Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Symboliczny kamień węgielny wmurowany miesiąc temu na Ostrowie Grabowskim zapowiada nie tylko budowę fabryki wież wiatrowych. To sygnał szerszych przemian: obecności hiszpańskiej Windar Renovables – strategicznego partnera Navantii – w polskim sektorze offshore, odbudowy potencjału przemysłowego Szczecina oraz umacniania pozycji Bałtyku jako strategicznej przestrzeni transformacji energetycznej.
W artykule
Na Ostrowie Grabowskim nie słychać jeszcze zgrzytu stali ani szumu maszyn. Jednak atmosfera zmian unosi się nad szczecińskim portem coraz wyraźniej. To właśnie tutaj ma powstać zakład, który w nadchodzących latach może odegrać istotną rolę w budowie zaplecza produkcyjnego polskiej morskiej energetyki wiatrowej. Hiszpański producent komponentów dla sektora energetyki wiatrowej – zarówno onshore, jak i offshore – w przyszłym roku uruchomi w Szczecinie fabrykę wież dla morskich turbin wiatrowych. Inwestycja Windar Renovables – który jest strategicznym partnerem Navantii w międzynarodowych projektach energetyki wiatrowej – wykracza poza lokalny wymiar i staje się częścią szerszej, przemysłowej układanki Pomorza Zachodniego. Współpraca obu firm obejmuje m.in. dostawy kluczowych komponentów dla Iberdroli – jednego z największych operatorów morskich farm wiatrowych na świecie – co potwierdza ich istotną rolę w europejskim łańcuchu dostaw offshore wind.
Dzisiejszy wymiar tej inwestycji nie ogranicza się już wyłącznie do symboliki. To element większej strategii – przemysłowej ekspansji Navantii w sektorze offshore wind, zbieżnej z ambicjami Polski, by nie tylko konsumować zielone technologie, lecz także je wytwarzać. Szczecin ma szansę stać się jednym z kluczowych ośrodków tego procesu na południowym wybrzeżu Bałtyku.
Windar Renovables, działająca w Polsce przez spółkę zależną Windar Polska, wchodzi teraz w konkretną fazę realizacji: fabryka na Ostrowie Grabowskim ma ruszyć w 2026 roku. W zakładzie zatrudnienie znajdzie około 450 osób – zarówno wysoko wykwalifikowanych specjalistów, jak i pracowników produkcyjnych, co stanowi istotny impuls dla lokalnego rynku pracy. Nowe miejsca pracy to nie tylko wzrost zatrudnienia, ale też szansa na rozwój kompetencji przemysłowych w regionie, który po latach transformacji potrzebuje długofalowych i stabilnych projektów inwestycyjnych.
Zakład będzie produkował stalowe, rurowe wieże dla sektora offshore – kluczowe komponenty konstrukcyjne morskich turbin wiatrowych. Fabryka ma nie tylko obsługiwać krajowe i międzynarodowe zapotrzebowanie, ale też odgrywać kluczową rolę we wspieraniu polskiego sektora morskiej energetyki wiatrowej. Umowa dzierżawy terenu w porcie w Szczecinie została zawarta na 30 lat.
Warto dodać, że rolę inżyniera kontraktu pełni polska firma Industria Project. Odpowiada ona za prace projektowe, nadzór inwestorski oraz koordynację komunikacji między wszystkimi uczestnikami – Windar Renovables, Zarządem Morskich Portów Szczecin‑Świnoujście i generalnym wykonawcą, firmą PORR Polska.
Tym samym Szczecin nie tylko umacnia swoje znaczenie w łańcuchu dostaw offshore, lecz także potwierdza pozycję jako ważnego ośrodka inwestycji Navantia w sektorze OZE. Nowa fabryka będzie nie tylko obsługiwać krajowe potrzeby energetyki morskiej, lecz także stanie się istotnym ogniwem w eksporcie komponentów dla europejskiego rynku offshore wind.
To nie pierwszy raz, gdy Szczecin próbuje wykorzystać swój potencjał portowo-przemysłowy. Tym razem jednak uwarunkowania są wyjątkowe: dynamicznie rozwijający się sektor offshore, potrzeba dywersyfikacji energetycznej oraz rosnąca rola Bałtyku jako przestrzeni strategicznej. W takiej rzeczywistości kamień węgielny nie jest jedynie gestem symbolicznym – staje się konkretnym sygnałem dla rynku, że Polska nie zamierza być jedynie konsumentem zielonych technologii, lecz także ich producentem.
W tle szczecińskiej inwestycji warto przyjrzeć się także strategicznemu partnerowi Windar Renovables. Navantia – hiszpański państwowy koncern stoczniowy – od lat uchodzi za jeden z filarów europejskiego przemysłu okrętowego, lecz w ostatnim czasie wyraźnie poszerza zakres działalności. Obok projektowania i budowy okrętów wojennych dla hiszpańskiej marynarki wojennej oraz zagranicznych flot wojennych, Navantia coraz odważniej rozwija kompetencje w sektorze offshore wind, wykorzystując swoje doświadczenie inżynieryjne w nowej domenie strategicznej.
Transformacja ku energetyce odnawialnej nie jest jedynie hasłem, lecz realnym kierunkiem inwestycyjnym. W ostatnich latach Navantia – poprzez spółkę Navantia Seanergies – zrealizowała ponad 20 projektów offshore wind w dziewięciu krajach, dostarczając m.in. ponad 110 monopali i 220 kratownicowych fundamentów typu jacket. W ramach strategicznego partnerstwa Windar Renovables i Navantia dostarczają kluczowe komponenty m.in. dla projektów realizowanych przez Iberdrolę – w tym dla morskich farm wiatrowych Windanker na Bałtyku oraz East Anglia Three na Morzu Północnym. Produkując konstrukcje dla farm Windanker, Saint-Brieuc, East Anglia i Baltica 2, obie firmy pokazują, że potrafią łączyć kompetencje stoczniowe z najnowszymi wymaganiami sektora OZE.
Oprócz projektowania i produkcji, Navantia rozwija także technologie związane z pływającymi platformami oraz oferuje kompleksowe usługi w zakresie eksploatacji, serwisu i cyfryzacji infrastruktury offshore. Dzięki zaawansowanym narzędziom projektowym i bliskiej współpracy z partnerami przemysłowymi, firma nie tylko wytwarza, lecz także tworzy przemysłowe kompetencje tam, gdzie ich wcześniej brakowało – czego przykładem może być właśnie inwestycja w Szczecinie.
Przykładem tej transformacji jest działalność na Wyspach Brytyjskich spółki Navantia UK w przemyśle okrętowym, która koordynuje realizację programu Fleet Solid Support (FSS) – budowy trzech nowoczesnych okrętów wsparcia logistycznego dla Royal Navy. Projekt ten ma nie tylko dostarczyć niezbędne jednostki operacyjne dla brytyjskiej floty, lecz również przyczynić się do rewitalizacji lokalnych zdolności stoczniowych na Wyspach Brytyjskich. Inwestycje Navantii w modernizację stoczni w Belfaście i Appledore, sięgające już ponad 100 milionów funtów, mają zapewnić trwałą obecność przemysłową w Wielkiej Brytanii oraz stworzyć ponad 1100 miejsc pracy.
Równolegle hiszpański koncern przenosi sprawdzony model współpracy przemysłowej także na inne rynek Antypodów. Wcześniej – przy budowie niszczycieli typu Hobart i okrętów desantowych typu Canberra – Navantia odegrała podobną rolę w Australii, przekazując lokalnym partnerom know-how, narzędzia zarządzania produkcją oraz wsparcie technologiczne. Dziś te doświadczenia przekładają się na strategiczne podejście także w sektorze energetyki odnawialnej – czego dowodem jest rosnąca aktywność Windar Renovables w Europie Północnej i inwestycja w Szczecinie.
Hiszpański koncern nie zamierza jednak poprzestać na sektorze offshore. W tle szczecińskiej inwestycji coraz wyraźniej wybrzmiewa także zainteresowanie Navantii w programie Orka – budowy nowych okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej RP. Kluczowym elementem tej oferty ma być jednostka S-83, obecnie budowana w Hiszpanii, którą według deklaracji producenta można byłoby przekazać stronie polskiej już pod koniec 2027 roku. Tym samym Navantia proponuje Polsce nie tylko udział w nowoczesnym projekcie okrętowym, lecz także szybką ścieżkę wzmocnienia zdolności podwodnych z wykorzystaniem gotowego okrętu spełniającego wymogi operacyjne NATO.
Navantia nie rywalizuje – Navantia buduje partnerstwa. To strategia, która przynosi wymierne efekty zarówno dla flot wojennych, jak i lokalnych gospodarek. Inwestycje hiszpańskiego koncernu tej skali nie są przypadkiem – to część przemyślanej polityki budowy światowej autonomii przemysłowej i technologicznej, która zyskuje dziś nowe znaczenie także na Bałtyku.
Ten sam model działania realizuje Windar Renovables – partner Navantii w sektorze energetyki odnawialnej. Dzięki synergii kompetencji, elastyczności organizacyjnej i długofalowej strategii inwestycyjnej, firma ta wnosi do Szczecina nie tylko technologię i know-how, lecz przede wszystkim przemysłową trwałość, która może odmienić oblicze polskiego sektora offshore wind.
Autor: Mariusz Dasiewicz


Stany Zjednoczone formalnie zgodziły się, by Korea Południowa rozpoczęła program budowy okrętów podwodnych o napędzie jądrowym. To decyzja o dużym ciężarze strategicznym – zarówno dla równowagi sił w regionie, jak i dla dotychczasowej polityki USA wobec ograniczania rozprzestrzeniania technologii jądrowych.
W artykule
Amerykańskie przyzwolenie ogłoszono w formie oficjalnego komunikatu na stronie Białego Domu, będącego bezpośrednią konsekwencją wcześniejszych rozmów prezydenta Donalda Trumpa z południowokoreańskim przywódcą Li Dze Mjungiem. W kontekście napięć wokół Półwyspu Koreańskiego i wzrostu aktywności Chin w zachodniej części Indo-Pacyfiku ta decyzja może mieć konsekwencje wykraczające daleko poza region.
Zgoda USA oznacza otwarcie możliwości technologicznej i politycznej, do której Korea Południowa dążyła od lat. Choć kraj ten dysponuje flotą okrętów podwodnych, dotąd ograniczał się do napędu konwencjonalnego – głównie z uwagi na amerykański sprzeciw wobec udostępnienia technologii wzbogacania uranu dla celów wojskowych.
Czytaj więcej: Koreański kapitał rusza w stronę rdzewiejących doków Ameryki
Porozumienie obejmuje również element kluczowy dla przyszłego programu okrętowego Seulu. Waszyngton zadeklarował gotowość wspierania południowokoreańskiego programu cywilnego, który obejmuje produkcję paliwa jądrowego, z zastrzeżeniem jego „pokojowego” przeznaczenia. Taki zapis – znany z międzynarodowych regulacji – w praktyce otwiera drogę do zabezpieczenia paliwa dla okrętów o napędzie jądrowym.
Obok aspektu militarnego, w komunikacie Białego Domu pojawił się wątek gospodarczy: Korea Południowa ma zainwestować 150 miliardów dolarów w rozwój amerykańskiego przemysłu stoczniowego. Kolejne 200 miliardów ma zostać przeznaczone na „cele strategiczne” – bez jednoznacznego doprecyzowania, czym są owe cele.
Współczesna geopolityka, także ta morska, coraz rzadziej sprowadza się wyłącznie do rozmów o okrętach, siłowniach jądrowych i torpedach. Coraz częściej mowa o aliansach przemysłowych, transferach technologii, podziale wpływów i „grze o łańcuchy dostaw”. Z tej perspektywy południowokoreańskie atomowe okręty podwodne to tylko jeden z pionków na szachownicy, której plansza sięga od Filadelfii po cieśninę Tsushima.
Biały Dom nie skomentował w swoim oświadczeniu potencjalnych skutków w regionie, lecz trudno pominąć pytanie o to, jak na tę decyzję mogą zareagować Chiny i Korea Północna. Z perspektywy Pekinu decyzja USA może być odebrana jako precedens przekraczający dotychczasowe granice amerykańskiej polityki wobec transferu technologii jądrowych. Chiny będą z pewnością uważnie śledzić każdy etap południowokoreańskiego programu i dostosowywać do niego własne działania morskie w zachodniej części Indo-Pacyfiku.
W przypadku Korei Północnej nie należy oczekiwać oficjalnej zmiany stanowiska. Reżim Kim Dzong Una od lat prowadzi politykę całkowicie oderwaną od międzynarodowych apeli czy ograniczeń, więc również tym razem można zakładać, że program jądrowy i rakietowy będzie kontynuowany niezależnie od działań Seulu. Pjongjang zwykle reaguje na takie decyzje własnym tempem i według własnych kalkulacji, co tylko zwiększa nieprzewidywalność napięć na Półwyspie.
Czytaj też: Południowokoreańska strategia globalnej ekspansji przemysłu stoczniowego
Tym samym region Indo-Pacyfiku wchodzi w nową fazę rywalizacji, w której pojawienie się południowokoreańskich jednostek o praktycznie nieograniczonym zasięgu operacyjnym może zachwiać dotychczasową równowagą i wymusić nowe kalkulacje zarówno w Pekinie, jak i w Pjongjang
Historia wielokrotnie pokazywała, że każdy poważny transfer technologii ma swoją cenę. W tym przypadku nie chodzi wyłącznie o pieniądze, lecz o odpowiedzialność. Korea Południowa, wchodząc do grona państw dysponujących okrętami o napędzie jądrowym, zyska nowe możliwości operacyjne. Jednocześnie stanie się jeszcze ściślej związana z amerykańską architekturą odstraszania.
Zgoda USA nie jest więc prezentem – to inwestycja w południowokoreańską gotowość bojową, która ma odciążyć amerykańskie siły morskie w regionie Indo-Pacyfiku. To układ, w którym każda ze stron coś zyskuje, lecz także ponosi realne ryzyko.