Rosnąca agresja Huti na Morzu Czerwonym

Na skutek ostatnich ataków Huti na cywilne statki na Morzu Czerwonym, Stany Zjednoczone wraz z sojusznikami analizują potencjalne ścieżki odpowiedzi. Wtorkowe działania rebeliantów nie tylko wzbudzają poważne obawy, ale również rodzą pytania o możliwość eskalacji konfliktu na szerszą skalę. Ta niepewna sytuacja wskazuje na możliwość większego zaangażowania międzynarodowego i zintensyfikowania działań militarnych, co może znacząco wpłynąć na stabilność w regionie.
Według informacji przekazanych przez Centralne Dowództwo Stanów Zjednoczonych (CENTCOM), amerykańskie siły zbrojne zestrzeliły we wtorek łącznie 21 dronów i rakiet. W odpowiedzi na tak wielką liczbę ataków przeprowadzonych jednego dnia, Stany Zjednoczone rozważają możliwość przeprowadzenia bezpośrednich ataków w na pozycje Huti w Jemenie, choć wiąże się to z ryzykiem dalszej eskalacji konfliktu w regionie. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy, Huti niemal codziennie przeprowadzają ataki na cywilne jednostki handlowe i okręty wojenne.
Wraz z ponad 20 krajami wysłaliśmy wyraźny sygnał: jeżeli ataki będą kontynuowane w takiej formie jak ostatnie, to spotkają się one z poważnymi konsekwencjami. Te ataki stanowią poważne zagrożenie dla globalnych interesów.
Sekretarz stanu USA, Antony Blinken
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez urzędnika brytyjskiego, dobrze obeznanego z przebiegiem rozmów, strategia Wielkiej Brytanii w dialogu z USA koncentrowała się na prowadzeniu działań na morzu, zamiast bezpośredniej interwencji w Jemenie. Taki kierunek był preferowany, aby ograniczyć ryzyko eskalacji konfliktu. Z kolei, według osób zorientowanych w tych rozmowach, saudyjscy urzędnicy, dążąc do zapobiegania dalszym atakom, okazali swoje niezadowolenie w stosunku do jakichkolwiek działań wojskowych prowadzonych przez USA i ich sojuszników na terenie Jemenu.
Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/po-co-polsce-marynarka-wojenna/
Rebelianci Huti, sprawujący kontrolę nad kluczowymi obszarami Jemenu, w tym nad stolicą kraju, Saną, oraz ważnym portem Hodeida, w ostatnim oświadczeniu z ubiegłego tygodnia podkreślili, że nie zamierzają ustępować. Stwierdzili, że ich działania będą kontynuowane do momentu, aż Izrael zaprzestanie operacji przeciwko Hamasowi, grupie również wspieranej finansowo i szkoleniowo przez Iran. Pomimo intensywności wtorkowego ataku, według informacji przekazanych przez Centralne Dowództwo Stanów Zjednoczonych (CENTCOM), nie odnotowano żadnych obrażeń lub uszkodzeń na statkach handlowych, co świadczy o skuteczności działań obronnych.
Według CENTCOM, które jest odpowiedzialne za amerykańskie wojsko na Bliskim Wschodzie i część Azji, był to 26. atak Huti na statki od 19 listopada. Wielka Brytania podała, że drony i pociski Houthi były wymierzone zarówno w okręty wojenne, jak i statki handlowe.
Ambrey Analytics, firma zajmująca się zarządzaniem ryzykiem morskim, poinformowała o otrzymaniu informacji, iż „pociski z powietrza” widziano około 80 km od wybrzeża Hodeidy, w pobliżu cieśniny Bab el-Mandeb na południowym krańcu Morza Czerwonego. Według Ambreya, dziewięć statków handlowych zmieniło swój kurs w momencie ataku.
Serie ataków na Morze Czerwone wywołały konieczność zmiany tras żeglugowych przez liczne firmy żeglugowe. Statki, które dotąd przechodziły przez tę kluczową drogę wodną Kanału Sueskiego, łączącą Morze Śródziemne z Morzem Czerwonym, zostały zmuszone do wyboru alternatywnych szlaków. W rezultacie, wiele jednostek wybrało dłuższą i kosztowniejszą trasę wokół południowej Afryki. Ta zmiana w żegludze spowodowała znaczne zakłócenia w globalnych łańcuchach dostaw, co może mieć wpływ na wzrost kosztów transportu i wpłynąć na światową gospodarkę i inflację.
Firma Inchcape Shipping Services donosi, że liczba tranzytów przez Kanał Sueski gwałtownie spadła w ostatnim czasie, osiągając najniższy poziom od momentu, kiedy kontenerowiec Ever Given zablokował kanał w 2021 roku.
Pomimo względnej stabilności cen ropy naftowej na rynkach światowych, gdzie cena ropy Brent utrzymuje się poniżej 80 dolarów za baryłkę, inwestorzy wyrażają zaniepokojenie możliwością przedłużających się ataków i ich wpływem na sektor energetyczny.
Zaostrzające się napięcia pomiędzy Izraelem a Hamasem pogłębiają złożoność sytuacji na Bliskim Wschodzie, budząc niepokój o możliwość rozszerzenia się konfliktu. Izrael, prowadzący działania wojenne w Strefie Gazy przeciwko Hamasowi – grupie uznanej przez USA i Unię Europejską za organizację terrorystyczną, angażuje się również w działania przeciwko Hezbollahowi, który otrzymuje wsparcie od Iranu, szczególnie na południu Libanu. Ostatnie działania w tym regionie, które doprowadziły do śmierci kluczowych dowódców Hamasu i Hezbollahu, wskazują na intensyfikację tych działań.
Czytaj też: https://portalstoczniowy.pl/morze-czerwone-ataki-huti-i-miedzynarodowa-odpowiedz/
Sekretarz stanu USA, Antony Blinken, podczas swoich wizyt w regionie, wyraził stanowczą postawę wobec działań Huti, ostrzegając, że będą one miały konsekwencje. Podkreślił również, że wsparcie Iranu dla Huti musi zostać zakończone, aby zapobiec dalszej eskalacji konfliktu. Obecnie Blinken podróżuje po Bliskim Wschodzie, odwiedzając Izrael, Zachodni Brzeg Jordanu, Bahrajn, a planuje również wizytę w Egipcie.
Zaniepokojenie próbą działań wojennych na terytorium Jemenu i ich konsekwencjami dla regionu podzielają także inne państwa Zatoki Perskiej. Premier Kataru, szejk Mohammed Bin Abdulrahman Al Thani, wypowiadając się obok Blinkena, sprzeciwił się odpowiedzi militarnej, ostrzegając, że mogłoby to tylko zaognić już i tak napiętą sytuację w tym regionie świata.
Czy obecna sytuacja na Bliskim Wschodzie zwiastuje początek kolejnego globalnego konfliktu? W obliczu rosnących napięć i agresji Huti, nasuwa się pytanie o przyszłe działania Stanów Zjednoczonych. Czy Waszyngton rozważy podjęcie działań zbrojnych na terytorium Jemenu, co mogłoby oznaczać przesunięcie uwagi i zasobów z regionu Indo-Pacyfiku na Bliski Wschód?
To pytania, które stawiają przed nami nie tylko obecne wydarzenia, ale także długofalowa strategia geopolityczna. Rozstrzygnięcie tego dylematu będzie miało dalekosiężne konsekwencje, zarówno dla regionalnej równowagi sił, jak i dla globalnego porządku. W tym kluczowym momencie historia stoi na rozdrożu, a decyzje podejmowane przez światowe mocarstwa mogą zaważyć na losach całego regionu, a nawet świata.
Autor: Mariusz Dasiewicz

Norwegia zwiększa zamówienie o kolejne okręty podwodne

Norweskie Ministerstwo Obrony poinformowało 5 grudnia o zwiększeniu zamówienia na okręty podwodne typu 212CD budowane w Niemczech. Dotychczasowy kontrakt obejmował cztery jednostki, teraz Oslo chce dokupić dwie kolejne.
W artykule
O rozszerzeniu zamówienia mówiło się od 2024 roku, kiedy to Bundestag zgodził się zwiększyć niemiecką część programu z dwóch do sześciu jednostek. Wtedy też pojawiła się informacja o możliwej dodatkowej opcji na trzy kolejne okręty dla Niemiec.
Budowa pierwszych 212CD trwa – zarówno dla Norwegii, jak i Niemiec. W norweskiej flocie nowe okręty zastąpią wysłużone jednostki typu Ula. Ich głównym zadaniem będzie monitorowanie i ochrona obszarów na północnym Atlantyku, Morzu Norweskim i w rejonie Arktyki, gdzie obecność rosyjskiej Floty Północnej jest stałym czynnikiem ryzyka. Całość norweskiego zamówienia, po rozszerzeniu, szacowana jest na ponad 90 mld koron (ponad 32 mld zł). Resort obrony Norwegii podkreśla, że decyzja wynika bezpośrednio z pogarszającej się sytuacji bezpieczeństwa tego kraju.
Wspólny projekt Norwegii i Niemiec – charakterystyka 212CD
Wspólna budowa okrętów ma przynieść obu państwom wymierne korzyści: wspólne szkolenia, ujednolicone standardy obsługowe oraz interoperacyjność, w tym możliwość tworzenia mieszanych, norwesko-niemieckich załóg. W Haakonsvern powstaje już specjalna infrastruktura do szkolenia marynarzy i utrzymania jednostek serii 212CD.
Za świadomość sytuacyjną odpowiada sonar nawigacyjny SA9510S MkII oraz zestaw masztów elektrooptycznych OMS 150 i OMS 30, umożliwiających obserwację i identyfikację celów bez konieczności wynurzania jednostki. Uzupełnieniem systemu są echosondy EM2040 Mil i EA640, które zwiększają precyzję nawigacyjną i pozwalają na bezpieczne manewrowanie oraz prowadzenie działań na wodach o złożonej charakterystyce dna.
W prasie branżowej zwraca się uwagę na „diamentowy” przekrój poprzeczny kadłuba, który ma redukować odbicia aktywnych sygnałów sonarowych. Innowacyjność konstrukcji rodzi jednak ryzyko opóźnień – niektórzy twierdzą, że pierwsze jednostki tej serii mogą być gotowe z poślizgiem czasowym, związanym z dostępnością materiałów i koniecznością nabywania doświadczenia przez wykonawców.
Napęd i systemy pokładowe
Napęd stanowią dwa silniki wysokoprężne MTU 4000, baterie litowo-jonowe oraz najnowsza generacja systemu AIP (HDW Fuel Cell AIP, określany jako – IV generacja). Baterie przeszły krytyczne testy bezpieczeństwa, a koncepcja projektu zakłada możliwie niskie zużycie energii i wysoką autonomiczność w zanurzeniu.
W skład wyposażenia nowych 212CD wchodzi najnowszy system dowodzenia CMS ORCCA, rozwijany wspólnie przez TKMS i norweski Kongsberg. To centrum nerwowe okrętu, integrujące wszystkie sensory i uzbrojenie, a jednocześnie przygotowane do pełnej współpracy z niemiecką i norweską flotą.
Za świadomość sytuacyjną odpowiada sonar nawigacyjny SA9510S MkII oraz zestaw masztów elektrooptycznych OMS 150 i OMS 30, zapewniających obserwację i identyfikację celów bez wynurzania okrętu. Ich uzupełnieniem są echosondy EM2040 Mil i EA640, które zwiększają precyzję nawigacyjną i pozwalają bezpiecznie prowadzić działania na trudnych wodach.
Uzbrojenie okrętów podwodnych 212CD
Okręty otrzymają cztery wyrzutnie torped kalibru 533 mm, przystosowane do użycia nowoczesnych torped ciężkich DM2A4, będących standardem wśród państw NATO mających w służbie okręty TKMS.
Do samoobrony na krótkim dystansie przewidziano system IDAS, czyli rakietowy zestaw przeznaczony do zwalczania środków ZOP, dronów i śmigłowców operujących nad obszarem działań okrętu.
Najmocniejszy akcent ofensywny to możliwość użycia pocisków przeciwokrętowych NSM od Kongsberga – uzbrojenia, przed którym rosyjskie okręty mają szczególny respekt. NSM realnie utrudni im swobodne operowanie na północnym Atlantyku i w rejonach subarktycznych.
Jednostki będą także zdolne do współpracy z autonomicznymi pojazdami podwodnymi (UUV), co zwiększa ich możliwości w rozpoznaniu, działaniach specjalnych i monitorowaniu dna morskiego.
Wszystkie te elementy składają się na okręt przeznaczony do działań nie tylko na Bałtyku. 212CD powstaje z myślą o operowaniu na północnym Atlantyku i Morzu Norweskim, w środowisku arktycznym, gdzie kluczowe znaczenie mają duża autonomiczność oraz zdolność do długotrwałego pozostawania w rejonie działań.
Co tak naprawdę wyróżnia decyzję Norwegii
Decyzja Oslo nie jest efektem politycznego impulsu, lecz chłodnej kalkulacji operacyjnej. Norwegowie powiększają zamówienie na okręty, które już istnieją, pływają i mają potwierdzone osiągi w służbie sojuszniczych marynarek. Bez wizualizacji i opowieści o „rozwojowych możliwościach”. Po prostu biorą rozwiązanie, które działa.
212CD nie jest projektem, który dopiero miałby „dojrzewać” w trakcie programu. To rozwinięcie sprawdzonej rodziny okrętów podwodnych, budowanej na bazie doświadczeń typu 212A – jednej z najbardziej udanych konwencjonalnych platform w Europie. Konstrukcja została w pełni zweryfikowana na etapie projektu i wprowadzona do produkcji bez fazy eksperymentalnej. Pierwsze jednostki są już w trakcie budowy.
Dla Norwegii to kluczowe. Flota Północna FR działa tuż za rogiem, a Oslo odpowiada za bezpieczeństwo północnej flanki NATO. W tych warunkach okręt podwodny nie ma „rokować” – ma pracować od pierwszego dnia służby.
I tu pojawia się czytelny kontrast: Norwegia wzmacnia flotę rozwiązaniem sprawdzonym, podczas gdy w Polsce realna zdolność podwodna pozostaje odsunięta w czasie.
W czasie gdy jedni wybierają projekt „jakoś to będzie”, Norwegia wybiera pewność tu i teraz: okręt, który pływa i system, który przeszedł próby.
Mariusz Dasiewicz – wydawca Portalu Stoczniowego. Od ponad 10 lat zajmuje się tematyką Marynarki Wojennej RP oraz przemysłu stoczniowego. W swoich tekstach koncentruje się na programie Orka oraz zagadnieniach związanych z rozwojem bezpieczeństwa morskiego Polski, kładąc nacisk na transparentność procesów decyzyjnych i analizę opartą na faktach.










