Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Wiceminister aktywów państwowych Konrad Gołota, odpowiedzialny za nadzór nad spółkami sektora zbrojeniowego, odwiedził wczoraj PGZ Stocznię Wojenną. Towarzyszyli mu prezes zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej S.A. Adam Leszkiewicz oraz członek zarządu PGZ S.A. Jan J. Grabowski. Celem wizyty była ocena postępów w realizacji kluczowych programów modernizacyjnych dla Marynarki Wojennej RP.
W artykule
Gospodarze wizyty zaprezentowali aktualny stan realizacji programu Miecznik, w tym zaawansowanie prac nad pierwszą z trzech fregat – przyszłym okrętem ORP Wicher. Jak przypomniano podczas spotkania, jednostki budowane w ramach tego programu znacząco zwiększą zdolności Marynarki Wojennej RP w zakresie zwalczania zagrożeń nawodnych, podwodnych i powietrznych, stając się filarem sił ZOP oraz elementem odstraszania na akwenach Morza Bałtyckiego i w ramach struktur NATO.
Wizyta przedstawicieli MAP i PGZ była dla nas ważnym potwierdzeniem, że kierunek, w jakim rozwijamy potencjał Stoczni, jest zgodny z oczekiwaniami państwa. Pokazaliśmy, że jesteśmy gotowi do realizacji najbardziej złożonych projektów na rzecz Marynarki Wojennej RP – zarówno jeśli chodzi o nowoczesne zaplecze techniczne, jak i kompetencje ludzi, na których opiera się nasza codzienna praca.
Marcin Ryngwelski, Prezes zarządu PGZ Stoczni Wojennej

Kolejnym tematem omawianym podczas spotkania była realizacja projektu nowoczesnego okrętu ratowniczego Ratownik, którego budowa ma być prowadzona przez PGZ Stocznię Wojenną. Ta wielozadaniowa jednostka zapewni wsparcie w operacjach ratowania załóg okrętów podwodnych, w tym przyszłych jednostek z programu Orka. Jednocześnie Ratownik znacząco zwiększy zdolności Marynarki Wojennej RP w zakresie ochrony podmorskich instalacji i monitorowania dna morskiego – umiejętności niezwykle istotnych w zmieniającym się środowisku bezpieczeństwa Bałtyku.
Zaprezentowana gościom nowoczesna Hala Kadłubowa, wyposażona w zaawansowane stanowiska produkcyjne, stanowi przykład realnej transformacji technologicznej, jaką przeszła PGZ Stocznia Wojenna w ostatnich latach. Infrastruktura ta umożliwia realizację najbardziej wymagających projektów okrętowych w kraju, wzmacniając niezależność Polski w obszarze produkcji wojskowej.
Źródło: PGZ Stocznia Wojenna


W piątek, w rejonie wsi Achi-Su w Dagestanie, doszło do katastrofy śmigłowca Ka-226. Na pokładzie znajdowali się pracownicy Kizlarskich Zakładów Elektromechanicznych – jednego z kluczowych przedsiębiorstw rosyjskiego przemysłu obronnego. Zginęło pięć osób, a przyczyny tragedii bada komisja lotnicza.
W artykule
Śmigłowiec Ka-226 wystartował z Kizłaru 7 listopada około godziny 10:00 czasu lokalnego, kierując się do Iżbierbaszu. Po kilkunastu minutach lotu doszło do awarii. Na nagraniach widać, że maszyna podczas próby awaryjnego lądowania na plaży straciła część ogona, po czym ponownie wzniosła się w powietrze i po krótkim locie runęła na budynek w miejscowości Achi-Su nad Morzem Kaspijskim.
Agencja Rosawiacja zakwalifikowała zdarzenie jako katastrofę lotniczą. Oficjalna przyczyna wypadku nie została jeszcze ogłoszona, jednak według wstępnych informacji nie można wykluczyć awarii technicznej.
Kizlarskie Zakłady Elektromechaniczne są zaangażowane w produkcję systemów dla samolotów MiG i Su. Fakt, że w katastrofie zginęli doświadczeni pracownicy tego zakładu, podkreśla wagę całego zdarzenia.
🔗 Czytaj więcej: Kontenerowiec MSC ELSA 3: MSC składa pozew do sądu
W warunkach wojny na Ukrainie i obowiązujących sankcji gospodarczych rosyjski przemysł zbrojeniowy boryka się z narastającymi trudnościami technicznymi, ograniczonym dostępem do części zamiennych oraz spadkiem standardów bezpieczeństwa. To tło może – choć nie musi – tłumaczyć okoliczności tragedii w Dagestanie.
Choć oficjalne dochodzenie dopiero się rozpoczyna, trudno uznać to zdarzenie za zwykły wypadek losowy. Katastrofa Ka-226 rzuca cień na kondycję rosyjskiego przemysłu lotniczego – sektora, który mimo wojny i sankcji wciąż ma istotne znaczenie dla funkcjonowania państwa.
Utrata doświadczonych specjalistów z zakładów zbrojeniowych w takich okolicznościach rodzi pytanie, czy mieliśmy do czynienia jedynie z awarią techniczną, czy raczej z przejawem głębszego kryzysu organizacyjnego. Dla branży morskiej i stoczniowej to ważny sygnał ostrzegawczy – bezpieczeństwo technologiczne i operacyjne zależy nie tylko od jakości sprzętu, lecz także od stabilnych dostaw, właściwego nadzoru i sprawnego zaplecza przemysłowego.
Czytaj też: Dwie ofiary śmiertelne pożaru na pokładach dwóch statków
Równie istotna jest ochrona kluczowych kadr – odpowiednie procedury BHP, szkolenia, standardy transportu służbowego i szybka ewakuacja w sytuacjach zagrożenia. Bez ludzi, którzy tę technologię projektują, utrzymują i nadzorują, nawet najlepszy system przestaje działać.
Z punktu widzenia obserwatora sektora obronnego to wydarzenie nie kończy się wraz z raportem komisji. Może okazać się symptomem zjawisk, które w dłuższej perspektywie wpłyną również na inne gałęzie rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. Warto je uważnie śledzić – także z perspektywy polskich programów modernizacyjnych, w których niezawodność łańcucha dostaw i kompetencje techniczne są równie ważne, jak samo uzbrojenie.