Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Przegląd promowy: Polferries zamierza pozyskać kolejny prom

W cotygodniowym przeglądzie w telegraficznym skrócie portal „PromySKAT” informuje o najważniejszych wydarzeniach minionych dni; o sprawach, którymi żyje lub wkrótce będzie żyła branża promowa. W tym tygodniu m.in. o planach pozyskania nowego promu przez Polferries.

PŻB planuje pozyskać kolejny prom

Czy we flocie Polferries pojawi się wkrótce kolejny prom? Polski operator promowy przyznał, że zamierza pozyskać statek, który będzie wykorzystywany do obsługi połączeń do Szwecji. Przewoźnik otrzymał na ten cel wsparcie ze Skarbu Państwa w wysokości 140 mln PLN. Do jego floty może trafić prom z rynku wtórnego albo nowy ro-pax, który znajduje się w końcowej fazie budowy. Armator ma już podobno kilka konkretnych ofert. Na razie nie wiadomo, kiedy nowy statek zasili zasoby przewoźnika i do obsługi, której trasy zostanie wyznaczony. Przypomnijmy, że poza tym promem, w barwach Polferries pojawi się w najbliższych latach także nowy statek, który zostanie zbudowany w Gdańskiej Stoczni Remontowej.

Rozpoczęła się budowa nowego promu dla P&O Ferries

W chińskiej stoczni Guangzhou Shipyard International (GSI) zwodowano nowy statek dla P&O Ferries. Jest to jeden z dwóch nowych dwukierunkowych promów, które brytyjski armator zamówił w Państwie Środka. Oba będą służyć do obsługi połączenia Calais-Dover. Każdy z nich będzie miał 230 m długości, a to oznacza, że staną się największymi na świecie promami dwukierunkowymi. Każdy ze statków przyjmie na pokład 1500 pasażerów i będzie dysponował linią ładunkową o długości 2800 metrów dla pojazdów ciężarowych. Zastosowanie napędu hybrydowego ma natomiast wpłynąć na ograniczenie zużycia paliwa o 40 proc. Zwodowana właśnie konstrukcja będzie w kolejnych miesiącach poddawana pracom wykończeniowym. Na trasie ma pojawić się w przyszłym roku. Drugi ze statków także nabiera kształtów. On także ma wejść do serwisu w przyszłym roku. Nie ujawniono na razie nazwy żadnego z nich.

Stena Saga zamieniła się w pływający hotel

Dobrze znany prom Stena Saga (teraz nosi nazwę Saga), który w przeszłości obsługiwał popularne połączenie Oslo-Fredrikshavn (zawieszone po wybuchu pandemii koronawirusa) przeszedł metamorfozę. Stena RoRo przekształciła jednostkę w pływający hotel. Prom Saga, który w tym roku obsługiwał połączenie pomiędzy Włochami a Albanią na podstawie umowy czarterowej z włoską firmą Adria Ferries, teraz służyć będzie przez przynajmniej rok jako miejsce zakwaterowania na Filipinach. Zbudowany w 1981 r. statek został dostosowany do nowych zadań w Peramie w Grecji w ramach współpracy Stena RoRo z Bridgemans Services Group.

Lilleøre do naprawy. Zmiany na trasie

Pływający na trasie Aarhus-Samsø prom zostanie na tydzień wyłączony z eksploatacji. Statek przejdzie przegląd i naprawę w duńskim Skagen. Oprócz planowanego przeglądu konieczne będzie wykonanie prac naprawczych.  Chodzi o usunięcie uszkodzeń, do jakich doszło jeszcze w czasie transportu promu z Chin do Danii – zbudowany w Azji statek transportowany był jako ładunek cargo na pokładzie niemieckiego statku towarowego. Jednostka będzie przebywać w stoczni od 31 stycznia do 8 lutego br. Dokumentacja sporządzona w czasie pobytu w stoczni posłuży jako podstawa ewentualnych roszczeń. Oprócz przeglądu i naprawy uszkodzeń zmodernizowana zostanie przestrzeń służąca do przewozu rowerów.

Innowacyjna usługa na rynku transportowym

Firmy transportowe oraz ich klienci coraz śmielej korzystają z nowatorskich rozwiązań, które z jednej strony pozwalają na obniżanie kosztów i zwiększenie efektywności, a z drugiej – umożliwiają szybko pozyskać zaufanego kontrahenta. Jednym z rozwiązań łączących wszystkie te atuty jest platforma T-BASE, która pozwala na podjęcie współpracy spedytorom oraz firmom transportowym. Jest to bardzo prosty i intuicyjny serwis, który jest swoistym „miejscem spotkań” i umożliwia załatwienie wszystkiego w jednym miejscu. Spedytor rejestruje ładunek, następnie przewoźnicy dokonują wyceny, a spedytor dokonuje wyboru najkorzystniejszej dla siebie oferty. Wszystko odbywa się ekspresowo. 

Źródło: PromySKAT

Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Wybór oferenta w programie ORKA. Test prawdziwej powagi państwa – część 1

    Wybór oferenta w programie ORKA. Test prawdziwej powagi państwa – część 1

    Polska stoi u progu decyzji, która na dekady określi nie tylko kształt Marynarki Wojennej RP, lecz także strategiczne bezpieczeństwo państwa i realne zdolności odstraszania na Bałtyku. Przed rządem leży wybór oferenta, którego rekomendację przedłożył zespół prowadzący program ORKA – decyzja trudna, kosztowna i niezwykle wrażliwa. To moment, który wymaga chłodnej analizy, wolnej od sporów politycznych, emocjonalnych narracji i branżowych mitów.

    Dlatego zdecydowałem się na chłodny, pozbawiony emocji przegląd tego, co faktycznie znajduje się na stole. Bez sloganów, bez marketingowych prezentacji, lecz realnych propozycji wszystkich koncernów, które – niezależnie od różnic – łączy jedno: każdy z nich potrafi budować okręty podwodne, każdy ma udokumentowane kompetencje i każdy przyjechał do Polski z ofertą opartą na własnych, działających programach.

    Nie będę tu omawiał „opcji”, lecz konkretne okręty, które realnie mogą zostać zbudowane dla Marynarki Wojennej RP. Dlatego ta opinia – jej trzy części – ma znaczenie. Bo nasz rząd w najbliższych dniach wybierze nie wizję ani marzenia, lecz to, co faktycznie może przełożyć się na bezpieczeństwo naszego państwa.

    Niemiecki TKMS z okrętem podwodnym typu 212CD dla Polski

    Zacznijmy od naszego najbliższego sąsiada, którego oferta właściwie nie wymaga reklamy – jej jakość potwierdza sama obecność niemieckich okrętów podwodnych w marynarkach na całym świecie. Jednym z najważniejszych elementów niemieckiej oferty, który w Polsce wciąż bywa niedoceniany, jest kwestia uzbrojenia.

    TKMS wprost wskazuje, że nowa generacja 212CD została projektowana z myślą o integracji z pociskami NSM oraz rozwijaną wersją podwodną NSM-SL. Dla naszego państwa – które już dziś eksploatuje NSM w Morskiej Jednostce Rakietowej, a prowadzi ich serwis na poziomie zakładowym w Zielonce – to argument o ogromnej wadze. Oznaczałoby to wejście w system uzbrojenia, który buduje europejskie odstraszanie i tworzy realny „sojusz użytkowników” obejmujący takie floty, jak norweska, niemiecka, hiszpańska czy amerykańska.

    Wariant NSM-SL, przeznaczony do odpalania z wyrzutni 533 mm, przestaje być koncepcją z katalogów. To technologia rozwijana konsekwentnie na bazie rodziny NSM/JSM – z pełną synergią konstrukcyjną, pasywną głowicą IIR i profilem lotu utrudniającym wykrycie. Harmonogram wdrożenia NSM-SL naturalnie wpisuje się w kalendarz 212CD: testy platform od 2027 roku, pierwsze dostawy seryjne od 2029. W praktyce oznacza to, że jeśli Polska wejdzie w program z TKMS, pierwsza Orka może wyjść w morze z efektorem, którego rosyjska obrona nie będzie w stanie łatwo zlokalizować ani zneutralizować.

    Czytaj więcej: TKMS: chcemy, by Polska dołączyła do podwodnej potęgi Europy

    Warto przypomnieć, że TKMS prowadzi dziś równolegle dwa duże programy okrętów podwodnych: niemiecko-norweski 212CD oraz singapurski 218SG. W ramach tego drugiego dwa okręty – RSS Invincible i RSS Impeccable – zostały już formalnie wcielone do służby dla marynarki wojennej Singapuru, natomiast kolejne dwie jednostki, przyszłe RSS Illustrious i RSS Inimitable, są nadal budowane w Kilonii. To pokazuje, że TKMS pracuje w rytmie prawdziwie seryjnej produkcji i utrzymuje zdolności przemysłowe na poziomie, który daje Polsce realną pewność dostaw.

    Dlatego oceniając niemiecką ofertę, nie patrzymy na symbole ani emocje, lecz na to, co faktycznie działa: seryjną produkcję, sprawdzonych użytkowników i gotowość operacyjną, która nie budzi wątpliwości. 212CD z perspektywą integracji NSM-SL to wejście w system, który realnie wzmacnia europejskie odstraszanie, a nie tworzy kolejnych lat oczekiwania.

    Dla Polski to sygnał bardzo jasny: wybór TKMS i wejście w program 212CD oznacza, że nowa Orka nie będzie tylko platformą, lecz nośnikiem najskuteczniejszego dziś europejskiego efektora przeciwokrętowego i precyzyjnego pocisku do uderzeń lądowych. W środowisku Bałtyku – to przewaga, której nie da się przecenić.

    Francuski Scorpène Evolved – szeroka oferta, ale z pytaniami

    Francuska oferta ma swoją wagę, tradycję i markę, jednak kiedy zestawiam ją z realiami, w których Polska przez najbliższe lata nie będzie miała żadnego okrętu podwodnego w swojej flocie, zaczynam zadawać sobie pytanie: czy Paryż rzeczywiście daje nam to, czego dziś najbardziej potrzebujemy? Naval Group proponuje Scorpène Evolved – jednostkę rozwijaną i przeznaczoną na eksport, lecz nieużywaną przez Marine nationale. To samo w sobie nie przekreśla projektu, ale oznacza, że Polska musiałaby oprzeć się na okręcie który nigdzie nie pływa. I tutaj właśnie pojawia się mój osobisty niepokój.

    Przez lata, w których Marynarka Wojenna RP pozostanie bez własnych okrętów podwodnych, rozwiązanie pomostowe staje się kluczowe. Niemcy mówią o jednostkach typu Ula, Szwedzi o A26 w konfiguracji szkoleniowej, Koreańczycy sygnalizują elastyczność. Tymczasem – i mówię to z pełną odpowiedzialnością – francuska oferta nie daje wprost żadnego okrętu pomostowego. Tu oddam głos Antoniemu Walkowskiemu, który opisał to z precyzją, z jaką niewielu w Polsce potrafi:

    Odnoszę wrażenie, że francuska propozycja nie wiąże się z dostawą lub wypożyczeniem Marynarce Wojennej RP pomostowego okrętu podwodnego. Prędzej spodziewam się polskich marynarzy na pokładzie francuskich okrętów typu Suffren niż leasingu Scorpène z egzotycznego kierunku.

    Czytaj też: Naval Group i PGZ z umową o współpracy przemysłowej na MSPO

    Trudno nie zgodzić się z jego obserwacją. Antoni napisał o tym jasno i wprost — i trudno przejść obok tego obojętnie. Naval Group mówi dużo o szkoleniach, logistyce i współpracy przemysłowej, natomiast kwestia okrętu pomostowego pozostaje w ich przekazie niejednoznaczna. Dla mnie – człowieka, który przez trzy dekady patrzył, jak Orka przesuwa się w czasie niczym fatamorgana – taka niejasność jest poważnym problemem. Zwłaszcza że cytując dalej Antoniego: 

    Decyzję o zaoferowaniu Polsce Scorpène Evolved, a nie zmodyfikowanych jednostek projektu Blacksword Barracuda, uważam za niewłaściwą.

    I trudno nie przyznać mu racji, bo potencjał modernizacyjny Scorpène faktycznie jest na wyczerpaniu, podczas gdy okręty podwodne z napędem diesel-elektryczny dopiero zaczynają swoją drogę rozwojową.

    Dlatego, z całym szacunkiem dla francuskiej myśli technologicznej muszę napisać to wprost: w sytuacji, w której Polska za chwilę może zostać krajem bez ani jednego okrętu podwodnego, oferta Naval Group jest trudna do uzasadnienia w obecnych realiach. Nie kwestionuję jakości ich sonarów, torped, systemów walki ani kompetencji inżynierów – kwestionuję brak odpowiedzi na najważniejsze pytanie: co Marynarka Wojenna RP ma robić przez lata, zanim pierwszy Scorpène Evolved w ogóle pojawi się na horyzoncie? to nie jest zarzut, lecz refleksja człowieka, który widział już, jak pewne ambitne programy rozmijały się z rzeczywistością. A Bałtyk – wbrew pobożnym życzeniom niektórych polityków – czekać nie będzie.

    Jutro zapraszam na drugą część tej opinii — poświęconą temu, co w programie ORKA naprawdę ma znaczenie: jakie korzyści może zyskać Polska, jakie ryzyka musi uwzględnić i jakie decyzje będą miały realny wpływ na nasze bezpieczeństwo przez kolejne dekady. Do jutra.

    Mariusz Dasiewicz