Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Dwa dni temu doszło do kolejnej, trzeciej już w ostatnich dwóch tygodniach, kolizji między jednostkami chińskiej i filipińskiej straży przybrzeżnej, co ponownie zaostrzyło napięcia w regionie Morza Południowochińskiego. W starciu tym udział brały chiński kuter straży przybrzeżnej o numerze burtowym 5205 oraz filipińska jednostka BRP Teresa Magbanua.
Choć obyło się bez ofiar, Filipiny opublikowały zdjęcia, na których widać uszkodzenia ich kutra, w tym poważną dziurę oraz kilka wgnieceń, które – jak twierdzą – są wynikiem celowego działania strony chińskiej.
Konflikt między Chinami a Filipinami koncentruje się na rejonie Sabina Shoal, spornym obszarze rafy koralowej w archipelagu Spratly, położonym około 85 mil na zachód od filipińskiej prowincji Palawan. Ten obszar, zgodnie z prawem międzynarodowym, przynależy do filipińskiej wyłącznej strefy ekonomicznej (WSE), jednak Chiny również roszczą sobie do niego prawa, ignorując międzynarodowe deklaracje.
Od kwietnia 2024 roku Filipiny utrzymują stałą obecność na Sabina Shoal, położonym na wschód od Drugiej Ławicy Tomasza, która była wcześniejszym punktem zapalnym. Filipiny zarzucają Chinom plany budowy placówki na tym obszarze, co spotyka się z ostrym sprzeciwem Pekinu. Chińczycy twierdzą, że Filipiny nie mają prawa przebywać na Sabina Shoal i domagają się ich natychmiastowego wycofania.
Incydent, który wydarzył się dwa dni temu, rozpoczął się, gdy filipiński kuter BRP Teresa Magbanua, największa jednostka we flocie filipińskiej straży przybrzeżnej, zaczął manewrować w spornym rejonie. Chińska straż przybrzeżna natychmiast zareagowała, rozmieszczając swoje jednostki wokół filipińskiego kutra, próbując zablokować jego ruchy. Wkrótce potem chińska jednostka zaczęła taranować filipiński kuter, co doprowadziło do kilku kolizji, które dodatkowo zaostrzyły napięcia w regionie.
Chińczycy twierdzą, że kilkukrotnie ostrzegali BRP Teresa Magbanua, zanim doszło do kolizji, oskarżając filipiński kuter o nieprofesjonalne i niebezpieczne manewry. Z ich perspektywy to Teresa Magbanua celowo doprowadziła do zderzenia z chińską jednostką 5205.
Filipiny jednak prezentują inny obraz sytuacji, publikując nagrania, które według nich dowodzą, że to Chińczycy byli agresorami. Filipińskie władze twierdzą, że chińska jednostka nie tylko zbliżyła się do ich kutra, ale także wykonała szereg niebezpiecznych manewrów, które doprowadziły do kilku kolizji. Filipiny szacują, że podczas tego starcia doszło do trzech lub czterech zderzeń, zanim obie strony się wycofały.
Do incydentu doszło w południe czasu lokalnego, a po nim obie strony wydały oświadczenia pełne wzajemnych oskarżeń. Szybko zareagował też ambasador USA, który wyraził poparcie dla Filipin i potępił działania chińskiej straży przybrzeżnej.
Była to już trzecia konfrontacja w sierpniu, w trakcie której Filipiny oskarżyły Chiny o staranowanie ich jednostki. Filipińskie kutry, które prowadziły misje humanitarne w regionie Sabina Shoal, były celem chińskich ataków, w tym użycia armatek wodnych. Mimo presji ze strony Chin, Filipiny zadeklarowały, że nie zamierzają wycofywać swojej jednostki BRP Teresa Magbanua z regionu.
Należy również dodać, że na tle napięć filipińsko-chińskich, Japonia również protestowała przeciwko chińskim wtargnięciom na jej wody terytorialne i przestrzeń powietrzną, co pokazuje, że sytuacja w regionie Pacyfiku jest coraz bardziej złożona.
Autor: Mariusz Dasiewicz


Po ośmiu miesiącach aktywności na trzech oceanach brytyjska grupa lotniskowcowa z HMS Prince of Wales powróciła 30 listopada do Portsmouth. Tym wejściem Royal Navy zamknęła operację Highmast — największe rozmieszczenie sił morskich w bieżącym roku.
W artykule
Rankiem, w końcówce listopada, okręty brytyjskiej grupy lotniskowcowej zaczęły wchodzić do Portsmouth. Lotniskowiec HMS Prince of Wales prowadził szyk powrotny, zamykając tym samym globalną kampanię, w ramach której zespół pokonał ponad 40 tys. mil morskich — dystans odpowiadający półtorakrotnemu okrążeniu Ziemi.
Powitanie miało wymiar uroczysty, zgodny z tradycją Royal Navy: jednostki portowe wykonały salut wodny, zaś załogi eskort i pomocniczych okrętów stanęły wzdłuż burt. Po wielu miesiącach nieobecności marynarze i lotnicy wrócili do rodzin, kończąc etap najbardziej kompleksowej operacji tej części floty od kilku lat.
Operacja Highmast rozpoczęła się wiosną, kiedy z Portsmouth i Bergen wyszły pierwsze okręty tworzące grupę zadaniową. Jej głównym celem było potwierdzenie zdolności Royal Navy do prowadzenia wielodomenowych działań dalekomorskich oraz utrzymania spójnej współpracy z sojuszniczymi okrętami.
W trakcie misji grupa operowała kolejno na Morzu Śródziemnym, w obszarze Kanału Sueskiego, na Oceanie Indyjskim oraz w zachodniej części Indo-Pacyfiku. W tym czasie przeprowadzono szereg ćwiczeń, w tym z marynarkami Włoch, Japonii, Australii, Kanady i Norwegii.
Dowódca zespołu, komandor James Blackmore, określił operację jako „najszerszy sprawdzian brytyjskiej projekcji siły od lat”, podkreślając jednocześnie wzrost interoperacyjności i zdolności bojowej grupy.
Trzon Carrier Strike Group stanowił lotniskowiec HMS Prince of Wales, na którego pokładzie operowało skrzydło lotnicze złożone z samolotów F-35B oraz śmigłowców ZOP i maszyn rozpoznawczych. Uzupełnienie stanowiły niszczyciel rakietowy HMS Dauntless, fregata HMS Richmond, norweska fregata HNoMS Roald Amundsen oraz jednostki wsparcia — tankowiec RFA Tideforce i logistyczny HNoMS Maud.
W kulminacyjnej fazie misji, podczas ćwiczeń na Indo-Pacyfiku, siły zespołu liczyły ponad 4 tysiące żołnierzy i marynarzy.
Zakończona kampania miała znaczenie wykraczające poza tradycyjny pokaz bandery. HMS Prince of Wales po serii wcześniejszych problemów technicznych przeszedł pełny cykl eksploatacyjny, obejmujący przeloty, intensywne działania lotnicze oraz współpracę w warunkach, które sprawdzają możliwości układu napędowego, systemów pokładowych oraz modułów sterowania lotami.
Misja była więc testem nie tylko dla całego zespołu, ale i samego lotniskowca, który tym etapem potwierdził pełną gotowość do globalnych operacji. Dla Royal Navy oznacza to domknięcie okresu niepewności oraz wejście w etap stabilnej eksploatacji obu brytyjskich superlotniskowców.
Operacja Highmast udowodniła, że Wielka Brytania pozostaje zdolna do nieprzerwanej obecności na głównych morskich szlakach komunikacyjnych, szczególnie w regionie Indo-Pacyfiku. W sytuacji rosnącej aktywności floty chińskiej i agresywnych działań rosyjskich — zarówno w Arktyce, jak i na Morzu Śródziemnym — wartościowa obecność sojuszniczych komponentów nabiera szczególnego znaczenia.
Zakończenie operacji pokazuje także, jak duże znaczenie ma utrzymanie ciągłości działań Royal Navy. Powrót HMS Prince of Wales nie kończy brytyjskiej aktywności na Indo-Pacyfiku — stanowi raczej zamknięcie pierwszej z serii zaplanowanych rotacji, które w ciągu kolejnych lat mają stać się fundamentem obecności brytyjskiej bandery na kluczowych szlakach morskich.
Ośmiomiesięczna misja Highmast zapisze się jako jedno z najważniejszych przedsięwzięć brytyjskiej floty ostatnich lat. Zespół przeszedł pełne spektrum działań — od ćwiczeń sojuszniczych po operacje realizowane w rozległych akwenach zachodniej części Indo-Pacyfiku.
Powrót grupy lotniskowcowej, z HMS Prince of Wales na czele, stanowi potwierdzenie, że brytyjski system lotniskowcowy jest w stanie prowadzić globalne operacje w sposób ciągły, niezawodny i zgodny z wymaganiami współczesnej architektury bezpieczeństwa.