Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Promujący Polskę jacht „I Love Poland” na trzecim miejscu wśród jednokadłubowców dopłynął na Grenadę w transatlantyckich regatach z Wysp Kanaryjskich na Karaiby – powiedział w środę PAP Temistokles Brodowski z Polskiej Fundacji Narodowej – właściciela łodzi.
„I Love Poland” startował w dorocznych transatlantyckich regatach Royal Ocean Racing Club na trasie 3 tys. mil morskich z Lanzarotte na Wyspach Kanaryjskich do St. George na Grenadzie na Karaibach. Wyścig dla pozostałych łodzi jeszcze potrwa nawet kilka dni – zaznaczył Brodowski.
Przez Atlantyk w RORC Transatlantic Race płynęła 14-osobowa załoga składająca się z laureatów prowadzonych przez PFN szkoleń dla młodych żeglarzy chcących pływać na największych jachtach regatowych na świecie z kapitanem „I Love Poland” Grzegorzem Baranowskim.
Polska łódź dopłynęła na metę na trzecim miejscu wśród jednokadłubowców, a jako siódma jednostka licząc też jachty wielokadłubowe, w czasie 10 dni 11 godzin 12 minut 50 sekund. Rekord trasy tych regat dla jednokadłubowców do tej pory był tylko o ponad pięć godzin lepszy od wyniku „I Love Poland”.
Należał do 130-stopowej (prawie 40 metrów) łodzi „My Song”, ale został pobity podczas tego wyścigu. Pierwszy na mecie wśród jednokadłubowców Super Maxi 100 „Comanche” Mitcha Bootha ustanowił osiągnął czas 7 dni 22 godziny 1 minuta 4 sekundy.
Dla „I Love Poland” był to najdłuższy wyścig – ok. 3 tys. mil morskich. Wielu członków 14-osobowej załogi pokonywało Atlantyk po raz pierwszy. Z Puerto Calero na Lanzarote wypłynęli 8 stycznia przed południem.
W wyścigu biorą udział 23 jednokadłubowe łodzie, dwie z nich wycofały się. Końcowy wynik z uwzględnieniem przeliczników zależnych od wielkości jachtów będzie znany po zakończeniu całych regat, jednak „I Love Poland” ma szansę utrzymać trzecie miejsce w swojej klasie – IRC Super Zero.
Jacht PFN pozostanie na Karaibach – ma wziąć udział w kolejnych organizowanych tam regatach, w których startował już w 2020 roku i osiągnął bardzo dobre wyniki. Dopiero po tych startach ma wrócić do Europy – zapowiadał kapitan przed wyścigiem.
Pierwsza rekrutacja do projektu żeglarskiego PFN ruszyła w grudniu 2019 r. – wówczas z 430 zgłoszeń kapituła programu wybrała finalistów, którzy wzięli udział w zgrupowaniu. Po szkoleniach załoga jachtu – z ograniczeniami wynikającymi z pandemii – uczestniczyła w wybranych regatach i zawodach żeglarskich w 2020 r. W kolejnych edycjach wyłoniono nowych członków załogi „I Love Poland”.
Autor: Aleksander Główczewski/PAP


Od lat Austal kojarzy się przede wszystkim z nowoczesnym przemysłem okrętowym i współpracą z siłami morskimi państw sojuszniczych. Dla firmy równie ważne pozostaje jednak zaangażowanie w życie lokalnych społeczności w Australii Zachodniej.
W artykule
Od ponad dekady pracownicy Austal oraz fundusz Austal Giving wspierają działalność The Hospital Research Foundation Group, która finansuje badania nad chorobami sercowo-naczyniowymi, cukrzycą oraz nowotworami, w tym rakiem prostaty. Jednym z najnowszych projektów objętych wsparciem jest praca dr. Aarona Beasleya z Edith Cowan University (ECU), skoncentrowana na poprawie metod leczenia zaawansowanego czerniaka.
Czytaj więcej: John Rothwell ustępuje ze stanowiska prezesa Austal
Austal akcentuje, że odpowiedzialność biznesu nie kończy się na bramie stoczni. Firma chce być postrzegana nie tylko jako producent okrętów, lecz także jako partner, który realnie wzmacnia potencjał lokalnej społeczności poprzez długofalowe wspieranie badań ratujących życie.
Mathew Preedy, dyrektor operacyjny Austal oraz przewodniczący Austal Giving, podkreśla, że dla firmy kluczowe znaczenie ma realny wpływ tych działań na przyszłość:
„Widzimy, jaką różnicę może przynieść nasze wsparcie dla przyszłych pokoleń. Dlatego tak mocno zachęcamy pracowników do angażowania się w inicjatywy charytatywne oraz wspieramy organizacje takie jak The Hospital Research Foundation” – zaznacza.
Tak trochę prywatnie: nigdy wcześniej nie natknąłem się w mediach na wiadomość o tak szerokim zaangażowaniu zakładu stoczniowego w projekty medyczne, co samo w sobie wydało mi się wyjątkowo ciekawe. Przemysł okrętowy zwykle kojarzy się z ciężką pracą, stalą i precyzją inżynierską, lecz w tym przypadku widać coś znacznie więcej – autentyczną troskę o lokalną społeczność. Piszę o tym nie bez powodu, bo sam od 35 lat zmagam się z cukrzycą typu 1. Dlatego każde wsparcie badań nad chorobami przewlekłymi oraz sercowo-naczyniowymi szczególnie do mnie przemawia i budzi szczerą wdzięczność.