Na stanowisku szefa Nauty Dąbrowski zastąpił Sławomira Latosa, który w lutym br. został odwołany. Wówczas jego obowiązki, jako reprezentant rady nadzorczej oddelegowany na stanowisko p.o. prezesa, przejął właśnie Dąbrowski, który w kwietniu został pełnoprawnym prezesem Nauty.
Poprzedni prezes nie radził sobie z zadaniami
Poprzedni szef stoczni Sławomir Latos do zarządu spółki trafił w kwietniu 2016 r., już za zarządów „dobrej zmiany”. W środowisku postrzegany był jako człowiek związany z otoczeniem byłego ministra obrony Antoniego Macierewicza, który po ostatnich wyborach parlamentarnych przejął nadzór nad Polską Grupą Zbrojeniową. Stocznia Remontowa Nauta należy do Funduszu Inwestycyjnego MARS FIZ, kontrolowanego przez PGZ.
Byłemu szefowi stoczni nie można było odmówić doświadczenia. Wcześniej kierował działem handlowym Nauty, a także był odpowiedzialny za strategię sprzedaży. Nadzorował również projekty remontowe, realizowane w stoczni. Latos był menadżerem z wykształceniem kierunkowym – skończył studia na wydziale oceanotechniki i okrętnictwa na Politechnice Gdańskiej.
Sławomir Latos został wyrzucony z zarządu Nauty w lutym br., już po dymisji Antoniego Macierewicza ze stanowiska szefa resortu obrony. Do dziś do opinii publicznej nie trafiły oficjalne informacje na temat przyczyn odwołania Latosa. Według mediów, były szef nie radził sobie z zarządzaniem spółką. „Nauta, jedna z największych stocznie zależnych od skarbu państwa, chwieje się w posadach. Milionowe straty, wpadki wizerunkowe, kontrakty zakończone fiaskiem. Odwołano prezesów z politycznego nadania i spółka sprzedaje majątek, aby spłacić podwykonawców” – to nagłówek tekstu w „Gazecie Wyborczej” z marca br. „Państwowa stocznia w ruinie. Wyprzedaje majątek” – to z kolei tytuł publikacji w jednym z gospodarczych serwisów internetowych.
Kim jest nowy szef Nauty i co go czeka?
Nowy prezes stoczni Nauta ma wykształcenie ekonomiczne. Studia skończył w warszawskiej Szkole Głównej Handlowej. W 2017 roku trafił na fotel wiceprezesa szczecińskiej spółki ST3 Offshore, która specjalizuje się w produkcji fundamentów morskich farm wiatrowych. W lutym 2017 roku wszedł do rady nadzorczej Nauty. Marcin Dąbrowski pracował także w MS Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych. To spółka zarządzająca funduszem MARS, do którego dzisiaj należy Nauta. MS TFI jest kontrolowana przez Polską Grupę Zbrojeniową.
Przed nowym prezesem Nauty spore wyzwania. Według mediów stoczniowa spółka jest w dużych tarapatach i kilka miesięcy temu przestała płacić podwykonawcom i zaczęła wyprzedawać majątek. Już sprzedała działkę położoną w centrum Gdyni. Nie wiadomo, jaka kwota zasiliła konta Nauty, ale nieruchomość była wystawiona na sprzedaż za 90 mln zł. Nauta poinformowała, że „środki uzyskane ze sprzedaży terenów zostaną przeznaczone na finansowanie działalności operacyjnej, a także optymalizację struktury zadłużenia”. Mówiąc inaczej, pieniądze ze sprzedaży nieruchomości Nauta przeznaczy na kontynuację prac zleconych spółce, pensje dla pracowników i zarządu, a także na spłatę długów.
Poza tym w kwietniu u.br. w Naucie przechylił się pływający dok wraz z okrętem, który był w nim remontowany. Statek częściowo zatonął, a sprawa nabrała dużego rozgłosu w mediach. Pomimo kontroli i postępowań sprawdzających, nie udało się wskazać winnych, bo przyczyną był „splot różnych okoliczności”.
Porażką zakończył się również rozpoczynamy z dużą pompą projekt przebudowy platformy platformy Lotos Petrobaltic. Nauta nie poradziła sobie z kontraktem, więc zamawiający zabrał platformę ze stoczni Nauta i odholował ją do prywatnej spółki Remontowa Shipbuilding. Nie był to pierwszy tego rodzaju przypadek. Wcześniej Nauta kierowana przez prezesa Latosa przegrała przetarg na budowę holowników dla Marynarki Wojennej. Stocznia próbowała się odwoływać od wyniku postępowania, ale to nic nie pomogło. Wojskowe zamówienie warte 220 mln zł trafiło do Remontowej.
Aktualna kondycja finansowa spółki nie jest znana. Według „Gazety Wyborczej” 2016 rok Nauta zamknęła stratą wynosząca prawie 13,5 mln zł, a 2017 rok rozpoczęła z kredytem na 75 mln zł. Również według „Gazety Wyborczej” w październiku ub.r. strata wszystkich spółek morskich z grupy MARS wynosiła 105 mln zł, a strata Nauty 5 mln zł.
Podpis: ŁP