejszych warunkach cenowych, przy jednocześnie niższych kosztach własnych funkcjonowania. Wprowadziliśmy silną dyscyplinę finansową, zarówno jeśli chodzi o planowanie, jak i o kontrolę wydatków. To wszystko przekłada się na większą sprawność operacyjną i efektywności realizacji.
Czytaj więcej: Stocznia Szczecińska Wulkan z kontraktem na nowy stawiacz pław
Podpisywane przez nas nowe zamówienia są bardzo dokładnie skalkulowane, a produkcja i realizacja usług przebiegają pod stałą kontrolą kosztową. Dzięki temu osiągamy dodatnie wyniki praktycznie na każdym kontrakcie. A to zaczyna się kumulować – miesiąc po miesiącu – w wynik, który dzisiaj możemy z pełnym przekonaniem pokazać.
Rzeczywiście, jednym z trzech filarów naszej działalności jest współpraca z sektorem prywatnym – zarówno w zakresie realizacji wspólnych zleceń, jak i poprzez udostępnianie infrastruktury produkcyjnej firmom działającym na naszym terenie. Na dziś mamy blisko 70 podmiotów operujących fizycznie w przestrzeni Stoczni, a doliczając tych, którzy współpracują z nami z zewnątrz – mówimy łącznie o około 100 firmach. To bardzo szerokie środowisko wykonawcze, które traktujemy jako strategiczny zasób.
Tę formę współpracy zamierzamy nie tylko utrzymać, ale dalej rozwijać. Pozwala nam to bowiem oferować kompleksowe kompetencje – od projektowania po produkcję – i skutecznie funkcjonować jako wykonawca główny czy lider konsorcjum w ramach projektów offshore czy okrętowych. To podejście nowoczesne i sprawdzone, szeroko stosowane w zachodnioeuropejskim przemyśle okrętowym. Nie jesteśmy w tym pierwsi, ale konsekwentnie budujemy siłę naszej Stoczni właśnie w oparciu o taką strukturę partnerską.
Dzięki temu możemy – wspólnie z firmami, które tu działają – zaoferować klientowi kompleksową obsługę projektową i produkcyjną. Razem tworzymy zespół, który jest w stanie zrealizować praktycznie każdą morską konstrukcję, jakiej rynek zażąda. I naszym celem jest, by to zamówienie – najlepiej – trafiało do nas, do Szczecina.
Łączna kwota środków, które zostaną przekazane do funduszu na rozwój infrastruktury, to 240 milionów złotych. Będą one następnie redystrybuowane na konkretne cele inwestycyjne, które już dziś mamy jasno określone. Największa część – blisko 170 milionów – zostanie przeznaczona na dokończenie budowy doku pływającego dla Morskiej Stoczni Remontowej Gryfia. Przejęliśmy tę inwestycję jako nowy zarząd w stanie niedokończonym – bez środków na jej finalizację, choć większość budżetu została już wydana, a sam dok nie był gotowy nawet w połowie. Dziś nadrabiamy ten brak, chcąc oddać do użytku nowoczesne, w pełni sprawne narzędzie pracy.

Pozostałe środki – kilkadziesiąt milionów złotych – przeznaczone są na rozbudowę mocy produkcyjnych Stoczni Szczecińskiej „Wulkan”. Inwestujemy w hale, park maszynowy i inne elementy infrastruktury, które pozwolą nam znacząco zwiększyć skalę działalności. Obecnie wszystkie aktywa produkcyjne, którymi dysponujemy – zarówno nasze, jak i współdzielone z firmami prywatnymi – są wykorzystane w 100 procentach, a miejscami nawet powyżej tych możliwości. Popyt, zwłaszcza na powierzchnie halowe, place montażowe i przerób stali, stale rośnie.
Dlatego w ramach tego programu inwestycyjnego powstaną m.in. dwie nowe hale, dodatkowe place produkcyjne oraz zautomatyzowane stanowiska robocze, wyposażone w nowoczesne maszyny, które przyspieszą i zwiększą efektywność produkcji. To z kolei pozwoli nam maksymalnie wykorzystać już istniejącą infrastrukturę oraz bezpiecznie wejść w kolejny etap – budowę większych i bardziej złożonych konstrukcji. Powstaną również hale montażowe, niezbędne do końcowego scalania i uzbrajania dużych jednostek. To inwestycje kluczowe, które pozwolą nam odpowiedzieć na realne potrzeby nie tylko naszej Stoczni, ale całego sektora stoczniowego w regionie.
Tak, zdecydowanie traktujemy ten projekt jako ważny krok w kierunku budowy kompetencji w segmencie jednostek specjalistycznych. To stawiacz boi i pław dla Urzędu Morskiego działający w rejonie portu Szczecin–Świnoujście. Jednostka ma charakter wielozadaniowy, z opcją funkcji lodołamacza – to naprawdę zaawansowana konstrukcja, tworzona od podstaw, pod klucz, na terenie Stoczni Szczecińskiej „Wulkan”.
Projekt realizujemy w ścisłej współpracy z partnerami działającymi w naszym otoczeniu przemysłowym – to konsorcjum podmiotów, które wspólnie dostarczają pełen zakres kompetencji niezbędnych do wykonania tej jednostki. Choć sama jednostka nie jest duża gabarytowo, wymaga jednak bardzo wysokiego poziomu precyzji i integracji procesów. Na szczęście dysponujemy wszystkimi potrzebnymi zasobami i kompetencjami, żeby przeprowadzić budowę sprawnie i profesjonalnie.

To pierwsza jednostka, którą traktujemy jako próbę generalną – test efektywności współpracy, koordynacji i zdolności do realizacji projektów na gotowo. I mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć: mamy apetyt na więcej. Chcemy jako grupa firm, płynnie przejść od tej pierwszej jednostki do ciągłej produkcji kolejnych statków specjalistycznych, realizowanych w pełnym zakresie wyposażenia.
Naszą ambicją nie są wielkie jednostki typu masowce czy tankowce – ale statki specjalistyczne, których Europa potrzebuje coraz bardziej. My jesteśmy gotowi, a Szczecin to idealne miejsce, by je budować. Mówimy tu m.in. o jednostkach typu SOV, CTV, różnego rodzaju konstrukcjach dla obsługi portów, torów wodnych, a także o modyfikacjach istniejących jednostek. Ten segment rynku jest szeroki, a jego potencjał rośnie.
Już dziś konsekwentnie rozpędzamy naszą działalność w tym kierunku. Jeśli rynek będzie przychylny, budowa jednostek specjalistycznych stanie się dla Stoczni Szczecińskiej „Wulkan” i jej partnerów jednym z filarów działalności.
Tak, aktualnie wyceniamy i analizujemy kilka kolejnych projektów tego typu. Na przyszły rok spływa do nas coraz więcej zapytań – łącznie mówimy o kilkunastu potencjalnych zamówieniach, w których jesteśmy zainteresowani udziałem. Oczywiście wiele z nich znajduje się na etapie przetargowym, więc trudno dziś przesądzać, które z nich trafią ostatecznie do nas.
Naszym celem jest pozyskanie 5 do 7 takich jednostek do produkcji na lata 2025–2026. Z naszej perspektywy to realny i ambitny plan. Każda kolejna jednostka wzmacnia naszą pozycję jako wykonawcy gotowych, zintegrowanych konstrukcji specjalistycznych – i w tym właśnie kierunku zamierzamy konsekwentnie iść.
Tak, można tak powiedzieć – dokładnie w tym kierunku zmierzamy. Choć oczywiście mamy pełną świadomość, że Crist wyprzedza nas organizacyjnie i produkcyjnie. Tamten zakład rozwijał się w sposób ciągły i stabilny, podczas gdy w naszej historii były okresy turbulencji, które spowolniły rozwój. Ale dziś robimy wszystko, aby nadgonić ten dystans – krok po kroku budujemy nowoczesną, silną stocznię zdolną do realizacji ambitnych projektów.
Widzimy wyraźnie, że rynek jednostek specjalistycznych – zwłaszcza małych i średnich, wymagających wysokiego stopnia integracji – dynamicznie rośnie. To właśnie ten segment chcemy zagospodarować, nie wchodząc w bezpośrednią konkurencję z takimi podmiotami jak Crist. Nie chcemy ścigać się na wielkość czy tonaż – chcemy znaleźć własną niszę, uzupełniając ofertę rynku krajowego i europejskiego.
Naszym celem nie jest rywalizacja, lecz współpraca. Wierzymy w model partnerski, w którym różne stocznie mogą się wzajemnie uzupełniać – zamiast tworzyć sztuczne bariery i wrogie podziały. W realiach dzisiejszego rynku, przy globalnych zawirowaniach i rosnącym zapotrzebowaniu na jednostki specjalnego przeznaczenia, właśnie synergia przynosi najwięcej korzyści. I to podejście – win-win – chcemy promować również w relacjach z innymi graczami branży.
Jeśli Stocznia Szczecińska „Wulkan” ma się stać „Cristem zachodniego Pomorza”, to nie przez kopiowanie, lecz przez mądre rozwijanie własnych kompetencji. I dokładnie to dziś robimy.
Dziękuję za rozmowę i przybliżenie strategii rozwoju Stoczni Szczecińskiej „Wulkan”. W drugiej części wywiadu porozmawiamy o planach współpracy z Marynarką Wojenną, możliwościach budowy jednostek bezzałogowych oraz inwestycjach stoczni w kadry i zaplecze szkoleniowe.
Rozmawiał Mariusz Dasiewicz


W piątek, w rejonie wsi Achi-Su w Dagestanie, doszło do katastrofy śmigłowca Ka-226. Na pokładzie znajdowali się pracownicy Kizlarskich Zakładów Elektromechanicznych – jednego z kluczowych przedsiębiorstw rosyjskiego przemysłu obronnego. Zginęło pięć osób, a przyczyny tragedii bada komisja lotnicza.
W artykule
Śmigłowiec Ka-226 wystartował z Kizłaru 7 listopada około godziny 10:00 czasu lokalnego, kierując się do Iżbierbaszu. Po kilkunastu minutach lotu doszło do awarii. Na nagraniach widać, że maszyna podczas próby awaryjnego lądowania na plaży straciła część ogona, po czym ponownie wzniosła się w powietrze i po krótkim locie runęła na budynek w miejscowości Achi-Su nad Morzem Kaspijskim.
Agencja Rosawiacja zakwalifikowała zdarzenie jako katastrofę lotniczą. Oficjalna przyczyna wypadku nie została jeszcze ogłoszona, jednak według wstępnych informacji nie można wykluczyć awarii technicznej.
Kizlarskie Zakłady Elektromechaniczne są zaangażowane w produkcję systemów dla samolotów MiG i Su. Fakt, że w katastrofie zginęli doświadczeni pracownicy tego zakładu, podkreśla wagę całego zdarzenia.
🔗 Czytaj więcej: Kontenerowiec MSC ELSA 3: MSC składa pozew do sądu
W warunkach wojny na Ukrainie i obowiązujących sankcji gospodarczych rosyjski przemysł zbrojeniowy boryka się z narastającymi trudnościami technicznymi, ograniczonym dostępem do części zamiennych oraz spadkiem standardów bezpieczeństwa. To tło może – choć nie musi – tłumaczyć okoliczności tragedii w Dagestanie.
Choć oficjalne dochodzenie dopiero się rozpoczyna, trudno uznać to zdarzenie za zwykły wypadek losowy. Katastrofa Ka-226 rzuca cień na kondycję rosyjskiego przemysłu lotniczego – sektora, który mimo wojny i sankcji wciąż ma istotne znaczenie dla funkcjonowania państwa.
Utrata doświadczonych specjalistów z zakładów zbrojeniowych w takich okolicznościach rodzi pytanie, czy mieliśmy do czynienia jedynie z awarią techniczną, czy raczej z przejawem głębszego kryzysu organizacyjnego. Dla branży morskiej i stoczniowej to ważny sygnał ostrzegawczy – bezpieczeństwo technologiczne i operacyjne zależy nie tylko od jakości sprzętu, lecz także od stabilnych dostaw, właściwego nadzoru i sprawnego zaplecza przemysłowego.
Czytaj też: Dwie ofiary śmiertelne pożaru na pokładach dwóch statków
Równie istotna jest ochrona kluczowych kadr – odpowiednie procedury BHP, szkolenia, standardy transportu służbowego i szybka ewakuacja w sytuacjach zagrożenia. Bez ludzi, którzy tę technologię projektują, utrzymują i nadzorują, nawet najlepszy system przestaje działać.
Z punktu widzenia obserwatora sektora obronnego to wydarzenie nie kończy się wraz z raportem komisji. Może okazać się symptomem zjawisk, które w dłuższej perspektywie wpłyną również na inne gałęzie rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. Warto je uważnie śledzić – także z perspektywy polskich programów modernizacyjnych, w których niezawodność łańcucha dostaw i kompetencje techniczne są równie ważne, jak samo uzbrojenie.